Spięcie amerykańsko-rosyjskie a forum RB ONZ
Do wymiany wzajemnych oskarżeń między przedstawicielami USA i Rosji doszło po sobotnim nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ, zwołanym na wniosek Rosji po nalocie sił koalicji na pozycje wojsk syryjskich.
Ambasador USA przy ONZ Samantha Power powtórzyła wcześniejsze wyrazy ubolewania Waszyngtonu z powodu niezamierzonych ofiar spowodowanych przez ten nalot, ale równocześnie oskarżyła Rosję o "ostentację" i "działanie na pokaz" żądaniem zwołania Rady Bezpieczeństwa z tego powodu.
Natomiast przedstawiciel Rosji, amb. Witalij Czurkin oświadczył, że atak, w którym zginęło kilkudziesięciu syryjskich żołnierzy naraża na szwank rozejm wynegocjowany przez Moskwę i Waszyngton.
Strona amerykańska bada okoliczności ataku "i jeśli ustalimy, że rzeczywiście uderzyliśmy w syryjski personel wojskowy, to nie było to naszym zamiarem i oczywiście ubolewamy, że doszło do ofiar śmiertelnych" - powiedziała Power dziennikarzom po posiedzeniu Rady.
Równocześnie jednak oświadczyła, że decyzja Rosji zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa była "cyniczna i pełna hipokryzji" bowiem Moskwa nie oburzała się na zabijanie cywilów w Syrii przez wojska rządowe.
"Reżim Baszara el-Asada "często stosował broń chemiczną i torturował tysiące więźniów, ale Rosja nigdy wyrażała oburzenia ani nie domagała się pilnych posiedzeń Rady Bezpieczeństwa z tego powodu" - dodała Power. Wezwała Rosję do "rezygnacji z tanich chwytów" i do realizacji tego co wynegocjowaliśmy z nią w dobrej wierze".
Czurkin z kolei, odpowiadając na pytania dziennikarzy, oskarżył Waszyngton o pogwałcenie zobowiązania powstrzymania się od ataków na pozycje syryjskich wojsk rządowych. Dodał, że jego zdaniem ostatni incydent jest "złym znakiem" dla przyszłości niedawno wynegocjowanego rozejmu w Syrii. "Jeśli to co mówiła dzisiaj ambasador Power jest jakąś wskazówką możliwej reakcji Waszyngtonu, to mamy poważny kłopot" - dodał.
Zdaniem rosyjskiego dyplomaty Waszyngton powinien poczekać na rozpoczęcie za dwa dni planowanej współpracy wojsk USA i Rosji w Syrii, a nie dokonywać "lekkomyślnej operacji".
Według dowództwa syryjskich wojsk rządowych w rezultacie sobotniego ataku lotnictwa koalicji pod wodzą USA w rejonie miasta Dajr az-Zaur, zginęło 62 żołnierzy a ok. 100 zostało rannych. Zniszczono też sprzęt bojowy, w tym trzy czołgi i trzy transportery opancerzone.
Skomentuj artykuł