Turcja: gubernator przeprasza demonstrantów
Po 10 dniach demonstracji przeciwko autorytarnemu rządowi tureckie władze zaczynają wysyłać do protestujących sprzeczne sygnały: gubernator Stambułu przeprosił ich w niedzielę za ekscesy policji, podczas gdy premier znów nazwał ich "grupką szabrowników".
Gubernator Huseyin Avni Mutlu skierował niespodziewanie do dziesiątków tysięcy młodych ludzi demonstrujących na placu Taksim utrzymane w serdecznym tonie przeprosiny za brutalność policji: "Z całego serca tysiąckrotnie przepraszam, (...) chciałbym być z wami".
Mutlu, jeden z tych przedstawicieli władzy, których ustąpienia domagają się młodzi protestujący na centralnym placu Taksim, tłumaczy "incydenty", w których obrażenia i rany odniosły setki osób, "ekscesami" i "indywidualnymi akcjami" policjantów.
"Młodzieży, wiem, że spędzasz (w niedzielę) pokojowo dzisiejszy poranek w parku Gezi, przy śpiewie ptaków i brzęczeniu pszczół, w zapachu kwitnących lip. Chciałbym być z wami" - napisał gubernator Stambułu.
"Nawet jeśli nie potrafimy dojść do porozumienia, powinniśmy rozmawiać o naszych problemach patrząc sobie zwyczajnie po ludzku w oczy" - dodał Mutlu.
W tym samym czasie premier Recep Tayyip Erdogan w pełni usprawiedliwia działania policji, powtarzając ponownie w niedzielę: "Oni atakują moją policję, nienawidzą mojej policji".
Z kolei jeden ze związków zawodowych policjantów stara się przedstawić ich jako ofiarę wydarzeń, w których działania mundurowych policjantów i agentów po cywilnemu sprawiły, że w Stambule, Izmirze, Ankarze i dziesiątkach innych miast kraju ponad 4 000 demonstrantów odniosło bardziej lub mniej poważne obrażenia, a trzy osoby, w tym policjant, poniosły śmierć.
Sześciu policjantów skończyło w ciągu ostatniego tygodnia samobójstwem wskutek "ekstremalnie ciężkich" warunków pracy, gdy starali się przeciwstawiać demonstracjom antyrządowym, które ogarnęły Turcję - ogłosił w niedzielę na łamach dziennika "Hurriyet" policyjny przywódca związkowy Faruk Sezer.
Sam premier Erdogan potwierdził pośrednio, że demonstracje, które zaczęły się na stambulskim placu Takism i w przyległym parku Gezi od protestów młodzieży przeciwko zapowiedzianej wycince drzew oraz budowie meczetu i centrum handlowego stały się demonstracjami politycznymi przeciwko jego rządowi. Szef rządu oskarżanego o autorytaryzm i próby stopniowej islamizacji Turcji, oświadczył: "95 proc. demonstrantów nie wie nawet, gdzie znajduje się park Gezi".
Skomentuj artykuł