Unijne prawo miało służyć ochronie prywatności, a blokuje walkę z pedofilią
Od grudnia minionego roku obowiązuje nowy Kodeks europejski ds. komunikacji elektronicznej, który zabiera ludziom walczącym z pedofilią w sieci narzędzia pomagające w zbieraniu materiałów dotyczących tych przestępstw.
Nowy kodeks wszedł w życie 21 grudnia ubiegłego roku. Tylko w ciągu pierwszych trzech tygodni jego obowiązywania odnotowano 46-procentowy spadek sygnalizowania nowych przypadków materiałów pedopornograficznych i epizodów polowania na dzieci w internecie. Nie oznacza to jednak wzrostu bezpieczeństwa dzieci w sieci, tylko wprost przeciwnie, nowe rozporządzenia czynią pedofilów jeszcze bardziej bezkarnymi.
Tylko w krajach Unii Europejskiej liczba sygnalizowanych przestępstw o podłożu pedopornograficznych wzrosła z 23 tys. w 2009 roku, do ponad 725 tys. w 2019. Było to możliwe dzięki wykorzystywaniu elektronicznych narzędzi pozwalających na identyfikację zdjęć i filmów z pornografią dziecięcą za pomocą specjalnych filtrów (antigrooming i photoDna), które teraz są zakazane.
Organizacje niosące pomoc dzieciom (m.in. UNICEF, Telefono Azzuro, Save the Children) i walczące z pedofilią i pornografią dziecięcą (Meter, Ecpat International, WeProtect Global Aliance) sygnalizowały w Parlamencie Europejskim pułapki, jakie niesie ze sobą nowy kodeks, domagając się wyłączenia z restrykcji przewidzianych w unijnej dyrektywy narzędzi pomagających w walce z pedofilią. Ich głos został jednak zignorowany.
Organizacje złożyły protest w tej sprawie i domagają się rewizji przepisów. Jak podkreśla Beata Zajączkowska, nowe prawo w praktyce sprzyja grupom przestępczym, które z pornografii dziecięcej uczyniły dochodowy proceder.
Zobacz refleksje po oglądnięciu filmu Patryka Vegi "Oczy diabła"
Skomentuj artykuł