USA: doszło do skandalicznej eskalacji konfliktu
Jeśli potwierdzą się doniesienia władz w Kijowie o tym, że rosyjska grupa desantowa usiłowała wkroczyć na terytorium południowej Ukrainy, byłaby to "skandaliczna eskalacja" konfliktu - oceniła w sobotę ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ Samantha Power.
Zastrzegła, że informacje te trzeba zbadać. Odniosła się do nich po głosowaniu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, na którym Rosja zawetowała amerykański projekt rezolucji potępiającej referendum w sprawie włączenia Krymu w skład Federacji Rosyjskiej.
Power powtórzyła stanowisko Waszyngtonu, że "Rosja musi odpowiedzieć za swoje działania" i może zostać poddana izolacji dyplomatycznej i gospodarczej. Odniosła się w ten sposób do sankcji, jakimi USA zagroziły Rosji za inwazję jej oddziałów na należącym do Ukrainy Półwyspie Krymskim.
Zaniepokojenie wiadomościami napływającymi z Kijowa wyraził także ambasador Wielkiej Brytanii przy ONZ Mark Lyall Grant. "Jeśli te informacje się potwierdzą, oznaczałoby to bardzo niebezpieczne zaostrzenie sytuacji" - powiedział.
W sobotę po południu rosyjska grupa desantowa otoczyła gazową stację rozdzielczą w miejscowości Striłkowe na Mierzei Arabackiej. Wieś ta znajduje się na granicy między Autonomiczną Republiką Krymu a obwodem chersońskim. Według mediów rosyjscy żołnierze, którzy zostali zrzuceni z czterech helikopterów, opanowali też platformę gazową nieopodal wsi Szczasływcewe. Zarówno platforma, jak i stacja są własnością spółki energetycznej Czornomornaftohaz, którą samozwańcze władze Krymu są gotowe sprywatyzować i odsprzedać.
Ukraińskie ministerstwo obrony oświadczyło, że dzięki jego wysiłkom siły rosyjskie nie zdołały przedostać się na teren obwodu chersońskiego, a Straż Graniczna poinformowała, że Rosjanie wyjaśnili, iż celem ich operacji jest "obrona stacji gazowej przed możliwym atakiem terrorystycznym". Sytuacja w rejonie zdarzenia jest spokojna - przekazało biuro prasowe SG.
MSZ w Kijowie stanowczo zaprotestowało przeciw rosyjskiemu desantowi i określiło go jako agresję wojskową Rosji na terytorium Ukrainy.
Skomentuj artykuł