USA: po burzy śnieżnej dalsze spadki temperatur na północnym wschodzie
Dalsze spadki temperatur spodziewane są w weekend na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych, gdzie w czwartek z powodu burzy śnieżnej odwołano tysiące lotów. W Bostonie doszło do podtopień. W wyniku fali zimna z ostatnich dni zginęło co najmniej 18 osób.
Czwartkowa burza śnieżna, pierwsza w tym sezonie, zakłóciła transport, głównie lotniczy. Anulowano ponad 4,3 tys. lotów, a ok. 3,5 tys. połączeń było opóźnionych. Meteorolodzy mówili o "bombowym cyklonie" bądź "cyklogenezie bombowej", jak określa się gwałtowny spadek ciśnienia, o co najmniej 24 milibary w ciągu 24 godzin. Temu zjawisku towarzyszyły podmuchy wiatru o prędkości do 113 km na godz.
W piątek rano ponownie otwarto lotniska w Nowym Jorku i Bostonie, ale anulowanych zostało 1,2 tys. lotów.
W wielu regionach Nowej Anglii i stanu Nowy Jork spadło ponad 30 cm białego puchu, a lokalne władze wysłały na ulice tysiące pługów śnieżnych. Jak pisze "New York Times", gdy w czwartek mieszkańcy Nowego Jorku przygotowywali się na nadejście burzy śnieżnej, na półkach niektórych sklepów spożywczych szybko zabrakło mleka, jajek, a także... jarmużu.
Ostry mróz będzie się rozciągał od Nowej Anglii po Środkowy Zachód i na południe, po Karolinę Północną i Południową - ostrzegają meteorolodzy. Po zachodzie słońca odczuwalna temperatura w niektórych regionach może spaść nawet do -40 stopni Celsjusza.
Władze radzą mieszkańcom północnego wschodu USA, by opuścili domy i schronili się gdzieś indziej, jeśli mają problemy z ich ogrzaniem. Tymczasem ceny gazu w tej części Stanów Zjednoczonych osiągnęły rekordowy poziom.
W Bostonie władze usuwają zniszczenia po niespodziewanych podtopieniach wywołanych przez gigantyczne, lodowate fale, które towarzyszyły czwartkowej burzy. Woda zalała część niedawno odnowionej dzielnicy portowej oraz jedną ze stacji metra, po ulicach dryfowały kontenery na śmieci, a strażacy ratowali ludzi uwięzionych w domach i samochodach. Mareograf, czyli przyrząd do rejestrowania zmian poziomu morza, pokazał w Bostonie 4,6 metra; był to nowy rekord od czasu wielkiej burzy z lutego 1978 roku.
W szkołach w Bostonie i Baltimore odwołano w piątek lekcje. Opóźnione były pociągi podmiejskie dowożące pracowników do Nowego Jorku i Bostonu, gdy naprawiono zamarznięty sprzęt, a z torów usuwano śnieg.
Mimo że firmy energetyczne na wschodzie kraju reperują linie wysokiego napięcia, w piątek wciąż prądu nie miało 31 tys. ludzi. W czwartek dotyczyło to 80 tys. klientów. Braki elektryczności odnotowywano głównie w Wirginii Zachodniej, Wirginii i Karolinie Północnej.
Po tej fali zimna, która nastąpiła tuż po Bożym Narodzeniu, według Krajowej Służby Meteorologicznej (NWS) w przyszłym tygodniu na Wschodnim Wybrzeżu nastąpi wzrost temperatur. Mogą być one wyższe niż zazwyczaj o tej porze roku.
Skomentuj artykuł