"W Brazylii Polska nie byłaby chłopcem do bicia"
Zbigniew Boniek twierdzi, że podczas mistrzostw świata Polacy nie odstawaliby od wielu zespołów. "Jestem przekonany, że w Brazylii nasza reprezentacja nie byłaby chłopcem do bicia" - powiedział PAP prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- Na pewno nie byłoby tak, że na mistrzostwach grałoby 31 zespołów, a Polska odstawała od reszty. Czasami trudniej jest zakwalifikować się do jakiejś imprezy, niż później w niej rywalizować. Z pewnością nie odegralibyśmy w mistrzostwach dominującej roli i nie wiem, czy wyszlibyśmy z grupy, aczkolwiek tego nie mogę wykluczyć. Jestem natomiast przekonany, że w Brazylii nasza reprezentacja nie byłaby chłopcem do bicia - dodał Boniek, który przebywa w Gniewinie na zgrupowaniu Letniej Akademii Młodych Orłów. W tej akcji bierze udział 160 najlepszych polskich piłkarzy z roczników 2002 i 2003.
Prezes PZPN zwrócił również uwagę, że z brazylijskim czempionatem bardzo szybko pożegnały się zespoły, które uchodziły za kandydatów nie tylko do miejsc na podium, ale nawet do wywalczenia mistrzostwa świata.
- W Polsce pokłady malkontenctwa i narzekania są ogromne. Co mają natomiast powiedzieć kibice w Anglii, Portugalii, Włoszech, Rosji, która ma trenera za dziewięć milionów euro czy też Hiszpanii? Przecież obrońcy tytułu, zanim właściwie zaczęła się ta impreza, byli już w domu - zauważył.
"Zibi" ma swoją teorię dotyczącą słabszej postawy Hiszpanów. - Ta drużyna była syta. Ci zawodnicy mieli już na koncie wiele triumfów i w Brazylii zabrakło im głodu sukcesu. Kilku piłkarzy ma też swoje lata, a poza tym do końca ligowych rozgrywek byli oni zaangażowani w walkę o mistrzostwo swojego kraju. A nawet najlepszy samochód nie pojedzie, kiedy zbiornik paliwa jest na wyczerpaniu - skomentował.
Były zawodnik Juventusu Turyn zdradził, że podczas tych mistrzostw wcale nie kibicował Włochom, którzy notabene nie wyszli z grupy. Boniek trzyma za to kciuki za gospodarzami turnieju.
- Zależność jest prosta. Włosi mieli słabą drużynę i dlatego szybko odpadli. "Azzurri" przyjechali do Brazylii bez napastnika, bo Mario Balotelli może być co najwyżej zmiennikiem. Od samego początku kibicuję natomiast "Canarinhos". Byłem w tym kraju i wiem, jak ci sympatyczni ludzie kochają piłkę i bawią się futbolem. Obawiam się jednak, że w półfinale mogą nie dać rady Niemcom. Zagrają przecież bez Neymara, ale to również znakomity moment, aby pokazać, że są kolektywem. Moim zdaniem w drugim półfinale znajdzie się Belgia i Holandia - stwierdził.
Jeden z najlepszych polskich piłkarzy zgodził się jednak, że obecna reprezentacja Brazylii może być jedną z najsłabszych w ostatnich latach i nie ma w niej wielkich gwiazd. "Tylko że obecna ekipa doszła już do półfinału. Pamiętam za to świetną drużynę z 1982 roku, w której roiło się od wielkich zawodników jak Zico, Sokrates, Falcao, Junior, Eder, Toninho Cerezo i Serginho. Tymczasem w Hiszpanii ta grupa nic nie osiągnęła - przypomniał.
Szef piłkarskiej centrali podkreślił również znakomitą atmosferę na trybunach oraz bardzo wysoki sportowy poziom imprezy. Przy okazji Boniek nie zamierza potępiać w czambuł sędziów - uważa bowiem, że ich największym wrogiem jest technologia i przekaz telewizyjny.
- Te fascynujące mistrzostwa są znakomicie relacjonowane, bo siedząc przed telewizorem wszystko mamy jak na dłoni. Podczas meczu kibic jest przekonany, że arbiter świetnie prowadził zawody, a kiedy wróci do domu i obejrzy powtórki zmieni zdanie, bo zobaczy, że pomylił się on o 20 centymetrów. Sędziowie mają prawo się pomylić, a jeśli komuś przeszkadza sędziowanie powinien dać sobie spokój z piłką - podsumował Zbigniew Boniek.
Skomentuj artykuł