W walkach na wschodzie zginęło 15 żołnierzy
15 ukraińskich żołnierzy zginęło, a 39 zostało rannych w walkach z prorosyjskimi separatystami na wschodzie kraju - oświadczył w sobotę minister obrony Ukrainy Stepan Połtorak. Ofiary śmiertelne są także wśród ludności cywilnej.
"Zginęło 15 wojskowych. Są to dane z całej linii konfliktu, poczynając od obwodu ługańskiego, a kończąc na Mariupolu" - powiedział podsumowując dane z ostatniej doby.
Minister ujawnił, że w ciągu kilku miesięcy walk o lotnisko w Doniecku zabitych zostało 14 żołnierzy sił zbrojnych Ukrainy, a 16 trafiło do niewoli; rozmowy o ich uwolnieniu prowadzi Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
Połtorak odniósł się także na konferencji prasowej w Kijowie do obecności na Ukrainie rosyjskich wojsk. Oświadczył, że w ostatnim czasie przemieszczają się one po kontrolowanych przez separatystów terenach obwodu donieckiego i ługańskiego bez żadnych znaków rozpoznawczych oraz bez dokumentów.
"Po letniej kampanii, kiedy do niewoli trafiali żołnierze sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, po tym, jak przejmowaliśmy sprzęt, w którym znajdowały się listy przewozowe, dowody rejestracyjne i dokumenty, z których jasno wynikało, jaka to jednostka wojskowa, gdzie się znajduje, które wskazywały miejsce urodzenia takiego żołnierza, dzisiaj sprzęt i skład osobowy z Federacji Rosyjskiej, który wchodzi na Ukrainę, całkowicie pozbawiony jest dokumentów" - zaznaczył.
"Ci, których zatrzymujemy dziś w lewej kieszeni mają książeczkę wojskową DRL (separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej - PAP), a w prawej paszport obywatela Rosji" - powiedział. Minister uznał, że Rosjanie ukrywają w ten sposób fakt obecności swoich sił wojskowych na Ukrainie.
Wiadomości o śmierci cywilów nadeszły tymczasem z Gorłówki, miasta położonego ok. 40 km na północny-wschód od Doniecka. W wyniku ostrzału tego punktu zginęło ośmiu jego mieszkańców, a 10 zostało rannych. W mieście nie ma światła ani gazu.
Skomentuj artykuł