"Turecka gospodarka pogrążona jest w kryzysie, balansując na krawędzi implozji, która może zniweczyć 20 lat osiągniętego postępu" - czytamy w artykule redakcyjnym waszyngtońskiego dziennika. O problemy te Erdogan oskarża Trumpa, który w ubiegłym tygodniu ogłosił podniesienie ceł na tureckie aluminium i stal.
"Amerykańskie działania były nierozważne, po części dlatego, że mogą wprowadzić w błąd Turków w sprawie tego, kto naprawdę jest odpowiedzialny za zapaść narodowej waluty: nikt inny poza samym Erdoganem" - uważa "WP".
Gazeta twierdzi, że od czerwca, kiedy wywalczył reelekcję, Erdogan "przyspieszył zmiany idące w kierunku rządów jednego człowieka, które zdezorientowały zagranicznych inwestorów i kredytodawców, od których Turcja w dużej mierze jest zależna". "Umieścił swojego zięcia na stanowisku ministra finansów i wykorzystał władzę nad bankiem centralnym, by zapobiec koniecznemu wzrostowi stóp procentowych. Spodziewanym efektem jest spadek wartości tureckiej liry wobec dolara, co z kolei grozi bankructwem licznych firm i banków, które zaciągnęły zagraniczne kredyty" - czytamy w "WP".
Zdaniem dziennika "nieprawidłowe zarządzanie gospodarką wpisuje się w coraz bardziej megalomańskie rządy Erdogana". Aby zmusić USA do wydania oskarżanego o zamach stanu islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena, Erdogan "pod sfabrykowanymi dowodami wtrącił do więzienia wielu amerykańskich obywateli, w tym pastora Andrew Brunsona, którego otwarcie nazywał kartą przetargową" - czytamy. Trump w lipcu sądził, że udało się osiągnąć porozumienie i Brunson zostanie uwolniony, "jednak gdy Turcy go nie oddali, Biały Dom w złości nałożył sankcje na dwóch tureckich ministrów, po czym ogłosił nowe cła" - pisze "WP".
"Jednym z problemów w reakcji (amerykańskiej) administracji jest fakt, że za bardzo skupiła się na Brunsonie (...). Trump powinien domagać się, by zwolniono wszystkich 20 przetrzymywanych obywateli USA oraz kilku tureckich pracowników amerykańskich konsulatów" - ocenia waszyngtoński dziennik.
Ponadto - zdaniem "WP" - "zastosowanie ceł jako broni politycznej stanowi niebezpieczne naruszenie międzynarodowych norm". "Administracja zrobiłaby lepiej, gdyby rozszerzyła sankcje nałożone na poszczególnych ludzi związanych z (...) przypadkami łamania praw człowieka (w Turcji) oraz gdyby wstrzymała, jak nakazał Kongres, przekazanie Turcji myśliwców F-35".
"Decyzja o byciu stanowczym wobec Erdogana jest niemniej jednak właściwa. Analitycy, którzy martwią się o trudności w stosunkach z kluczowym sojusznikiem w NATO, powinni przyznać, że Turcja nie zachowywała się jak sojusznik; sojusznicy nie biorą amerykańskich obywateli jako zakładników" - zauważa "WP".
W ocenie dziennika "obawy, że kryzys walutowy rozprzestrzeni się na inne kraje, wydają się jak dotąd przesadzone". Z kolei "groźby Erdogana o zwróceniu się w stronę Rosji wyglądają na gołosłowne; Moskwa nie zapewni miliardów dolarów koniecznych do wyciągnięcia tureckiej gospodarki z dołka, który sama sobie wykopała" - czytamy.
"Trump ewidentnie sądzi, że ma decydujący wpływ na Erdogana i prawdopodobnie ma rację. Nie powinien go jednak wykorzystywać jedynie do uwolnienia jednego chrześcijańskiego pastora, lecz także do pokazania niezrównoważonemu przywódcy, jakie są koszty zabawy w dyktatora" - podsumowuje "Washington Post".
Skomentuj artykuł