Wikileaks - wyczekiwanie na publikację
Komisja doradcza ds. mediów działająca przy ministerstwie obrony Wielkiej Brytanii uczuliła media, by publikując nowe przecieki Wikileaks miały na uwadze interesy narodowego bezpieczeństwa i wojskowe względy operacyjne.
Mediom zalecono też konsultowanie się w sprawie przecieków z komisją doradczą przy resorcie obrony.
Portal Wikileaks opublikuje prawdopodobnie w niedzielę - według różnych źródeł - od ok. 400 tys. do ok. 3 mln dokumentów, głównie not pochodzących z placówek dyplomatycznych USA w wielu państwach. Niektóre dokumenty mają dotyczyć stosunków brytyjsko-amerykańskich w ostatnich latach.
Dziennik "The Independent" porównał planowaną publikację do "dyplomatycznego odpowiednika publicznego prania brudnej bielizny" i dodał, że noty takie, mimo iż piszą je dyplomaci, to często pisane są językiem kolokwialnym.
Urząd premiera W. Brytanii wyjaśnia, iż zalecenie by media konsultowały się w sprawie przecieków przed ich opublikowaniem nie oznacza, że rząd wystąpi do sądu z wnioskiem o zakaz publikacji. Downing Street chce jedynie przypomnieć organizacjom medialnym, że powinny mieć na uwadze szkody, które publikacja może wyrządzić np. operacjom wojskowym lub wywiadowczym w Afganistanie.
Zalecenia w tej sprawie - tzw. DA-Notice - wydał specjalny komitet doradczy (DPBAC) złożony z przedstawicieli resortu obrony oraz mediów. W W. Brytanii zalecenia takie wydawane są w od 1912 roku, a ich przestrzeganie choć jest dobrowolne, to na ogół media się do nich stosują. Od 1971 roku w W. Brytanii publikowane są ogólne wytyczne dotyczące tego, co wolno publikować a czego nie i jakie kwestie wymagają dodatkowych konsultacji przed ewentualną publikacją.
W Londynie ujawniono, że ambasador USA w W. Brytanii Louis Susman spotkał się w piątek z przedstawicielami Downing Street ostrzegając, że rewelacje przygotowywane przez Wikileaks mogą okazać się powodem zakłopotania.
Z nieoficjalnych doniesień wynika bowiem, że w notach amerykańskich dyplomatów wysyłanych z Londynu zawarte są mało pochlebne opinie na temat byłego premiera Gordona Browna i ówczesnych liderów partii opozycyjnych, Davida Camerona i Nicka Clegga. Oceny te sformułowano w związku z ostatnią kampanią wyborczą w W. Brytanii.
Anonimowi przedstawiciele gabinetu premiera Camerona cytowani w sobotnim "Timesie" nie widzą powodu do paniki i zwracają uwagę, że brytyjskie oceny polityków amerykańskich są równie szczere.
"Times" twierdzi, iż sekretarz stanu USA Hillary Clinton kontaktowała się z przywódcami Niemiec, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Wielkiej Brytanii, Francji i Afganistanu w sprawie przecieków. USA interweniowały też poprzez swoich ambasadorów w różnych państwach.
Brytyjskie media sądzą, że publikacja przecieków może najbardziej zaszkodzić stosunkom USA z Rosją, Turcją i Afganistanem.
Oczekuje się, że Wikileaks ujawni m.in. tysiące meldunków dyplomatycznych z informacjami o zarzutach korupcyjnych przeciwko politykom w Rosji, Afganistanie i krajach Azji Środkowej. Wśród dokumentów, które mają ukazać się na portalu Wikileaks wymienia się m.in. amerykańskie oceny pakistańskiego arsenału nuklearnego oraz ryzyka wymierzenia w niego ataku terrorystycznego, opinie na temat prezydenta Afganistanu Hamida Karazja i jego rodziny, a także opis stosunku amerykańskich władz w Iraku do kurdyjskich separatystów.
Na portalu internetowym Wikileaks w niedzielę wieczorem może znaleźć się od 500 do 1000 dokumentów dotyczących Francji - poinformował w sobotę francuski portal internetowy owni.fr.
Według owni.fr, który uchodzi za dobrze poinformowane źródło w sprawach przecieków politycznych, na Wikileaks mogą znaleźć się noty dotyczące bezpośrednio Francji - pisze agencja AFP.
Zdaniem owni.fr dzienniki "The New York Times", "The Guardian", "El Pais", "Le Monde" i tygodnik "Der Spiegel", które już współpracowały z Wikileaks, gdy portal ten zamieścił w internecie informacje dotyczące wojny w Iraku, opublikują na swych stronach internetowych pierwsze analizy nowej partii przecieków w niedzielę po godzinie 22.30.
Portal Wikileaks zapowiedział 22 listopada ujawnienie kolejnej porcji tajnych dokumentów dyplomatycznych - ta partia przecieków ma być siedem razy bardziej obszerna niż poprzednia, która zawierała 400 tys. poufnych meldunków, dotyczących wojny w Iraku.
Administracja USA ostrzegła już kilka sojuszniczych państw, że tajne materiały, które mają się pojawić na stronach Wikileaks, mogą zawierać informacje szkodzące stosunkom USA z tymi krajami. Ostrzeżono rządy Wielkiej Brytanii, Australii, Kanady, Danii, Norwegii i Izraela.
Skomentuj artykuł