Wojska NATO na Litwie, w Łotwie i Estonii?
Rozlokowanie wojsk NATO na Litwie, w Łotwie i Estonii byłoby prowokacją wobec Rosji zaostrzającą konflikt w Europie Wschodniej; Sojusz powinien zamiast tego dać Kremlowi sygnał, że trzy kraje bałtyckie nie są strefą buforową - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
Kraje bałtyckie od dawna zabiegają o rozlokowanie na ich terytorium zachodnich - najlepiej amerykańskich - wojsk lądowych - czytamy w komentarzu opublikowanym we wtorek na łamach lewicowo-liberalnej gazety po wizycie kanclerz Angeli Merkel na Łotwie.
Merkel zapewniła w poniedziałek Bałtów o solidarności Niemiec w obliczu wzrostu napięć w stosunkach z Rosją z powodu konfliktu ukraińskiego. Podkreśliła też, że zobowiązania NATO istnieją "nie tylko na papierze".
Autor komentarza zaznacza, że Estonia, Litwa i Łotwa są członkami NATO i mogą - gdyby Moskwa spróbowała, tak jak na Krymie czy we wschodniej Ukrainie, wywoływać niepokoje za pomocą tzw. zielonych ludzików (zatajających swą przynależność państwową dywersantów) - liczyć na wsparcie Sojuszu zgodnie z artykułem piątym traktatu założycielskiego NATO. Jednak "litery na czerpanym papierze" to jedno, a wysłanie żołnierzy z Europy Zachodniej czy USA byłoby "wzbudzającym większe zaufanie zabezpieczeniem przeciwko ewentualnej rosyjskiej agresji".
"Dotychczas prośby Europejczyków wschodnich były praktycznie ignorowane" - stwierdza "SZ". Jak zaznacza, USA ograniczyły się do wysłania "kilku marines na manewry nad Bałtyk". Prawdopodobnie była to słuszna reakcja - wtrąca autor komentarza.
Jak tłumaczy, Zachód i Rosja tkwią co prawda w głębokim kryzysie, lecz nie można mówić obecnie o nowej zimnej wojnie. "Nie ma w tej chwili żadnego powodu, by obawiać się ataku rosyjskiego na któryś z krajów NATO" - pisze komentator. Jego zdaniem nie ma też żadnego powodu, by NATO - wysyłając wojsko na Wschód - łamało polityczne obietnice wobec Rosji. Byłoby to prowokacją, krokiem w kierunku zaostrzenia, a nie w kierunku rozwiązania konfliktu - czytamy w "SZ".
Jak pisze niemiecki komentator, Zachód powinien był natomiast dawno temu wysłać Bałtom i Kremlowi "jasny polityczny sygnał", że trzy małe kraje bałtyckie nie są w przeciwieństwie do Ukrainy "strefą buforową, ani też strategiczną szarą strefą". Nie są też w żadnym wypadku "elementem moskiewskiego zaplecza", nawet jeśli mieszka tam wielu Rosjan. Kraje bałtyckie "należą do NATO i UE, bez żadnych ograniczeń" - pisze "SZ".
Odnosząc się do wizyty Merkel na Łotwie "SZ" ocenia, że był już najwyższy czas, by niemiecka kanclerz Merkel pokazała się w tym miejscu. W opinii komentatora słuszna była także wypowiedź (dla "Die Welt") głównego dowódcy NATO gen. Philipa Breedlove'a, że przenikanie rosyjskich bojowników do któregoś z krajów bałtyckich traktowane byłby jako atak na wszystkie kraje NATO. Zapowiedziana na początek września wizyta prezydenta Baracka Obamy w Tallinie jest z kolei dowodem na to, że i Ameryka poważnie traktuje obawy Bałtów - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".
Skomentuj artykuł