Zambia: pogromy imigrantów i uchodźców
Kilku zabitych, kilkudziesięciu rannych, kilkadziesiąt splądrowanych i spalonych sklepów, kilkuset aresztowanych - to bilans pogromów cudzoziemskich uchodźców, do jakich doszło w Zambii, uchodzącej w Afryce za wyjątkowo spokojną i gościnną - pisze Wojciech Jagielski dla PAP.
- Kilkunastomilionowa Zambia, dawna brytyjska kolonia - Rodezja Północna, od 1964 roku, czyli początku swego niepodległego istnienia, przyjmowała uchodźców z ościennych krajów. Niektórzy uciekali przed biedą, licząc, że w zambijskich kopalniach miedzi znajdą zarobek na lepsze życie. Większość chroniła się w Zambii przed wojnami, wyniszczającymi ich kraje - Zimbabwe-Rodezję Południową, Mozambik, Kongo, Angolę - pisze Jagielski.
To uchodźcy z ogarniętych wojnami Rwandy i Burundi padli ofiarą pierwszych w Zambii pogromów cudzoziemców.
Dziś ich liczbę szacuje się na 6-7 tys., co stanowi największą grupę spośród wszystkich uchodźców w Zambii.
- Z obozów uchodźców Rwandyjczycy i Burundyjczycy przenieśli się na przedmieścia Lusaki, gdzie zajęli się detalicznym handlem. Zyski ze sklepików przyniosły im względny dostatek, który w ostatnich miesiącach stał się powodem zazdrości ze strony zambijskich sąsiadów, uboższych i narzekających na bezrobocie - analizuje Jagielski.
- Iskrą, która wywołała w Zambii pogromy Rwandyjczyków i Burundyjczyków (ucierpieli w nich także inni imigranci, np. z Zimbabwe, skąd z powodu krachu gospodarki za granicę, głównie do RPA wyjechała czwarta część kilkunastomilionowej ludności) stały się plotki o rytualnych mordach, dokonywanych rzekomo przez przybyszów znad afrykańskich Wielkich Jezior. W ciągu ostatniego miesiąca w Lusace dokonano co najmniej ośmiu takich mordów - dodaje dziennikarz.
Jagielski pisze: "W niedzielę prezydent Zambii Edgar Lungu, który w sierpniu będzie ubiegał się o reelekcję, próbował uspokoić rodaków i ogłosił, że policja aresztowała kilkanaście osób, podejrzanych o tajemnicze mordy. Mieszkańcy przedmieść Lusaki uznali to za potwierdzenie swoich podejrzeń i ruszyli grabić domy i sklepy Rwandyjczyków. Rozruchy trwały trzy dni. Zaskoczone nimi władze uważają, że to pospolici przestępcy rozpuszczali szkalujące imigrantów plotki, żeby podburzyć przeciwko nim zambijską biedotę, wywołać burdy i dorobić się na rabunkach. W wielu dzielnicach Lusaki rabusie rozgrabili także sklepy należące do miejscowych".
- Policja znajdowała trupy mężczyzn, pozbawione uszu, serc, genitaliów. Rozpowszechniana przez media społecznościowe plotka oskarżała przybyszów z Rwandy i Burundi, że dokonują mordów, by zdobyć części ludzkiego ciała potrzebne na amulety, zapewniające powodzenie w interesach. Na południu Afryki rytualne mordy są niemal nieznane, za to nad Wielkimi Jeziorami, zwłaszcza w Burundi i Tanzanii, dochodzi do makabrycznych polowań na albinosów - pisze Jagielski.
Nie była to pierwsza taka sytuacja w Afryce. Jak pisze Jagielski: "wynikająca z ubóstwa niechęć do cudzoziemców już kilka razy stała się powodem pogromów w pobliskiej RPA, kontynentalnym mocarstwie gospodarczym. W powtarzających się od 2000 roku rozruchach zginęło prawie 150 imigrantów".
Skomentuj artykuł