Zaprzysiężenie B. Aquino na prezydenta Filipin
Benigno Aquino, zwycięzca majowych wyborów prezydenckich na Filipinach, został w środę zaprzysiężony na 15. prezydenta tego kraju. Uroczystość odbyła się w stolicy kraju Manili przed tłumem około 600 tysięcy ludzi. Nowy szef państwa jest synem zmarłej w sierpniu 2009 roku byłej prezydent Filipin Corazon Aquino.
W swoim pierwszym przemówieniu, jako szef państwa, Aquino zapowiedział, że przede wszystkim będzie chciał poprawić sytuację gospodarczą w kraju. Na Filipinach co trzeci mieszkaniec żyje za mniej niż dolara dziennie. Motywem przewodnim kampanii wyborczej Aquino była walka z ubóstwem.
Nowy prezydent oświadczył też, że będzie szukał "sprawiedliwego rozwiązania" w sprawie separatystycznego powstania islamistów na południu kraju, na wyspie Mindanao.
Choć większość Filipińczyków stanowią katolicy, to na południu kraju dominują muzułmanie, domagający się od władz w Manili szerszej autonomii bądź nawet oderwania islamskiej części kraju od reszty archipelagu. O utworzenie na Mindanao i okolicznych mniejszych wyspach islamskiego państwa od kilkudziesięciu lat walczy szereg ugrupowań muzułmańskich, na czele z umiarkowanym Islamskim Ruchem Wyzwolenia Moro oraz znaną z porwań radykalną organizacją separatystów islamskich Abu Sajefa, powiązaną z Al-Kaidą Osamy bin Ladena.
Podczas kampanii wyborczej Beningo Aquino zapowiadał zdecydowaną walkę z korupcją i konieczność utworzenia komisji śledczej ds. ustępującej administracji prezydent Glorii Arroyo, której zarzuca się korupcję, fałszerstwa wyborcze i łamanie praw człowieka.
Aquino jest z wykształcenia ekonomistą; przed 12 laty został członkiem Kongresu, a następnie senatorem. Na start w wyborach zdecydował się dopiero w sierpniu 2009 roku, gdy zmarła jego matka. Corazon Aquino, żona zamordowanego przez reżim Ferdinanda Marcosa opozycjonisty Benigno Simeona Aquino, w 1986 roku odsunęła od władzy dyktatora i została pierwszą w Azji kobietą piastującą urząd prezydenta. Krytycy wskazują, że jej syn nie ma doświadczenia politycznego, a popularność zawdzięcza wyłącznie nazwisku.
Skomentuj artykuł