Błogosławiony, kto wie, że Jezus jest Drogą do zbawienia

Fot. Karsten Winegeart / unsplash.com

Styczeń był czasem odwiedzin duszpasterskich, czyli tak zwanych kolęd. Wiele osób wpuściło księdza do swoich domów, by potem razem z nim wypraszać Boże błogosławieństwo dla swoich rodzin. Mam świadomość, że wiele osób może patrzeć na kolędę, jak na zbieranie opłat na funkcjonowanie parafii. Zakładam, że takie mogą mieć, niestety, doświadczenie – i stąd niechęć do tej formy kontaktów między osobami świeckimi a duchownymi.

Chciałbym jednak zatrzymać się na tym, co podczas wizyty duszpasterza jest istotne – modlitwa o błogosławieństwo. Nie chodzi o zabezpieczenie domostw przed złymi duchami. Nie chodzi też o rozwiązanie problemów targających naszym rodzinnym gniazdem jednym machnięciem kropidła. Chodzi o błogosławieństwo, czyli o wypowiedzenie dobrych słów – Dobrej Nowiny. Te kilkanaście minut spotkania z duszpasterzem może stać się okazją do tego, żeby usłyszeć Ewangelię i zrozumieć, że ona adresowana jest także do mnie. Bóg wypowiada do mnie Dobre Słowo, chcąc rozświetlić moje codzienne życie. Błogosławieństwo to Słowo Boga ogłaszające Jego wolę bycia z nami w tym, co przeżywamy – w naszych radościach i smutkach.

Wiele było radości podczas tegorocznej kolędy. Radości przede wszystkim z tego, że po dwóch latach przerwy wreszcie możemy się spotkać w miejscu innym niż kościół i razem się pomodlić. Dom to miejsce, w którym czujemy się bezpiecznie. I do tej przestrzeni naszego życia zapraszamy księdza. Czujemy, że jest inaczej niż w kościele, gdzie to my czujemy się gośćmi. W swoich domach jesteśmy gospodarzami, więc możemy nadać wizycie duszpasterskiej swój ton i charakter – taki, jaki nam odpowiada. Możemy poruszyć tematy, które nas nurtują. Choć nie ma wtedy wiele czasu na prowadzenie długich dyskusji, to jednak kilka minut wystarczy, by pewne kwestie zaznaczyć jako ważne dla nas i dać księdzu do myślenia.

Tegoroczna kolęda była dla mnie jednak czymś więcej niż tylko okazją do wymiany uśmiechów i życzliwości. Spotkałem się też z brakiem nadziei. To bardzo mnie zasmuciło… Widziałem, jak nadzieja została zduszona przez nieuleczalną chorobę czy starość. Spotkałem parę prawie stulatków, którzy już nie wychodzą z domu, ale z wielką radością ucieszyli się, gdy zapukałem do ich drzwi. Rozdarło jednak moje serce zdanie wypowiedziane przez żonę: „Dzieci czekają już tylko na naszą śmierć. Nie pomagają nam. A my nie mamy siły już nawet posprzątać. Zaglądają tylko na chwilę i patrzą, czy jeszcze oddychamy”.

Do swoich mieszkań wpuściły mnie także osoby, które niedawno pożegnały swoich bliskich – rodziców, małżonków, dzieci… I tam zobaczyłem, że dla wielu ludzi nadzieja umiera wraz z ostatnim tchnieniem kochanej osoby: „Po co żyć, proszę księdza? Ja już naprawdę nie mam dla kogo…”. Spotkałem też tych, którzy przerażeni są wydarzeniami w kraju i w świecie – inflacją, chorobami, wojną za naszą wschodnią granicą… Nie rozumieją tego wszystkiego, bardzo się boją, bo nie wiedzą, co im przyniesie kolejny dzień, lękają się o przyszłość swoją i bliskich. A nade wszystko: nie mają nadziei. Żyją więc w mroku, zamknięci przed światem, jak gdyby ich dom miał być jedynym bezpiecznym miejscem na Ziemi. Mszę oglądają już tylko w telewizji. Sąsiadów zza ściany nie znają, bo po świętej pamięci pani Kowalskiej wprowadzili się jacyś Ukraińcy. Jedynie dzieci wpadną lub zadzwonią co kilka dni. A tak to tylko sklep, przychodnia i apteka. Nadzieja? To słowo już dawno uleciało z ich słownika.

W taką właśnie ciemność beznadziei wchodzi Jezus, Światłość Świata, ogłaszając Nową Drogę: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5,3-6). Te słowa mają przywrócić nadzieję ludziom żyjącym w mroku. Mateusz Ewangelista bardzo uroczyście pisze o Jezusowym Kazaniu na Górze, pokazując, że słowa, które wypowiada, mają wielkie znaczenie: „Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył usta i nauczał ich tymi słowami” (Mt 5,1-2). Jezus nadaje nowe Prawo, uroczyście je ogłasza. Nie jest to prawo nakazów i zakazów, lecz wskazówek pozwalających wejść na drogę, na której odnaleźć można szczęście i sens życia. Błogosławiony to nie szczęściarz, któremu się upiekło, bo ominęło go cierpienie, ale ten, kto wie, że Jezus jest Drogą wiodącą ku zbawieniu.

„Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie” (Mt 5,12). Choć możemy tak zinterpretować przywołane zdanie, to jednak Królestwo Boże nie jest rzeczywistością, która czeka nas w przyszłości, ale obecne jest już teraz. Błogosławieństwa, które wypowiada Jezus, nie dotyczą tego, co będzie po naszej śmierci – nie są tanią pociechą, że teraz cierpimy, ale kiedyś cierpieć nie będziemy. Błogosławieństwa są obietnicą, która może zacząć spełniać się już teraz, ale to od nas zależy, czy nasze życie wprowadzimy na drogę, którą one wyznaczają. Do tego potrzebna jest całkowita zmiana mentalności. To nie jest oczywiście takie proste, ponieważ być błogosławionym oznacza być świadomym, że to, co widzę, nie jest wszystkim, co istnieje – że jest inna rzeczywistość, dużo głębsza i bardziej trwała.

Błogosławionym jest ten, kto wierzy w Boga Stwórcę i w Jego Opatrzność, która nie jest wyręczaniem człowieka w jego trudnościach, ale wsparciem i pociechą, by nigdy nie stracił motywacji i nie popadł we frustrację. Boże błogosławieństwo nie zwalnia nas z wysiłków, ale je wspomaga. Jezus nie mami nas nagrodami, które byłyby formą rekompensaty za niedogodności ziemskiego życia. Jezus pokazuje, że jest inne życie – kto żyje w głębokiej relacji z Nim, otrzymuje życie nowe. „Nowe” nie znaczy „łatwiejsze”. Chodzi o nadzieję. Przy Nim ona po prostu nie gaśnie, choć zdaje się czasem, że ledwo się tli. Nikły płomyk wystarczy jednak, by w odpowiednim czasie rozbłysnąć wielkim ogniem.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Błogosławiony, kto wie, że Jezus jest Drogą do zbawienia
Komentarze (1)
MS
~Monika Sz
29 stycznia 2023, 22:23
Dziękuję za piękny komentarz! Tak bardzo potrzebny! :) wielu ludzi nie rozumie tego, co Jezus mówił na tej górze Błogosławieństw! A przecież chodzi o to, że trzeba odkryć, że jedynym naszym Skarbem, Miłością, Szczęściem powinien być Jezus, jako Ten, który daje nam życie wieczne, zbawienie.... I nadzieję :)