Bożonarodzeniowa szansa

(Fot. pl.depositphotos.com)

Kiedyś, przed wiekami, było inaczej. W wigilię Narodzenia Pańskiego przełamaniu ulegały wszelkie bariery. Zwierzęta mówiły ludzkim głosem, pod śniegiem rozkwitały kwiaty, woda w studniach zmieniała się w miód i wino. Odsłaniane były tajemnice przyszłości. Panny i kawalerowie wróżyli sobie co do zamążpójścia i ożenku, a gospodarze szukali zwiastunów przyszłego urodzaju. Po zapadnięciu zmroku, wysypywano przed próg domu jedzenie. Stojąc w otwartych wrotach, wypowiadano tradycyjne formuły, zapraszając do wspólnej wieczerzy niezwykłych gości: ptaki, wilka i inne leśne zwierzęta, a także wiatr i mróz, a przede wszystkim duchy zmarłych przodków. W chłopskich chatach jeszcze w XIX w. przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej z ław i stołów „zdmuchiwano duszyczki”, żeby ich nikt nie przysiadł.

Patrząc retrospektywnie, zauważymy, że w naszym świętowaniu niemal każdego roku zachodzą mniejsze lub większe zmiany. Wielu dzisiaj irytuje się słysząc opowieści o „tym wyjątkowym czasie” i „wspólnocie pomimo dzielących nas różnic”. Im częściej się to powtarza, tym fałszywiej to brzmi - mówią.

Wigilia w XXI wieku coraz częściej i powszechniej odczuwana jest jako fałsz i coraz więcej osób ucieka przed nią na egzotyczne wczasy. Poczucie, że ten dzień „taki ciepły, choć grudniowy” jest czasem wymuszonej obłudy, fałszywych ceremonii i podtrzymywania fasadowej wspólnoty od dawna już realnie nieistniejącej, stanowi od wielu lat niemal stały trop Wigilii wielu z nas.

Zastanawiam się, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Tego, który się rodzi. Bo jeśli Jego w naszym życiu nie ma, wówczas wszystko może wydawać się obłudą i czczą gadaniną. Wtedy rzeczywiście lepiej wyjechać na egzotyczne wczasy.

DEON.PL POLECA

Tradycje świętowania Bożego Narodzenia zmieniają się. Ludzkie nastawienie również. Jedno pozostaje niezmienne: Bóg się rodzi. To fundamentalna prawda, która każdego roku pozwala nam na nowo wyruszać do Betlejem. Wyruszać w poszukiwaniu pocieszenia, światła i nadziei. To właśnie tej ostatniej potrzebujemy dzisiaj najbardziej. Myślę, że pragnienie nadziei i pomyślnego nowego początku jest także obecne w sercach ludzi dzisiejszej zlaicyzowanej doby, skoro także i oni cieszą się na święta Bożego Narodzenia. Jezus przychodzi na świat w Bet-Lechem, co oznacza Dom Chleba.

Chleb to coś, bez czego trudno żyć. Bóg rodzi się więc tam, gdzie są nasze największe, fundamentalne potrzeby. Nie tyle przynosi nam nadzieję, co On sam jest naszą nadzieją. Chce być z nami bez względu na okoliczności. Nawet jeśli wydaje się nam, że nasze życie przypomina ciemną stajnię i cuchnący żłób, i że nie mamy warunków do przyjęcia Boga oraz że nie zasługujemy na spotkanie z Nim, to i tak On się będzie o nas upominał. Bóg jest przyzwyczajony i do stajni i do żłobu.

Kiedyś, przed wiekami, w wigilijny wieczór zwierzęta podobno mówiły ludzkim głosem, pod śniegiem rozkwitały kwiaty, woda w studniach zmieniała się w miód i wino. Dzisiaj tak się już nie dzieje. Ewoluowały zarówno nasze tradycje jak i potrzeby. Dzisiaj to my sami - ludzie XXI wieku - potrzebujemy uczyć się mówić na nowo ludzkim głosem.

Kwiaty już nie muszą kwitnąć pod śniegiem, bo i ten w święta zdarza się coraz rzadziej. Ważne, by kwiaty prawdziwej miłości i wzajemnej troski rozkwitały w naszych skostniałych i pozbawionych wrażliwości sercach. Woda w studniach nie musi już zamieniać się w miód i wino.

Ważne, by nasze życie odzyskało utracony smak, a nasze relacje z innymi, z tymi bliższymi i z tymi dalszymi, znów stały się jak dobre wino. Boże Narodzenie każdego roku daje nam szansę, by tak się stało. To od nas zależy, czy ją wykorzystamy.

Proboszcz parafii na South Kensington w Londynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bożonarodzeniowa szansa
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.