Budować mosty spotkania

Budować mosty spotkania
fot. PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Czwarta niedziela wielkanocna, którą Kościół nazywa Niedzielą Dobrego Pasterza, wybrzmiewa dla nas w tym roku jeszcze mocniej. Zaledwie kilka dni temu na loggii bazyliki św. Piotra wybrzmiały pierwsze słowa nowego papieża mówiącego o Jezusie Zmartwychwstałym: „Chrystus idzie przed nami. Świat potrzebuje Jego światła. Ludzkość potrzebuje Go jako pomostu, by mógł do niej dotrzeć Bóg i Jego miłość. Pomóżcie nam również wy, i sobie nawzajem, w budowaniu mostu poprzez dialog, spotkanie, jednocząc się wszyscy, aby być jednym ludem, zawsze w pokoju”. Można powiedzieć, że w jednym zdaniu Leon XIV streścił istotę dzisiejszej liturgii – Pascha Jezusa jest mostem, którym Bóg przychodzi do człowieka i którym człowiek może przejść ku drugiemu.

Najpierw Antiochia Pizydyjska. Paweł i Barnaba, wysłani przez Ducha Świętego, głoszą w synagodze Dobrą Nowinę. Jedna część słuchaczy wybucha zazdrością, a druga część – nadzieją. Apostołowie odpowiadają odważnie: „Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: «Ustanowiłem cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi»” (Dz 13,46-47). To pierwsze przęsło mostu, czyli Słowo, które wybiega poza granice, wciąż je przekracza. Paweł Apostoł widzi w poganinie owcę Dobrego Pasterza jeszcze zanim ten odpowie na Dobrą Nowinę. A czy ja potrafię tak patrzeć na ludzi, których mijam, zwłaszcza na tych, wobec których odruchowo stawiam mur niechęci, uprzedzeń i niesprawiedliwych ocen? Refren dzisiejszego psalmu przypomina nam: „My ludem Pana i Jego owcami” (por. Ps 100,3). Nie „ja”, lecz „my”. Most ma dwie strony i buduje się go z obu kierunków. Dziś, gdy papież prosi o mosty dialogu, słyszymy, że chodzi o coś więcej niż grzeczność. Chodzi o serce, które rezygnuje z pierwszeństwa mówienia, by podjąć ryzyko słuchania.

DEON.PL POLECA



W odczytywanym dziś krótkim fragmencie Ewangelii Jezus mówi: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne” (J 10,27-28). Nie chodzi jedynie o rozpoznanie barwy głosu, lecz o zaufanie Temu, kto mówi. Pasterz zna owce, jest blisko nich – wsłuchuje się w bicie ich serc, w ich pragnienia i myśli. Trzeba więc, byśmy i my przyłożyli ucho do bijącego serca Chrystusa, by usłyszeć, dokąd chce nas prowadzić. Lecz jak słyszeć w świecie, w którym każdy krzyczy? Jak rozpoznać Jego głos, skoro często wydaje się, że On po prostu milczy?

Pozwalajmy więc sobie na chwilę głuchej ciszy przed liturgią, podczas niej i po niej. Nie bójmy się. W ciszy Słowo odbija się echem w ludzkim sercu, a to echo przywołuje odpowiedź. Jeżeli milknę, zaczynam słyszeć, a słysząc – buduję most: między mną a Bogiem, między mną a bratem, między bratem a Bogiem. Tak rodzi się wspólnota. Dobry Pasterz zna twoje imię. Gdy wyjdziesz z Eucharystii, może zawoła cię przez kogoś, kogo dotąd omijałeś. Nie bój się. Przejdź mostem ciszy do krainy słuchania.

Prawdziwego ucznia Pańskiego poznaje się po tym, czy pozwala Bogu przerwać nawałnicę płynących bez przerwy słów, czy potrafi zamilknąć. Cisza nie jest pustką, lecz przestrzenią, w której może wybrzmieć Słowo Innego. Kiedy stajemy do modlitwy i od razu wyrzucamy z siebie cały potok próśb, ryzykujemy, że zagłuszymy odpowiedź. Tymczasem pierwszym, który słucha, jest Bóg – dlatego bez lęku możemy wypowiedzieć wszystko, wiedząc, że On i tak wie, czego nam potrzeba: pełnego szczęścia życia wiecznego, o którym dziś zapewnia: „Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (J 10,28); „Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu” (Ap 7,16-17).

Chrystus jednak mówi także poza kartami Pisma. Przemawia przez sakramenty, przez wydarzenia, przez ludzi – również tych, których sami nie uważamy za tych, którzy mogą być heroldami Bożego Słowa. Mówi do nas przez bezdomnego siedzącego pod dworcem, poprzez dziecko zadające kolejne męczące bądź naiwne pytanie, czy też przez starszą sąsiadkę, którą wszyscy zbywają, bo nie mają czasu. Owca Pana to każdy – nie dlatego, że jest miły, lecz dlatego, że na krzyżu zapłacono już za jego życie najwyższą cenę. Słuchać głosu Boga będę więc wtedy, gdy wsłucham się w świat, który On stworzył, i w ludzi, których kocha.

Gdy papież Leon XIV woła o dialog i budowanie mostów, to przypomina, że Kościół nie jest strażnikiem granic, lecz sługą spotkania. Most staje się żywy dopiero wtedy, gdy ktoś po nim przejdzie. Wcześniej jest tylko konstrukcją. Trzeba więc ryzyka kroków na nieznane deski: wyjścia z własnych racji, z bańki, w której zamknęły nas algorytmy mediów, z wygodnej anonimowości. Mam być owcą, która słucha świata po to, by w nim odnaleźć Boga. Nie oznacza to przyjmowania wszystkiego bezkrytycznie, lecz chodzi o cierpliwe rozeznawanie, gdzie w krzyku dziejów drży ton Ewangelii.

Czytanie z Apokalipsy przenosi nas przed tron Baranka. Niezliczona rzesza osób stoi przed Nim w białych szatach: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku” (Ap 7,14) – z życiowych wąskich przejść. Użyte tu greckie słowo „thlipsis” opisuje kogoś ściskanego z każdej strony. Baranek-Pasterz „poprowadzi ich do źródeł wód życia” (Ap 7,17) – do przestrzeni oddechu. Jeżeli chcę być Jego owcą, muszę pozwolić, by moje serce stało się podobnym źródłem dla tych, którzy na marginesie świata cierpią pragnienie. Czy widzę w drugim człowieku owcę Pana? Czy zależy mi na jego zbawieniu? To pytania, które trzeba postawić sobie bez żadnej taryfy ulgowej.

Most buduje się powoli. Kamień, cement – i tak po kolei, warstwa za warstwą. W życiu duchowym cementem jest wytrwałość: codzienna modlitwa, lektura Bożego Słowa, regularna spowiedź i Eucharystia. To pozwala z odwagą uczyć się zranionego świata. Papież Leon XIV przestrzega przed wznoszeniem murów doktrynalnych argumentów, lecz prosi, byśmy budowali mosty. A most zaczyna się u podstaw: od uważnego spojrzenia w oczy, od gotowości wysłuchania pełnej bólu historii. Paweł i Barnaba doświadczyli niepowodzenia – zostali przecież wyrzuceni z miasta – a jednak: „uczniów napełniało wesele i Duch Święty” (Dz 13,52). Radość rodzi się nie z sukcesu, lecz z wierności głosowi Pasterza. Owca Jezusa wie, że Jego ręka jest mocniejsza niż każdy mur.

Spójrzmy na własne podwórko. W naszych rodzinach mostem może być proste słowo „przepraszam”. W pracy most rodzi się z pytania o zdrowie współpracownika, choć terminy gonią i przydałaby się para rąk więcej do roboty. Na klatce schodowej mostem będzie uśmiech do sąsiada, który zwykle spuszcza wzrok, udając, że nas nie zna. Te małe przeprawy wydają się być kruche i nie mieć znaczenia, lecz właśnie na nich opiera się wielka architektura Kościoła. Nie lekceważmy więc takich i podobnych codziennych okazji – mogą stać się naprawdę sakramentem spotkania, który napełni ulice miasta błogosławioną melodią miłości.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Kazimierz Tischner, Michał Lewandowski

Kapłan, filozof, kaznodzieja. Chłopak z charakterem

Jaki był Józiu, czyli słynny ks. prof. Józef Tischner, od narodzin do momentu odejścia 25 lat temu?

Kazimierz Tischner rysuje wzruszający portret najstarszego brata, Filozofa z Łopusznej – człowieka...

Skomentuj artykuł

Budować mosty spotkania
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.