"Co dobre, szybko się kończy". Na szczęście tylko na ziemi

Fot. Nima Sarram / Unsplash
Piotr Śliżewski

"Obecne życie stawia nam wiele pytań, budzi wątpliwości. W niebie wszystko będzie wyjaśnione. Nie będzie potrzebna tam nadzieja, bo w niebie wszystko zobaczymy takie, jakie jest. Między innymi dostaniemy tam odpowiedź na ważne pytanie, dlaczego nasze życie było takie, jakie było" - pisze ks. Piotr Śliżewski w książce "Śmierć. Nowy początek".

Co trzeba zrobić, by dostać się do nieba? Pytanie to, chociaż wydaje się właściwe i uczciwe, niesie pewne niebezpieczeństwo. Można je bowiem odczytać w nieprawidłowy sposób i wyciągnąć z niego wnioski, że zbawienie jest kwestią wysiłku człowieka. Od tego założenia jest z kolei bardzo blisko do popularnego stwierdzenia, że "wystarczy być dobrym człowiekiem". A to zdecydowanie nie wystarczy, ponieważ zbawienie jest darem od Boga. Otrzymujemy je dzięki męce, śmierci i chwalebnemu zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Dlatego nasze działania w oderwaniu od Jego dzieła zbawienia i odkupienia nic nie znaczą. Oczywiście, sprawiają, że nasze życie staje się wartościowe, piękne, pełne miłości do drugiego człowieka i samych siebie. Nie rozwiązuje to jednak sprawy naszej wieczności. Nie jesteśmy w stanie wykupić się nawet milionami dolarów przekazanymi na rozwiązanie najpilniejszych bolączek innych ludzi. To dzięki temu, co zrobił Jezus Chrystus, możemy mieć otworzone bramy do nieba. Mówiąc w skrócie: dostajemy się tam dzięki Niemu. Nie sposób jest sobie na to zasłużyć.

Zbawienie jest za darmo. Nie oznacza to jednak, że nie mamy się starać

Nasze działania mówią o naszym sercu i pokazują, że przyjmujemy to, do czego zaprasza nas Bóg. Nie jest to transakcja polegająca na tym, że ja robię dobre uczynki i kocham, a Ty mi, Boże, musisz otworzyć niebo. W tym temacie nie ma miejsca na roszczeniowość. Zawsze, podkreślam to jeszcze raz, do zbawienia podchodzimy jak do darmo danego daru. Nie oznacza to jednak, że nie mamy się starać. Dlatego nie tylko powinniśmy myśleć o tym, jak dostać się do nieba, ale również, jak przygotować serce do przebywania tam przez wieczność. A jest to miejsce doświadczania i okazywania miłości.

Postawione wcześniej pytanie jest bardzo często odczytywane jako bodziec do zastanowienia się, czy przyjęcie sakramentów Kościoła jest konieczne, by dostać się do nieba. Niektórzy wyciągają wniosek z Ewangelii, że konieczny jest chrzest święty. W Ewangelii wg św. Marka czytamy o tym, co Jezus powiedział swoim uczniom: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16, 15-16). Wydawałoby się, że wszelkie wątpliwości zostały tu rozwiane. Podobnie ma się sprawa z popularną myślą św. Cypriana: "Poza Kościołem nie ma zbawienia". Też można odczytać ją jako jasne rozstrzygnięcie kwestii. Rzeczywistość nie jest jednak taka łatwa do zdefiniowania. Bo o ile poza Kościołem faktycznie nie ma zbawienia, o tyle skąd wiemy, gdzie przebiegają granice Kościoła? Sam Kościół uczy, że nie można ich definiować wyłącznie według kryterium instytucji, a ziarna prawdy Bożej są rozsiane w innych kulturach. Pytań rodzi się więcej… A co, jeśli ktoś w trakcie swojego życia nie mógł poznać Chrystusa? A co, jeśli komuś Kościół został obrzydzony i nie potrafi w nim dostrzec Chrystusa? Nie znamy jednoznacznych odpowiedzi na tego typu pytania. Czy więc zbawienie jest możliwe również bez chrztu? Tak. Czy warto więc się ochrzcić i przyjmować wszystkie zasady i trudy wynikające z życia w ramach kościelnej wspólnoty? Tak, bo są tam narzędzia, które sprawiają, że zbawienie jest nam dane w sposób bezpośredni.

DEON.PL POLECA


Marzenia o niebie

Lubię marzyć o niebie. Jest to bardzo motywujące. Kiedy podoba nam się i kiedy kochamy cel naszej drogi, wtedy łatwiej jest się zmotywować do zachowywania wymogów wiary i wynikającej z niej dyscypliny. Dlatego często myślę o niebie. Nie jest to myślenie życzeniowe, ale szczera i uczciwa chęć spotkania się z Tym, o którym myślę, z którym rozmawiam i staram się odczytywać Jego znaki. Moje rozważania o niebie nabierają pokory, gdy przypominam sobie słowa św. Pawła: "Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2, 9). Czytając ten fragment, uświadamiam sobie, że moje wyobrażenia i tak są niczym względem tego, co mnie spotka w niebie. Ta rzeczywistość po prostu nie mieści się w głowie. Dzięki wierze wiem, że spełnią się tam wszystkie moje marzenia i pragnienia.

Niebo to spotkanie z Kimś, kto kocha mnie bardziej niż ja sam siebie. W niebie będę mógł się nauczyć, co to jest prawdziwa miłość. Czuję, że pewnie przez całą wieczność będę się dziwić miłości Boga, która okaże się tak pełna, dojrzała, uszyta na moje potrzeby i zdecydowanie przekracza to, co jestem w stanie teraz wymyślić. Zresztą, będąc szczerym… Czy ja na ten moment wiem, co by mi sprawiło największą radość i poczucie spełnienia? Pewnie nie. Szukam tego, w tym kierunku staram się iść, ale nie jestem jeszcze u mety. Tylko Bóg to wie. Dlatego, że zna mnie lepiej niż ja sam siebie. W końcu to On mnie stworzył. Zna wszystkie zakamarki mojego serca i umysłu, więc nie jest w stanie popełnić błędu. To naprawdę motywuje. Poza tym niebo jest zakończeniem wszelkich trosk. Różne rzeczy bolą w moim życiu. Nie tylko sprawy związane z funkcjonowaniem organizmu, ale i wiele wydarzeń, słów i moich ich interpretacji, które osłabiają radość życia. Tam to wszystko się zakończy. Naprawdę jest na co czekać!

"Co dobre, szybko się kończy". Na szczęście tylko na ziemi

Kolejna sprawa to doświadczenie sprawiedliwości. W tym życiu nie doświadczam jej dużo, ponieważ otaczający mnie ludzie bardzo często źle korzystają z darowanej im wolnej woli. Ba! Sam często z powodu swoich zranień jestem niesprawiedliwy względem różnych osób. Dlatego miło będzie być w rzeczywistości, w której ta sprawiedliwość nastanie. Gdy o tym myślę, od razu chciałbym iść do nieba. Niebo jest również odczuciem głębokiego sensu. Nie zawsze w życiu doczesnym czujemy sens, ponieważ, jak to mówi powiedzenie, "co dobre, szybko się kończy", zaś złe rzeczy ciągną się zbyt długo. Natomiast to, co będzie w wieczności, jak sama nazwa wskazuje, będzie po wieki wieków. Nie zostanie przerwane, więc staje się celem ostatecznym. Przez to ma najgłębszy możliwy sens.

Obecne życie stawia nam wiele pytań, budzi wątpliwości. W niebie wszystko będzie wyjaśnione. Nie będzie potrzebna tam nadzieja, bo w niebie wszystko zobaczymy takie, jakie jest. Między innymi dostaniemy tam odpowiedź na ważne pytanie, dlaczego nasze życie było takie, jakie było. Teraz mamy tylko swoje obserwacje, a później zostanie nam wyjaśniony cały kontekst. Nie będą już potrzebne żadne domysły ani nadinterpretacje.

W niebie będziemy wiecznie zaskakiwani pięknem Stwórcy. Skomplikowana rzeczywistość Trójcy będzie nam długo i radośnie pokazywana i wyjaśniana. Wiem, że brzmi to bardzo zagadkowo. Skoro lubimy teraz spotykać się z ciekawymi ludźmi, którzy mają wiele do powiedzenia i są bardzo atrakcyjni charakterologicznie, to jak mielibyśmy się nudzić obok Tego, który wymyślił wszystko, co widzimy i czujemy? Czasami się nad tym zastanawiam. Skoro Bóg sprawił, że pewne myśli pojawiły się w mojej głowie i że odczuwałem jakieś emocje, to znaczy, że On już wcześniej je przewidział. On miał na to pomysł. Niebo to spotkanie z najbardziej kochającym i twórczym Projektantem. On to wszystko zrobił dla nas. Nie mogę się tego spotkania doczekać.

Artykuł pochodzi z książki ks. Piotra Śliżewskiego "Śmierć. Nowy początek"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Co dobre, szybko się kończy". Na szczęście tylko na ziemi
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.