Co zrobić, kiedy nie masz czasu na modlitwę?
"Żyjemy w czasach, w których wielu ludzi uważających się za chrześcijan w rzeczywistości nie modli się tak, jak powinni się modlić chrześcijanie. Nie żyjemy wiarą, nie prosimy Boga i nie szukamy porady u tych, którzy Go znają" - pisze Anthony Lynn Lilles w książce: "Ogień z nieba. Dar kontemplacji". Stanowi ona wprowadzenie do chrześcijańskiej kontemplacji i mistycznej mądrości. To próba zajrzenia w bogatą, żywą tradycję duchowych mistrzów, świętych i męczenników.
Chrześcijańska nadzieja wymaga uważnego wsłuchiwania się w Pana i otwartości serca wykraczającej poza zwyczajne wypełnienie religijnego obowiązku. Dzięki wierze posiadamy już substancję naszej nadziei. Modlitwa bada powody do nadziei dane nam w prawdach wiary.
Aby to osiągnąć, modlitwa wymaga stałości, determinacji i wytrwałości. Bez takiego poświęcenia nie jesteśmy na tyle otwarci, by znaleźć powód do nadziei, jaki w nas jest. Nie tylko utrudnia nam to dawanie świadectwa innym ludziom, lecz i stanowi ryzyko dla naszego życia wiary.
Brak czasu na modlitwę to najczęściej wymówka. Co kryje się pod nią i jakie są jej konsekwencje?
Wiele osób, które służą Bogu, narzeka, że nie modli się, ponieważ nie ma czasu. Mają tyle obowiązków do wypełnienia, że brakuje im chwil na modlitwę. W istocie, modlitwa wydaje im się być stratą czasu, a nawet rodzajem jakiegoś samopobłażania.
Oczywiście czynią oni to, czego się inni po nich spodziewają i wypowiadają modlitwy na głos, jak się tego od nich oczekuje. Jednak nie inwestują konsekwentnie swych serc w modlitwę - przynajmniej nie w pełni. Pod tym podejściem do życia duchowego czai się przekonanie, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z oczekiwaniami, "jestem wystarczająco dobry". A za tym przekonaniem stoi głębsze podejrzenie, że koniec końców, Bóg tak naprawdę nie jest przy mnie.
Każdy, kto ma takie odczucia, niemal zawsze sądzi, że z podobnymi wątpliwościami chrześcijaństwo się nie mierzy - że prawdziwy chrześcijanin nie musi się tą kwestią zajmować. Ponieważ ów wierzący odczuwa zawstydzenie czy zakłopotanie swoim zmartwieniem, ponieważ nikomu o nim nie mówi, lecz stara się sam z nim uporać, trudność z modlitwą, z którą się nie zmierzył, podważa jego pobożność na poziomie praktycznym i intymnym, i to do tego stopnia, że cała jego duchowość staje się pustym spektaklem.
Wielu zniechęconych uczniów, zamiast naprawdę zacząć rozmawiać z Panem i tymi, których On im zsyła, spina się, próbując wszystko zrobić na własną rękę. Albo kończy się to całkowitą porażką, albo po prostu brną przed siebie dzień za dniem. Ledwo radzą sobie z licznymi wyzwaniami, jakie stawia życie; nauczyli się egzystować nawet z niejakim powodzeniem, ale nie nauczyli się żyć pełnią życia.
Inni dochodzą do cynicznego wniosku, że tak właśnie robią wszyscy chrześcijanie, wszyscy ludzie wiary - że nikt, kto myśli, właściwie nie wierzy i wcale się nie modli. Zatem żyjemy w czasach, w których wielu ludzi uważających się za chrześcijan w rzeczywistości nie modli się tak, jak powinni się modlić chrześcijanie. Nie żyjemy wiarą, nie prosimy Boga i nie szukamy porady u tych, którzy Go znają. Jesteśmy zostawieni sami sobie i zastanawiamy się, dlaczego czujemy się odłączeni od samych siebie, od innych i od Boga.
Wiara bez prawdziwej modlitwy nie jest prawdziwą wiarą. Taki sposób życia jest tylko połowiczny. Nie jesteśmy "wystarczająco dobrzy" sami z siebie. Bez Boga ta odrobina dobroci, która w nas jest, może szybko zostać utracona. Tylko On może doprowadzić do pełni dobro, które dał nam jako pierwszy. Bez prawdziwej modlitwy z głębi serca nie pozwalamy Mu dać nam pełni życia, jakie chce, abyśmy poznali. (...)
Znaczenie i rola prawdziwej pobożności w modlitwie
Bycie osobą uduchowioną wymaga ciężkiej pracy rzeczywistego i nieustającego oddawania swego serca Bogu. W istocie, możliwe jest przestrzegać obowiązków religijnych, a wcale nie być pobożnym. Pobożność jest przywiązaniem do wewnętrznej szczerości i bezbronności wobec Boga, w sprzyjających i niesprzyjających okolicznościach. Nie można jej zobaczyć ani zmierzyć z zewnątrz, lecz każdego pociąga jej szczerość i integralność. Bez opowiedzenia się za Panem w sercu nasze praktyki religijne łatwo mogą stać się bluźnierczymi aktami samookłamywania się. Mając tę wewnętrzną dyspozycję, posiadamy potężne narzędzie do zwalczania hipokryzji i powrotów na złą drogę. Ten wybór serca ustanawia Pana jako ostateczny priorytet życiowy, przed którym każdy inny priorytet i troska musi ustąpić. Wybór ten nie dokonuje się na poziomie myślenia życzeniowego czy niejasnych intencji. Rozgrywa się w natychmiastowej gotowości do pełnej odpowiedzi, bez zatrzymywania niczego na później.
Pobożność ma w sobie nutę natychmiastowej ofiarności, ponieważ dzięki niej od razu zdajemy sobie sprawę, jak oddany jest Pan wobec każdego z nas. Ta pobożność nie próbuje udowadniać, że jest, ani zdobyć Bożej aprobaty. Ma natomiast charakter czułej obopólności między Bogiem a duszą. Oglądając intensywność Bożej miłości, troskliwość wynikająca z pobożności pragnie składać tu i teraz jakiś dowód wdzięczności.
Fragment książki Anthony'ego Lynna Lillesa "Ogień z nieba. Dar kontemplacji", która ukazała się nakładem wydawnictwa W Drodze.
Skomentuj artykuł