Czy mężczyźni są obecnie dyskryminowani?

(fot. sxc.hu)
ks. Dariusz Kowalczyk SJ

W dzisiejszych czasach feminizmu i politycznej poprawności wprowadzanie rozróżnień ze względu na płeć może łatwo narazić się na zarzut seksizmu i dyskryminacji. Tym bardziej jednak trzeba przypominać, że – jak śpiewa Arka Noego – „sanki są w zimie, rower jest w lato /mama to nie jest to samo co tato”.

Kobieta i mężczyzna różnią się między sobą w poszczególnych wymiarach człowieczeństwa: fizycznym, psychicznym i duchowym.

A skoro tak, to istnieje duchowość mężczyzny, tak samo jak istnieje duchowość kobiety. Inaczej (co nie znaczy ani lepiej, ani gorzej) stają przed Bogiem mężczyzna i kobieta.

DEON.PL POLECA

I dopiero relacje pomiędzy Bogiem a mężczyzną oraz pomiędzy Bogiem a kobietą dają razem pełny obraz relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę – czytamy w Księdze Rodzaju (Rdz 1, 27).

A zatem obrazem Boga, będącego odwieczną wspólnotą Ojca, Syna i Ducha, są mężczyzna i kobieta razem. Paweł Apostoł stwierdza: Zresztą u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny. Jak bowiem kobieta powstała z mężczyzny, tak mężczyzna rodzi się przez kobietę. Wszystko zaś pochodzi od Boga (1 Kor 11, 11−12).

W tym też duchu należy interpretować inny fragment:

- Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (Ga 3, 28).

Nie chodzi tu o zniwelowanie różnic, ale o odnalezienie jedności w różnorodności.

Mężczyzna dyskryminowany?

Z jednej strony mówi się, że kobiety są niejednokrotnie dyskryminowane, czyli traktowane gorzej niż mężczyźni, tylko dlatego, że są kobietami. Z drugiej, kobietom poświęca się więcej uwagi. Jan Paweł II napisał list apostolski Mulieris dignitatem – o godności i powołaniu kobiety.

O mężczyźnie analogiczny dokument nie powstał. Dzień Matki i Dzień Kobiet cieszą się dużo większą popularnością niż dość „niszowe” Dzień Ojca i Dzień Chłopaka.

W różnego rodzaju słownikach można znaleźć hasło „kobieta”, podczas gdy hasło „mężczyzna” raczej nie występuje. Tak jest na przykład w Słowniku teologii biblijnej Xaviera Leona−Dufoura. Tę sytuację niektórzy tłumaczą faktem, że do tej pory cała duchowość chrześcijańska miała w gruncie rzeczy charakter andryczny, czyli męski.

Teologami, którzy dokonywali interpretacji duchowego doświadczenia, byli prawie wyłącznie mężczyźni. Stąd też istnieje obecnie potrzeba rozwijania perspektywy „feministycznej”.

Patrząc od innej strony, mogłoby się wydawać, że kobiety w ogóle mają więcej problemów i potrzeb, również w sferze religijno−duchowej, a mężczyźni radzą sobie sami i nie potrzebują pomocy. Nie jest to jednak prawda. Mężczyznom po prostu „wdrukowano” przekonanie, że nie powinni przyznawać się do słabości i trudności.

Ten stereotyp bycia mężczyzną jest – na szczęście – coraz mniej rozpowszechniony. Wzrasta liczba tych, którzy nie boją się mówić o swoich uczuciach i doświadczeniach religijnych i szukają dla siebie duchowości oraz przewodników duchowych.

Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła (Ef 5, 22−23).

Tym, którzy oburzają się rzekomym antyfeminizmem św. Pawła, radzę przeczytać uważnie dalszy ciąg zacytowanego zdania:

- Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie (Ef 5, 25).

Sądzę, że kobieta z chęcią podda się takiemu mężczyźnie, który będzie oddawał za nią swe życie, tak jak Chrystus za swój lud. Przy czym ta nowotestamentalna nauka o relacji pomiędzy mężem a żoną wcale nie przekreśla partnerskiego podejmowania różnych decyzji w małżeństwie.

Mąż i ojciec

Istnieje jednak złe partnerstwo, a mianowicie takie, które oparte jest na lęku kobiety przed byciem żoną i matką oraz lęku mężczyzny przed byciem mężem i ojcem. Tymczasem małżeństwo i rodzina potrzebują głowy, czyli mężczyzny, który nie boi się być mężem i ojcem i bierze w pełni na siebie związaną z tym odpowiedzialność.

Dla wielu mężczyzn poszukiwanie duchowości wiąże się z ponownym odkrywaniem ich roli jako męża i ojca.

Do mężczyzny odnosimy najczęściej dwa pojęcia: męstwo i ojcostwo. Męstwo jest cnotą wytrwałości w obliczu trudności i stałości w dążeniu do dobrych celów.

W sytuacjach granicznych męstwo uzdalnia do wyrzeczenia się siebie aż do ofiary z życia. Cnota męstwa nie oznacza jakiejś brawury i nieodpowiedzialnego ryzykanctwa, ale - wręcz przeciwnie – zawsze ma na uwadze dobro i bezpieczeństwo innych. Męstwo nie oznacza też pozbycia się strachu. Chodzi o to, aby panować nad własnym lękiem, przezwyciężać go i przyjmować rzeczywistość w jej wszystkich wymiarach. Tak rozumiane męstwo jest również cnotą kobiet, ale w chwilach trudnych to mężczyzna powinien brać większy ciężar na siebie i być oparciem dla innych, chroniąc powierzoną mu wspólnotę.

Fakt, że niejednokrotnie jest inaczej, wcale nie przeczy powołaniu mężczyzny do odznaczania się męstwem. Tym bardziej mężczyzna chrześcijanin powinien stawać przed Jezusem Chrystusem, który powiedział: Na świecie doznacie ucisku, odwagi! Jam zwyciężył świat (J 16, 33). Albo wołać razem z Psalmistą: Pan, moja moc i pieśń (Ps 118, 14).

Jeszcze głębiej niż męstwo określa ducha mężczyzny ojcostwo. Niektórzy mówią, że kryzys współczesnej rodziny to przede wszystkim kryzys ojcostwa. Wielu mężczyzn nie chce wyrosnąć z chłopięco−kawalerskich przyzwyczajeń. Taka postawa prowadzi do płodności bez odpowiedzialności. Płodność dotyczy głównie rodziny i potomstwa, ale nie tylko. Nieodpowiedzialną płodność można odnieść do wszelkich przejawów aktywności (na przykład politycznej), w której różnego rodzaju pomysłom i działaniom nie towarzyszy odpowiedzialność za dobro wspólne.

Choć ojcostwo wyraża się głównie w ojcostwie fizycznym, to istnieje coś takiego jak ojcostwo duchowe. Wielu z nas doświadczało w sposób bardzo głęboki obecności Jana Pawła II jako obecności ojca. Przy nim czuliśmy się bezpieczni, jak dzieci czują się bezpieczne w ramionach ojca. To papieskie promieniowanie ojcostwem było zapewne odbiciem i uobecnieniem ojcostwa samego Boga.

Trzeba zatem, aby mężczyzna stawał przed Bogiem i odnajdując się jako dziecko, prosił jednocześnie o dar ojcostwa. Szkołą ojcostwa chcą być ewangeliczne przypowieści. Z nich można się uczyć, jak być ojcem, który buduje dom otwarty na wszystkich, a szczególnie na tych najbardziej zagubionych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy mężczyźni są obecnie dyskryminowani?
Komentarze (26)
O
osoba
25 lutego 2013, 07:38
Seksizm panuje w prawie polskim. Podczas rozwodu dziecko z urzędu zostaje przyznane matce. Czy znacie przypadek by kobieta płaciła alimenty byłemu mężowi?
S
szary
13 sierpnia 2011, 17:19
 horyzont umysłowy mężczyzn nie wykracza poza kumpli, kieliszek, inne prymitywne rozrywki oraz ewentualnie funkcję serwisu technicznego urządzeń domowych.    Ty, velario,  na pewno taki nie jesteś, ja sobie pochlebię i powiem, że też  w tym opisie się nie mieszczę   (chociaz kieliszeczek czasami nie zawadzi),  więc nie generalizujmy.      Artykuł  o. Dariusza jest b. dobry, internetowo ujmuje  i stara sie  wyjaśnić problem.
Martino
13 sierpnia 2011, 17:02
Tymczasem małżeństwo i rodzina potrzebują głowy, czyli mężczyzny, który nie boi się być mężem i ojcem i bierze w pełni na siebie związaną z tym odpowiedzialność. Ale dlaczego tą głową musi być akurat mężczyzna? Bo inaczej się biedaczek w tej rodzinie nie odnajdzie? Oj, velario, zadajesz dziecinne pytania, ;) Facet jest do tego po prostu predestynowany; kobity owszem, owszem ale mają inne przeznaczenie, inne predyspozycje i inne zadania. Widzę, że stereotypy mają się dobrze... Co takiego mają w sobie mężczyźni, że kobiety rzekomo nie mogłyby im dorównać w roli głowy rodziny? Z moich obserwacji wynika, że i tak w większości rodzin ową głową jest właśnie kobieta, bo horyzont umysłowy mężczyzn nie wykracza poza kumpli, kieliszek, inne prymitywne rozrywki oraz ewentualnie funkcję serwisu technicznego urządzeń domowych.  
SK
szary kot
13 sierpnia 2011, 16:47
Tymczasem małżeństwo i rodzina potrzebują głowy, czyli mężczyzny, który nie boi się być mężem i ojcem i bierze w pełni na siebie związaną z tym odpowiedzialność. Ale dlaczego tą głową musi być akurat mężczyzna? Bo inaczej się biedaczek w tej rodzinie nie odnajdzie?   Oj, velario,  zadajesz dziecinne pytania, ;)  Facet jest do tego po prostu  predestynowany;  kobity owszem, owszem  ale mają inne przeznaczenie, inne predyspozycje i inne zadania.
Martino
13 sierpnia 2011, 16:39
 Tymczasem małżeństwo i rodzina potrzebują głowy, czyli mężczyzny, który nie boi się być mężem i ojcem i bierze w pełni na siebie związaną z tym odpowiedzialność. Ale dlaczego tą głową musi być akurat mężczyzna? Bo inaczej się biedaczek w tej rodzinie nie odnajdzie?
K
Kasia
13 sierpnia 2011, 14:53
 Kobety zawsze były dyskryminowane na przestrzeni wieków ten artykuł to absurd mężczyzni nie są dyskryminowani i nigdy nie byli
1
1234567890
1 marca 2010, 12:28
Od kiedy to wyciszenie polega na mówieniu? Proszę odróżniać ciszę od jej braku. Mówienie i cisza są stanami przeciwstawnymi.
Jurek
26 lutego 2010, 14:30
1234567890 i wszystko byłoby dobrze gdybyś powiedxiał, że różaniec to nie jest Twoja modlitwa. Ale ty wypowiedziałeś się o nim z lekceważeniem łacząc do tego jeszcze kobiety. No i nie zrozumiałeś mojego przeniesienia. Gdy pisałem o czasie modlitwy to ten czas możesz zapełnić tym co Ciebie najbardziej zblizy do Boga: może to byc modlitwa ustna, Pismo św., nabożeństwo lub msza św., adoracja przed Najświetszym Sakramentem,  także modlitwa różańcowa. Ale niech to bedzie czas i miejsce przeznaczone tylko dla Boga. A wracając do różańca. Swego czasu robiłem kurs przewodników beskidzkich, dużo przemierzyłem górskich szlaków i na wielu z nich rytm moich kroków wyznaczała modlitwa różańcowa. Chociaz zdaje sobie sprawę, że często modlitwa ta jest odmawiana wbrew jej znaczeniu. Wczoraj podczas porannej mszy słyszę, że ktoś mi za plecami klepie zdrowaśki (świadomie uzywam tego zwrotu). Albo msza, albo różaniec. Zachęcam do swiadomego odmawiania Różańca. To piękna modlitwa.
Grażyna Urbaniak
26 lutego 2010, 12:38
Bo Matka Boża jest kobietą. A mężczyźni mają zwyczaj obdarowywać kobiety różami.
1
1234567890
26 lutego 2010, 12:32
Słowo różaniec pochodzi od kwiatu róży, więc jest to nazwa jak najbardziej kobieca. Mnie bardziej przekonują słowa Jezusa przeciw gadatliwości na modlitwie niż słowa któregokolwiek z papieży... Jak ktoś potrzebuje powtarzać 150 razy tą samą modlitwę, by się wyciszyć, to niech tak robi, ale są ludzie, którym do wyciszenia wystarcza cisza...
Jurek
26 lutego 2010, 11:32
1234567890, chyba nie uważałeś na polskim. Różaniec to rzeczownik rodzaju męskiego. I kto powiedział, że to typowa modlitwa kobieca? U nas jest mnóstwo męskich kółek różańcowych, a to, że jest ich mniej niż kobiecych wynika z większego udziału kobiet w zyciu kościoła. Wbrew obiegowym opiniom Rózaniec nie jest modlitwa mariologiczną, lecz chrystologiczną. Zachęcam do zapoznania się ze wspaniałym LISTEM APOSTOLSKIM ROSARIUM VIRGINIS MARIAE Jana Pawła II.
Jadwiga Krywult
26 lutego 2010, 09:43
Różaniec (nawet nazwa kobieca) to typowo kobieca modlitwa, gdzie w kółko powtarza się to samo - jak mantra u pogan, a Jezus ostrzegał przed gadulstwem na modlitwie... Takie powtarzanie kilkadziesiąt razy tych samych zdań działa uspokajająco, ale rozmowa to żadna, a modlitwa podobno ma być rozmową... Modlitwa ma być rozmową, a nie tylko mówieniem do Boga. Powtarzanie tych samych słów sprzyja wyciszeniu i skupieniu, a wyciszenie i skupienie ułatwia usłyszenie tego, co Bóg chce powiedzieć.
1
1234567890
26 lutego 2010, 08:59
! jezeli boisz się wziąć do ręki Różaniec chodzi o to, żeby kiedy jest czas modlitwy to wziąć różaniec do ręki A kto się boi? Różaniec (nawet nazwa kobieca) to typowo kobieca modlitwa, gdzie w kółko powtarza się to samo - jak mantra u pogan, a Jezus ostrzegał przed gadulstwem na modlitwie... Takie powtarzanie kilkadziesiąt razy tych samych zdań działa uspokajająco, ale rozmowa to żadna, a modlitwa podobno ma być rozmową... ! A powiem szczerze, że mnie też często przeszkadza to przesłodzenie wiary. Np. weźmy orędzia z Medjugorje i wizerunek Maryi (która jest przecież de facto jedną z najtwardszych postaci Kościoła) - słodka panienka mówiąca do "kochanych dziateczek". Który mężczyzna się odnajdzie jakie "kochane dzieciątko", skoro i mnie, kobietę, to odrzuca? Część duchownych badając objawienia w Medżugorje doszła do wniosku, że są dziełem diabła. Władze kościelne ani ich nie uznają, ani nie odrzucają formalnie. Podobno wielkie powodzenie tych objawień rodzi obawy o rozłam w razie odrzucenia... ! kiedy przyszła godzina męki przyjął kielich z pokorą, bo to był cel jego przyjścia na świat Raczej droga do celu. Bo cierpienie nigdy nie powinno być celem. Celem Jezusa było oświecenie i pocieszenie ludzi. Po śmierci było zmartwychwstanie, śmierć była potrzebna tylko po to, by mogło nastąpić zmartwychwstanie.
Grażyna Urbaniak
25 lutego 2010, 15:15
A czy jest atrakcyjne dla mężczyzny naśladowanie "pokornego cielęcia", jakiego robi się z Jezusa?  Owszem, kiedy przyszła godzina męki przyjął kielich z pokorą, bo to był cel jego przyjścia na świat. Ale wczesniej, jako Nauczyciel bynajmniej nie dawał sobie włożyć kosza na głowę. Potrafił mówić prawdę w oczy bez pieszczonych słówek np.: Mat.12. 34 Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Mat.12. 39 Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, Mat.15. 7 Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: . 33 Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie». Bywał (o zgrozo!) na "alkoholowych weselach" i ucztach, urządził niezłą zadymę w świątyni, uśmiercił nieurodzajne drzewo figowe (mam nadzieję, że "zieloni" tego nie przeczytają) i niemało jest Ewangeliach fragmentów, mówiących, że ulegał silnym emocjom. Był prawdziwym mężczyzną - a nie żadną mdłą landrynką wyłaniającą się z wielu dzisiejszych nauk.
25 lutego 2010, 14:59
Czasami wręcz wkurza mnie przystrajanie Maryi róznymi ozdóbkami, kwiatuszkami, tysiącem ciepłych zwrotów i gubi się wtedy Jej :"Uczyńcie wszystko cokowiek wam powie" Lubię słuchać w RM nabożeństwa do Maryji Nieustającej Pomocy - pal sześć dogmatyczne i teologiczne niuanse (do Maryi czy przez Maryję?), pal sześć teorie o katolizycmie ludowym - to jest fascynujące, przerażające i dla mnie jest świadectwem prawdziwej silnej wiary, kiedy słyszę te wszystkie wezwania "Matko", "Matuchno najmilsza...". To jest dla mnie szczersze niż wszystkie kazania Glempa i przemowy Benedykta razem wzięte.
Jurek
25 lutego 2010, 14:46
m0cna, dotknęłaś istotnej sprawy. Chociaz cukierkowatość jest zagrożeniem zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Należałoby oddzielić głeboką relacje z Bogiem gdzie jest też miejsce na łzy (św. Ignacy) od tanich wzruszeń i poruszeń :) Czasami wręcz wkurza mnie przystrajanie Maryi róznymi ozdóbkami, kwiatuszkami, tysiącem ciepłych zwrotów i gubi się wtedy Jej :"Uczyńcie wszystko cokowiek wam powie" To duże zadanie dla duszpasterstwa Kościoła.
25 lutego 2010, 10:36
Aura: no właśnie, kiedyś przynajmniej zwoływano krucjate i panowie jechali się wykazać ;-). Teraz trzeba współczesnej krucjaty.
25 lutego 2010, 10:34
Czy Chrystus głosił jakąś oddzielna naukę dla mężczyn, a inną dla kobiet? A no więc właśnie. Nauka niech będzie ta sama, kierowana w sposób zrównoważony do kobiet i mężczyzn. Obecnie problemem jest chyba nadmierne wyakcentowana emocjonalność w wierze. Do tego takie "cukierkowate" podejście do tajemnic wiary, do modlitwy itd.  Mężczyznom to musi przeszkadzać. A powiem szczerze, że mnie też często przeszkadza to przesłodzenie wiary. Np. weźmy orędzia z Medjugorje i wizerunek Maryi (która jest przecież de facto jedną z najtwardszych postaci Kościoła) - słodka panienka mówiąca do "kochanych dziateczek". Który mężczyzna się odnajdzie jakie "kochane dzieciątko", skoro i mnie, kobietę, to odrzuca?
A
Aura
24 lutego 2010, 22:44
To fakt. Ale o ile byłoby łatwiej, gdyby mężczyźni mieli jaśniej wytyczoną rolę w Kościele.. Gdyby forma uczestnictwa we Mszy św. była bardziej dla mężczyzn wymagająca. Zastanawiam się.. Będzie burza mózgu :) Może dobrze byłoby lansować wzór dobrego chrześcijanina w męskim wydaniu.. mniej bierności, więcej działania, decyzyjności, podkreślanie ważności roli ojca i męża.. Chrześcijaństwo stawia przed nami (kobietom to tak bardzo nie przeszkadza) cele zbyt ogólnikowe. Jasne wyzwania nie na kiedyś tam, ale na dziś i jutro to chyba coś czego niejednokrotnie brakuje w naszej perspektywie wieczności. A o ile dobrze obserwuję moje najbliższe otoczenie..  mężczyźni lubią zadania na tu i teraz. Wyciągnijcie proszę z tego coś konstruktywnego, bo jestem nieco zmęczona :)
Jurek
24 lutego 2010, 22:14
Auro, masz rację. Ale chodzi o to, żeby kiedy jest czas modlitwy to wziąć różaniec do ręki, kiedy jest czas rozrywki pójść do teatru czy do knajpy, kiedy jest czas odpoczynku wybrac sie na wyprawę rowerową czy np. na kajaki :). Na to wszystko trzeba by jeszcze nałozyć obowiązki męża, ojca czy po prostu faceta żyjąceg w konkretnym srodowisku. Z mojego doświadczenia moge powiedzieć, że jest to mozliwe tylko wtedy kiedy idziemy przez zycie razem z Chrystusem. To oczywiście tez kosztuje. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo :)
Jurek
24 lutego 2010, 17:25
Co do artykułu powiem krótko - bardzo dobry, dotykający istotnych problemów. Ale problem tez tkwi w tym, że mężczyźni w dzisiejszym świecie sami dają sobie rozmywać swoją męskość. Tzn bycie mężem, ojcem, opiekunem. A w kosciele? Czy Chrystus głosił jakąś oddzielna naukę dla mężczyn, a inną dla kobiet? A zatem obrazem Boga, będącego odwieczną wspólnotą Ojca, Syna i Ducha, są mężczyzna i kobieta razem. Drogi chłopie kimkolwiek jesteś, jezeli boisz się mówić o swoim przezywaniu wspólnoty z Bogiem, jezeli boisz się wziąć do ręki Różaniec, dać świadectwo wsród kumpli, że Jezus jest twoim Panem to nie narzekaj, że jesteś dyskryminowany tylko zrób cos ze sobą :) Nigdy nie czułem sie i nie czuję dyskryminowany w Kościele.
Grażyna Urbaniak
24 lutego 2010, 17:04
Bracie_robocie, ja nie mam problemu z wiarą, ale też mam problem z naśladowaniem tej karykatury Jezusa, jaką lansują "aksamitne głosy". A Jezus z Ewangelii był prawdziwym Bogiem, prawdziwym człowiekiem i  prawdziwym mężczyzną.
K
KP
24 lutego 2010, 16:45
Xavier, trafne spostrzeżenia. Kościół jest zbabiały. Jak bardzo męski był jednak JPII (nie mówil miękkim głosikiem). A jednak u nas facet w kosciele wygląda jakoś dziwnie i rodzi podejrzenia, że to d... nie chłop. Popatrzmy na Żydów, Muzułmanów, jak tam się chłopy modlą ... jaki power w tym jest.
24 lutego 2010, 15:34
Mam nadzieję, że coś się zacznie zmieniać w naszym kraju pod tym względem. Ja nie mam nadziei. Źle się czuję we wspólnocie, średnio przekonują mnie aksamitne głosiki kapłanów mówiących wciąż o kochaniu Jezusa. Mam duże problemy z wiarą. I ten kobiecy wymiar Kościoła niewiele mi daje. Nie potrzebuję głaskania po główce.
A
Aura
24 lutego 2010, 15:15
Xavier, Próbowaliśmy rozmawiać na ten temat pod artykułem "Mężczyzna prawdziwy". Pozdrawiam.
X
Xavier
24 lutego 2010, 14:57
Wreszcie ktoś poruszył ten temat. Uważam, że w naszym kraju mamy, niestety, "Kościół Żeńskokatolicki". Zobaczcie tylko jak świeccy mężczyżni są traktowani w Kościele. Jak pokazywani są mężczyżni w kazaniach i artykułach. Jako banda zdeprawowanych idiotów, którzy najczęściej myslą tylko o jednym. Jak chodziłem do liceum, mieliśmy konferencję ks. Marka Dziewieckiego. NIE MAM SZACUNKU DO TEGO KAPŁANA!!! Co chwila rzucał głupie żarty na temat tego jacy to faceci głupi i ograniczeni (w najlepszym wypadku) albo źli i zdemoralizowani. Jaką w ogóle promuje się wizję duchowości. 100% refleksyjności, empatii i...anemii. Zero wyzwań, walki, zmagania się z przeciwnościami. Religia dla kastratów. Czy chrzescijaństwo wyszłoby poza rogatki Nazaretu gdyby Jezus i Apostołowie byli tacy, jak ich się dzisiaj przedstawia? Albo jak przedstawia się dzisiaj patrona młodzieży, św. Stanisława Kostkę. Boże, widzisz i nie grzmisz :) Niestety taką wizję niemęskiego chrześcijanstwa propaguje wiele kręgów, min. pewna znana rozgłośnia katolicka z Torunia. Polecam konferencję księdza Pawlukiewicza na temat mężczyzn w Kościele. Jest też książka napisana chyba przez jakiegoś Amerykanina, "Dlaczego mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła". Mam nadzieję, że coś się zacznie zmieniać w naszym kraju pod tym względem.