Dłonie Małych Braci przypominają dłonie Jezusa

Dłonie Małych Braci przypominają dłonie Jezusa
fot. Piotr Kosiarski

Nie noszą habitów, mieszkają po dwóch, trzech lub czterech, pracują minimum osiem godzin dziennie, starają się żyć w skromności i prostocie. Choć bezpośrednio nie głoszą Ewangelii, jak nikt inny żyją jej ideałami. Poznaj Małych Braci Jezusa.

Do Warszawy przyjeżdżam pociągiem. Podróż mija szybko, podobnie jak przejazd stołecznym metrem do Młocin. Współpasażerowie są zapatrzeni w smartfony, czuć pośpiech i anonimowość, słychać gwar wielkiego miasta. Dopiero gdy przesiadam się do podmiejskiego autobusu, za oknami pojawia się zieleń, a ludzie wokół wydają się mniej śpieszyć.

Jadę do Truskawia - niewielkiej wsi położonej na skraju Puszczy Kampinoskiej, w której mam spotkać Małych Braci Jezusa. Już kiedyś u nich gościłem, czternaście lat temu, jako wolontariusz w pobliskich Laskach. I choć spędziłem w ich domu zaledwie godzinę, w pamięci pozostało wspomnienie ciepła i gościnności. Nie spodziewam się, by tym razem miało być inaczej. Wczorajsze zapewnienie Andrzeja (jednego z braci): "Możesz przyjechać o każdej porze dnia i nocy" napełnia mnie spokojem i pewnością, że jestem mile widziany.

Autobus zatrzymuje się na przystanku Izabelin-Sierakowska. Wysiadając, oddycham głęboko, bo powietrze pachnie żywicą i bzem. Choć zbiera się na deszcz, jest rześko. Wiatr z każdym podmuchem przynosi zapach sosnowej puszczy. Piętnaście minut później skręcam w uliczkę Sory, przy której znajduje się dom Małych Braci. W tej samej chwili wita mnie Andrzej, który wyszedł mi na spotkanie. Od tej pory idziemy razem, rozmawiamy. Czuję jak gwar stolicy staje się już tylko odległym wspomnieniem.

DEON.PL POLECA

fot. Piotr KosiarskiDom Małych Braci Jezusa w Truskawiu pod Warszawą | fot. Piotr Kosiarski

Dom Małych Braci Jezusa stanowi kontrast dla bogatych willi, które widziałem po drodze. To prosty budynek o białych ścianach, dwuspadowym dachu z jaskółką i dobudówką na tyłach. Po wejściu Andrzej pokazuje mi pokój, w którym będę spał - jest skromny ale ma wszystko, co potrzeba: łóżko, biurko, szafę i prosty krzyż na ścianie. Za oknem zaczyna się Puszcza Kampinoska. Zostawiam plecak i udaję się do kuchni, w której bracia - Kazimierz i Jakub - przygotowują obiad. Wkrótce wspólnie siadamy do stołu i odmawiamy modlitwę.

fot. Piotr KosiarskiDom Małych Braci Jezusa jest zawsze otwarty dla każdego | fot. Piotr Kosiarski

Życie Jezusa z Nazaretu

Mali Bracia Jezusa żyją zgodnie z charyzmatem pozostawionym przez św. Karola de Foucauld, który po swoim nawróceniu wyraził pragnienie: "Marzę o czymś bardzo prostym, o czymś zbliżonym do najprostszych gmin chrześcijańskich w pierwszych wiekach Kościoła". Choć za życia św. Karola nie znaleźli się ludzie gotowi iść za pozostawionymi przez niego wskazówkami, po jego śmierci powstały aż dwa zgromadzenia zakonne - Małe Siostry i Mali Bracia Jezusa.

Kobiety i mężczyźni, którzy decydują się iść za charyzmatem św. Karola, prowadzą życie jak najbardziej zbliżone do tego, które prowadził Jezus w Nazarecie. W praktyce oznacza to mieszkanie w małych, rodzinnych wspólnotach, wybieranie jak najprostszych prac, bycie blisko innych - sąsiadów i współpracowników - oraz codzienność przepełnioną modlitwą.

Tak jak chciał św. Karol, Mali Bracia nie noszą habitów (jedynie w czasie modlitwy zakładają proste, białe szaty), mieszkają po dwóch, trzech lub czterech, pracują minimum osiem godzin dziennie, starają się żyć w skromności i prostocie. Choć bezpośrednio nie głoszą Ewangelii, jak nikt inny żyją jej ideałami.

aaaMali Bracia nie noszą habitów, jedynie w czasie modlitwy zakładają proste, białe szaty | fot. Piotr Kosiarski

Wspólnotę w Truskawiu tworzą bracia: Andrzej i Kazimierz (są już na emeryturze) oraz Jakub i Mirosław. Oprócz nich w Polsce mieszkają jeszcze trzej bracia, ich wspólnota znajduje się na warszawskiej Pradze.

Rozmawiamy o codzienności Małych Braci.

- Żyjemy jak Jezus w Nazarecie i jak wszyscy inni ludzie - mówi Kazimierz. - Wstajemy, idziemy do pracy, wracamy do domu, wykonujemy proste, codzienne czynności. W naszej pracy mamy kontakt ze świeckimi. Różnica jest taka, że oni mają swoje rodziny, a my jesteśmy zakonnikami. Naszą rodziną jest wspólnota.

- Wspólnota jest szkołą kochania ale i jednym z najtrudniejszych wyzwań - wyjaśnia Andrzej, pierwszy polski Mały Brat. - Często chcemy mieć wpływ na innych ludzi, a chodzi tylko o to, żeby ich przyjąć, zaakceptować takich, jakimi są. To wielka łaska gdy człowiek jest szczęśliwy z tego, że ma takich a nie innych braci.

- Czasem trzeba usiąść i pogadać - dodaje Kazimierz. - Wydaje mi się, że w rodzinach jest to normalne. Możemy mieć całkowicie różne poglądy - polityczne, covidowe i osobowościowe. Ale te różnice przyjmujemy jako bogactwo.

Mali Bracia pracują ze świeckimi. Zastanawiam się, jak ich współpracownicy reagują, gdy dowiadują się, że ich kolega jest Małym Bratem.

- Nie afiszujemy się życiem zakonnym, nie nosimy habitów, nie używamy jakiegoś szczególnego języka - wyjaśnia Kazimierz. - Po prostu poznajemy naszych współpracowników i wtedy przychodzi porozumienie o wiele głębsze niż "jak leci".

- Chcemy w ten sposób naśladować Jezusa, Jego ukryte życie - dodaje Andrzej. - Jezus przez dziewięćdziesiąt procent swojego życia pozostawał w ukryciu. To była Jego "formacja". Zupełnie jak w kolędzie: "Wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje". Mamy być braćmi uniwersalnymi, robić to, co robił Jezus, a On był solidarny z najbardziej ubogimi, z ostatnimi.

Dopytuję o historię domu Małych Braci w Truskawiu. Okazuje się, że bracia zbudowali go samodzielnie. W 1983 roku kupili ziemię i nielegalnie (podobnie jak ich sąsiedzi), wykorzystując drewniane elementy starszego budynku, wznieśli dom, który następnie rozbudowywali. Do dziś dbają o niego sami, wykonując większość prac i napraw. Zręczność i pomysłowość braci widać na każdym kroku - wszystkie zakątki domu są pomysłowo zagospodarowane, a praktyczne rozwiązania przeplatają się w nim z prostotą. Bracia chętnie wykorzystują swoje umiejętności, by pomagać sąsiadom.

Gdy kończymy jeść obiad, z pracy wraca Mirek. Chociaż wygląda na zmęczonego (jest konserwatorem w jednej ze warszawskich szkół), wita nas z życzliwością i szczerym uśmiechem.

aaaWspólnota Małych Braci Jezusa w Truskawiu, od lewej - Jakub, Andrzej, Kazimierz i Mirosław | fot. Piotr Kosiarski

Kontemplacja, modlitwa i dzielenie się radością

Czas po obiedzie poświęcony jest odpoczynkowi. Bracia mają wtedy krótką sjestę. Ponieważ do adoracji pozostała ponad godzina, wybieram się na spacer po Puszczy Kampinoskiej. Gdy przechodzę obok okna kuchni, Kazimierz otwiera je szeroko i z uśmiechem życzy mi dobrej wędrówki.

Idę leśną ścieżką wśród sosen i po kilkunastu minutach docieram do Mokrych Łąk - zbiornika wodnego na skraju Kampinoskiego Parku Narodowego. Wokół panuje cisza, którą przerywają jedynie odgłosy wodnych ptaków i szum wiatru. Na brzegu siedzi wędkarz i leniwie spogląda na spławik. Otoczenie sprzyja wyciszeniu i kontemplacji; po godzinie wracam zregenerowany i wypoczęty. Świadomość, że zaledwie kilka kilometrów stąd zaczyna się Warszawa, wydaje się absurdem.

Zbiornik Mokre Łąki w Kampinoskim Parku Narodowym | fot. Piotr KosiarskiZbiornik Mokre Łąki w Kampinoskim Parku Narodowym | fot. Piotr Kosiarski

W kaplicy punktualnie o osiemnastej Jakub otwiera tabernakulum, w którym skromna kustodia "podtrzymuje" Ciało Chrystusa. Spędzamy z Nim godzinę, wpatrując się w Niego, bez zbędnych słów i myśli.

Kaplica jest sercem domu Małych Braci. Znajduje się na piętrze, pod dwuspadowym dachem. Przez okno w jego południowej płaszczyźnie wpada światło słoneczne. Dwa niewielkie okna na zachodniej ścianie przysłonięte są delikatnymi słomiankami. Obok tabernakulum znajduje się Pismo Święte oraz dwie ikony - Maryi i Jezusa Zmartwychwstałego, a na podłodze, wśród kwiatów, mała fotografia św. Karola de Foucauld. Sama kaplica jest bardzo skromna i - podobnie jak kampinoska przyroda - zachęca do kontemplacji i medytacji. Ma w sobie coś z pustyni, miejsca tak bardzo bliskiego św. Karolowi i wielu innym Francuzom, którzy wśród skał i piasków szukali bliskości Boga.

Przez okna wpada coraz mniej światła, a chmury, które od wczesnego popołudnia coraz gęściej zbierały się na niebie, w końcu przynoszą deszcz. Jego krople zaczynają uderzać o dach. Zmiana pogody przypomina, że tylko Ten, którego Ciało znajduje się przed nami, jest wciąż taki sam - z jednakową miłością patrzy na nas z tego i milionów innych tabernakulów na świecie. Wczoraj i dziś. Dopóki świat będzie trwał.

Ciszę adoracji przerywa dźwięk dzwonka u drzwi. Andrzej schodzi na dół, by otworzyć gościom - zaprzyjaźnionej rodzinie, która podobnie jak ja spędzi noc w domu Małych Braci. Wspólnota jest zawsze otwarta. Dla każdego.

adoracjaPopołudniowa adoracja | fot. Piotr Kosiarski

Po adoracji schodzimy na dół, by przywitać gości, ale wkrótce znów wszyscy spotykamy się w kaplicy na nieszporach i Eucharystii. Modlitwa i liturgia mają bardzo kameralny przebieg. Homilię głosi każdy z nas, dzieląc się Słowem. Jesteśmy blisko siebie, bo kaplica w domu Małych Braci jest niewielka i nie pozwala na dystans. W czasie przygotowania darów i przeistoczenia mimowolnie zwracam uwagę na dłonie prezbitera - jest nim Kazimierz, którego pozostali bracia przed laty jednogłośnie wybrali na tego, który będzie w ich wspólnocie sprawował sakramenty - są szorstkie i spracowane. Myślę, że dłonie Jezusa bardzo przypominają dłonie Małych Braci.

Po Eucharystii przychodzi czas na kolację i dzielenie się radością. Cieszę się, że tego wieczoru nie jestem jedynym gościem w domu Małych Braci, bo w większym gronie radość jest jeszcze większa. Przygotowanie kolacji, wspólny posiłek, rozmowy, zmywanie, bycie razem.... Wszystko jest jak w rodzinie.

Kładę się spać przed północą. Specjalnie zostawiam odsłonięte okno, by patrzeć na poruszające się z wiatrem korony sosen, a rano - obudzić się w świetle dnia. Tej nocy nic nie zakłóca mojego snu. Budzę się wypoczęty.

"Wszystko już wiesz. Trzeba tylko tak żyć"

Rankiem w kuchni spotykam Kazimierza, który przygotowuje się do wyjścia; ma odwiedzić fundację pomagającą osobom przewlekle i nieuleczalnie chorym.

- Na początku byłem w niej obserwatorem, ale później sam przechodziłem chorobę nowotworową i się zaangażowałem. Dziś w fundacji jestem członkiem takim jak inni, nie bratem, nie księdzem, po prostu Kazkiem - tłumaczy.

Patrzymy przez kuchenne okno na ogród.

- Mamy furtki z czterech stron i niski płot, żeby nie tworzyć dystansu - wyjaśnia Kazimierz. - Nasza brama jest zawsze otwarta. Nie mamy psa, bo pies, nawet mały, może odstraszać to, co żyje.

Wskazuje na pobliskie drzewo.

- Tam na gałęzi gołębie założyły gniazdo. Z lasu przychodzą do nas zwierzęta. Odwiedził nas koziołek, innym razem przyszła łosza, kiedy indziej zając zjadł mi sałatę - mówi ze śmiechem.

Żartuję, że zając musiał mieć wyborną ucztę, bo tak smacznej sałaty jak u Małych Braci nie jadłem chyba nigdy.

- Kontakt z przyrodą i drugim człowiekiem jest istotny, bo zostaliśmy stworzeni do relacji. I ważne jest to, by kochać siebie, bo inaczej nie będziemy kochać innych - podsumowuje Kazimierz, szykując się do wyjścia. Chwilę później widzę go, jak idzie energicznym krokiem w kierunku furtki. Macha mi na pożegnanie. O dziewiątej zaczynamy jutrznię, następnie jemy śniadanie.

Czas u Małych Braci mija szybko i wkrótce trzeba się pożegnać. Robię to niechętnie. Obcowanie z życzliwością, dobrocią i poczucie, że zostałem przyjęty bez żadnego "ale" nie zachęcają do wyruszenia w drogę. Jedna doba to zbyt krótki czas, by poznać Małych Braci Jezusa. Ale wystarczający, by doświadczyć ich dobroci i być pewnym, że jeśli jeszcze kiedyś się ich odwiedzi, będzie się mile widzianym.

 

Kiedyś pilot wycieczek. Obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem i wędrować po górach. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Karol de Foucauld

Nauczyć się kochać Boga takimi darami, jakie się posiada, a nie jakie chciałoby się mieć,
być rozdzielonym pomiędzy modlitwą a zaangażowaniem,
marzyć o wspaniałych projektach i żyć wtopionym w banalną rzeczywistość,
z...

Skomentuj artykuł

Dłonie Małych Braci przypominają dłonie Jezusa
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.