Duchowość a religijność – czym się różnią i dlaczego mogą zmienić Twoje życie?

Duchowość a religijność – czym się różnią i dlaczego mogą zmienić Twoje życie?
Jak duchowość i religijność zmieniają człowieka? Fot. depositphotos.com
Logo źródła: WAM jh

Czym właściwie różni się duchowość od religijności – i czy jedno może istnieć bez drugiego? Dlaczego dla wielu osób to właśnie wymiar duchowy staje się źródłem sensu, wewnętrznego pokoju i lepszego zdrowia? W świecie pełnym pośpiechu i niepewności duchowość i religijność coraz częściej wracają jako ważne elementy życia człowieka. Choć często używa się ich zamiennie, opisują zupełnie różne obszary naszej psychiki i doświadczeń. Poznaj ich prawdziwe znaczenie, współczesne definicje i wpływ na codzienne funkcjonowanie – od relacji, przez emocje, po zdrowie.

Duchowość i religijność – czy oznaczają to samo?

W języku potocznym albo publikacjach adresowanych do osób konkretnego wyznania określenia „duchowość” i „religijność” bywają używane wymiennie – zupełnie tak, jakby były równoznaczne. (…) Warto przy tym zwrócić uwagę, że dostrzeganie znaczących różnic między religijnością a duchowością jest ujęciem stosunkowo nowym – kilkaset lat temu duchowość na ogół była w sposób ścisły wiązana z wyznawaną religią, a autorytetami duchowymi niemal zawsze zostawały osoby najbardziej zaangażowane religijnie, czyli zwykle duchowni.

DEON.PL POLECA



Rozróżnienie między duchowością a religijnością zaczęliśmy powszechnie dostrzegać wówczas, gdy zjawisko religii zdobyło zainteresowanie naukowców (np. antropologów), a psychologia, choć jeszcze „raczkująca”, zwróciła się w kierunku eksploracji życia wewnętrznego człowieka i opisywania jego zasobów. Psychologowie zauważyli, że osoby zaangażowane w praktyki religijne nie zawsze wykazują się głęboką duchowością, i zaczęli zastanawiać się, z czego mogłoby to wynikać – i jakie może mieć konsekwencje dla rozwoju jednostki. Bez wątpienia łatwiej jest zdefiniować religijność niż duchowość.

Tę pierwszą właściwość o wiele prościej zmierzyć i  opisać za pomocą różnych kwestionariuszy – choć oczywiście żadne narzędzie samoopisowe i żaden test nie są w stanie stworzyć dokładnego portretu religijności danej osoby. Duchowa biografia Tolkiena zatytułowana Wiara Tolkiena liczy sobie ponad pięćset stron – siłą rzeczy zatem to, co mierzymy za pomocą psychologicznych narzędzi, odsłania przed nami zaledwie część wewnętrznego świata religijnego człowieka. Jednak próby „zmierzenia” duchowości, o czym wspomnę jeszcze za chwilę, są zadaniem jeszcze trudniejszym. W  psychologii i  naukach społecznych religijność często opisuje się jako zaangażowanie w przekonania i praktyki charakterystyczne dla danej tradycji religijnej. Za religijną będziemy zatem uważali taką osobę, która uczęszcza np. na msze i nabożeństwa oraz przyjmuje religijny system wartości jako własny – czyli chociażby uważa, że nie wolno kraść, zabijać i zdradzać współmałżonka.

Duchowość natomiast odnosi się do sfery bardziej prywatnej, niekoniecznie zinstytucjonalizowanej. Jedna z definicji tego zjawiska mówi, że duchowość to sfera funkcjonowania człowieka, w której rozgrywa się poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o sens życia i jego cel. Dojrzała duchowość stanowi centralny system sterujący życiem jednostki, a człowiek rozwinięty duchowo jest wolny i zdolny do dokonywania wyborów na podstawie wyższych wartości, wykraczających poza własną, doraźną korzyść. Co ciekawe (i dla niektórych osób zaskakujące), religijność nie musi pociągać za sobą duchowości, a duchowość – religijności.

Współczesne ujęcia psychologiczne podkreślają, że możliwa jest silna religijność bez pogłębionej duchowości; mamy z nią do czynienia np. w przypadku osób, które regularnie się modlą i ogólnie przestrzegają zasad religijnych, ale nie szukają odpowiedzi na najgłębsze pytania egzystencjalne i nie budują indywidualnej więzi z Bogiem. Analogicznie, możliwe jest głębokie „uduchowienie” występujące u osoby areligijnej. Za przykład może tu służyć Janusz Korczak, który, choć nie wyznawał żadnej religii, był otwarty na możliwość istnienia „czegoś więcej”, poszukiwał Boga w różnych tradycjach, a także – co mówi bardzo dużo o jego wewnętrznej postawie i dojrzałości – do końca życia pozostał wierny swoim przekonaniom i poniósł śmierć w komorze gazowej razem z dziećmi, którymi się opiekował.

DEON.PL POLECA


Ponadto współczesna psychologia zaznacza, że ateiści – czyli osoby wierzące w to, że żaden Bóg nie istnieje – również mogą posiadać duchowość, przejawiającą się np. w dostrzeganiu piękna w otaczającym świecie, pracy na rzecz innych czy zdolności do empatii. Wreszcie, na świecie istnieje zapewne niemała grupa osób, którym nie jest bliska ani duchowość, ani religijność i które kierują się wartościami materialnymi i hedonistycznymi.

Oczywiście chrześcijaństwo jest przeciwne takiej postawie; według nauczania Kościoła katolickiego i innych wspólnot chrześcijańskich człowiek jest powołany zarówno do przestrzegania zasad religijnych – wspólnych dla wszystkich wierzących – jak i  rozwijania indywidualnej duchowości. Człowiek, który wierzy w Chrystusa, powinien być zawsze „w  drodze”: czyli poza uczestnictwem w  niedzielnej Eucharystii, regularną spowiedzią czy wykonywaniem tzw. obowiązków stanu szukać bliskości z Bogiem, rozmawiać z Nim i dostrzegać Jego obecność w obliczu drugiego człowieka. W rozwoju indywidualnej duchowości wspierać nas może towarzysz duchowy (czasami nazywany kierownikiem), a także zdrowo funkcjonująca wspólnota.

Czemu duchowość jest ważna?

Dlaczego jednak religijność i  duchowość mogą być tak ważne w życiu człowieka? Czemu dla niektórych osób budowanie relacji z Bogiem, odczuwanie harmonii z  otaczającym światem i  wierność wobec wyznawanych przez siebie wartości stanowi wręcz „rdzeń” tożsamości? Zakładam, że niemal każdy z nas spotkał w swoim życiu osobę niezwykle dojrzałą duchowo albo skupioną na duchowych poszukiwaniach, które – jak wiemy – mogą zaprowadzić człowieka w różne, czasami zaskakujące miejsca. Oczywiście motywacja każdej religijnej osoby do tego, by trwać w wierze, jest do pewnego stopnia indywidualna.

Ponadto z  perspektywy chrześcijaństwa ważne jest to, że według tej doktryny wiara stanowi łaskę – a tego obszaru nauki empiryczne nie są w  stanie zbadać (i  nie jest to zresztą ich zadaniem). Z punktu widzenia psychologii i socjologii zaś wiara – z uwagi na pewne jej unikalne cechy – może stanowić dla człowieka klucz do szczęśliwego życia.

Jedną z funkcji duchowości i religijności jest nadawanie życiu człowieka celu i sensu. Osoba szczerze i głęboko wierząca ma poczucie, że nawet wobec trudności egzystencjalnych nie zostaje sama, a  jej ostatecznym celem jest zjednoczenie z Bogiem po śmierci. Taki rodzaj myślenia pozwala nabrać pewnego dystansu do spraw doczesnych, choć wcale nie oznacza, że człowiek religijny będzie obojętny wobec życiowych burz i nawałnic; może jednak mieć nadzieję, że nawet najtrudniejsze położenie nie stanowi jeszcze ostatecznego końca.

Religijność jest także  – przynajmniej w  pewnym stopniu – antidotum na samotność. Niemal każdy z  nas doświadcza w  życiu chwil, gdy czujemy się samotni, niezrozumiani, niewysłuchani. Wiara w  istnienie Boga daje nam poczucie, że mimo wszystko jest przy nas Ktoś, kto troszczy się o nas i zna nasze myśli, a sama religijność kieruje człowieka w stronę wspólnoty. (…) Wreszcie, religia tworzy system praw i  norm, które wspierają człowieka w  określeniu, czym warto kierować się w  życiu.

Tak, oczywiście – nakazy i  zakazy mające swoje źródło w  religii mogą być przez osoby wierzące przeżywane jako uciążliwe i budzić sprzeciw (dzieci buntują się przecież czasami przed niedzielnym wyjściem do kościoła, a część nastolatków kontestuje wynikającą z wyznania etykę seksualną), ale jednostka potrzebuje systemu wartości, który będzie stanowił dla niej punkt odniesienia.

Obecne w religii zasady dotyczące troski o  życie, rodzinę czy własność prywatną potrafią dawać poczucie bezpieczeństwa i  odgrywać rolę wychowawczą  – oczywiście pod warunkiem, że rodzic lub inny opiekun tłumaczy młodemu człowiekowi, skąd określone zasady się wzięły i co stoi za tym, że wspólnie decydujemy się na ich przestrzeganie. Zasady religijne i inspirowane religią mogą tworzyć pewne ramy etyczne, których przestrzegania wymaga się od obywateli. Dzięki temu życie, zdrowie i własność są – a przynajmniej powinny być – chronione.

Religia a zdrowie

Duchowość może mieć korzystny wpływ na… zdrowie człowieka! Nie chodzi tutaj „tylko” o zdrowie psychiczne, dla którego zachowania potrzebne jest posiadanie życiowego celu. Rozwinięta duchowość i  religijność mogą oddziaływać na funkcjonowanie całych układów naszego ciała, jak też przyczyniać się do wydłużenia nam życia. Jedne z  badań na temat związków sfery duchowej ze zdrowiem dostarczają nam informacji, że wyższa duchowość lub religijność jest pozytywnie skorelowana ze śmiertelnością ze wszystkich powodów.

Długość życia osób uczęszczających na nabożeństwa religijne może być nawet o 8 lat większa niż tych, które nie podejmują takich praktyk. Istnieje wiele hipotez, dlaczego działania o charakterze duchowym czy religijnym mogą wydłużać ludzkie życie. Na ten moment wiemy, że na przykład modlitwa czy medytacja pomagają osiągnąć wyciszenie, przez co zmniejszają ryzyko wystąpienia niektórych nowotworów, chorób serca czy cukrzycy.

Większość religii świata krytycznie odnosi się także do nadużywania (lub spożywania w ogóle, jak ma to miejsce w islamie) alkoholu czy innych używek – zachowywanie trzeźwości zaś w oczywisty sposób chroni człowieka przed wieloma chorobami, urazami oraz ryzykownymi zachowaniami podejmowanymi pod wpływem substancji psychoaktywnych. Regularnie praktykowany post, o ile nie przyjmuje postaci skrajnie wyniszczającej organizm ascezy, może sprzyjać naszemu zdrowiu: czasowe ograniczenie podaży kalorii i rezygnacja np. ze słodyczy czy wędlin zmniejsza ryzyko wystąpienia otyłości, która dotyka obecnie prawie 30 procent Polaków.

Udanie się na pieszą pielgrzymkę może być zaś doskonałą okazją do tego, by w końcu osiągnąć „magiczny” wynik 10 tysięcy kroków w ciągu dnia. Wreszcie, autentyczna duchowość i religijność zmniejsza (choć nie eliminuje!) ryzyko wystąpienia depresji i zachowań autodestrukcyjnych – w tym kontekście znaczenie mają poczucie celu własnego życia, oparte na religijności sposoby radzenia sobie ze stresem (np. modlitwa psalmami, która pozwala „wylać” przed Bogiem najtrudniejsze emocje) oraz bycie otoczonym wspólnotą innych osób wierzących.

Należy jednak pamiętać, że sama religijność nie jest cudownym lekiem na wszystkie choroby, a do praktyk religijnych nie powinno się podchodzić w sposób magiczny. Osoby religijne czy posiadające głęboko rozwiniętą świecką duchowość także są narażone na choroby psychiczne i somatyczne. Przynależność do Kościoła nie zwalnia nas z  obowiązku wykonywania badań profilaktycznych czy zwracania uwagi na niepokojące sygnały płynące z ciała, a w razie potrzeby udania się do specjalisty.

Jednak nawet w sytuacji choroby religia może być dla człowieka oparciem – wiara w życzliwego Boga zmniejsza poczucie lęku u wielu pacjentów i podnosi poziom nadziei na odzyskanie zdrowia lub chociaż częściową poprawę swojego stanu – wtedy z kolei chory jest bardziej skłonny przestrzegać zaleceń medyków, a wysiłki lekarzy i pielęgniarek uznawać za zasadne.

Czy można zatem wysnuć wniosek, że im bardziej ktoś jest gorliwy i zaangażowany religijnie, tym większe ma szanse na długowieczność i dobre zdrowie? Cóż… niekoniecznie. Dr hab. Jakub Pawlikowski zaznacza, że nie widać wyraźnego efektu, aby osoby przejawiające skrajnie wysokie, ponadstandardowe zaangażowanie religijne odnosiły dodatkowe korzyści zdrowotne w porównaniu do osób „normalnie”, czyli cotygodniowo, praktykujących.

Przyczynę tego stanu rzeczy może stanowić fakt, iż w grupie osób niezwykle mocno zaangażowanych religijnie znajdziemy nie tylko mistyków, ale również jednostki o neurotycznej, niedojrzałej duchowości, które poprzez uczestnictwo w wielu religijnych wydarzeniach czy nabożeństwach pragną kompensować swoje problemy. Religijność pomaga zatem chronić i odzyskiwać zdrowie – uciekanie w częste praktyki religijne przed wyzwaniami życia nie posiada już tej właściwości.

Jak trwoga, to do Boga?

Z perspektywy teologicznej człowiek poszukuje Boga, gdyż został stworzony na Jego obraz i podobieństwo, a sam Bóg chce dać się człowiekowi poznać. Poszukując odpowiedzi na rolę religijności i duchowości w życiu człowieka, warto zastanowić się nad tym, w jaki sposób osoba wierząca może „angażować” Boga do rozwiązywania życiowych trudności. To, że człowiek w obliczu kryzysu lub prawdziwych egzystencjalnych dramatów zwraca się po pomoc do siły wyższej, absolutnie nie musi świadczyć o naiwności, cynicznej postawie lub płytkiej wierze, która „uruchamia” się tylko wtedy, gdy cierpimy.

Słynne „jak trwoga, to do Boga” jest zatem sposobem myślenia kogoś, kto w cierpieniu i niepewności szuka wsparcia u Osoby, w której istnienie i moc szczerze wierzy. W literaturze psychologicznej opisuje się różne rodzaje radzenia sobie z trudnymi chwilami w życiu (tzw. copingu), jakie mogą przejawiać osoby wierzące. Niektóre z nich opierają się głównie na wierze w to, że Bóg dał człowiekowi siłę i umiejętności potrzebne do tego, by mierzyć się z rozmaitymi wyzwaniami. Inne z kolei wyraźniej akcentują rolę Boga jako Osoby, która przychodzi z pomocą, gdy my sami nie mamy już sił albo jesteśmy zupełnie bezradni wobec przygniatającego nas cierpienia.

Według jednej z klasyfikacji związane z religią strategie zaradzania trudnym sytuacjom (tzw. religijny coping) można podzielić następująco:

Samodzielne działania – człowiek jest nastawiony na działanie bez interwencji Boga. Osoba, która wybiera ten sposób radzenia sobie z wyzwaniami, wierzy, że Bóg wyposażył ją we wszystkie zasoby, które są jej potrzebne do rozwiązania problemu. Widzi więc w Bogu Osobę hojną i skłonną do obdarowywania człowieka cennymi umiejętnościami.

Oddanie problemu – wiąże się z przekonaniem, że człowiek nie może nic zrobić sam, ale wszystko jest w rękach Boga. Osoba prezentująca ten styl pozostaje bierna i liczy na boską pomoc, a nawet cudowną interwencję w bieg zdarzeń. Echa tego rodzaju copingu pobrzmiewają w modlitwie Jezu, Ty się tym zajmij zapisanej przez ks. D. Ruotolo, która choć nie wyklucza sprawczości człowieka, jest wołaniem do Boga, by to On rozwiązał dany problem. Oczywiście modlitwa ta może otwierać na współpracę z Bogiem i trud zaufania, ale część osób sięga po nią wtedy, gdy czują się bezradne i bezsilne.

Współpraca  – w tym stylu człowiek widzi w Bogu partnera: Osobę, z którą należy współdziałać. Człowiek nie pozostaje bierny, podejmuje wysiłki na rzecz rozwiązania trudnej sytuacji, a  jednocześnie chce, by Bóg także wspierał jego działania. Można powiedzieć, że ten rodzaj copingu przypomina słynne słowa św. Ignacego Loyoli o tym, że należy „działać tak, jakby wszystko zależało od nas, i modlić się tak, jakby wszystko zależało od Boga”.

Powyższy podział pozornie może sugerować, że wyłącznie trzeci rodzaj strategii jest korzystny dla człowieka, a dwa pozostałe są niejako „wybrakowane”. Jednak to nieprawda; w istocie dla zdrowia człowieka najbardziej korzystne może być wymienne stosowanie tych strategii – w zależności od okoliczności. W sytuacjach zwyczajnych, gdy dokonujemy prostych wyborów, możemy oczywiście założyć, że poradzimy sobie bez szczególnej interwencji „z góry” – bo Bóg dał już nam warunki do tego, by stawiać czoła wyzwaniom codzienności. Kiedy jednak dopada nas ogromne cierpienie, a ludzkie możliwości się wyczerpują (np. w sytuacji poważnej choroby albo braku sił do dalszego „dźwigania” określonej sytuacji), zupełnie zrozumiałe jest wołanie do Boga z prośbą o Jego interwencję.

Bóg jest wszechmogący

Wierzący chrześcijanin, będący jednocześnie dojrzałym i świadomym własnych zasobów człowiekiem, przyjmuje, że Bóg jest wszechmogący i chce wspierać ludzi w ich staraniach i dążeniach, a wzywany w trudnych chwilach może pospieszyć z pomocą. Jednocześnie człowiek wie, że on sam – choć posiada różne ludzkie wady i słabości – jest odpowiedzialny za swoje życie i powinien przeżywać je najlepiej, jak potrafi. Rzecz jasna, jeśli chodzi o nasze przywiązanie do religijnych sposobów radzenia sobie z  wyzwaniami, znaczenie mają różnice indywidualne – niektórzy z nas wolą raczej polegać na własnych siłach, podczas gdy inni wykazują silniejszą tendencję do oddawania Bogu swoich trosk.

Zależy to nie tylko od naszego sposobu myślenia o Bogu, ale także od wychowania i osobistych doświadczeń. Każdy z nas ma poza tym inne podejście w zakresie proszenia o pomoc członków rodziny czy znajomych – niektórzy preferują wykonywanie większości obowiązków samodzielnie, inni szybciej proszą o wsparcie swoich bliskich. Dokładnie ta sama prawidłowość jest dostrzegalna w relacji do Boga.

Niepokojące pod względem duchowym są natomiast skrajności, czyli postawa albo zupełnie bierna, związana z brakiem podejmowania inicjatywy w życiu i liczeniem wyłącznie na nadzwyczajne Boże interwencje, albo przekonanie, że Bóg jest zbyt odległy, i nieangażowanie Go w swoje sprawy. Takie sposoby myślenia mogą świadczyć albo o braku życiowej zaradności i poczucia sprawczości, albo o hołdowaniu wizji Boga jako niedostępnego i zimnego. Chrześcijańska teologia podkreśla, że Bóg jest kimś „dramatycznie bliskim”. Oznacza to, że proszenie Go o pomoc również może stanowić element budowania z Nim relacji – tak samo jak prośba skierowana do przyjaciół pomaga w tworzeniu z nimi więzi.

***

Fragment pochodzi  z książki Angeliki Szelągowskiej-Mironiuk Wspólnota, która leczy - wspólnota, która rani. O wierze, emocjach i manipulacji w Kościele

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Angelika Szelągowska-Mironiuk

Czy słusznie boimy się w Kościele uczuć?
Po czym rozpoznać we wspólnocie manipulację i jak jej uniknąć?
Kiedy emocje pomagają pogłębić naszą duchowość, a kiedy jej szkodzą?
Czy dojrzała duchowość może iść...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Duchowość a religijność – czym się różnią i dlaczego mogą zmienić Twoje życie?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.