Co robić, kiedy nas atakują i obrażają? Tak robił Jezus

(fot. shutterstock)

To są mocne inwektywy, które rzucano w stronę Zbawiciela. Jezusa z kolei trochę zdaje się to… nie obchodzić. Zupełnie nie komentuje tych wyzwisk. Czyżby nawet Jezus nie mógł wszystkich zadowolić?

Co jakiś czas "przy okazji" różnych afer podnoszą się różne głosy w naszym kochanym Kościele, że wobec zarzutów o pedofilię, kłamstwa, tajemnic chowanych w Watykanie, wyciągania od ludzi pieniędzy... że wobec tego wszystkiego musimy się jakoś bronić. Jest pewien problem - Jezus wobec zarzutów przeciwko Niemu robi zupełnie coś odwrotnego.
Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów: "Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali».
Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność" (Łk 7, 31-35).
Możemy się tylko domyślać, że słowa te głównie kierowane są do faryzeuszy, którzy ciągle kręcili nosem, a to na Jana, a to na Jezusa. Dla nas z kolei może być to bardzo zastanawiające, skąd taka odmienność tych dwóch postaci. Praktycznie od razu, kiedy Jan ogłosił Jezusa "Barankiem Bożym" nad Jordanem, Jezus idzie na wesele w Kanie Galilejskiej, gdzie zamienia bardzo dużą ilość wody w wino. Uczniowie Jana, którzy poszli za Jezusem, przyzwyczajeni do okrywania się skórami, życia na pustyni i pożywiania się szarańczą, musieli przeżyć szok.
Jezus wcale nie zaprzecza tym zarzutom. Ba, mają one w sobie wiele z prawdy. Jezus rzeczywiście nieraz bywał na ucztach u celników (Mateusz, Zacheusz) czy u faryzeuszy. Nie są to salonowe określenia, jednak nie są one obłudnie kłamliwe. Podkreślają w sposób przewrotny zachowania Jezusa, aby Go ośmieszyć, zniszczyć Jego autorytet.
Czyni się to do dziś, używa się ciągle tych samych metod przeciwko wierze i samemu Zbawicielowi. Ale chciałem zwrócić uwagę na coś zupełnie innego.
W tekście oryginalnym możemy przeczytać, że "żarłok" to także "pożeracz", a "pijak" to inaczej "winopijca".
Tuż po tych słowach przytoczonych wyżej Jezus idzie do faryzeusza Szymona na ucztę, gdzie cudzołożnica namaściła Mu nogi olejkiem i wytarła je włosami. On natomiast nie tylko nie zganił jej, tak ja zrobił to Szymon, ale jeszcze pochwalił ją za to i wskazał na jej miłość. Czyli robi zupełnie to samo, co Mu się zarzuca, a nawet gorzej, bo chwali kobietę, która w tamtej kulturze i społeczeństwie była bardzo źle traktowana.
Takie oskarżenia o tolerowanie i przyjaźń z ludźmi grzeszącymi jawnie mogły skończyć się karą śmierci, jak pisze dr Danuta Piekarz, biblistka. Z kolei porównanie w Ewangelii do dzieci może się nam wydawać nieco dziwne, gdy nie zrozumiemy jednego szczegółu.
Wyobraźmy sobie rynek i bawiące się dwie grupki dzieci. Pierwsza grupa zaczyna udawać orszak weselny, przygrywa na instrumentach, weseli się - druga kręci nosem i nie chce się bawić. Pierwsza grupa zaczyna więc naśladować orszak pogrzebowy i zaprasza do zabawy. Jednak i to nie daje efektu. Druga grupka dzieci pozostaje niewzruszona i ciągle zabawa im nie pasuje. Taką sytuację musiał gdzieś zaobserwować Jezus i do niej nawiązać w swoim nauczaniu. I zaraz tłumaczy, co miał na myśli, mówiąc o tej różnorodności pomiędzy sobą a Janem.
Ciekawe, że jest jeszcze jedno miejsce, gdzie Boga opisuje się w podobny sposób. Dokładnie w Apokalipsie, gdzie jest ostateczna walka z szatanem i tam Bóg jako "pożeracz ognia" pokonuje złego właśnie… pożerając go.
Są też w Apokalipsie cztery kielichy wypełnione ludzką nieprawością i Bożym gniewem wywołanym przez ludzkie złe uczynki. Za każdym razem wypija je nie kto inny jak Baranek - symbol Jezusa Chrystusa.
Bardzo mnie też chwyciło za serce, gdy uświadomiłem sobie, że Jezusa wyzywają od takich "przewinień", jakimi On okazuje miłość. Przecież to ucztowanie z grzesznikami nie było po to, żeby się, za przeproszeniem, "nażreć". Jezus z pewnością tego nie potrzebował, w końcu wierzymy, że był wolny od grzechu.
On ucztował w jednym celu: żeby być jak najbliżej tych, co są daleko od wszystkich. Ludzi, których sam określa jako "tych, co się źle mają". Te uczty to jeden ze sposobów, żeby grzesznikowi powiedzieć: "kocham Cię’" Bez względu na to, jak widzą to inni.
Zastanawiam się, jak Jego serce musiało kochać, żeby zupełnie nie przejmować się obelgami, które raniły w bardzo wrażliwe miejsce, bo w sposób Jego miłości. I wydaje mi się, że wiem, dlaczego tak bardzo przejmujemy się tymi wszystkimi zarzutami wobec Kościoła (często bardzo prawdziwymi, przykrymi i wstydliwymi) i czemu czasem chcemy się tak zaciekle bronić. Bo wszystkim nam wciąż brakuje bardzo wiele miłości do Boga, Kościoła i do samych siebie.
Dostrzegam tu dwa wnioski, co tak naprawdę z postawy Pana Jezusa może nam dać do myślenia.
Przede wszystkim, skoro Jezus nie zaprzecza tym zarzutom, to znaczy, że jest żarłokiem i pijakiem. Dla mnie i pewnie też dla Niego w tym sensie apokaliptycznym. Zbawiciel chce wręcz pożreć wroga, który w nas jest - zło, grzech. I naprawdę jest w stanie to zrobić, a jedyne, jak się zdaje, co trzeba zrobić, to w to uwierzyć. On naprawdę bez żadnego wysiłku pokona złego, nie będzie żadnej walki, bo z Nim nie może nikt ani nic się równać.
On chce też wypić całe zło, które jest konsekwencją tego, co w naszym życiu nabroiliśmy. Po to przyszedł na ziemię i to dalej robi. Warto Go szczerze o to poprosić, bo to bycie "winopijcą" to nic innego jak odpuszczenie grzechów.
A drugi wniosek, już bardzo konkretny dla nas: jeśli naprawdę kochamy (to znaczy oddajemy życie za tę miłość, ofiarujemy siebie), to możemy mieć daleko w poważaniu komentarze "faryzeuszów", którym i tak nie dogodzimy, skoro nie dał im rady dogodzić nawet Jezus. Jeśli będziemy tak naprawdę stawali w prawdzie przed sobą i Bogiem i tę prawdę przyjmiemy - nic nie będzie nas w stanie odłączyć od Boga, nawet najbardziej przykre obelgi.

Maciej Pikor - student, zauroczony w pewnej Książce, szczęśliwy chłopak pięknej dziewczyny, prowadzi bloga zorea.pl

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co robić, kiedy nas atakują i obrażają? Tak robił Jezus
Komentarze (1)
T
tomasz
26 stycznia 2018, 18:05
W "Małym Buddzie" medytujący asceta usłyszał jak nauczyciel muzyki powiedział do ucznia: jak napniesz strunę za bardzo - pęknie, a jak będzie luźna - nie wyda dźwięku. W Ewangelii zdaje się Jezus czasem komentuje zarzuty względem niego np. tłumacząc, że nie wypedza złych duchów w imię zlego ducha, bo wtedy w państwie złego ducha panowałby chaos.