Pomiędzy duchowością chrześcijańską a psychologią w ujęciu freudowskim wywiązał się otwarty spór. Wzajemna niechęć prowadziła do nieufności. Cierpiał na tym przede wszystkim konkretny człowiek potrzebujący zarówno wsparcia duchowego, jak i psychologicznego.
Możemy zrozumieć człowieka tylko wówczas, kiedy uwzględnimy jego fundamentalną jedność psychiczną i duchową. Niektóre jednak współczesne „psychologie”, pomijając duchową i religijną sferę ludzkiej istoty, sprowadzają ją jedynie do wymiaru psychicznego. W ten sposób głęboko ją okaleczają. Viktor E. Frankl nazywa ten proces „redukcjonizmem psychologicznym” i utożsamia go z nihilizmem. Ale okaleczają człowieka także te formy duchowości, które lekceważą sferę fizyczną i psychiczną w człowieku, czyniąc z niego jakąś nieziemską istotę. Angelizm nie ma wiele wspólnego z duchowością (szczególnie w wydaniu chrześcijańskim, która w centrum stawia tajemnicę Wcielenia), ale jest raczej pewną formą ideologii. Nieuprawnione jest zarówno zawłaszczanie religii i duchowości przez psychologię, jak też pomijanie przez duchowość fizyczności i psychiczności człowieka.
W dwudziestym wieku pomiędzy duchowością chrześcijańską a psychologią w ujęciu freudowskim wywiązał się otwarty spór. Wzajemna niechęć prowadziła do nieufności. Cierpiał na tym przede wszystkim konkretny człowiek potrzebujący zarówno wsparcia duchowego, jak i psychologicznego. Autonomia duchowości i psychologii winna mieć miejsce jedynie w obrębie „uprawianej nauki”, ale nie w bezpośredniej pomocy udzielanej człowiekowi. Tu konieczne jest wzajemne poszanowanie, akceptacja i bezpośrednia współpraca dla dobra pacjentów i penitentów.
Niechęć Kościoła wobec nowoczesnej psychologii została zdecydowanie pokonana na Soborze Watykańskim II. Jego dokumenty wielokrotnie nawiązują do psychologii jako nauki, która pomaga człowiekowi w lepszym poznaniu siebie oraz wspiera go w jego misji i posłudze na rzecz bliźnich (KDK 4). Stąd też – podkreśla Sobór – „w pracy duszpasterskiej należy stosować nie tylko zasady teologiczne, lecz także zdobycze nauk świeckich, zwłaszcza psychologii”, by wiernych prowadzić do dojrzalszego życia wiary (KDK 62). Vaticanum II podkreśla także potrzebę zastosowania osiągnięć „zdrowiej psychologii” w osobistej oraz duszpasterskiej formacji księży. Winno się ich pouczać, w jaki sposób mogą w pracy pasterskiej korzystać z pomocy psychologii (DFK 3. 20). Jak więc widzimy, współczesne nauczanie Kościoła nie jest wrogo nastawione ani do psychologii, ani też do jej osiągnięć; wręcz odwrotnie szczerze poleca wiernym korzystanie z niej.
Sobór, mówiąc o psychologii, dodaje jednak kilkakrotnie przymiotnik „zdrowa”, to znaczy taka, która nie chce utożsamiać się z religią, moralnością czy też duchowością. Człowiek wierzący nie może korzystać z takiej psychologii, która, przekraczając granice swoich kompetencji, sprowadza doświadczenie religijne i duchowe jedynie do pewnych procesów psychicznych. Takie ujęcie przez psychologię religii i duchowości nie wynika z naukowej refleksji, ale z przyjętych założeń ideologicznych. Viktor E. Frankl nawołuje więc do „deideologizacji” oraz „rehumanizacji” psychologii i psychoterapii. „Jestem przeświadczony – pisze – że deneurotyzacja człowieka wymaga ponownego uczłowieczenia psychoterapii. […] Jeżeli mamy rozumieć frustracje człowieka, musimy rozumieć jego motywacje, poczynając w szczególności od najbardziej ludzkiej z ludzkich motywacji, jaką jest poszukiwanie sensu przez człowieka. Jest to jednak niemożliwe, dopóki psychoterapia nie oderwie się od własnego redukcjonizmu. Wszystko, co nie jest ponownie uczłowieczoną psychoterapią, wzmacnia jedynie masową triadę neurotyczną”: depresję, agresję i nałogi.
Znakiem wciąż istniejących nadużyć pewnego rodzaju psychologii są zbeletryzowane publikacje, które chcą być nie tylko psychologicznymi poradnikami, ale także katechizmami czy nawet podręcznikami moralności. Ich autorzy, pomijając pytanie, jaką duchowość i religię wyznaje ich czytelnik, narzucają mu swoje własne rozwiązania moralne i duchowe, choć jako profesjonaliści z samego założenia nie powinni zajmować się tymi zagadnieniami wprost. Mieszanie psychologii, religii, moralności i duchowości to podstawowy grzech wielu autorów „psychologicznych”. Lekceważenie doświadczenia religijnego i duchowego czytelnika, pacjenta czy klienta jest lekceważeniem go jako istoty wolnej. Autorzy ci traktują czytelników jak małe dzieci, które nie potrafią stawiać sobie pytań egzystencjalnych, szukać na nie odpowiedzi i dokonywać samodzielnych wyborów zgodnie ze swoim własnym światopoglądem.
Wymaganie zdrowej psychologii łączy się ściśle z wymaganiem zdrowej duchowości i religii. Wobec narastania fanatyzmu religijnego (nie tylko muzułmańskiego) postulat zdrowej duchowości jest dzisiaj koniecznością. Współczesny fanatyzm odsłania swoje niehumanitarne i bezbożne oblicze. Czyni on bowiem z wyznawców religii wrogów człowieka. Fanatycy potępiają wszystkich, którzy myślą, mówią i robią inaczej niż oni. I choć osądzają i potępiają innych, sami nie podlegają niczyjej ocenie. „Biada państwu, w którym tacy ludzie mają władzę” – stwierdza Mikołaj Gogol. Sztywne myślenie i fanatyczny ogląd świata nie pozwala im zakwestionować własnych postaw i zachowań i przyjrzeć się im krytycznie. Dla tego typu osób analiza psychologiczna stanowi śmiertelne zagrożenie. Mogłaby ona bowiem zdemaskować całą neurotyczność ich doświadczenia, które określają religijnym i duchowym. Oczywista więc wydaje się ich wrogość wobec psychologicznego wglądu w człowieka.
Pokojowe współistnienie i współpraca ludzi różnych duchowości i wyznań możliwe są tylko dzięki osobistej wolności, poszanowaniu innych oraz wzajemnemu psychologicznemu rozumieniu się. Stąd też Dekret o ekumenizmie Soboru Watykańskiego II postuluje zdobywanie lepszej znajomości nie tylko doktryny religijnej, ale także psychologii religijnej (nr 9). Badania psychologiczne i psychiatryczne stanowią jedno z ważnych narzędzi (choć nie jedyne) rozeznania autentyczności doświadczenia religijnego i duchowego. Ma ono za zadanie odróżnienie autentycznych doświadczeń duchowych i mistycznych od zjawisk chorobowych. Żaden fanatyk nie podda się takim badaniom. Jednak autentyczny mistyk nie będzie się ich obawiał, jak nie obawiała się ich św. Faustyna Kowalska, św. Ojciec Pio.
Profesjonalizm i moralność
Poważne nadużycia terapeutów czy duchownych, o których ostatnio bardzo głośno, każą stawiać pytanie, na jakich założeniach etycznych i duchowych (nie ideologicznych) oparta jest ich praca. Pacjent, klient i penitent, który zgłasza się po pomoc do terapeuty czy duchownego ma prawo wiedzieć nie tylko, jakie środki i metody zastosuje lub do jakich treści będzie się odwoływał, ale także jakimi zasadami moralnymi i duchowym kieruje się w swoim życiu i pracy. Profesjonalizm terapeuty wymaga od niego kierowania się kodeksem etyki zawodowej oraz poszanowania religii i duchowości osób, którym pomaga. Do autentyzmu posługi duchownego zaś należy między innymi dobra znajomość procesów emocjonalnych i psychicznych, jakim podlegają jego penitenci. Kiedy duchowny pomyli chorobę psychiczną z opętaniem szatana, a terapeuta superego ze zdrowym sumieniem, cierpi na tym zawsze pacjent i penitent. Sobór postuluje, aby chrześcijańskie zasady formacji, wychowania i duszpasterstwa były „uzupełniane nowymi osiągnięciami zdrowej psychologii i pedagogiki” (DFK 11).
O ile w duszpasterstwie podkreśla się potrzebę osobistego świadectwa dawanego wiernym, o tyle w psychoterapii mówi się raczej o potrzebie obiektywizmu i dystansu wobec pacjenta. Ale jak świadectwo dawane penitentowi posiada swoje granice, tak również dystans i obiektywizm w stosunku do klienta również ma swoje ograniczenia. Obaj: duchowny i terapeuta, przy całej różnicy ich pracy oraz zadań, jakie sobie stawiają, posługują się w swojej pracy jednym narzędziem: osobistym życiem. Ani terapeuta, ani też duchowny nie przekaże drugiemu człowiekowi, któremu pomaga, tego, czego sam nie rozumie i nie posiada. Nie tylko więc duchowny wobec wiernych, ale i terapeuta w stosunku do swoich klientów pełni rolę świadka.
Praca duchownego, psychologa czy terapeuty stawia dzisiaj bardzo wysokie wymagania. Winni oni budzić zaufanie wszystkich niezależnie od wyznawanego światopoglądu, religii i duchowości. Ksiądz nie jest posłany jedynie do swoich wyznawców, a terapeuta do osób postrzegających świat tak samo jak on. To brak profesjonalizmu, wiedzy oraz prostej mądrości życiowej sprawia, że świat terapeutyczny dzieli się dzisiaj według wyznawanych przez terapeutów religii i ideologii. Ponieważ nie umieją zachować autonomii własnej profesji, nie mają podstawowego doświadczenia i stosownej wiedzy (także religijnej) swoich klientów i nie są w stanie odnieść się z wolnością i kompetencją do ich duchowości, stąd bezwiednie (czasami nie zdając sobie nawet z tego sprawy) proponują rozwiązanie moralne i religijne, jakie sami wyznają. Dają więc rozwiązanie buddyjskie, kiedy uważają się za buddystów, rozwiązania katolickie, kiedy wyznają katolicyzm, czy też liberalne, kiedy uważają się za gnostyków lub ateistów. Nie ma co ukrywać, że w cywilizacji, która układa ludziom życie tak „jakby Boga nie było” (Jan Paweł II), to trzecie rozwiązanie jest modne.
Papież podkreśla z naciskiem, że terapeuta nie powinien utożsamiać analizy psychologicznej czy terapeutycznej ze spowiedzią i towarzyszeniem duchowym, ani też kapłan nie powinien przekształcać swojej pracy duszpasterskiej z wiernymi w praktykę psychoanalityczną i psychoterapeutyczną. Oba sposoby pomagania człowiekowi, choć zachodzą na siebie nawzajem i wzajemnie się dopełniają, muszą jednak zachować odrębność i autonomię. Należy natomiast postulować ścisłą współpracę świata psychologów i terapeutów z duchownymi, ponieważ dla wielu ludzi zranionych psychicznie i moralnie obie formy pomocy są niezbędne.
Współczesny terapeuta musi wykazać się niezwykłą kulturą osobistą i duchową, życiową mądrością oraz wiedzą psychologiczną i religijną, by mógł pomagać pacjentom niezależnie od ich filozofii, religii, moralności czy duchowości. Musi być też na tyle uczciwy i pokorny, aby odesłać swojego klienta do osoby duchownej, jeżeli tego wyraźnie potrzebuje. Terapeuta nie powinien metodami psychologicznymi rozwiązać zasadniczych problemów duchowych i moralnych, podobnie jak duchowny nie powinien leczyć chorób psychicznych jedynie za pomocą praktyk religijnych.
W opowiadaniu Mikołaja Gogola Portret ukazana jest postać ojca rodziny, artysty prowadzącego ascetyczny żywot. Swojemu synowi rozpoczynającemu również karierę artystyczną daje on takie pouczenie: „Stwórca obroni cię przed […] namiętnościami. […] Ratuj czystość swej duszy. Kto posiada talent [a my w kontekście naszych rozważań dodajmy: zadanie, misję i powołanie], winien mieć duszę czystszą od innych. Innym wiele będzie wybaczone – jemu nigdy. Wystarczy, by na człowieka, który opuścił dom w jasnym, odświętnym stroju, padła chociażby jedna kropla błota spod kół, a już wszyscy go obstąpią i będą nań wskazywać palcami, mówiąc o jego niechlujstwie, podczas gdy ci sami ludzie nie spostrzegą mnóstwa plam na innych przechodniach odzianych w strój powszedni. Albowiem na stroju powszednim nie znać plam”.
Psychiatrzy, psychologowie, terapeuci, wychowawcy, duchowni to artyści dusz. Ludzie korzystający z ich posługi, doświadczenia, wiedzy i mądrości pragną, aby mieli oni czystsze dusze od innych i zawsze chodzili w jasnych odświętnych strojach. Kiedy widzą choćby kroplę moralnego błota na ich ubraniach, wskazują ich palcami.
Skomentuj artykuł