Dom Chłopaków w Broniszewicach to najpiękniejsza parafia Jezusa

(fot. facebook.com/dpsbroniszewice)

Broniszewice to także Kościół otwarty, jak każda mama, która czeka z otwartymi ramionami. Otwarty także na tych, którym nie po drodze z Kościołem. I chociaż nasze rozmówczyni za taką właśnie postawę obrywają od „życzliwych” katolików i muszą się mierzyć z dodatkowym, niezrozumiałym bólem, to jednak nie poddają się.

Książka "Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet" to fascynujący wywiad „na cztery ręce”. Dwóch redaktorów, Piotr Żyłka i Łukasz Wojtusik, rozmawiając z dwoma dominikankami, siostrami Elizą Myk i Tymoteuszą Gil, postanowili pokazać nam Kościół widziany właśnie z perspektywy kobiet.

Z książki wyłania się niepowtarzalne świadectwo z Domu Chłopaków, czyli Kościoła, który choć jest tak bardzo zraniony niepełnosprawnością chłopców, to jednocześnie jest tak piękny w swym „zdrowym rytmie bliskości” (papież Franciszek) czułego macierzyństwa sióstr. 

W samych Broniszewicach są dwie parafie: jedna na "dołku" a druga na "górce". To wynik pruskiego zaboru i dwóch społeczności katolickich – polskiej i niemieckiej, które tu funkcjonowały przed 1945 rokiem. Choć ten podział, wydawałoby się, siłą rzeczy miał napędzać narodowy antagonizm,  to jednak autentyczny duch wiary i miłości okazał się silniejszy i przyniósł pokój i przyjazne relacje między dwoma narodowościami.

Ówczesny proboszcz niemiecki ks. Franciszek Shirmer był lubiany i ceniony także przez polskich mieszkańców, a nawet im sprzyjał w czasie ostatniej wojny, za co został wywieziony i w niedługim czasie stracony. Po wojnie Polacy sprowadzili jego zwłoki i pochowali na miejscowym cmentarzu. Piszę o tym, gdyż męczeństwo nie jest bohaterstwem, lecz świadectwem mocy, która doskonali się w słabości (2 Kor 12, 9).

Właśnie z tej mocy, która wyrasta z tego, co zranione i kruche, powstała w Broniszewicach jeszcze  jedna "parafia" – Dom Chłopaków. Jej zaczynem były przyjęte przez siostry wpierw osierocone dzieci a potem przygarnięcie – i tak jest to do dziś –niepełnosprawnych chłopców. Ich bezbronność otwarta jest na miłość, na przyjęcie pomocy, ale także na nieprawdopodobne obdarowanie sobą tzw. "silnych" i „zdrowych”. Dom Chłopaków to czysta Ewangelia - najpiękniejsza „parafia” Jezusa, w której z powodu jego słabości się nie wyklucza nikogo.

Moim osobistym szczęściem jest to, że właśnie tutaj od dziesiątego roku mogłem doświadczać bliskości zranionego świata i jej się uczyć. Ta szczególna lekcja ewangelii z pewnością miała duży wpływ na moje dzisiejsze postrzeganie Kościoła, który wolałbym widzieć jako wspólnotę, w której jest mniej władzy, a więcej czułości dla ludzkiej kruchości. Dom Chłopaków, o którym z taką miłością opowiadają siostry Eliza i Tymoteusza, to miejsce, gdzie można się uczyć bycia „rozbrojonym”. To miejsce, które uwalnia z lęku przed odsłonięciem się przed innymi w swej kruchości, by miłość przyjąć i ja dać z siebie innym. Dominikańska tercjarka i poetka Anna Kamieńska pisała w swoim dzienniku: „Człowiek zbyt silny nie może otworzyć się na miłość, zamyka się w swojej sile jak w twierdzy. Nie potrafi się poddać”.

Tak, Bronki i inne podobne miejsca w Kościele są potrzebne szczególnie nam mężczyznom, którym grozi pokusa zredukowania Kościoła do zarządzania i pouczania. Pobyt w takich miejscach, jak Broniszewice wiąże się więc z ryzykiem bycia rozbrojonym, czyli zrzucenia fałszywych masek, które zakładamy, by za wszelka cenę udawać przed innymi kogoś silnego i niezależnego.

Siostry Eliza i Tymoteusza opowiadają więc nam o Kościele, który nie boi się swej bezsilności i ma odwagę ja „rozbroić” najczulszym miłosierdziem. Julia Kristeva jest francuską filozofką, a prywatnie także matka upośledzonego chłopca. I choć deklaruje się jako agnostyczka, to jednak podziela to samo przeświadczenie z niepełnosprawną działaczką na rzecz innych osób niepełnosprawnych Nancy L. Eiesand, że „chrześcijaństwo jest najwłaściwszą religią dla towarzyszenia ludzkiej kruchości, gdyż Jezus był […] jedynym bogiem niepełnosprawnym, jakiego znała ludzkość” (Julia Kristeva, Jean Vanier, (Bez) sens słabości. Dialog wiary z niewiarą o wykluczeniu).

Dom Chłopaków, o którym z taką miłością opowiadają siostry Eliza i Tymoteusza, to miejsce, gdzie można się uczyć bycia „rozbrojonym”.

Broniszewice to namacalny dowód na to, że chrześcijaństwo jako autentyczna odpowiedź na Ewangelię, może pełnić rolę czułego narratora każdej ludzkiej historii. W Starym Testamencie jedno z określeń miłosierdzia – rahamim, pochodzi od hebrajskiego słowa rehem (łono matczyne) i opisuje doświadczenie najbardziej bliskiej i czułej obecności. Kościół, które w Bronkach budują dzielne i czułe kobiety - dominikanki, jest prawdziwym matczynym łonem, w którym Chłopcy czują się przyjęci, zaopiekowani oraz ważni. Bo „czyż kobieta może zapomnieć o swym niemowlęciu? Czy może nie miłować dziecka swego łona? Lecz gdyby nawet ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!” (Iz 49,15) – mówi Bóg przez siostry, świeckich pracowników i wolontariuszy.

Dom Chłopaków to miejsce autentycznej czułości, która „jest głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu. Czułość dostrzega między nami więzi, podobieństwa i tożsamości. Jest tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany sobą, współpracujący i współzależny”, jak mówiła w przemowie noblowskiej Olga Tokarczuk. I tylko z jednym nie mogę się zgodzić z noblistką, że tej czułości nie ma w Ewangelii. „Bronki” temu zaprzeczają.

Jeśli Broniszewice są Kościołem, to oczywiście on tutaj jest kobietą. Nie przypadkowo takie pojęcia jak Kościół - ecclesia, Komunia – coinonia i Eucharistia - dziękczynienie, to z języka greckiego słowa rodzaju żeńskiego. O okładkę musiały siostry powalczyć ze współautorami mężczyznami o to, by była na wskroś kobieca. Wywiad jest bowiem opowieścią o pięknym macierzyństwie sióstr, które nie zginęło pod habitem zakonnej konsekracji.

Broniszewice to także Kościół otwarty, jak każda mama, która czeka z otwartymi ramionami. Otwarty także na tych, którym nie po drodze z Kościołem. I chociaż nasze rozmówczyni za taką właśnie postawę obrywają od „życzliwych” katolików i muszą się mierzyć z dodatkowym, niezrozumiałym bólem, to jednak nie poddają się. Siostra Eliza mówi Piotrowi: „Nie mam zamiaru zmieniać podejścia do ludzi i ich demonizować tylko z tego powodu, że są trochę inni ode mnie. Chłopaki nauczyły nas otwartości na każdego człowieka. Wierzącego, niewierzącego, prawicowego, lewicowego i każdego innego. Człowiek to człowiek. I każdego trzeba szanować. A jeśli staje się moim dobroczyńcą i jedynym rozumiejącym i reagującym na potrzeby chłopców, to dlaczego mam go uważać za wroga?”

Broniszewice to miejsce świadczące nie tylko o czułości wobec kruchości tej fizycznej i intelektualnej. To także czułość wobec ludzkiej niepewności - także niepewności wiary i niewiary, którą sami wierzący a także osoby konsekrowane mogą w różnych momentach życia doświadczać, jak właśnie do osób konsekrowanych pisze papież Franciszek: „nasze poszukiwanie [Boga] jest wezwaniem do pokory, ponieważ rozpoznajemy w nas samych „potencjalnych ateistów”, doświadczamy trudności w wierze, zauważamy w sobie tę samowystarczalną i niekiedy arogancką pychę, która separuje nas od innych”.

Siostry Eliza i Tymoteusza dzielą się więc odważnie swoimi własnymi wątpliwościami i pytaniami o wiarę i Kościół, ale dają świadectwo również autentycznej wiary i przekonania co do tego, że dialog wierzących z niewierzącymi nie musi przypominać „rozmowy głuchych”. W wywiadzie mówią o tym, o czym można się przekonać osobiście w Domu Chłopaków, że wspólnym wrogiem ludzi dobrej woli jest panoszące się dziś barbarzyństwo i brak empatii.

Czułość w Domu Chłopaków otwiera serca ludzi z bardzo różnych środowisk. Nie jest przypadkiem, że we wstęp do książki Dorota Wellman, znana dziennikarka w TVN, napisałem m.in.: „Ja niedowiarek, ja wątpiąca proszę:  Boże mniej je w swojej opiece! Chciałabym, żeby Kościół w Polsce miał ich oblicze. Musicie je poznać!". Dom Chłopaków to Dom także dla takich ludzi jak Jurek Owsiak, Dorota Wellman i wielu innych wrażliwych ludzi, przed którymi instytucjonalny Kościół nie zawsze ma odwagę otwierać swoje drzwi.

Pełni funkcję promotora świeckich dominikanów, mieszka w klasztorze w Łodzi i związany jest z Dominikańskim Ośrodkiem Kaznodziejskim. Zaangażowany jest również w dialog ekumeniczny i dialog z judaizmem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dom Chłopaków w Broniszewicach to najpiękniejsza parafia Jezusa
Komentarze (2)
AM
~Alicja M.M.
24 maja 2021, 16:22
Myślę, że wielu z tych, których odstręcza znane im oblicze Kościoła, tęskni za parafią Jezusa, za autentycznym skrawkiem królestwa niebieskiego. Można na tych ludzi wybrzydzać, wypominać, że nie dość włożyli wysiłku, by poznać Ewangelię Jezusa... ale to ich odepchnie jeszcze dalej. Dobrze, że są takie miejsca, tacy ludzie, u których można Ewangelię zobaczyć. Bóg zapłać także Ojcu!
TM
~Tomek Mazurek
24 maja 2021, 16:14
Czy w Polsce są jeszcze jakieś inne zgromadzenia zakonne oprócz sióstr z Broniszewic?