Duch Święty najlepszym kierownikiem duchowym? Warto słuchać Jego natchnień

fot. azur13 / Depositphotos
Wilfrid Stinissen OCD

"Jest niezwykle wyzwalające wiedzieć, że Bóg nigdy nie wymaga od nas więcej, niż jesteśmy w stanie Mu dać. On zawsze jest zadowolony, kiedy robimy to, co możemy. Najważniejsze, byśmy się nigdy nie poddawali, abyśmy z niezachwianym postanowieniem czynili to niewiele, na które nas stać". Przeczytaj fragment książki Wilfrida Stinissena OCD "Słyszysz szum wiatru?" i przekonaj się, że warto słuchać natchnień Ducha Świętego.

Wielu skarży się i żali, że nie udaje im się znaleźć duchowego kierownika. Jednak naszym duchowym kierownikiem jest Duch Święty.

Kierownicy i "przewodnicy"

Święty Jan od Krzyża pisze: "Niech więc rozważą ci przewodnicy dusz i mają w pamięci, że głównym działającym, prowadzącym i pobudzającym dusze w tej pracy nie są oni, lecz Duch Święty, który nigdy o te dusze troszczyć się nie przestaje. Oni są tylko narzędziami do kierowania nimi w dążeniu do doskonałości, w wierze i prawie Bożym, według tego ducha, jakiego każdej z nich Pan Bóg daje. Jedynym więc zadaniem ich jest - nie dostosowywanie tych dusz do swych metod i zapatrywania, tylko baczenie na drogę, po której je Pan prowadzi, a jeśli jej nie znają, niech je pozostawią, a nie wtrącają ich w rozterkę".

Byłoby więc lepiej mówić o duchowych "przewodnikach". Ich zadaniem nie jest bowiem kierować - to czyni Duch Święty - ale prowadzić tych ludzi, którzy im się powierzyli, pomóc im wsłuchiwać się w Ducha i odbierać Jego natchnienia. Doprawdy, trudne to zadanie, wymagające od duchowego "przewodnika" wielkiego wyrzeczenia. Pokusą jest wierzyć, że droga, którą się samemu kroczy, jest odpowiednia dla wszystkich, że metody, które okazywały się przydatne w życiu jednego, staną się pomocne także innym. Tak nie jest. Co pomaga jednemu, drugiemu szkodzi.

Stąd pozycja duchowych przewodników jest bardzo delikatna i może dawać im poczucie wielkiej nędzy. Nie istnieją żadne gotowe idee ani recepty, do których mogliby się odwoływać. Kiedy przewodnik udaje się do konfesjonału czy do rozmównicy, powinien być zupełnie pusty, nie wiedzieć nic poza tym jednym, że teraz należy wsłuchać się w to, czego Duch Święty oczekuje właśnie od tego człowieka.

Prawdziwa wolność: być związanym przez Ducha Świętego

"Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8,14). Nie możemy żyć jak dzieci Boże, jeżeli nie pozwalamy prowadzić się Duchowi Świętemu.

Współcześnie, kiedy z takim zachwytem mówi się o wolności i wyzwoleniu, trudno nam zrozumieć takie prowadzenie. I jest to uprawnione! Już II Sobór Watykański z entuzjazmem mówił o wolności człowieka:

Wolność prawdziwa zaś to szczególny znak obrazu Bożego w człowieku. Bóg bowiem zechciał pozostawić człowieka w ręku rady jego (Koh 15,14), żeby Stworzyciela swego szukał z własnej ochoty i Jego się trzymając, dobrowolnie dochodził do pełnej i błogosławionej doskonałości. Tak więc godność człowieka wymaga, aby działał ze świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobowo, od wewnątrz poruszony i naprowadzony (personaliter ab intra motus et inductus), a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub też zgoła przymusu zewnętrznego.

Prawdziwa wolność nie wyklucza więc tego, że można być kierowanym. Decydujące jest pytanie - przez kogo lub przez co? Czy kierują nami ślepe impulsy, czy jesteśmy kierowani z wnętrza, z poziomu znajdującego się głębiej niż to, co nazywamy podświadomością? "Środkiem duszy jest Bóg", mówi św. Jan od Krzyża. Nikt nie jest bardziej sobą, nikt nie żyje bardziej autentycznie, prawdziwie, wolno niż ten, kto pozwala się prowadzić Bogu zamieszkującemu w centrum duszy.

Największą wolnością jest być prowadzonym przez własne centrum.

Oczywiste posłuszeństwo

Czy w naturze miłości nie leży pragnienie, aby dać się prowadzić przez miłującego? Kto kocha, ten nie chce żyć dla siebie, myśli tylko o tym, by umiłowaną osobę uczynić szczęśliwą. Pragnie znać to, czego pragnie i za czym tęskni umiłowana osoba. Słowo "posłuszeństwo" zyskało nieprzyjazny, surowy wydźwięk i od czasów Freuda (1856-1939) kojarzy się z psychologicznym pojęciem wypierania i z groźnym superego. Jednak pierwotnie tak nie było. Posłuszeństwo jest miłosnym zasłuchaniem realizowanym w czynach, jest efektywnym i czynnym wsłuchaniem. Dla miłującego jest oczywiste, że słucha osoby umiłowanej.

Można nawet stwierdzić, że "posłuszeństwo" leży w ludzkiej naturze. Nie można być w pełni człowiekiem, wzbraniając się przed słuchaniem i posłuszeństwem. W naszej naturze jest być w relacji do drugiej osoby. Nie jest błędem mówić o samodzielności, jak to obecnie często ma miejsce, trzeba tylko wiedzieć o tym, że samodzielność, siłę wewnętrzną znajduje się w relacjach i poprzez relacje.

Prawdziwa wolność nie wyklucza więc tego, że można być kierowanym. Decydujące jest pytanie - przez kogo lub przez co? Czy kierują nami ślepe impulsy, czy jesteśmy kierowani z wnętrza, z poziomu znajdującego się głębiej niż to, co nazywamy podświadomością?

Człowiek jest zdrowy w takim stopniu, w jakim jest w stanie przekroczyć siebie. Wystarczy pomyśleć o ciele i jego organach. Ciało orientuje się na to, co znajduje się poza nim. Jeżeli jest zdrowe, to nie daje znać o sobie. Ciało jest po to, aby umożliwiać relacje. Dopiero kiedy jest chore, zwraca na siebie uwagę. Wszyscy wiedzą również, że zbyt wychuchane i rozpieszczone ciało nie jest dobrym narzędziem, a jego odporność jest mała.

Nie jesteśmy stworzeni po to, aby żyć w niewoli naszego małego "ja". Jesteśmy stworzeni, aby przekraczać samych siebie, i aby, jak Duch, przemierzać wszechświat. Samo słowo "istnienie" (egzystencja, ex-sistere) wskazuje na to, że ruch wychodzenia jest znaczący dla naszego być. Tylko ten, kto wychodzi (ex), ten trwa (sit). Nasze być jest zawsze byciem dla drugich.

Kiedy spoglądamy na Jezusa, zauważamy, że On jest "dla drugich", jest czystą relacją do swojego Ojca i do nas. Jezus mówi: "Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło". Słuchać Ojca i być Jemu posłusznym, oto co karmi Jezusa, co Go raduje i zadowala. Kiedy odpowiada szatanowi: "Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych" (Mt 4,4), to opisuje swój własny stosunek do życia.

Jezusowi nie zawsze jest łatwo pełnić wolę Ojca, pod koniec życia stanie się to dla Niego niezwykle trudne. Jednak zawsze, nawet w najcięższych chwilach, będzie skierowany na Ojca. Wisząc na krzyżu, nie mówi: "Teraz ze Mną koniec, jestem zgubiony", ale: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mk 15,34). Bardziej niż kiedykolwiek jest z Ojcem jednym głosem.

U św. Łukasza posłuszeństwo całego życia Jezusa wypełnia się w słowach: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego" (Łk 23,46). U św. Jana tak brzmią ostatnie słowa Jezusa: "Dokonało się!" (J 19,30). Całe dzieło, które Ojciec dał Mu do wykonania, zostaje wypełnione. Jego posłuszeństwo było totalne.

"Tak" z całego serca

Jeżeli Duch Święty jest twoim kierownikiem, to twoją sprawą jest pozwolić się kierować, odpowiadać "tak" na Jego natchnienia.

W nawiązaniu do tego "tak" pragnę wskazać na trzy sprawy:

  1. Ważne jest, aby twoje "tak" wypływało z serca. Jeżeli mówiąc "tak", za każdym razem dodajesz kilka "ale", kiedy zostawiasz sobie kilka możliwych miejsc, to nie oczekuj, że Duch poprowadzi cię tam, dokąd Święta Teresa z Ávili (1515-1582) mówi o "niezachwianym postanowieniu", które nie ustępuje, nim osiągnie cel. W Biblii określa się to jako "czystość serca". Czysty miód, na przykład, to taki, w którym nie ma żadnych domieszek. Podobnie serce jest czyste, kiedy czyni tylko to, do czego zostało stworzone - miłuje. Doświadczenie uczy nas, że życie staje się lżejsze i prostsze, kiedy całym sercem wypowiadamy Bogu nasze "tak". Jest w nas potrzeba przejrzystości, jednoznaczności, dobrze się z tym czujemy. Wiedzieć, czego się chce i chcieć tego, co się wie, daje szczególną radość. Upór męczy i pozostawia niesmak. Wszyscy znamy to uczucie, kiedy nie umiemy podjąć decyzji, kiedy wciąż się wahamy, a gdy już w końcu się zdecydujemy, to natychmiast podajemy w wątpliwość nasze postanowienie. Niezdecydowanie pochłania ogromnie dużo energii.
  2. Musisz pamiętać, że twoje czyny wywołują niekiedy znużenie. I to zarówno te dobre, jak i te złe. Jeżeli posłuszny natchnieniu Ducha Świętego powiesz teraz całym sercem "tak", to łatwiej ci będzie powiedzieć "tak" w kolejnej chwili. Jeżeli powiesz "nie", to z kolei jutro trudniej ci będzie powiedzieć "tak". Stąd tak ważne jest, abyś przekroczył próg i przełamał tę barierę, którą wzniosły w tobie złe przyzwyczajenia. Kiedy postawiło się już pierwszy krok, to wszystko idzie łatwiej.
  3. W mniejszym lub większym stopniu wszyscy żyjemy według pewnych cyklów. Jesteśmy jakoś cykliczni, dotyka nas łagodna zmienność nastrojów, również na płaszczyźnie duchowej. Nowe odkrycie, na przykład drogi ufności i zawierzenia, na którą wskazuje św. Teresa z Lisieux, może wywołać w nas entuzjazm. Przez kilka dni i tygodni będziemy posuwać się naprzód. Jednak stopniowo uczucia przygasną, poczujemy się syci i wyczerpani i zaczniemy zwalniać. Maszyna pracuje zawsze równo, ale istota żyjąca ma swoje pory roku, swoje lato i zimę. Bóg nie oczekuje od nas tego samego zimą, co latem. Jest niezwykle wyzwalające wiedzieć, że Bóg nigdy nie wymaga od nas więcej, niż jesteśmy w stanie Mu dać. On zawsze jest zadowolony, kiedy robimy to, co możemy. Najważniejsze, byśmy się nigdy nie poddawali, abyśmy z niezachwianym postanowieniem czynili to niewiele, na które nas stać.

Fragment książki Wilfrida Stinissena OCD "Słyszysz szum wiatru?".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Duch Święty najlepszym kierownikiem duchowym? Warto słuchać Jego natchnień
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.