"Zawsze przy lekturze tego tekstu towarzyszyło mi pytanie: kogo składali w ofierze Maryja i Józef? Jezusa? Czy to w ogóle możliwe? Czy rodzice mogą złożyć Bogu w ofierze swoje dziecko?" - pyta abp Grzegorz Ryś.
Wydarzenie opisał Św. Łukasz: „Gdy upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, [Józef i Maryja] przynieśli Je [Dziecię Jezus] do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu (...). Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic, albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego" (Łk 2,22-24).
Zawsze przy lekturze tego tekstu towarzyszyło mi pytanie: kogo składali w ofierze Maryja i Józef? Jezusa? Czy to w ogóle możliwe? Czy rodzice mogą złożyć Bogu w ofierze swoje dziecko?
Czy nie jest tak, że człowiek może należeć do Boga wyłącznie na mocy swojej własnej, wolnej i dojrzałej decyzji? To prawda, rodzice mogą go do takiej decyzji podprowadzić - w szczególności świadectwem własnego życia oddanego Bogu; mogą się modlić dla swojego dziecka o takie życiowe rozeznanie i wybór. Ale ściśle rzecz biorąc, nie mogą go złożyć w ofierze Bogu - również dlatego, że ono nie jest ich własnością, nie „należy" do nich. Jest osobą! Która została im powierzona na wychowanie. Powierzona ich mądrości i odpowiedzialności, miłości i bezinteresowności.
Kogo więc składali w ofierze Maryja i Józef?
Zawsze przychodziła mi do głowy jedna odpowiedź: siebie samych. Swoje macierzyństwo i ojcostwo. Swoje marzenia i wyobrażenia życia osobistego i rodzinnego, dość gwałtownie - przyznacie - przez Pana pozmieniane i przeformatowane. Całą przyszłość, której oczekiwany i przygotowany spokój został naraz rozsadzony tysiącem pytań i nadchodzących gwałtownych doświadczeń. Swoją zaciszną, nazaretańską prywatność, która naraz stała się wydarzeniem przełomowym w dziejach Izraela i całej ludzkości - i to „aż do skończenia świata". A na koniec - last but not least - rezygnację z jakichkolwiek własnych projekcji co do tego Dziecka, które stanie się im Mistrzem i Przewodnikiem po drogach paschalnych.
Właśnie to zawsze do mnie wyglądało z tego tekstu i wydarzenia. Tym razem wszakże dotarło do mnie z łaski Bożej jeszcze coś więcej.
Otóż wszystko to, całą tę ofiarę - ze swojego życia i działania oraz z samych siebie - wyrazili w ofierze z dwóch młodych gołębi.
Tak właśnie. To precyzyjnie mówi Łukaszowy tekst: nie Jezusa złożyli w ofierze, ale dwa młode gołębie - czyli ofiarę ludzi najuboższych z najuboższych. Prawo przewidywało jako ofiarę na oczyszczenie jednorocznego baranka i jednego gołębia (por. Kpł 12,6-8). Ci jednak, których nie stać było na zakup baranka, mieli prawo go zastąpić drugim gołębiem. Ofiara najuboższych.
Składali w ofierze samych siebie - wszystko, kim byli, i każdy ze swoich czynów. Wyrazili to najskromniejszym z możliwych znaków. Czy nie chcieli w ten sposób powiedzieć Panu, w jaki sposób postrzegają samych siebie i swoją ofiarę?
W postawie maleńkości i prawdziwej pokory: „Oto, ile jest warta nasza ofiara - dwa gołąbki. Wiemy, ale to wszystko, co możemy Ci dać. Przyjmij to tak niewiele na swoją chwałę!".
Jakaż odwrotność w stosunku do towarzyszących nam zazwyczaj emocji. Ile razy, dając Bogu najmniejszy z możliwych darów, mamy ochotę z nim się obnosić, wynosić i pysznić - gdyby można, to przed całym światem.
Podejmujemy w życiu decyzje, które pociągają za sobą ofiarę: przyrzeczenie celibatu, śluby zakonne, nierozerwalne małżeństwo - jakżeż wysoko je jednak cenimy. Zresztą, nierzadko tak są naszym oczom owe decyzje prezentowane. Co za ofiarność! Jaki wysiłek! Do jak wielkiej wdzięczności daje tytuł i prawo!
A tymczasem - dwa gołębie. Tylko tyle. I aż tyle.
Skomentuj artykuł