Będę szczera. Trudno mi się z Tobą rozmawia. Jesteś ideałem nie-idealnym… To znaczy, powinnaś być dla mnie ideałem, wzorem… w zasadzie tak, jesteś nim, tylko… wciąż się Ciebie boję.
A może raczej wizerunku, jaki Ci wykreowano? Wszyscy mówią o Tobie tak, jak wymawia się puste słowo, które ładnie brzmi ale się go nie rozumie. Mówią: "czysta", "niepokalana", "wniebowzięta". Te słowa same w sobie mało dla mnie znaczą.
Pamiętasz, jak wiele lat temu biegałam do Ciebie w każdy majowy wieczór? Nie wiem, co mną kierowało… chciałam być fair, popracować nad sobą, może po prostu lubiłam spacery? Wiem tylko, że ten jeden jedyny maj zasiał we mnie ziarenko loretańskiej bliskości. Litanie nie są dziś modne ale ja je uwielbiam. W litanii widzę Ciebie, a nie słowa.
Mam kilka ulubionych określeń na Ciebie: Matka najmilsza, Matka dobrej rady, Matka przedziwna, Panna roztropna, Stolica mądrości, Róża duchowna, Wieża z kości słoniowej, Dom złoty, Gwiazda zaranna. Utwierdzają mnie one w przekonaniu, że nie byłaś jakąś tam naiwną dziewczyną i że, jeżeli chcę być taka jak Ty, powinnam być roztropna, mądra i wrażliwa na piękno.
Zawsze największym wzorem mądrości był dla mnie Salomon, modliłam się o taką czułą mądrość, o mądrość interpersonalną, duchową, zawodową, pokorną. Twoją mądrość, Maryjo, najwyraźniej widzę w wychowaniu Jezusa - w wolności na którą Mu pozwalaliście, w zaufaniu do Niego, w zgodzie na Jego decyzje. Przypominasz mi w tym moją mamę (choć pewnie to ona powinna mi przypominać Ciebie). I co dla mnie bardzo ważne nie jesteś przystankiem mądrości, marginesem mądrości, dodatkiem mądrości, wrażeniem mądrości… ale Stolicą mądrości. Mądrość to nie dodatkowa przywara a jedna z podstawowych wartości. Chcę być taka, jak Ty.
Jesteś Różą duchowną. Oczywiście, kocham róże, więc nie mogłam pominąć tego określenia milczeniem. Ale jesteś nie tylko pachnącym, zadbanym i wypielęgnowanym kwiatem. Masz też kolce. Nie do końca wiem, co znaczy bycie "Różą duchowną"? Może chodzi o to, że Twoja duchowość nie mogła być kaszką z mleczkiem. Na pewno nie raz było Ci smutno, bałaś się, tęskniłaś, byłaś rozczarowana. Tyle, że się chyba tym uczuciom nie poddawałaś. Tak… bardzo chciałabym być taka, jak Ty.
Mówią też na Ciebie: Matka przedziwna. Jesteś przedziwna. Chyba każdy zresztą jest trochę dziwny, Ty po prostu się tej dziwności nie wstydziłaś. Uwielbiam w Tobie tą cechę. To tak, jak moja dewiza: pieprz konwenanse (przepraszam, to nie brzmi elegancko, ale wiesz o co chodzi). Gdybyś przejmowała się tym, co ludzie myślą na Twój temat i jak oni wyobrażają sobie Twoje powinności, to Matką Boga na pewno byś nie była. Swoją drogą, Maryjo, Twoja historia to dobra opowieść motywacyjna.
Wieża z kości słoniowej, Dom złoty! Połączenie kości słoniowej ze złotem uważam za genialne. Wiesz, że kocham złote motywy i dobrej jakości materiały. Wieża z kości słoniowej jest jak rozumiem wieżą silną. Może chodzi też o kręgosłup? A może o budowanie siebie na wartościowych fundamentach? Kość słoniowa jest nie tylko bardzo trwała i mocna. Jest też gładka, jasna, przyjemna w dotyku. Twój kręgosłup nikogo nie ocenia, nie ma na celu krytyki innych ale własny rozwój, własne rozkwitanie. Twój złoty dom jest domem nie tylko szlachetnym i pięknym ale też przytulnym, pełnym życzliwości i otwartości na cudze uczucia, cudzą wrażliwość. Złoto ma zresztą właściwości lecznicze. Niektórzy nawet dodają go do potraw. Złoto nie mieni się nachalnie, przypomina zachwycające perełki, które nie zawsze dostrzegamy, choć zawsze nas otaczają. I w końcu, w tym duchowo-empatycznym domu jest przyjemnie, bo jest ładnie. Zwyczajnie ładnie. Wiesz, jakiego mam bzika na punkcie ładnych przedmiotów. Myślę, że mnie rozumiesz.
Na koniec jedno z najczulszych określeń: Gwiazdo zaranna! Podobno gwiazda zaranna to taka gwiazda, która świeci do końca nocy, a jej światło jest widoczne jeszcze przy wschodzącym słońcu. Jakoś mi się kojarzy, że to nie gwiazdy świecą, one chyba tylko odbijają światło ale może coś pomyliłam, to raczej mało ważne. Ważne, że Ty nie poddajesz się do samego końca, walczysz o swoje światło do samego poranka. Walczysz o radość w swoim życiu, o jego uroki, o siebie. Pamiętasz ten ciężki dla mnie czas, nieświadomie brałam z Ciebie przykład a może… siły od Ciebie? Bycie gwiazdą zaranną jest strasznie ciężkie. Każdy w końcu ma dość, chce zgasnąć, chce iść w końcu spać, chce, żeby wszyscy dali mu już spokój. Chce zniknąć. A Ty trwasz w swoim blasku, po swojemu ale trwasz. Nie wstydzisz się, nie uciekasz, nie rezygnujesz z siebie, ze swojej kobiecości.
Maryjo, cieszę się, że to wszystko z siebie wyrzuciłam. Jakoś mi lżej i… bliżej do Ciebie. Nie jesteś słowem, jesteś kobietą. Taką jak ja, choć lepszą, czystszą, niewinniejszą, ładniejszą. Nie przeszkadza mi to. Jesteś dla mnie wsparciem, gdy już nie chce mi się iść po linie, choć tak bardzo to kocham.
Dziś świętujemy Twoje wniebowzięcie. Nie ogarniam tego zjawiska, ale musiało być wspaniałe. Nie wiem, czy kiedyś dotrze do mnie to, co się wtedy stało ale cieszę się, że byłaś i jesteś. Że mam szansę Cię poznawać i coraz mniej sugeruję się pustymi słowami a coraz bardziej miłością, którą mnie otaczasz i wstawiennictwem, którym mnie obejmujesz i o które wciąż bardzo Cię proszę.
Tekst pochodzi z bloga autorki szymanska.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł