Michał Koterski powiedział: Boże, zabierz mi obsesję brania, a zrobię wszystko, żeby nie wrócić do narkotyków. Tak się stało
Michał Koterski w rozmowie z Janem Staszczykiem z portalu Aleteia.pl mówi, że Bóg zawsze był blisko, tylko on znajdował się daleko od Niego: - Zażywałem narkotyki od czternastego roku życia, przez dwadzieścia lat. Pokończyłem wszystkie możliwe ośrodki leczenia uzależnień. I po tych wszystkich terapiach doszedłem do momentu, w którym wszystko straciłem.
Potem próbował sobie udowodnić, że da radę z kontrolowaniem narkotyków i alkoholu: - Mieszałem wszystko ze wszystkim, brałem rano i przed snem. Z tych wszystkich "mikstur" chciałem znaleźć tę jedną, która da mi szczęście. Okazało się, że to niemożliwe.
Nie ma we mnie zgody na srogiego Boga
Doszedł do momentu, w którym uświadomił sobie, że nie potrafi żyć ani z narkotykami, ani bez nich. Pewnego dnia uklęknął i powiedział do Boga: "Boże, zabierz mi tę obsesję brania, a zrobię wszystko, żeby już nigdy nie wrócić do narkotyków". Ta modlitwa sprawiła, że przestał odczuwać głód narkotykowy: - Poczułem radość, ale z drugiej strony bałem się, żeby to nie zniknęło. Zacząłem ciężko pracować nad sobą i swoim uzależnieniem (...).
Na pytanie, czy jest przeciwny zinstytucjonalizowanej duchowości, odpowiada, że lubi chodzić do kościoła, ma jednak kłopot z nakazami i zakazami. Nie chce, żeby księża dawali sobie prawo, do mówienia mu, co ma robić: Nie ma we mnie zgody na srogiego Boga. Dla mnie Bóg jest kochający. W ewangeliach Chrystus wszystkich największych zbirów obdarzał miłością.
Panikuję, bo wstydzę się uklęknąć na środku ulicy
Michał Koterski wierzy, że życie na ziemi jest jedynie początkiem. Nie zażywa już środków zmieniających świadomość, choć na początku tęsknił za uczuciami, które wywoływały w nim narkotyki: - W pierwszym roku ciągnęło mnie do substancji, do tego ukojenia. Było mi bardzo ciężko z emocjami, bo wiedziałem, że jak bym "walnął", to bym tego wszystkiego nie przeżywał.
Z doświadczenia osób uzależnionych wynika, że jak ktoś się pomodli rano i wieczorem, to nie sięga po używkę. Ja się tak modlę, ale czasem zapominam i panikuję, no bo się wstydzę uklęknąć gdzieś na środku ulicy. I tak, jak kiedyś szukałem stacji benzynowej, żeby zażyć coś w kiblu, tak teraz szukam toalety, w której mógłbym się spokojnie pomodlić. Bardzo mi to pomaga.
Skomentuj artykuł