Nadwiślańskie chamstwo

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl, psd)
Marek Zając

Mój drogi Piołunie,

wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Wracam z Rzymu głęboko rozczarowany nowym papieżem. Ot - prostak, który nie rozumie, na czym to wszystko polega. Nawet porządnego kazania nie umie wygłosić, jak na biskupa przystało. Opowiadanie banalnych historyjek z życia wziętych, egzaltowane apele o miłosierdzie i radość? To można by wybaczyć proboszczowi spod Radomia, ale nie człowiekowi, którego religijny geszeft obraca ponad miliardem ludzkich dusz. Ja się pytam: gdzie elementarna etykieta i minimum wykształcenia?

Bez przerwy też mówi o nas, jakby nic innego nie miał do roboty. Choćby w Niedzielę Palmową musiał wypalić, że niektórzy tracą nadzieję wobec trudności: "Wówczas przychodzi nieprzyjaciel, przychodzi diabeł, wielokrotnie w masce anioła, i podstępnie wypowiada swoje słowo". Za ten honor ściskam nogi, ale następnym razem radziłbym się ugryźć w język...

Teraz już rozumiesz, dlaczego z tym większą rozkoszą wracam nad Wisłę, gdzie niejeden biskup wie, że rządzić - znaczy podkreślać hierarchię, bo w przeciwnym razie poukładany świat pogrąży się w chaosie. A jak się wygłasza homilię, nikomu tu tłumaczyć nie trzeba. Otóż należy pochylić się z troską, aby wiernych ubogacić w sposób szczególny. Najlepiej kilkoma cytatami z umiłowanego Jana Pawła.

Po rzymskich fanaberiach przeklętego Franciszka - powoli zmierzającego ku szaleństwu godnemu ubogiego Wariata, co na golasa biegał przed połową Asyżu i zajmował się nawracaniem wilków - sycę się zatęchłym nadwiślańskim powietrzem. Przyszło nam działać, drogi Piołunie, w kraju dla Szatana wymarzonym.

W drodze z Wiecznego Miasta, ale już w granicach naszych włości, nadstawiałem ucha, co w kurii piszczy. Biskupstwo. A właściwie - szanowane arcybiskupstwo. I dobrze, że szanowane, skoro o nowym papieżu mają zdanie roztropne i przenikliwe, chociaż szkoda, że wyrażane półgębkiem. A mianowicie, że jego pustymi gestami nie ma sensu się ekscytować. Że poprzednik - ho, ho... To był prawdziwy papież, a nie taki dziwoląg jak teraz. I aksamitną pelerynkę nosił, i nic pod publiczkę nie czynił. O tempora, o mores!

Ale pamiętasz, Piołunie, że diabeł zawsze gra na dwóch fortepianach? Aż zadrżałem z uciechy, gdy z kolei dyrektorka pewnego teatru napisała, że w Watykanie wybrali ch... Szczere, dosadne - i odważne, że aż strach. Z treścią się w stu procentach zgadzam, do formy sam wprawdzie bym się chyba nie zniżył, ale...

Otóż zawsze dziwiło mnie, że w katolickim spisie grzechów głównych nie ma jednego z podstawowych, absolutnie kluczowych: chamstwa. Ale czego spodziewać się po sługach Nieprzyjaciela? Na grzechu znają się w praktyce, ale z solidną teorią u nich krucho. Jednak Tobie, drogi Piołunie, będę powtarzać do znudzenia: najwspanialsze są grzechy, które owocują. Chamstwo jest jak przepastna czeluść, gdzie niechybnie znajdziesz też od razu głupotę, pychę, pogardę, wulgarność, nienawiść, kłamstwo i oszczerstwo.

A jeszcze wspanialsze są grzechy, które skłaniają do odwetu. Zło musi rodzić zło. W przeciwnym razie jest dziecinną igraszką, nie dziełem Szatańskim. Dlatego proponuję, abyśmy nalali sobie pełne szklanice i popatrzyli na trwające tu w najlepsze igrzyska. Kogo teraz niektórzy słudzy Nieprzyjaciela nazwą ch..., żeby dać słuszny odpór i uświadomić wszystkim, jak wielkie zło się wydarzyło? Ile potrwa szósta już w tym roku debata o wolności słowa - słowa, które mało kto w tym kraju w ogóle szanuje? Jedni grzmieć będą o ciemnogrodzie, a drudzy żądać wypalenia obrazoburstwa aż do korzeni? Kto dojdzie do wniosku, że nazywanie innych ch... to jutrzenka swobody, a kto zatęskni za cenzurą, a może nawet inkwizycją?

O nie, drogi Piołunie, ja już się z tego kraju nie ruszam. To jak Costa del Sol dla niemieckich emerytów.

Pytasz, co na to powiedziałby nowy papież? Zapewniam Cię, że nie chciałbyś wiedzieć...

Twój kochający stryj Krętacz

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nadwiślańskie chamstwo
Komentarze (9)
24 listopada 2018, 22:18
Mój drogi Piołunie, przypominasz sobie ten moment, kiedy nasz Wróg dał nam wolną rękę do działania w tej swojej śmiesznej organizacji, którą nazywają Kościołem? Chciał tym sposobem sprawdzić wierność tych kreatur, dla których sam stał się kreaturą (przyjęliśmy to z odrazą) i pokrzyżował plany naszego Ojca, oferując tym robakom miejsce przy sobie. Przywołaną rozmowę usłyszał nieopatrznie wikariusz Nieprzyjaciela, zwany Lwem. Przerażony polecił odmawianie tej ohydnej modlitwy, która przez długie lata niszczyła nasze szeregi i opóźniała ostateczną realizację dzieła, które rozpoczęliśmy z taką werwą. Udało się jednak, po wielu trudach, przeniknąć na najwyższe stanowiska organizacji Wroga, który zwie się Prawdą i totalnie ją opanować. Zwołaliśmy fałszywy Sobór, który wprowadził chaos pośród niedobitków ludzi uważających się za wierzących Prawdzie. Zdawali sobie sprawę, że nie można jednocześnie być lojalnym wobec organizacji podającej za naszą inspiracją idee chaosu oraz względem ich rzekomego Wybawiciela. Ku naszej uciesze część popadła w rozpacz. Tak się zaczęła nasza dominacja, która pozwoliła na zdobycie tak wielu dusz dla naszego Ojca! To ciągle trwa pod postacią autodestruktywnej siły świata, który kształtuje kolejnych wikariuszy Nieprzyjaciela w ten sposób, że faktycznie służą naszej sprawie. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Twój kochający stryj, Krętacz.
AK
Andrzej Klimaszewski
26 listopada 2015, 11:20
nie znasz całości więc myślę że ocena przed wczesna aczkolwiek C. S. Lewis ma w "Listach ..." też słabsze kawałki i dopiero poznając całość można coś ocenić :)
PC
Paweł Chmielewski
25 listopada 2015, 14:07
Demon.pl jak zwykle w formie.
25 listopada 2015, 12:31
No cóż! Pewnie na Tobie drogi krętaczu suchej nitki nie pozostawią, oblewając cię pomyjami bogobojni nasi Rodacy. No, ale taki już zawsze los myślących choćby nieco szerzej niż Wisła do Gdańska. Bo jak mawiał Gombrowicz: - "Na kolana! Na kolana pan padnij, bo Ojczyzna nasza od morza do morza i pawiami my Polacy i papugami przecie na tym świecie." Kto dziś marzy o tym, byśmy nie papugami i pawiamy byli, a poprostu myślącymi LUDZMI - ma słabe szanse! TRYND jest inny! Ale i to przeżyjemy.... z nadzieją! Pozdrawiam serdecznie Marcin Idziński
25 listopada 2015, 08:27
Ojkofobia po lewej stronie zawsze na propsie.
Aleksandra Adamczyk
24 listopada 2015, 23:06
Słaba, bardzo słaba próba bycia tak dobrym jak Lewis...
TP
Tomasz Pierzchała
24 listopada 2015, 19:44
"Teraz już rozumiesz, dlaczego z tym większą rozkoszą wracam nad Wisłę, gdzie niejeden biskup wie, że rządzić - znaczy podkreślać hierarchię, bo w przeciwnym razie poukładany świat pogrąży się w chaosie."  "Zgodnie z naszą czcigodną, świętą tradycją, każda hierarchia jest całkowitym ucieleśnieniem świętych elementów w niej zawartych; jakakolwiek by to była hierarchia, jest ona więc doskonałą całością wszystkich jej świętych składników.Stąd słusznie o naszej hierarchii mówi się, że posiada w sobie wszystkie święte rzeczy, które ją charakteryzują. Dzięki temu boski biskup, z racji swojego wyświęcenia, spełnia wszystkie trwale przynależne mu sakralne funkcje hierarchiczne,od których bierze swoje imię i nazywany jest hierarchą. I rzeczywiście,ten, kto mówi „hierarchia”, powiada skrótowo o wszystkich świętych stopniach,które ona zawiera. Podobnie gdy mówi „hierarcha”, wskazuje na człowieka natchnionego przez Boga i boskiego, na kogoś, kto posiada znajomość całej świętej wiedzy, w którym, w sposób zupełnie czysty, cała jego hierarchia osiąga swoją pełnię i daje się poznać' Powyższy tekst pochodzi z Hierarchii kościelnej Pseudo-Dionizego Areopagity i cytuję go na pohybel tym co chcą wiązać to co wzniosłe i piękne z ojcem kłamstwa i upadku         . 
JB
Jakub Bojek
24 listopada 2015, 16:37
dobrze powiedziane Adamie! Nienawiść do polskości niestety cały czas w modzie, do Kościoła też. Niektórym marzy się taki świat, o którym pisze ten Pan. Ale to już będzie koniec świata.
AV
Adam Vel Beszad
24 listopada 2015, 10:30
Drogi wuju Krętaczu, z wielką radością czytam Twoje listy - zwłaszcza, że znajduję w nich potrzebne mi nauki, w jaki sposób ośmieszać polski Kościół, trywializując jednocześnie etos polskiego narodu. Bo czyż prawdziwym naszym zwycięstwem nie będzie tak zgrabne użycie modernistycznych sztuczek, aby dokładnie je wmieszać w szanowaną przez naród literaturę - i tym samym sprawić, żeby stały się one wiarygodne? By Polacy wreszcie uwierzyli w to, że są tylko zwykłą swołoczą - bo dopiero wtedy nie będzie już im na niczym zależeć. Skłonią się wreszcie ze stosowną sobie nabożnością ku zachodnim ołtarzom relatywizmu, hedonizmu i nihilizmu. I to dopiero będzie nasze zwycięstwo! Z uwielbiającym pozdrowieniem - Twój Piołun. ;)