Nie krzywdź się w konfesjonale!

Nie krzywdź się w konfesjonale!
(fot. shutterstock.com)

Wielu penitentów często wyznaje to, co tak naprawdę nie jest ich grzechem, lub wyznaje fałszywe grzechy, za które nie mogą uczciwie żałować, dostrzegają bowiem, że - w takiej samej sytuacji - wkrótce znów je popełnią.

Z tego powodu wielu opuszcza konfesjonał z ogólnym poczuciem niezadowolenia, ponieważ nie wyznali tego, co stanowi ich główny problem sumienia, albo czują się zawiedzeni postawą spowiednika i mają pretensje zarówno do niego, jak i do Boga, za własną bezsilność. Wśród takich penitentów można bowiem odnaleźć osoby, które w spowiedzi szukają środka do pomniejszenia własnej odpowiedzialności przez przedstawianie siebie jako ofiary złych okoliczności.

Nasza kultura jest podejrzliwa wobec jakichkolwiek oznak zależności, jednak niektórzy psycholodzy podkreślają, że owocne uczestnictwo w religijnych rytuałach wymaga wejścia w "regresję do zależności". Normalna regresja do zależności zdarza się przez cały okres naszego życia i dostarcza potrzebnego do właściwego funkcjonowania poczucia oparcia i troski, a więc także zdolności zawierzenia swego życia Bogu czy otwarcia się wobec spowiednika.

Poza jednak taką zdrową zależnością wiele osób przychodzących do spowiedzi szukać w niej może środka, a w spowiedniku "narzędzia", do radzenia sobie z własną życiową niezaradnością czy to z powodu niewłaściwego wychowania, czy też wskutek przeżytej traumy, na przykład wykorzystania seksualnego. Niektórzy penitenci będą prezentowali wszystkie symptomy osobowości zależnej, szukając w spowiedniku, którego często identyfikują z Bogiem, "super opiekuna-rodzica". Postawa ta może być wzmocniona przez spowiednika, jeśli będzie podkreślał i gratyfikował takie cechy charakteru penitenta, jak: poddańczość, podporządkowywanie się, łagodność, posłuszeństwo i "pokorę".

Mylenie pokuty z chęcią ukarania siebie

Penitenci, którzy mylą pokutę z chęcią ukarania samego siebie, to najczęściej albo skrupulanci, albo osoby, które wyznają nie grzechy, a raczej braki osobiste czy charakterologiczne, i to w taki sposób, że można u nich mówić o swoistym masochizmie lub ucieczce we współczucie. Spowiednik może mieć wrażenie z kontaktu z takim penitentem, że czerpie on przyjemność z upokarzania się przed nim. Taka postawa ma często na celu zyskiwanie sympatii spowiednika, który będzie dzielił problemy i darzył akceptacją; w sumie wskazuje ona na osobowość niedojrzałą i histeryczną.

W przypadku zaś skrupulanta spowiednik będzie miał do czynienia z neurotycznym poczuciem winy i sposobem samooskarżania się podszytym wielkim lękiem. Problemy takiego penitenta nie tkwią jednak w jego grzesznych postawach, ale w obrębie nierozwiązanych i nieuświadomionych konfliktów. Powtarzanie zaś tych samych samooskarżeń z popełnionych czynów może służyć ukrywaniu tych postaw, które rzeczywiście motywują penitenta w życiu.

Legalizm wśród penitentów będzie przejawiał się w nadmiernej koncentracji na sprawach powierzchownych i wiecznym niezadowoleniu ze spowiednika. Taki penitent będzie się spierał ze spowiednikiem o "każde słowo", czując się przez niego albo niezrozumianym, albo źle ocenionym. Ponieważ problem takiego penitenta leży w innej sferze jego funkcjonowania, spowiedź "od początku" skazana jest na "niepowodzenie", bo penitent nie korzysta z niej w celu zbliżenia się do Boga, ale odsunięcia się od swego głównego problemu.

Szukanie spowiedzi w celach terapeutycznych

Kiedy cierpienie penitenta nie jest duchowej natury lub kiedy nie może on swego grzechu jednoznacznie nazwać, szukanie "rozwiązania" problemu w spowiedzi może być dla niego okazją do zranienia. Ludzie mogą szukać spowiedzi po to, aby poradzić sobie lub zmniejszyć niezrozumiały lęk, znaleźć "lekarstwo" na problemy emocjonalne, takie jak niska samoocena i poczucie bycia "złą osobą", lęk i poczucie winy związane z seksualnością, konflikty z bliźnimi, depresję i niesprawiedliwość.

W takich wypadkach penitenci szukają jednak ulgi, a nie nawrócenia i oczekują bezwarunkowego rozgrzeszenia w sytuacji, w której ich "wyznania" nie powinny stać się przedmiotem absolucji. Rozgrzeszenie udzielone bowiem na podstawie takich trudności odbiera penitentom możliwość konfrontacji z ich emocjami, równocześnie utwierdzając w nich błędne przekonanie, że ich problemy są rzeczywiście grzechami, co tylko zwiększa u nich i tak już obecne neurotyczne poczucie winy i wstydu.

Poczucie wstydu, żalu, samotności, bycia niekochanym czy mało wartościowym nie zanikają z chwilą otrzymania rozgrzeszenia. Doświadczenie przebaczenia w relacji do Boga nie oznacza, że penitent poradził sobie ze swym życiem. Trzeba jednak pamiętać, że dla wielu takich osób kontakt ze spowiednikiem ma ogromne znaczenie i wpływa na stan ich psychologicznego funkcjonowania. Kiedy ludzie wierzą, że Bóg im wybacza grzechy i że ich relacja z Bogiem jest teraz we właściwym stanie, to mogą z większą odwagą spojrzeć również na swoje ludzkie problemy - trwa w nich bowiem nadzieja, że nie zostają z nimi sami.

Spowiednik jednak musi pomóc im nazywać i rozeznawać zarówno sferę ich ducha, jak i psychiki, i wystrzegać się wchodzenia w rolę psychoterapeuty. Niezmiernie istotną kwestią jest tutaj zmotywowanie penitenta do skorzystania z fachowej pomocy medycznej lub psychoterapeutycznej, jeśli jest mu ona potrzebna według rozeznania spowiednika, jak również umiejętność współpracy spowiednika z lekarzami, psychologami czy psychoterapeutami w odniesieniu do duchowych i ludzkich problemów penitentów-pacjentów.

Spowiednik duchowym terapeutą

Sakrament pojednania powinien w życiu penitenta stać się okazją do spotkania i przeżywania Boga uzdrawiającego całą osobę ludzką. W spowiedzi bowiem penitent spotyka się z Bogiem miłującym człowieka, który nie pozostawia go samotnie w doświadczeniu cierpienia i grzechu, lecz troszczy się o to, byśmy życie mieli i mieli je w obfitości (por. J 10, 10).

Działanie Boga w człowieku urzeczywistnia się we wspólnocie Kościoła, który - jak to pięknie określił św. Jan Chryzostom - jest "duchowym szpitalem". Kościołowi dane są sakramenty - lekarstwa leczące duszę i ciało każdego wierzącego. Świadome zaś korzystanie z nich otwiera dostęp do wielkiej mocy Bożej, dzięki której już tutaj, po tej stronie życia, możemy doświadczyć duchowego uzdrowienia i zbawienia.

Spowiednik musi być jednak świadomy, gdzie kładzie podstawowy akcent w sprawowaniu sakramentu pojednania. Czy umieszcza go na przejawach pokuty, czy też duchowej porady? Czy rozpatruje spowiedź w kategoriach głównie jurydycznych i postrzega w niej Chrystusa jako Sędziego, czy odnosi się do niej raczej w kategoriach terapeutycznych, widząc w Chrystusie  Dobrego Lekarza? Czy pojmuje grzech przede wszystkim jako naruszenie Prawa, czy też raczej postrzega go jako przejaw wewnętrznej choroby? Akcentuje bardziej wiązanie i odpuszczanie, czy raczej uzdrowienie? Właściwe sprawowanie sakramentu pojednania zawiera się w integracji obu tych podejść.

Spowiednik musi jednak pamiętać, że penitent przynosi Chrystusowi nie spis brudnych grzechów, ale siebie samego, nie tylko swoje uczynki, ale głębsze zranienie swego człowieczeństwa - uzdrowienie zaś wymaga czasu. Spowiednik powinien pomóc penitentowi w uświadomieniu sobie, że spowiedź jest zarówno wydarzeniem, jak też całym procesem.

Nie chodzi więc o to, aby spowiednicy mówili penitentom, co powinni robić, ale pomagali im, przy użyciu ich własnej wolności, w stawaniu przed Bogiem w pełni ich własnej świadomości i w podejmowaniu uzasadnionej decyzji. Celem spowiedzi jest szkoła uzdrowienia.

Dla uniknięcia krzywd w konfesjonale, jak również nabycia zdolności ich przezwyciężania i naprawiania warto, aby każdy spowiednik pamiętał, że choć "kapłan użycza swych rąk i języka, wszystko dokonywane jest przez Ojca, Syna i Ducha Świętego" - jak nauczał św. Jan Chryzostom, a "spowiedź nie jest i nie powinna stać się techniką psychoanalityczną czy psychoterapeutyczną" - jak mówił Jan Paweł II.

"Dobre przygotowanie psychologiczne i znajomość nauk o człowieku w ogóle z pewnością ułatwią spowiednikowi poznanie tajników sumienia oraz dokonywanie rozróżnień - co nie zawsze jest łatwe - między czynami prawdziwie «ludzkimi» (czyli takimi, za które ponosi się odpowiedzialność moralną) a czynami «człowieka ». Te ostatnie bywają uwarunkowane mechanizmami psychologicznymi (patologicznymi lub powstałymi wskutek zadawnionych przyzwyczajeń), które zwalniają z odpowiedzialności albo ją ograniczają. Sami penitenci często nie uświadamiają sobie różnic dzielących te dwie sytuacje wewnętrzne".

*  *  *

Chcesz wiedzieć więcej o spowiedzi? Dlaczego w sakramencie pokuty potrzebny jest ksiądz? Czy Bóg tak po prostu nie przebaczy mi moich grzechów? Jak szczerze wyznać grzechy i zadośćuczynić? Kliknij w baner:

Nie krzywdź się w konfesjonale! - zdjęcie w treści artykułu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap

Odkryj siłę dojrzałego rachunku sumienia

Czujesz, że twój rachunek sumienia zatrzymał się na etapie dziecka i nie rośnie wraz z tobą? Nie wiesz, jak dojrzale się spowiadać? Męczy cię powtarzanie formuł, które wydają ci się...

Skomentuj artykuł

Nie krzywdź się w konfesjonale!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.