Pierwsze myśli, jakie pojawiają się po przebudzeniu, wpływają na cały dzień. Dlatego jest tak ważne, by przyzwyczaić się wstawać rano z pozytywnymi myślami, z modlitwą.
Powtarzając sobie dzień w dzień te same słowa, pustelnicy pracowali nad swoją wewnętrzną przemianą. Słowo, które każdy z nich sobie wybrał, jest dopasowane właśnie do niego. Jest dla niego drogą do Boga. Byłoby więc rzeczą bardzo ważną, by odkryć słowo, które otwiera mi drogę do życia, otwiera mnie na Boga. Nie potrafię powiedzieć teoretycznie, jakie słowo będzie dla mnie odpowiednie. Jeśli jakieś słowo mnie fascynuje, bezpośrednio mnie dotyka, jest to znak, że powinno mi towarzyszyć przez jakiś czas, może nawet przez całe życie, że mogłoby się stać moim słowem - ćwiczeniem duchowym.
Pewna opowieść z życia ojców pokazuje, jak konkretnie powinno się wypracowywać w sobie pozytywne słowo:
Gdy wstajesz ze snu, otwórz zaraz przede wszystkim swoje usta ku chwale Bożej i zaintonuj pieśni i psalmy. Bowiem pierwsza czynność, jaką podejmuje rankiem duch ludzki, trwa dalej, podobnie jak kamień młyński miele przez cały dzień to, co mu zostało podłożone, czy to ziarno, czy to plewy. Dlatego bądź zawsze pierwszy, aby wrzucić na żarna ziarno, zanim wróg zdoła na nie podrzucić plewy.
Pierwsze myśli, jakie pojawiają się po przebudzeniu, wpływają na cały dzień. Dlatego jest tak ważne, by przyzwyczaić się wstawać rano z pozytywnymi myślami, z modlitwą. Od razu wzbudza to we mnie właściwe nastawienie do życia. Jeśli, przeciwnie, złoszczę się, że znowu muszę wstać, jeśli robię się ponury, bo pogoda jest zła, albo gdy pełen niechęci myślę o trudnych negocjacjach, które mnie dzisiaj czekają, wtedy jestem już nastawiony negatywnie do całego dnia. Negatywne myśli odbierają mi energię, sprawiają, że przez cały dzień patrzę na świat przez ciemne okulary.
Przytoczony apoftegmat mówi nam, że powinniśmy łączyć pozytywne myśli z określonymi działaniami, jakie podejmujemy w ciągu dnia. Jeśli postanowimy częściej myśleć w ciągu dnia o Bogu albo rozważać jakieś zdanie z Biblii, to takie postanowienie ma małe widoki na sukces. Jeśli jednak połączymy słowa z Biblii lub modlitwę z jakąś czynnością, którą będziemy tak czy inaczej wykonywać, zrealizowanie takiego postanowienia nie kosztuje już tyle energii. Łączymy je z działaniem, które na pewno podejmiemy. I ilekroć robimy to czy tamto, przychodzi nam na myśl zdanie z Biblii. Z pewnością wymaga to określonego treningu. Ale szybko wchodzi w krew i nie trzeba ciągle na nowo wysilać woli. Gdy tylko stanie się nawykiem, nie wymaga już wielkich nakładów energii. To, czy będziemy umieli przekształcić takie postanowienie w przyzwyczajenie, nie jest kwestią siły woli, ale mądrości. Tak przynajmniej mówi psychologia zachowań, która nie przyjmuje wymówek, że nie jesteśmy w stanie zmieniać naszych postaw ani realizować postanowień. Od naszej mądrości zależy, jak zręcznie połączymy wciąż powtarzające się czynności i sytuacje naszego dnia powszedniego z określonymi słowami modlitwy.
Metoda małych kroków
Postanowienia, które podejmujemy, służą nam często jako wymówka, abyśmy nie musieli niczego zmieniać w naszym życiu. Co prawda postanawiamy, że będziemy pracować nad sobą, aby uczynić krok do przodu. Ale w rzeczywistości stoimy w miejscu. Postanowienia uspokajają nasze sumienie, ale nie wywołują żadnych skutków. Jeden z moich współbraci twi erdził, że postanowienia są najpewniejszym środkiem uniemożliwiającym nam ruszenie czegokolwiek w naszym życiu. Postanowienie zawsze mnie wyprzedza, zwraca się ku przyszłości, a nie zmaga się z teraźniejszością. Uciekam przed wyzwaniem chwili obecnej w niezobowiązującą przyszłość. Zamiast czynić wiele postanowień, powinniśmy wypracowywać w sobie bardzo proste rzeczy. A do tego nadają się właśnie pozytywne autosugestie.
Sztuka życia duchowego polega na tym, by drobiazgi, z których składa się codzienność, uczynić wprawianiem się w przeżywanie obecności Boga. Dopiero w ten sposób możemy coś w sobie ruszyć. Powinniśmy uczciwie zapytać samych siebie: Czy rzeczywiście chcemy coś zmienić w naszym życiu, czy rzeczywiście chcemy przeżyć nasze życie przed Bogiem, dla Boga i z Bogiem, czy też raczej chcemy dalej żyć tak jak dotychczas i wykorzystywać nasze postanowienia jako zasłonę skrywającą fakt, że stoimy w miejscu? Jeśli rzeczywiście chcemy przybliżać się do Boga, znajdziemy drogę wiodącą do tego celu. Musimy stworzyć program, który za pomocą małych kroków umożliwi nam wypracowywanie w sobie ducha Jezusa - program skromny, ale możliwy do zrealizowania. Jeśli tylko przekształcimy jedną ze ścieżek, którymi podążamy każdego dnia, w uczenie się, jak przebywać w obecności Boga, to tym samym już zmieniło się coś decydującego w naszym życiu.
Skomentuj artykuł