We współczesnym świecie, w dzisiejszej kulturze można zauważyć dwojaką postawę wobec śmierci. Z jednej strony śmierć staje się tematem tabu. Do tego stopnia, że na Zachodzie próbuje się wyprzeć słowo śmierć z mass mediów (zwłaszcza z prasy), oraz z instytucji pogrzebowych. Śmierć i umieranie stają się procesem czysto technicznym. Dokonują się w izolacji od bliskich, przyjaciół, w samotności. Śmierć w rodzinie, w otoczeniu ludzi kochających, w czasie wspólnej modlitwy z kapłanem jest dziś zjawiskiem coraz rzadszym.
Sprowadzanie śmierci jedynie do wymiaru technicznego sprawia, że gubi się również człowieczeństwo. Ludzkie życie sprowadza się także do wymiaru technicznego, uprzedmiotawia się. Z drugiej strony zjawisko śmierci bywa bagatelizowane. W kinematografii ukazuje się ją w sposób brutalny, jako spektakl dostarczający silnych wrażeń, jako antidotum na ogólne znudzenie codziennością (J. Ratzinger).
Współczesny teolog, Schleiermacher ukazuje obrazowo narodziny i śmierć jako dwie przesieki w lesie, które umożliwiają patrzenie w dal, w nieskończoność. Dzisiaj często kwestionuje się nieskończoność i dlatego kwestionuje się życie i śmierć.
Lęk współczesnego człowieka przed śmiercią jest często skutkiem wyeliminowania z ludzkiej codzienności rzeczywistości nadprzyrodzonej. Koncentracja wyłącznie na świecie zewnętrznym, materialnym, sprawia, że śmierć odbierana jest jako koniec wszystkiego. Śmierć staje się unicestwieniem tego, co człowiek kochał na ziemi, czemu poświęcił własne życie, siły, energie, czas. I nic dziwnego, że w takiej sytuacji człowiek buntuje się wobec śmierci, odrzuca ją i łapczywie chwyta się wszystkiego, co może przedłużyć życie. Propaguje się fascynację młodością, osiągnięcia współczesnej techniki i medycyny, nadmierną aktywność. Unika się myślenia o śmierci i podejmowania w rozmowach tego problemu. Podejmuje się rozpaczliwe próby przedłużania życia.
Św. Cyprian pisze o paradoksie lęku przed śmiercią u chrześcijan: Jakże to sprzeczne i nierozumne, że chociaż sami prosimy o spełnienie się woli Boga, to jednak kiedy poleca i wzywa do odejścia z tego świata, nie chcemy poddać się natychmiast Jego rozkazom. Sprzeciwiamy się, wzbraniamy, i jak opornych niewolników wiodą nas w smutku i rozżaleniu przed Pana. Odchodzimy stąd przymuszeni koniecznością, nie zaś przekonani posłuszeństwem. A nadto oczekujemy nagrody wiecznej od Tego, do którego tak niechętnie idziemy. Czemuż więc prosimy i błagamy, aby przyszło królestwo niebieskie, jeśli rozkoszą dla nas jest ziemska niewola? Dlaczego w częstych modlitwach prosimy, aby rychło nadszedł dzień królestwa, jeśli naszym gorącym pragnieniem i wielkim życzeniem jest służyć tutaj raczej diabłu, niż królować z Chrystusem? (O śmierci, LG, IV, 478).
Tymczasem śmierć posiada bardzo ważne znaczenie nawet z punktu czysto ludzkiego. Śmierć uczy nas życiowej mądrości, życiowego realizmu, porządkuje naszą hierarchię wartości, pomaga odnaleźć cel i sens życia. Fakt śmierci relatywizuje wiele zdawałoby się przypadkowych i nieważnych doświadczeń, które nie pozwalają nam patrzeć dalej.
W obliczu śmierci człowiek doświadcza wolności. Opadają wówczas wszystkie maski, które zakładamy i role, które gramy przed innymi, przed światem, by być kimś innym niż w rzeczywistości jesteśmy. Przestajemy się wówczas przejmować tym, co sądzą o nas inni. Odpada lęk przed kompromitacją bądź odrzuceniem. Przestaje się liczyć sukces, bogactwo, ambicje, plany. Śmierć niweczy miary stosowane w ciągu życia. W śmierci człowiek uwalnia się od myślenia czysto ludzkiego, światowego i wyzwolony wkracza w nowy świat przeniknięty całkowicie Bogiem.
Św. Ignacy w numerze 186 ĆD proponuje wyobrażenie siebie w chwili własnej śmierci, jako jedno z kryteriów dobrego wyboru.
Jaka jest świadomość mojej śmierci? Jakie reakcje i uczucia budzi we mnie myśl o śmierci? Czy nie boję się panicznie śmierci i wszystkiego, co się z nią wiąże? Możemy tutaj wykonać jedno ćwiczenie wyobrażeniowe. Spróbujmy rozmawiać z naszymi bliskimi, przyjaciółmi, ludźmi, których dobrze znaliśmy, a którzy już odeszli. Pytajmy ich, jak oceniają swe życie z perspektywy śmierci? Czego chcą nas nauczyć swoją śmiercią?
JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM
Bóg objawia człowiekowi prawdę o sensie śmierci stopniowo, w miarę dojrzewania człowieka. W najstarszych tekstach Starego Testamentu i tradycji izraelskiej uważano, że w chwili swej śmierci człowiek wchodzi do krainy śmierci - Szeolu. Jest to wprawdzie pewna forma egzystencji, ale nie stanowi pełni życia. O ile życie wiąże się z błogosławieństwem, obfitością, spełnieniem, miłością, wspólnotą z Bogiem, o tyle śmierć jest zaprzeczeniem tego wszystkiego.
Jednak już księgi mądrościowe korygują to najstarsze, nieadekwatne spojrzenie: Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich (Mdr 3, 1-5).
Księga Mądrości traktuje życie i śmierć człowieka całościowo, integralnie. Lęk współczesnego człowieka przed śmiercią wynika często z wyizolowania końca ludzkiego życia z całości egzystencji. Tymczasem śmierć nie jest końcem ludzkiej egzystencji, ale początkiem jej pełnego wymiaru.
Współczesny teolog, W . Boros wysunął tzw. hipotezę ostatecznej decyzji. Twierdzi on, że w chwili śmierci i spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym każdy człowiek może podjąć ostateczną decyzję: może wypowiedzieć się za Chrystusem albo przeciwko Niemu. Boros dodaje jednak, że ostatni wybór człowieka potwierdza zwykle całą linię jego życia. Człowiek, który całe życie przeżył w bliskiej więzi z Bogiem, w chwili śmierci na pewno opowie się za Chrystusem. Szanse wyboru Chrystusa w chwili śmierci są mniejsze u człowieka, który całe życie odrzuca Chrystusa.
Na życie i śmierć, jako jeden całościowy proces patrzy również Jezus. Sam wiele razy przepowiadał własną śmierć i ukazywał ją jako całkowite oddanie Ojcu. To właśnie dzięki posłuszeństwu woli Ojca, śmierć Jezusa została włączona w odwieczny plan miłości Ojca do Syna, a w Nim do każdego z nas. Śmierć Jezusa była miejscem objawienia chwały Boga i czasem naszego zbawienia. Uwierzytelnieniem misji i śmierci Jezusa był fakt wskrzeszenia Go z martwych przez Boga Ojca.
W takiej perspektywie powinniśmy również patrzeć na naszą śmierć. Nasza śmierć dzięki śmierci Jezusa nabiera także wymiaru nadziei i miłości. Jej źródłem jest miłość Boga do nas. W chwili śmierci wchodzimy w pełnię miłości Boga, w niczym nie przysłoniętą rzeczywistość, w oglądanie Boga twarzą w twarz.
Pytajmy siebie, czy wierzymy, że nasza śmierć jest wejściem w wieczną miłość? Czy wierzę, że Jezus jest Zmartwychwstaniem i Życiem (por. J 11, 25n)? Czy wierzę w zmartwychwstanie mojego ciała, zmartwychwstanie do życia? Czy wiara w zmartwychwstanie wycisza moje lęki i niepokoje związane ze śmiercią własną i naszych bliskich?
UWIELBIĆ BOGA SWOJĄ ŚMIERCIĄ
Fakt śmierci pozostanie dla nas zawsze trudnym doświadczeniem. Należy on bowiem do sytuacji granicznych. Jest zawsze pewną niewiadomą. Śmierć Jezusa też była trudna. W Ogrodzie Oliwnym prosił Ojca, by Go ominęła. Ostatecznie jednak Jezus przyjął śmierć jako posłuszeństwo Ojcu i z miłości do swego Ojca i człowieka. Poprzez swoją śmierć Jezus oddał cześć Bogu Ojcu. Śmierć Jezusa była śmiercią najpiękniejszą, ponieważ była śmiercią w całkowitym zaufaniu Bogu Ojcu i całkowitym pojednaniu z ludźmi. Wyrażają to dwa zdania Jezusa wypowiedziane na krzyżu: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego i Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.
My, jako ludzie, nie potrafimy określić sposobu i czasu swej śmierci. Podobnie, jak sposób i okoliczności naszych narodzin, śmierć również nie leży w naszej gestii. Możemy jednak zawsze modlić się o dobrą śmierć. Jedną z modlitw o dobrą śmierć są Suplikacje: Od nagłej a niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie. Modlitwa ta wyraża pragnienie, byśmy świadomie przeżyli ostatni etap naszego życia na ziemi, byśmy sami mogli kształtować nasze umieranie. Również modlitwa Zdrowaś Mario zawiera prośbę o dobrą śmierć. Prosimy Maryję, by była z nami w godzinie naszego odejścia do Ojca.
Dziś, gdy z jednej strony degraduje się śmierć, a z drugiej strony podejmuje się wszelkie próby, by przesunąć i wydłużyć proces umierania, dobra śmierć może być swego rodzaju cudem. Wszystkie cuda kończą się z chwilą śmierci; również cuda wskrzeszenia. Cud śmierci nie kończy się nigdy. On utrwala i jednoczy na zawsze nasz związek z Bogiem. Dzięki niemu nasze ciało i życie zostanie zachowane na wieki.
Na zakończenie posłuchajmy, jak św. Ignacy radzi przeżywać śmierć: Jak w ciągu całego życia, tak tym bardziej w obliczu śmierci powinien każdy [...] starać się najusilniej, aby Bóg i Pan nasz Jezus Chrystus był w nim uwielbiony, a Jego upodobanie spełniło się w nim. Winien ponadto budować innych przynajmniej przykładem cierpliwości i męstwa, żywą wiarą, nadzieją i miłością tych dóbr wiekuistych, które nam wysłużył Chrystus Pan i zdobył niezrównanymi trudami swego życia doczesnego i śmierci. A ponieważ bardzo często choroba jest tego rodzaju, że w dużym stopniu utrudnia korzystanie z władz umysłowych, a przejście z życia doczesnego do wiecznego jest takie, że ataki szatana bywają groźne [...] wtedy potrzebna jest pomoc miłości braterskiej (Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, 595). Te wskazania św. Ignacego, choć dotyczą jezuitów, mogą być pomocą w naszym umieraniu i świadczeniu pomocy umierającym.
Powierzmy Bogu całe nasze życie, wraz z jego integralną częścią, jaką jest śmierć. Prośmy Maryję, Józefa i naszych patronów, by budziło się w nas stopniowo pragnienie uwielbienia Boga własną śmiercią. Prośmy też o wrażliwość na cierpienie i śmierć innych. I módlmy się o odwagę umierania i świadczenia pomocy umierającym.
Skomentuj artykuł