Prosiliśmy o łaskę uzdrowienia dla bardzo chorego dziecka [ŚWIADECTWO]

(fot. shutterstock.com)
Marek

Postanowiliśmy i my pojechać do tego kościoła i z całą mocą modlić się o zdrowie dla naszego nienarodzonego dziecka.

W grudniu 2006 r. moja żona Mariola, będąc w ciąży z naszym trzecim dzieckiem, zachorowała na ospę. Całe jej ciało było pokryte ciemnymi punktami i bardzo ciężko przechodziła tę chorobę. W styczniu 2007 r. poszła do swojego ginekologa, który zaniepokojony przeprowadzonymi badaniami wysłał ją na szczegółowe badania do szpitala przy ul. Kopernika, na oddział patologii ciąży. Na badania udaliśmy się wspólnie, nie przeczuwając, że coś złego może się wydarzyć z naszym dzieckiem.

Po długim oczekiwaniu i przeprowadzonych badaniach Mariola wyszła z gabinetu lekarskiego zalana łzami. Wyrok lekarza był jednoznaczny. Nasz trzeci synek źle się rozwijał w życiu płodowym i miał małogłowie (główka dziecka rozwija się nieproporcjonalnie do reszty ciała) oraz zwapnienia śródczaszkowe, co oznacza uszkodzenia mózgu. Na karcie ciąży zobaczyliśmy ogromny czerwony wykrzyknik oraz wpis mówiący o tym, że zaraz po urodzeniu dziecko zostanie nam zabrane i będą prowadzone badania oraz odpowiednie zabiegi. Udałem się jeszcze raz do lekarza, aby skonsultować ten wynik.

Lekarza już nie było, ale pani profesor stwierdziła, że skoro tak zdiagnozował jej lekarz, to jest to wynik prawidłowy. Był to dla nas szok! Byliśmy zrozpaczeni! Mieliśmy codziennie przyjeżdżać na badania, aby cały czas monitorować dalszy rozwój naszego synka.

DEON.PL POLECA


Wróciliśmy do domu, nie wiedząc, co się dzieje i dlaczego się tak dzieje. Najtrudniejsze jednak było jeszcze przed nami. W domu wyczekiwali nas dwaj synowie, w wieku dziesięciu i trzynastu lat, chcąc usłyszeć dobre wieści dotyczące zdrowia ich jeszcze nienarodzonego braciszka. Biliśmy się z myślami, co mamy im powiedzieć. Czy to, że będą mieli chorego brata, z którym nie będą mogli się bawić, który może będzie wymagał całodobowej opieki, a może w ogóle nie będzie go w domu...

Kiedy stanęli przed nami i spojrzeli nam w oczy, oczekując odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie, powiedzieliśmy im wszystko, co wiedzieliśmy, nie ukrywając niczego. Nasi synowie posmutnieli, zwiesili głowy i odwróciwszy się, poszli do swoich pokoi. Uczucie bólu i niemocy, które nas wówczas ogarnęło, było czymś tak trudnym, że wręcz niemożliwym do opisania. Ten obraz do dziś pozostał głęboko w naszej pamięci.

Przez kilka następnych dni zrobiliśmy jeszcze kolejne badania u dwóch innych lekarzy ginekologów, które nie pozostawiały złudzeń, że stan zdrowia naszego dziecka jest zły. Byliśmy zrozpaczeni, zawiedzeni i zupełnie bezradni w tej sytuacji. Jedyne, co nam pozostało, to modlitwa. I właśnie w tym czasie otrzymaliśmy od kogoś obrazek z Dzieciątkiem Koletańskim, małym Jezuskiem, którego figurka znajduje się w kościele św. Józefa, w Krakowie przy ul. Poselskiej. Przeczytaliśmy informację o cudach, które dokonały się za pośrednictwem Jezusa poprzez tę figurkę. Postanowiliśmy i my pojechać do tego kościoła i z całą mocą modlić się o zdrowie dla naszego nienarodzonego dziecka.

Po pierwszym pobycie w kościele postanowiliśmy pojechać tam po raz kolejny. Tym razem zakupiliśmy małą bluzeczkę i zabraliśmy ją ze sobą. Siostra zakonna, z którą rozmawialiśmy, wzięła ją, otworzyła przeszkloną witrynkę i przyłożyła ją do figurki Dzieciątka Koletańskiego. W tym czasie my klęczeliśmy i wpatrując się w Dzieciątko Jezus, modliliśmy się, prosząc o łaskę uzdrowienia. Następnie siostra oddała nam bluzeczkę, którą moja żona włożyła pod ubranie, otulając nią nasze dziecko będące w jej brzuchu. Bluzeczka ta, od tej pory przez cały czas, w dzień i w nocy, okrywała naszego synka.

Czas, który był nam dany, był niesamowicie trudny. Był to czas zawierzenia naszej sprawy w ręce Boga. Nic innego nam nie pozostawało, jak w pełni, do końca zaufać Bogu. Nieustannie się modliliśmy, w dzień i w nocy. Kiedy udawało się nam zasnąć na kilka godzin, to przebudzenie, czyli powrót do rzeczywistości, sprawiało nam ogromny ból. Pamiętam noc, kiedy modliłem się, leżąc krzyżem na podłodze.

Widząc, jak moja żona zaczyna mieć wątpliwości, czy nasze dziecko kiedykolwiek będzie zdrowe, dostępowałem łaski podwójnej siły i wiary, które pozwalały nam przetrwać ten trudny czas. Tak, to była łaska, bo sam z siebie nie potrafiłbym w tym czasie poradzić sobie z takim problemem i obciążeniem z tym związanym.

Kiedy kolejny raz jechaliśmy na badania, tym razem do Katowic-Ligoty, czas jazdy wypełniony był naszą nieustającą modlitwą. Udaliśmy się na badania w szpitalu akademickim, przed którym Mariola zdjęła bluzeczkę nałożoną w kościele św. Józefa. Zaraz po badaniach lekarka stwierdziła, że nie widzi żadnych negatywnych zmian w rozwoju naszego dziecka. Aby się upewnić, zostaliśmy skierowani do konsultanta krajowego w Katowicach na szczegółowe badanie USG, po którym zostaliśmy utwierdzeni w tym, że nasze dziecko jest zupełnie zdrowe. To, co poczuliśmy w tym momencie, było nie do opisania. Radość i szczęście, i wielka wdzięczność Jezusowi za ten dar uzdrowienia. Nie mogliśmy się nacieszyć naszą radością.

Taka mała, ludzka niepewność jednak gdzieś jeszcze w nas tkwiła. Niedługo nadszedł dzień porodu, w którym jako ojciec mogłem uczestniczyć i jako pierwszy wziąć na ręce naszego Maciusia i cieszyć się wspólnie z żoną jego zdrowiem. Po kilkudziesięciu minutach mogłem pokazać Maciusia naszym synom, którzy niecierpliwie czekali za drzwiami na dobre wieści. Tym razem radość i uśmiech zagościły na ich twarzach.

Jesteśmy wdzięczni Jezusowi za łaski, których nam udzielił, i za cud, którego dokonał w naszym życiu za pośrednictwem figurki Dzieciątka Koletańskiego. Uzdrowienie dokonało się również w naszych sercach. W lutym 2015 r. Maciuś skończy osiem lat. Jest cudownym dzieckiem, dającym wiele radości wszystkim dookoła. Radujemy się, że Jezus mu błogosławi.

Świadectwo ukazało się w książce "Cudowne Dzieciątko Koletańskie"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prosiliśmy o łaskę uzdrowienia dla bardzo chorego dziecka [ŚWIADECTWO]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.