Dla większości ludzi skojarzenie jest jednoznaczne: ksiądz. Ewentualnie zakonnica, w każdym jednak przypadku celibat. Czy na pewno?
Ktoś, kto nieźle orientuje się w nauczaniu Kościoła, pewnie dobrze wie, że wyróżnia się trzy rodzaje powołania: rodzinne, duchowne i do samotności (co do ostatniego są kontrowersje). Osoba wierząca pewnie wie także, że podstawowym powołaniem każdego człowieka jest dążenie do świętości. Wszystko to prawda, ale wszystko to także "wiedza podręcznikowa" - mądra i ważna, choć niekoniecznie znajdująca zastosowanie w praktyce.
Czym powołanie jest dla mnie?
Zacząłem się nad tym zastanawiać, gdy pomyślałem, że po powrocie z rekolekcji powołaniowych przyjdzie mi się tłumaczyć przed znajomymi, gdzie byłem i po co. Teoretycznie mógłbym zamknąć sprawę prostym "na rekolekcjach powołaniowych", ale dla większości ludzi znaczy to tyle, co "chcę być księdzem" - a to przecież nieprawda.
Czym więc jest powołanie?
Zacznijmy od początku, a na początku jest Bóg. To On wyposaża człowieka w unikalny w skali wszechświata zestaw cech. Te cechy czynią każdego z nas kimś zupełnie wyjątkowym i niepowtarzalnym. Na drodze życia poznajemy wielu ludzi, znajdujemy się w przeróżnych sytuacjach, niejednokrotnie los boleśnie nas doświadcza. Dzięki temu wszystkiemu potrafimy lepiej spojrzeć na przymioty, które mamy wrodzone, a które krystalizują się i dojrzewają przez całe życie.
Jakie to przymioty?
To pragnienia (nie zachcianki!) które mamy zapisane głęboko w duszy. To także motywacje, które kierują naszym postępowaniem. To również wartości, które intuicyjnie uznajemy za szczególnie dla nas istotne. To wreszcie przede wszystkim talenty, zdolności jakie każdy człowiek posiada. Nie mam tu na myśli tylko takich stereotypowych uzdolnień, jak gra na instrumencie czy sprawność sportowa. Talentem od Boga są też na przykład umiejętność słuchania drugiej osoby, optymizm, zdolność do dostrzegania głębi w świecie czy charyzma przywódcy.
Co w związku z tym?
Spróbuj zastanowić się, jakie Ty masz pragnienia, motywacje, wartości i talenty. To nie jest proste ćwiczenie, to zajęcie na całe życie. Po co? Bo właśnie te cechy są Twoim powołaniem. Poznając siebie, odkrywasz w sobie te rzeczy. Jeśli będziesz mieć odwagę pójść za tym, co odkryjesz, odnajdziesz spełnienie i radość z życia. Proste? Nie. Gwarantuję, że to cholernie trudne, ale i fascynujące zadanie. Zadanie - bo jak mówił Fabian Błaszkiewicz SJ w jednej ze swoich konferencji - talenty zostały nam od Boga nie dane, ale ZADANE. Jesteśmy wszyscy powołani, aby odkrywać w sobie wyjątkowe cechy i później konsekwentnie je rozwijać.
Po co więc pojechałem na rekolekcje powołaniowe?
Pojechałem, aby lepiej poznać siebie. Pojechałem, aby odnaleźć swój życiowy cel, misję. Pojechałem, aby zastanowić się nad swoim życiem - przeszłym, obecnym i przyszłym. Aby zrobić "checkpoint" i zaktualizować swoje plany, wizję swojej drogi. Pojechałem jako pielgrzym do pustelni, aby w ciszy skonsultować się ze Stwórcą, bo On wie najlepiej w jakie przymioty mnie zaopatrzył i jak najlepiej je realizować.
Jednym słowem - pojechałem rozeznać powołanie. Nie żałuję.
Dzięki serdeczne całej ekipie rekolekcji powołaniowych u oo. jezuitów w Starej Wsi, zwłaszcza dla o. Grzegorza Kramera SJ i ks. Wojciecha Werhuna SJ, a także dla wszystkich, którzy mnie w tym decydującym czasie wspierali modlitwą.
Skomentuj artykuł