Samotność jest koniecznym warunkiem, aby się rozwijać i regenerować duchowo

Samotność jest koniecznym warunkiem, aby się rozwijać i regenerować duchowo
Fot. Greg Rakozy / Unsplash

Chrystus zaleca nam, swoim uczniom, byśmy udali się na miejsce osobne i kontemplowali Go w Jego modlitwie w samotności, w której objawia się Jego i nasza najważniejsza tożsamość. „Osobno”, bo na osobności człowiek odkrywa właśnie wartość siebie jak „osoby” – kogoś osobnego.

Klerykalizm jest pustką po duchowości. Za każdym razem, gdy uczniowie wracali z misji, Jezus prosił ich, by udali się na miejsce osobne: „Idźcie na pustkowie [sami osobno na miejsce pustynne] i trochę odpocznijcie” (Mk 6,31). Świadomie przeżywana samotność, rozumiana nie jako osamotnienie, ale umiejętność bycia ze samym sobą, jest koniecznym warunkiem tego, aby się rozwijać i regenerować duchowo.

Tak rozumiana samotność jest rzeczywistością, w której rodzi się autentyczny człowiek, o niezależnym sumieniu i poczuciu swojej niepowtarzalnej wartości i głębi. Luterański teolog Paul Tillich nazywał to męstwem czy odwagą bycia. To fundament relacji i życia we wspólnocie z innymi. Sam na sam ze sobą i z Bogiem człowiek rozstrzyga, co go naprawdę konstytuuje jako osobę: to, co posiada, włącznie z pozycją, czy też to, kim jest dla siebie samego, a przede wszystkim dla Boga, bez konieczności zasługiwania na to:

"Kiedy znowu zaczynasz w duchu porównywać, powinieneś znaleźć „pusty czas” na medytację, w ten sposób przerywając błędne koło twoich jałowych rozważań i wkraczając w głębię własnej duszy. Tu spotkasz się z Tym, który był, nim przyszedłeś na świat, który kochał cię, nim ty mogłeś kochać, i który dał ci twoje własne „ja”, nim możliwe było wszelkie porównanie. W medytacji możemy upewnić się, że nie jesteśmy stworzeni przez innych ludzi, lecz przez Boga, że nie jesteśmy sądzeni przez nasze porównania z innymi, ale przez to, jak wypełniamy wolę Boga". (Henri J.M. Nouwen, Genesee. Dziennik z klasztoru trapistów, tłum. Irena Doleżal-Nowicka, Poznań 1993, s. 93)

Chrystus zaleca nam, swoim uczniom, byśmy udali się na miejsce osobne i kontemplowali Go w Jego modlitwie w samotności, w której objawia się Jego i nasza najważniejsza tożsamość. „Osobno”, bo na osobności człowiek odkrywa właśnie wartość siebie jak „osoby” – kogoś osobnego. Osoba syna, osoba córki to nie wartość dodana, to pełnia.

Ciągle się jednak wydaje, że ewangeliczna „mała droga dziecięctwa Bożego”, o której przypomniała Doktor Kościoła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, nie jest w głównym nurcie naszego czy kościelnego myślenia. Jak wielu ludzi Kościoła, chce być „każdym” i „od wszystkiego”, z pominięciem serca: „zrozumiałam, że Kościół ma serce i że to serce pała gorącą miłością. [...] Zobaczyłam i zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i miejsca; słowem, miłość jest wieczna. [...] W sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością” (Guy Gaucher OCD, Święta Teresa z Lisieux. Biografia, tłum. Katarzyna Rogalska, Poznań 2014, s. 587).

Wróćmy do klerykalizmu. Rodzi on nadużycia, gdyż prowadzi – przez zdradę braterstwa i postawienie akcentu na relacje zależności – do oddzielenia mnie od innych. Jest źródłem kłopotów Kościoła, kłopotów z samym sobą, czyli ze zdefiniowaniem swojego właściwego miejsca wśród ludzi.

Klerykalizm jest pustką po duchowości.

Klerykalizm jest „perwersją Kościoła”, jak ostro mówi Franciszek, gdyż zamiast „włączać” w życie ludu, sprawia, że osoba duchowna traktuje siebie jako kogoś ponad, jako część „wyłączanej” elity. W trakcie spotkania z biskupami z Chile papież ostro potępił paternalistyczny stosunek do wiernych: 

"Powiedzmy to jasno – świeccy nie są naszymi parobkami ani naszymi pracownikami. Nie muszą powtarzać jak papugi tego, co mówimy. Klerykalizm, nie pobudzając różnych wkładów i propozycji, stopniowo gasi ten proroczy ogień, którego świadectwo powinien dawać cały Kościół pośród swoich ludów. Klerykalizm zapomina, że widzialność i sakramentalność Kościoła przynależy do całego Ludu Bożego, a nie tylko do nielicznych wybranych i oświeconych. [...] Seminaria winny kłaść szczególny nacisk na to, aby przyszli kapłani byli w stanie służyć świętemu wiernemu Ludowi Bożemu, uznając różnorodność kultur i wyrzekając się pokusy klerykalizmu w jakiejkolwiek postaci (wizyta apostolska Jego Świątobliwości Papieża Franciszka w Chile)".

Czyż ojcem klerykalizmu nie jest Szatan? To on kusi do postawienia swoich potrzeb w centrum w taki sposób, że separują nas one od innych lub to my traktujemy innych jako tło naszych ambicji. Jego trzy szatańskie „propozycje”, wyartykułowane na Pustyni Judzkiej i w sprzeciwie uczniów wobec zapowiedzi oddania swojego życia przez Jezusa w Jerozolimie, ostatecznie rodzą podział, rozdzielają – diabolos.

Wcześniej Szatan poddaje próbie komunię Syna Bożego z Ojcem. Święty Jan Apostoł przestrzega lud pielgrzymujący „z daleka od Pana” (2 Kor 5,6): „To wszystko bowiem, co jest na świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu, pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz jest ze świata. A świat przemija i jego pożądliwość, ten zaś, kto czyni wolę Boga, trwa na wieki” (1 J 2,16–17).

 

Fragment pochodzi z książki Macieja Biskupa OP "Nieostatnie kuszenie. Jak przetrwać noc Kościoła"

Pełni funkcję promotora świeckich dominikanów, mieszka w klasztorze w Łodzi i związany jest z Dominikańskim Ośrodkiem Kaznodziejskim. Zaangażowany jest również w dialog ekumeniczny i dialog z judaizmem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Maciej Biskup OP

Duchowy przewodnik na czas kryzysu 

Szatańskie kuszenia, których doświadczył Jezus, opisane są w Biblii bardzo wyraźnie. Pierwsze miało miejsce na Pustyni Judzkiej, ostatnie na krzyżu. Obecnie Kościół wciąż poddawany jest podobnej próbie. Przychodzi ona...

Skomentuj artykuł

Samotność jest koniecznym warunkiem, aby się rozwijać i regenerować duchowo
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.