Co mam dla ciebie zrobić?

Co mam dla ciebie zrobić?
(fot. evantravels / Shutterstock.com)

Ewangelia przeznaczona na tę niedzielę świetnie pokazuje, czym jest i powinien być kościół i Kościół.

Nawiasem mówiąc, niektóre czasopisma jakoś wciąż nie mogą czy nie chcą respektować zapisywania słowa "kościół" raz małą, raz wielką literą, a co za tym idzie -także różnic, które ów sposób zapisu ujawnia.

Chcąc tę różnicę uchwycić, trzeba po pomoc udać się do braci ewangelików. Luteranie na przykład mają dwa określenia, które i nam by się przydały. Zbór i kościół oraz Kościół. To rozróżnienie przypomniałoby o tym, że istnieje coś takiego jak parafia i parafianie. Zbór w ewangelickiej terminologii to nie kościół, nie budowla, ale wspólnota, parafia. Członkowie zboru to zborownicy, którzy oczywiście na nabożeństwa gromadzą się w kościele. Podobnie czynią katolicy, na Mszę idą do kościoła, w kościele gromadzi się parafia, czyli parafianie, a więc Kościół.

DEON.PL POLECA

Jeśli tak, to czymże jest ten Kościół gromadzący się w kościele? Jeśli się przyjmie, że Kościół jest ciałem Jezusa, ale też Jego krwią i słowem, to znaczy, że chrześcijanie powinni myśleć i postępować w Jezusowym stylu. To znaczy żyć pośród ludzi i z ludźmi. Jezus nie unikał ludzi, nie odgradzał się od nich, utożsamiał się z ludźmi do tego stopnia, że trudno Go było odróżnić od tak zwanego przeciętnego człowieka. Zarzucano przecież Jezusowi, że będąc człowiekiem, ma czelność stawiać siebie na równi z Bogiem. Nie rozumiano, że Jezus żyje pośród ludzi z jednego powodu - skłania Go ku temu miłość. On, idąc za przykładem Ojca, umiłował świat taki, jaki jest - grzeszny. Z tego wynika, że również Kościół nie może dać się zamknąć w kościele, bo to by oznaczało więzienie dla Jezusa, który przecież jest w ciągłym ruchu, jako że ma jeszcze sporo do zrobienia.

Skoro Kościół jest jednym ze sposobów istnienia Jezusa w danym miejscu i czasie, to znaczy, że chrześcijanie też nie mogą stać w miejscu. Jak się więc mamy zachowywać? We wspomnianej już Ewangelii czytamy, że Jezus nie tylko chodzi z miejsca na miejsce, bo chce tego lub jest do tego zmuszony, na przykład się ukrywa. Podczas tych wędrówek Jezus uważnie przygląda się wszystkiemu, co po drodze spotyka. Dlatego może reagować na sygnały doń docierające. Usłyszał rozpaczliwy krzyk niewidomego syna Timajosa. Zauważył też reakcję na to natarczywe wołanie otaczających Go osób. I kiedy już, mimo przeszkód, doszło do spotkania, Jezus nie spieszy się z czynieniem cudu. Zbyt szanuje człowieka i dlatego pyta: "Co mam dla ciebie zrobić?".

Ponieważ Jezus nie może jednego: nie może zmienić swego usposobienia, również dzisiaj pragnie postępować podobnie. A to znaczy, że Kościół powinien od Niego przyjąć sposób podejścia do człowieka. Chrystusowe "Co mam dla ciebie zrobić?" nie pozwala na uszczęśliwianie ludzi na siłę. Najpierw posłuchajmy i zrozumiejmy to, czego ludzie od nas oczekują.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co mam dla ciebie zrobić?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.