Przymnóż nam wiary

Przymnóż nam wiary
fot. depositphotos.com

Myślę, że każdy z nas nosi w sobie takie pytanie, które słyszymy dziś w pierwszym czytaniu z Księgi proroka Habakuka: „Dokądże, Panie, wzywać Cię będę, a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: «Krzywda mi się dzieje», a Ty nie pomagasz?” (Ha 1,2). To jest pytanie o Bożą obecność pośrodku świata, który zdaje się być Go pozbawiony. Pytanie o sens modlitwy, kiedy wokół widzimy niesprawiedliwość, przemoc, kiedy nasze własne życie pełne jest sporów, waśni i nieszczęść, którym Bóg – jak nam się może wydawać – „przygląda się” bezczynnie.

To pytanie jest bardzo ludzkie i bardzo uczciwe. Nie ma w nim nic złego. Zło zaczyna się wtedy, gdy z tego pytania czynimy oskarżenie, a z oskarżenia wyrok: Bóg mnie nie słucha, więc albo Go nie ma, albo nie jest taki, jakiego przedstawia Go Kościół. I wtedy często nasza relacja z Nim zamienia się w transakcję. Przychodzimy do Niego jak do automatu z napojami – wrzucamy monetę modlitwy, wciskamy guzik z prośbą i oczekujemy, że natychmiast wypadnie produkt w postaci cudu, uzdrowienia czy rozwiązania problemu. A kiedy nic się nie dzieje, kopiemy w automat, obrażamy się i odchodzimy, mówiąc, że jest zepsuty. Wpadamy w pułapkę myślenia pogańskiego, w którym bóstwo jest od tego, by spełniać ludzkie zachcianki. Jest nam potrzebne tylko wtedy, gdy sami nie dajemy rady. Staje się „Siłą Wyższą” do zadań specjalnych, a nie Ojcem, z którym jesteśmy w bliskiej, codziennej relacji.

DEON.PL POLECA

 

 

Dzisiejsza liturgia Słowa chce nas z tego myślenia oczyścić. Chce nas wyciągnąć z patrzenia na modlitwę jako na narzędzie do załatwiania spraw. Popatrzmy na Apostołów. Przychodzą do Jezusa i nie mówią: „Panie, daj nam więcej cudów”, „Spraw, żeby Rzymianie odeszli”, „Uzdrów wszystkich chorych”. Mówią coś znacznie głębszego: „Przymnóż nam wiary” (Łk 17,5). To jest klucz do zrozumienia dzisiejszej Ewangelii i odpowiedź na krzyk Habakuka. Oni intuicyjnie czują, że problemem nie jest brak Bożego działania, ale ich własny sposób patrzenia na rzeczywistość. Proszą o nowe oczy, o nowe serce, które będzie w stanie dostrzec Boga tam, gdzie po ludzku widać tylko ciemność i pustkę.

Jezusowa odpowiedź jest zagadkowa: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna»” (Łk 17,6). On nie mówi, że wiara to magiczna siła do robienia spektakularnych sztuczek. Mówi, że nawet najmniejsza, ale prawdziwa wiara, jest w stanie dokonać rzeczy niemożliwych. A co jest rzeczą niemożliwą dla człowieka pogrążonego w poczuciu krzywdy i beznadziei? Uwierzyć, że Bóg jest i działa. Zaufać Mu pomimo wszystko. Wiara wielkości ziarnka gorczycy to nie wiara, która wyrywa drzewa, ale wiara, która wyrywa z naszego serca korzenie beznadziei, rozpaczy i pogańskiego myślenia o Bogu.

Modlitwa nie jest więc po to, by Bóg „zadziałał” według naszego scenariusza. Modlitwa to rozmowa, która ma pozwolić nam Go zrozumieć, wejść w Jego logikę, która jest zupełnie inna od naszej. Czasem odpowiedź na nasze wołanie nie polega na tym, że dostaniemy coś nowego, o co tak bardzo prosimy. Odpowiedź polega na tym, że dostajemy łaskę, by dostrzec to, co już mamy. By zobaczyć Boga obecnego w tym dobru, które nas otacza, a którego w naszym bólu nie zauważamy. Bóg odpowiada Habakukowi: „Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności” (Ha 2,3-4). Bóg nie mówi: „Zaraz wszystko naprawię”. Mówi: „Zaufaj mi, poczekaj, bądź wierny, a zobaczysz sens”. Życie z wiary to nie życie w ciągłym oczekiwaniu na spektakularne interwencje, ale w cierpliwym i wiernym trwaniu przy Bogu, który jest.

Paweł Apostoł w drugim czytaniu idzie jeszcze dalej. Pisze do swojego ucznia, biskupa Tymoteusza, który być może też przeżywa jakiś kryzys, czuje się słaby i zalękniony. I nie mówi mu: „Módl się, a Bóg da ci nowy, lepszy charyzmat”. Mówi: „Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk” (2 Tm 1,6). Rozniecił na nowo to, co już masz! Nie szukaj na zewnątrz. Zajrzyj w głąb siebie, tam, gdzie przez sakrament Bóg złożył swój dar. Masz już wszystko, czego potrzebujesz. Otrzymałeś przecież nie „ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1,7). To jest właśnie owoc wiary – pewność, że nie jesteśmy sami, że zostaliśmy wyposażeni przez Boga w siłę, która pozwala dawać świadectwo w każdych warunkach, nawet tych niesprzyjających.

DEON.PL POLECA


Człowiek wierzący to nie ten, który kolekcjonuje wysłuchane prośby i na tej podstawie buduje swoje przekonanie o Bożej dobroci. To byłaby wiara handlowa, interesowna. Człowiek wierzący to ten, który odkrywa Boga w samym fakcie, że jest, że został powołany do życia i że to życie ma sens, bo jego celem jest wieczność. I tu dochodzimy do tej trudnej przypowieści o „sługach nieużytecznych”. Jezus mówi: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»” (Łk 17,10). Te słowa mogą boleć. Jak to nieużyteczni? Przecież się staram, modlę, pracuję. Ale Jezusowi nie chodzi o to, by nas poniżyć. Chodzi o to, by nas ostatecznie uwolnić od myślenia w kategoriach zasługi. Nasze dobre czyny, nasza modlitwa, nasza służba nie są towarem, za który Bóg ma nam zapłacić. Są naturalną, pełną wdzięczności odpowiedzią na dar, który otrzymaliśmy – dar życia, dar zbawienia, dar Jego obecności. Jesteśmy Jego dziećmi. Czy dziecko musi „zasłużyć” na miłość rodziców? Nie. Ono po prostu kocha w odpowiedzi na miłość, której doświadcza.

Dzisiejsze Słowo jest więc zaproszeniem do wielkiego oczyszczenia wiary i modlitwy. Zamiast wołać do Boga: „Zrób coś!”, spróbujmy zawołać jak Apostołowie: „Panie, przymnóż nam wiary!”. Daj nam taką wiarę, która pozwoli nam zobaczyć, że Ty już działasz, że jesteś obecny, że wszystko, co mam, jest Twoim darem. Daj nam wiarę, która pozwoli rozniecić charyzmat, który już w nas jest. I daj nam wiarę, która uwolni nas od potrzeby bycia „użytecznymi”, a pozwoli po prostu być Twoimi umiłowanymi dziećmi, które służą nie dla zapłaty, ale z miłości. Bo tylko taka wiara sprawia, że człowiek jest prawdziwie wolny i potrafi żyć w pokoju, nawet gdy wokół szaleje burza.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Kazimierz Tischner, Michał Lewandowski

Kapłan, filozof, kaznodzieja. Chłopak z charakterem

Jaki był Józiu, czyli słynny ks. prof. Józef Tischner, od narodzin do momentu odejścia 25 lat temu?

Kazimierz Tischner rysuje wzruszający portret najstarszego brata, Filozofa z Łopusznej – człowieka...

Skomentuj artykuł

Przymnóż nam wiary
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.