Zagubiony? Już nie!

Zagubiony? Już nie!
(fot. Dimitri N. / flickr.com)

Jeżeli czujesz się zagubiony i powoli tracisz nadzieję na lepsze jutro. Jeżeli wydaje ci się, że próbowałeś już wszystkiego. Jeśli jesteś ciągle w tym samym miejscu i pogodziłeś się już z własną bezsilnością, to przesłanie dzisiejszej Ewangelii jest przeznaczone specjalnie dla ciebie.

"W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie".

DEON.PL POLECA

(Mk 1,9)

Tego dnia Jezus obudził się wcześniej niż zwykle. Całą noc miał problemy ze snem. Czuł, że to, co ma się wydarzyć w najbliższych godzinach, będzie początkiem drogi, na którą musi wejść, żeby wypełnić wolę Ojca. Był podekscytowany i rozważał czy podoła zadaniu, które było mu przeznaczone od początku początków. Zastanawiał się, skąd bierze się w nim ten niezrozumiały lęk. Przecież był Synem Boga, Synem Przedwiecznego i Wszechmogącego, przecież to On był Mesjaszem. W głębi serca doskonale znał odpowiedź - równocześnie był też człowiekiem. Dlatego nie był w stanie wyłączyć w sobie strachu, niepewności i wszystkich innych emocji.

Obmył twarz, założył na siebie białą szatę i wyszedł z domu w stronę Jordanu. Gdy dotarł na miejsce, zobaczył swojego przyjaciela. Tego, z którym kochali się tak bardzo, że byli w stanie się rozpoznać jeszcze przed narodzeniem. Jezus przypomniał sobie jak ponad 30 lat temu, Jan zrobił fikołka w brzuchu Elżbiety, gdy Maryja przyszła odwiedzić swoją krewną. On też tam był, w łonie swojej Świętej Matki. To było ich pierwsze spotkanie.

Chrzciciel, jak zawsze ubrany w wielbłądzią skórę, stał w rzece, kilka kroków od brzegu, nad którym zgromadzone były tłumy Żydów i wołał donośnym głosem: "Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym".

Jezus w bardzo dyskretny sposób, tak że prawie nikt nie zauważył,  przeszedł między słuchaczami Jana, stanął koło swego przyjaciela i powiedział: "Ochrzcij mnie". Bardzo zdziwiło to Jana. Nie wiedział, co ma robić. Przecież to on powinien upaść na kolana przed swoim Panem. Był totalnie zbity z tropu i słowa, które wypowiedział, same wyrwały się z jego ust: "To ja powinienem przyjąć chrzest od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?". Jezus spojrzał na niego swoim stanowczym, ale nieskończenie łagodnym wzrokiem. To wystarczyło. Nie musiał już nic mówić. Jan zrozumiał, że nadeszła TA chwila, dlatego słowa, które padły po kilku sekundach, nie były skierowane do niego, ale do zgromadzonych wokoło, żeby zrozumieli co się dzieje - może jeszcze nie teraz, ale kiedyś, w przyszłości. "Zgódź się na to, gdyż teraz trzeba nam wypełnić całą tę powinność".

Jan zanurzył Go w wodzie Jordanu. I stało się coś, co trudno opisać słowami. Jezus, czując zimno wody, otaczającej Go ze wszystkich stron, zobaczył człowieka. Zobaczył jego ból i grzech, zobaczył jego zagubienie i poczucie bezsilności. Chwilę później zobaczył samego siebie, niosącego ogromną drewnianą belkę. Jacyś ludzie Go popychali, inni pluli mu w twarz, jeszcze inni płakali. Zobaczył swoją krew. Z każdą chwilą krwi było coraz więcej i po krótkim czasie był nią otoczony ze wszystkich stron. Zamknął na chwilę oczy. Gdy je otworzył, krwi już nie było, znowu było otoczony wodą. Doskonale rozumiał, co się stało. Właśnie rozpoczął swoją drogę. Zanurzając się w Jordanie, przyjął na siebie słabości i przewinienia wszystkich ludzi. Zaraz wyjdzie z rzeki i zacznie swoją wędrówkę w stronę tego miejsca, które przed chwilą widział. Miejsca przepełnionego cierpieniem i bólem. Ponownie poczuł dziwny lęk. Jednak dokładnie w tym samym momencie ujrzał rozwierające się niebo i Ducha, jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie". Jezus podniósł oczy ku górze i podziękował Ojcu, za to, że przyszedł, właśnie wtedy, kiedy On potrzebował Jego wsparcia.

Odchodząc znad Jordanu, zobaczył leżącego gdzieś zupełnie na uboczu człowieka. Podszedł do niego i uważnie mu się przyjrzał. Mężczyzna chciał wstać, ale nie miał siły. Jezus spojrzał mu głęboko w oczy, chwycił go delikatnie za rękę i powiedział: "Nie bój się. Widzę twoje udręczenie. Widzę, że już nie masz siły walczyć. Wiem, że się poddałeś, bo miałeś już dosyć ciągle powtarzających się porażek. Znam twoje grzechy, ale nie potępiam cię. Jestem tu TERAZ specjalnie dla ciebie. Chcę ponownie rozbudzić w twoim sercu nadzieję i zapewnić cię, że nigdy cię nie opuszczę. To dla ciebie przyjąłem przed chwilą chrzest i dla ciebie pójdę teraz do Jerozolimy. Dla ciebie pójdę na Golgotę. Dlatego mówię ci wstań! Nie jesteś już zagubiony, bo przyszedłem cię odnaleźć!".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Zagubiony? Już nie!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.