Kontemplacja o Narodzeniu Jezusa
Prośba o owoc i cel kontemplacji: Prośmy o głęboką wiarę, że Dziecko narodzone z Maryi jest Synem Bożym. Prośmy o radość i wdzięczność, że Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł być Bogiem. I módlmy się, byśmy odkrywali najgłębszy sens narodzenia Jezusa w naszym osobistym życiu.
Narodzenie Jezusa ma miejsce w ściśle określonym czasie historycznym, za panowania Cezara Augusta. W czasie, gdy dokonuje się spisu ludności. Spisy ludności odbywały się w całym Cesarstwie Rzymskim co czternaście lat. Dokonywano ich w tym celu, by móc ściągać podatki od każdej rodziny. Według prawa rzymskiego każdy właściciel ziemski powinien stawić się do spisu w miejscu, gdzie znajdowała się jego rodowa posiadłość.
Józef udał się do Betlejem, gniazda rodowego króla Dawida. Droga z Nazaretu do Betlejem wynosiła ok. 150 km, a więc ok. cztery, pięć dni pieszej wędrówki. Nie była to więc droga długa. Jednak dla Maryi, która była brzemienna, była drogą uciążliwą i niebezpieczną. Chociaż podjęta z rozkazu Cezara, miała być realizowaniem Bożych planów. Wymagała całkowitego zaufania i powierzenia Bogu.
Kontemplujmy w tej modlitwie najpierw podróż Maryi i Józefa. Idąc za wskazaniami Ignacego zobaczmy wzrokiem wyobraźni drogę z Nazaretu do Betlejem. Zastanówmy się nad jej długością, szerokością i czy ta droga wiedzie przez równiny czy przez doliny i pagórki (ĆD 112).
Następnie przyglądajmy się trudowi, jaki podejmuje Święta Rodzina. Zauważmy pokój, milczenie, cichość. Wczuwajmy się również w myśli i uczucia, jakie towarzyszą Maryi i Józefowi. Czy pogodzili się ze swoją nieplanowaną podróżą na sposób pogodzenia się z losem, czy też podejmują podróż z nadzieją, wdzięcznością, całkowitym powierzeniem się Najwyższemu i oczekiwaniem na Jego dalsze znaki?
W kontekście tej drogi przyjrzyjmy się również naszej drodze życia. Zadajmy sobie również pytanie, do jakiego Betlejem zmierzamy? Jeżeli zostajemy wyrwani z naszego spokojnego Nazaretu i wezwani przez Boga, by podjąć drogę, to celem tej drogi jest również Betlejem. Czy jestem otwarty na ryzyko drogi z Bogiem do nieznanego mi Betlejem?
Dostrzeżmy szczególnie te sytuacje i wydarzenia w naszym życiu, w których byliśmy zapraszani przez Boga, by Mu zaufać i dać się prowadzić. Pytajmy, w jaki sposób odpowiedzieliśmy i odpowiadamy na to zaproszenie? Czy nie unikam za wszelką cenę sytuacji niepewności, niewiadomej, ryzyka? Czy nie uciekam przed Bożym wezwaniem, próbując tworzyć własne zabezpieczenia?
Zechciejmy w tej modlitwie uświadomić sobie, że wszelkie ludzkie zabezpieczenia są względne i uznać Boga, jako jedyne pewne zabezpieczenie, a także podjąć z Nim ryzyko drogi, którą nas prowadzi.
Odrzucenie Jezusa
W dalszym ciągu kontemplacji przeżywajmy odrzucenie Świętej Rodziny. Maryja i Józef nie znaleźli miejsca w żadnej gospodzie. Były one przepełnione w związku ze spisem i napływem ludności do Jerozolimy. Nie jest też wykluczone, że Maryja i Józef nie znaleźli miejsca z powodu swego ubóstwa.
W Betlejem Maryja i Józef doświadczają samotności. Samotność wpisana jest w kondycję ludzką. Ona tworzy w nas przestrzeń ducha, który owocuje darem i głębokimi relacjami osobowymi. Może jednak stać się przyczyną wyobcowania. Maryja i Józef spotkali się z takim wyobcowaniem w Betlejem.
Również ciemnej stronie wyobcowania ulegli mieszkańcy Betlejem. Mieszkańcy Betlejem zapomnieli o gościnności, tak istotnej w starożytnym Wschodzie; wykazali również brak ludzkiej życzliwości i zainteresowania wobec kobiety ciężarnej, znajdującej się w potrzebie.
Odrzucenie Jezusa i Świętej Rodziny stanie się odtąd symboliczne. Starzec Symeon powie w świątyni jerozolimskiej: Oto Ten przeznaczony jest [...] na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2, 34). A św. Jan napisze w Prologu: Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. 11 Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. (J 1, 10n).
Całe ziemskie życie Jezusa będzie czasem odrzucenia - znakiem sprzeciwu; od Betlejem, przez Nazaret aż po Kalwarię. Również historia ludzkości i historia poszczególnego człowieka jest czasem sprzeciwu wobec Jezusa i Jego Ewangelii.
Kontemplujmy w tej scenie odrzucenie Jezusa w Betlejem i zastanawiajmy się w jaki sposób Jezus bywa odrzucany w naszym życiu. Zobaczmy świat, który konstruujemy sami; świat, w którym nie ma miejsca dla Niego. Zechciejmy nazwać sobie po imieniu naszą gospodę, do której nie chcemy wpuścić Jezusa.
Zadajmy sobie również pytanie, która strona samotności bierze w nas górę? W jaki sposób zachowuję się w sytuacjach odrzucenia, w niepowodzeniach i porażkach osobistych?
Prośmy Jezusa, byśmy byli zawsze otwarci na Jego obecność i byśmy oglądali jego chwałę. Prośmy, byśmy z Jego pełności otrzymali łaskę po łasce (J 1, 16).
Narodzenie Jezusa
Najstarsza tradycja, która sięga I wieku, mówi, że Jezus urodził się w grocie na polu pasterzy, poza miastem, poza Betlejem, światem, przez który nie został przyjęty (podobnie jak umarł - na Golgocie, poza miastem). Wzgórza Betlejem i okolic do dziś pokryte są takimi grotami. Do dziś też u podnóża Betlejem rozciągają się doliny, szczególnie nadające się na pastwiska.
Apokryficzna Ewangelia Dziecięctwa mówi, że Jezus przebywał trzy dni w grocie, a następnie Maryja z Józefem złożyli Go w stajni, w żłobie. [W ten sposób nawiązuje do trzydniowego pobytu Jezusa w grobie po śmierci].
Podobny symbol znajdujemy w opisie św. Łukasza. Św. Łukasz opisuje narodzenie Jezusa w sposób bardzo zwięzły i prosty: [Maryja] porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie. Czytając ten tekst przychodzi nam na myśl tradycyjna szopka, ze żłobem dla zwierząt, stajenką, być może w kształcie groty. Zazwyczaj dodajemy jeszcze do tego wołu i osiołka.
Św. Łukasz mówiąc o żłobie, używa słowa fatne. To słowo nie ma nic wspólnego z naszymi wyobrażeniami jakiegoś stałego żłobu w stajni. Jest to raczej rodzaj przenośnego kosza, albo podwójnej torby, którą zakładało się na grzbiet osła czy wielbłąda. Do jednej strony torby wkładano narzędzia, a do drugiej żywność, chleb. Jezus rodzi się w koszyku, torbie przeznaczonej na chleb. Rodzi się w Betlejem, w Domu Chleba.
Jest to piękny symbol. Jezus rodzi się, jak pachnący chleb, przygotowany do spożycia, aby stać się życiem dla ludzi. Przychodzi jak manna z nieba, podarowana na utrzymanie ubogiego, jak Ten, który się dzieli, wydaje, by swą ofiarą przynieść pokój i zbawienie światu: To jest Ciało moje za was wydane (por. Łk 22, 19); Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki (J 6, 51).
Natomiast obraz dziecka owiniętego w pieluszki nawiązuje do ciała Jezusa owiniętego w całun i leżącego w grobie. Mamy tu więc nawiązanie do śmierci i zmartwychwstania Jezusa. W ten sposób narodziny Jezusa są już zapowiedzią Jego Paschy.
Wszyscy wierzący Żydzi spodziewali się znaków zapowiadających przyjście Królestwa Bożego i czasów mesjańskich; spodziewali się cudów i tajemniczych wydarzeń. W taki sposób zapowiadali Mesjasza prorocy.
Znak Boga kontrastuje z tymi oczekiwaniami. Jezus nie przychodzi w mocy, nie zatrważa, nie budzi grozy. Przychodzi w słabości, w sposób bardzo ludzki, zachęcający i otwarty dla każdego. W Betlejem Bóg przemawia w Dziecku. Bóg ukazuje siebie w tym, co jest na ziemi najpiękniejsze - w niewinności, bezradności i bezbronności dziecka.
Czy ten znak Boga przemawia dziś do mnie? Jaki Bóg jest mi bliższy: Bóg mocy, triumfu - Bóg Starego Testamentu czy Bóg pokory, słabości, miłości - Bóg objawiający się w Jezusie?
Zechciejmy w tej kontemplacji odkryć na nowo głęboką pokorę i ubóstwo narodzin Syna Bożego. Bóg rodzi się jak człowiek najuboższy. Będzie także umierał jak najuboższy - na krzyżu, nie posiadając nic, nawet tuniki. W ten sposób Jezus dzieli ludzki los: będąc bogaty, dla nas stał się ubogi, aby nas ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8, 9).
Kontemplujmy w tej modlitwie pokorę i ubóstwo Jezusa w całym Jego życiu: od narodzin aż do pełnej kenozy, wyniszczenia i ogołocenia na krzyżu. Zauważmy także ubóstwo Jezusa w świecie i Kościele dziś. Jezus żyje dziś w ubóstwie znaków sakramentalnych, szczególnie w Eucharystii, w kawałku chleba; żyje w ubóstwie ludzi najbiedniejszych z którymi się utożsamia; żyje i działa poprzez ubóstwo tych, którymi się posługuje. Zauważmy też ubóstwo Jezusa w naszym życiu duchowym. Jezus zadowala się naszymi bardzo małymi gestami miłości i poprzez te ubogie gesty czyni wielkie rzeczy.
Prośmy, byśmy nie gorszyli się pokorą Boga. Prośmy też, by towarzyszyła nam świadomość własnego ubóstwa.
Pokłon pasterzy
W czasie obecnej modlitwy możemy kontemplować również nowonarodzonego Jezusa wraz z pasterzami. Kim byli pasterze? W czasach Jezusa pasterze byli ludźmi, których lekceważono. Wraz z rolnikami i rybakami tworzyli lud nie znający prawa. Pasterze nie mogli skrupulatnie przestrzegać wszystkich obowiązujących przepisów prawnych, gdyż pilnowanie i troska o stada zajmowała im cały czas. Z tego powodu ortodoksyjni Żydzi patrzyli na nich z pogardą.
Z drugiej strony, w historii Izraela pasterze cieszyli się szacunkiem i poważaniem. Byli nośnikami Tradycji i religii. Pasterzem był np. król Dawid, prorok Amos. Tytuł pasterza nadawano również Bogu - Jahwe. Także Jezus nazywa siebie Dobrym Pasterzem.
Pasterze byli ludźmi prostymi, szczerymi, na swój sposób pobożnymi. I ta właśnie prostota, prostolinijność sprawia, że spontanicznie, bez wątpliwości i oporów przyjmują znak Boga i zginają kolana przed Jezusem.
Ojcowie Kościoła podkreślają, że ci pasterze są jedynymi ludźmi, którzy nie śpią, czuwają, troszczą się o stado, służą mu. Zapewne nie myślą o narodzinach Mesjasza, ale czuwają przy stadach. Wywiązują się ze swych obowiązków, w przeciwieństwie do mieszkańców Betlejem. Mieszkańcy Betlejem przespali swoje człowieczeństwo, dlatego też nie widzą chwały narodzin Pańskich. Nawet jeżeli nazajutrz dowiedzą się o niej od pasterzy, to i tak nie uwierzą.
Pasterze troszczą się o stado, dlatego Bóg sam troszczy się o nich: Chwała Pańska zewsząd ich oświeciła. Słowo chwała Pańska (szekinah) oznacza opiekę Boga nad ludźmi, którzy są wierni swojemu powołaniu, swojej misji.
Pasterze są również pierwszymi świadkami, ale także wysłannikami Nowonarodzonego. Zostaje im powierzona Dobra Nowina o narodzeniu Zbawiciela, Mesjasza, Pana. Tą nowiną, radością będą dzielić się z innymi. Radość pasterzy będzie rozprzestrzeniać się i zarażać innych - cały lud. Zgodnie z maksymą: Bonum est diffusivum sui. Właściwością dobra jest to, że się samo rozprzestrzenia.
W czasie tej kontemplacji zechciejmy stanąć w szeregu ubogich i pogardzanych pasterzy. Zastanówmy się czy nasze doświadczenia ubóstwa otwierają nas na tajemnicę Wcielenia? Czy czuję, doświadczam, że Jezus przyszedł także do mnie? Czy jestem gotowy, by być świadkiem narodzin Jezusa? Na czym polega moje czuwanie? A na czym ospałość? Czy moje trwanie w Bogu przynosi owoce, podobnie, jak w życiu pasterzy? Czy nie przesypiam czasu łaski, objawienia Boga?
Na zakończenie kontemplacji adorujmy Jezusa wraz z pasterzami, przeżywajmy ich radość, uwielbiajmy z nimi Boga. Możemy też adorować Jezusa jak Maryja - na klęczkach (tak zwykle przedstawiają narodzenie malarze), w pokorze, milczeniu, modlitwie. Św. Łukasz mówi (w oryginale greckim): Maryja wrzucała wszystkie fakty, wydarzenia do swego serca. Spróbujmy wraz z Nią przeżyć i głęboko w sercu zanurzyć tę wielką tajemnicę narodzin Boga - Człowieka.
*****
Na zakończenie ciekawostka: W miejscu narodzin Jezusa w Betlejem, znajduje się dziś Bazylika z VI wieku (z czasów cesarza Justyna). Aby jednak uczcić miejsce narodzin Jezusa trzeba się trzykrotnie pochylić. Trzeba się pochylić, aby wejść do bazyliki, do której prowadzą jedyne niskie drzwi. Trzeba się pochylić po raz drugi, aby zejść do groty narodzenia. I wreszcie trzeba się pochylić, aby ucałować gwiazdę wskazującą według Tradycji miejsce narodzin Jezusa. Po tych wszystkich uniżeniach, jest niemal naturalnym, że człowiek trwa w milczeniu, pokorze, medytacji nad tą wielką tajemnicą Boga.
Skomentuj artykuł