Ks. Grzywocz: po tym można rozpoznać fanatyka religijnego

(fot. unsplash.com)

Człowiek fanatyczny początkowo sprawia wrażenie dającego wiele wolności, szeroko otwierającego drzwi. Wszystko wolno, na wszystko można sobie pozwolić. Ale z czasem ta przestrzeń się zawęża. Robi się ciasno.

Im głębsza więź z rodzicem, im bardziej posuwa się proces dojrzewania do dorosłości, tym więcej samodzielności i wolności. To jest dojrzałe chrześcijaństwo, taki jest dojrzały lider, ksiądz, teolog, katecheta. Wspierają wolność i samodzielność, a nie boją się jej, nie zawężają. Fanatyk natomiast zawęża wolność do zasad. Stosuje kategorię „musisz” – bez wyjaśnień, dlaczego. Podporządkowuje innych swoim poglądom i boi się innych poglądów. Nie słucha. Na początku bywa to trudne do zauważenia. Ludzie zaburzeni, szczególnie ci o zaburzeniu fanatycznym, są niezwykle sprawnymi manipulantami. To taka inteligencja, która jest kompensacją zaburzenia osobowości. Natura próbuje sobie radzić – bo jak taki człowiek mógłby funkcjonować z zaburzeniem bez inteligencji? Inteligencja jest częścią jego patologii. Dlatego on ma świetne argumenty i szybko po nie sięga, sprawnie zbija twierdzenia innych osób, manipulując cytatami Pisma Świętego, teologią, wypowiedziami papieży. Osoby fanatyczne nie są wolne, są uwikłane w swój infantylizm i lęk. Stąd sztywność w moralności i w nauczaniu. Ci ludzie nie widzą możliwości dyskusji i najczęściej nie znoszą papieża Franciszka, bo „on jest zbyt niejasny”. Rozdział ósmy Amoris laetitia – „Cóż on tam napisał, świat się zawali...!”. Człowiek fanatyczny boi się postępu nauki, rozwoju w Duchu Świętym. Jak było, tak ma być – to jest jego wewnętrzny świat. Jak jest sztywno, to jest bezpiecznie. Człowiek dojrzały natomiast, oprócz sfery dogmatycznej, ma w sobie sferę eksperymentu, poszukiwania nowych rozwiązań. To, że tak było kiedyś, nie znaczy, że tak ma być dzisiaj. Świat się zmienia. Duch Święty jest Duchem żywym.

Im głębsza więź z rodzicem, im bardziej posuwa się proces dojrzewania do dorosłości, tym więcej samodzielności i wolności. To jest dojrzałe chrześcijaństwo, taki jest dojrzały lider, ksiądz, teolog, katecheta.

DEON.PL POLECA

Druga cecha człowieka fanatycznego to wątpliwa wyjątkowość. W rozeznawaniu duchowym pomaga tu zasada dwóch biegunów. Najczęściej mamy strukturę dwubiegunową, jest w nas jasność i ciemność, coś dobrego i coś złego, siła i słabość. Człowiek dojrzały potrafi zintegrować światło i cień. Fanatyk religijny w pierwszej chwili jawi się jako słońce. Jest nieskalany, nie popełnia błędów. Nie mówi: „Nie wiem, nie rozumiem”. Zawsze wie, zawsze wszystko jest dla niego jasne. Podobnie w kwestii swojej moralności jest nieskalany, natomiast gorszy się najmniejszymi błędami u innych osób.

Osobowość fanatyczna wiąże się często z zaburzeniem narcystycznym. Taki człowiek lubi przypisywać sobie nadzwyczajne dary, na przykład proroczy, jakąś szczególną wiedzę od Boga. Kiedyś wygłaszałem konferencję na temat słuchania słowa Bożego w pewnej grupie modlitewnej i powiedziałem coś niezgodnego z nauczaniem lidera. Mimo że nawiązywałem do encykliki Benedykta XVI, to po moim wyjściu dowiedziałem się, że ów lider „rozeznał w Duchu Świętym”, że już więcej nie powinienem u nich nauczać. Gdybym jeszcze sam te treści wymyślił, pochyliłbym się przed tym rozeznaniem, ale ja cytowałem nauki papieża Benedykta, oficjalne nauczanie Kościoła oparte na dwóch wielkich synodach... Osoby fanatyczne lubią sobie przypisywać nadprzyrodzone dary, charyzmaty, nadzwyczajną wiedzę. „Słyszą” Pana Boga, „mają” wizje, rozeznania, „mówią” językami. Lubią to, bo to im daje wyjątkowość. Jeśli się ich spyta, skąd to wiedzą, powołują się na prorockie urojenie: „Bóg mi powiedział, ja to widziałem, ja to wiem”. Osoby dojrzałe nie boją się swoich wątpliwości czy błędów. Są otwarte na dyskusję, wiedzą, co jest dogmatem, a co nie. Są transparentne, popełniają błędy, mają świadomość, że moc w słabości się doskonali (por. 2 Kor 12,9). Chętnie słuchają adekwatnej krytyki. Rozumieją, że nie funkcjonują sami, lecz jako Kościół, wspólnota, która jest miejscem odkrywania prawdy w Duchu Świętym. W odkrywaniu istnieje kolegialność. Osoby dojrzałe zgadzają się na permanentny rozwój, często w kierownictwie duchowym, a jak trzeba, to i w terapii. Są gotowe na zmianę poglądów.

Niepokoić może to, że u osób zaburzonych na początku widać światło, ale nie widać cienia. W tym, jak przemawiają, jak stoją, wszystko jest dopracowane, dopięte na ostatni guzik. Do niczego nie można się przyczepić. I tak w każdej dziedzinie. U takiego człowieka nie widać błędu. Nawet jak mówi, to przecinki ma dobrze postawione, nie popełnia błędów gramatycznych. Jest idealny – i to jest bardzo niepokojący znak. W jednym z listów Carl Gustav Jung opisał psychiatrę wypowiadającego się na pewnej konferencji: „Wszystko było w porządku, ale jedno mnie zaniepokoiło. Nie zauważyłem w tym człowieku nic słabego”. Jak wspomina Jung, na drugi dzień przyszła do niego żona tego psychiatry i opisała piekło, jakie tworzy on w domu. To był drugi biegun tego człowieka: okazał się okrutny, bezwzględny, niszczycielski.

Człowiek fanatyczny boi się postępu nauki, rozwoju w Duchu Świętym. Jak było, tak ma być – to jest jego wewnętrzny świat. Jak jest sztywno, to jest bezpiecznie.

Zawsze trzeba pytać o drugi biegun. Każdy człowiek ma dwa bieguny, taka jest nasza struktura. Nie ma ludzi idealnych. Papież, przypomnę, pisze w Amoris laetitia, że każdy z nas jest mieszaniną światła i cienia (AL 113). Gdzie jest cień, gdzie wątpliwość, gdzie pokora? Oczywiście mamy prawo do światła, do szukania pewności, ale musi pozostać miejsce na niepewność, na słuchanie, na zainteresowanie. Dobry przywódca słucha krytyki, prosi o nią: „Powiedzcie mi, jeśli coś we mnie widzicie niewłaściwego”. Fanatyk nie słucha krytyki, nie znosi jej, przyjmuje tylko pochwały. Wtedy potrafi inne osoby zagłaskać na śmierć. Kiedy jednak usłyszy krytykę, szybko „rozeznaje w Duchu Świętym”, że to atak. Potem może wystąpić z oskarżeniami. Byłem świadkiem, jak pewien lider oskarżył kogoś, kto pozwolił sobie na krytykę, że jest opętany, i wykluczył go ze wspólnoty. Przy całej mojej niepewności co do życia, mam pewność, że tamten człowiek opętany nie był. Co do lidera natomiast jestem pewien, że miał osobowość narcystyczno-fanatyczną.

Podoba mi się zdanie św. Rafała Kalinowskiego, że człowiek święty jest jak powietrze. Oddychamy nim, a go nie widzimy. Tacy ludzie są dobrymi przywódcami. To ludzie więzi, pokory, ludzie, którzy wiedzą, że słabość nie oznacza zniszczenia czy upadku, że nie trzeba być aż tak doskonałym, aby być przyjętym przez innych. Oczywiście za postawą fanatyczną kryje się małe dziecko: bo poczucie, że jeśli popełnię błąd, to zostanę odrzucony, jest obawą dziecka. Postawa fanatyczna chroni to wewnętrzne dziecko. Wewnątrz osoby fanatycznej jest mały skulony chłopczyk, który się boi. Trzęsie się ze strachu, że jeśli nie będzie doskonały, idealny, nadzwyczajny, jeśli wyjdzie z niego najmniejszy cień – to zostanie odrzucony. To jest oczywiście urojenie. Terapia polega na tym, żeby mu to pokazać i spytać: „Dlaczego ludzie mieliby pana odrzucić?”. Powolny proces terapii może przywrócić zmysł realności. Nie wolno „atakować” tego przestraszonego wewnętrznego chłopca, bo on w panice będzie „walczył o życie”. U podstaw zaburzeń osobowości leżą często bardzo głębokie traumy z dzieciństwa, nierzadko związane z zagrożeniem życia. Ojciec Adolfa Hitlera był strasznym psychopatą. Na zewnątrz ułożony urzędnik państwowy, w domu był tyranem bijącym żonę i dzieci. Tak wyglądało koszmarne dzieciństwo Adolfa. Fanatyk ciągle się boi, że w końcu ktoś go zniszczy, ktoś się zbuntuje. I prowokuje dokładnie to, czego się boi. Ten mechanizm wcale nie służy ochronie wewnętrznego dziecka, wręcz przeciwnie: prowadzi do poniżenia i zniszczenia. Fanatyk doświadczy na końcu tego, czego doświadczał jako dziecko.

* * *

Fragment książki "Patologia duchowości" ks. Krzysztofa Grzywocza (Wydawnictwo WAM).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Grzywocz: po tym można rozpoznać fanatyka religijnego
Komentarze (13)
MK
~Michał Klawisz
11 września 2020, 21:19
Jakbym czytał o Bosaku, u niego argumentem na każde haniebne zachowanie czy własne poglądy jest "jestem katolikiem i tak uczy kosciol!1", albo "znam prawo Boże!".
JG
~Jefte Gileadczyk
28 sierpnia 2020, 10:51
Cenie sobie dorobek psychologiczny ks. Grzywocza, ale przenoszenie modelu postępowania z osobami mierzącymi się z zaburzeniami osobowości na naukę Kościoła – w mojej opinii – sugeruje, że trawi ją błąd. To tak, jakby powołując się na nieprzepracowane problemy z własną osobowością np. jakiegoś charyzmatyka, domagać się pozmieniania cyferek w tabliczce mnożenia, bo są one „sztywnie” poukładane. Nauka Chrystusa to nie królik doświadczalny, tylko przedmiot Objawienia i jako taki nie jest ani przestrzenią do prowadzenia eksperymentów, ani zaburzona niczym potrzebujący pomocy psychoterapeuty narcyz.
JS
~Jerry Sparrow
17 sierpnia 2020, 00:55
Mam co do tekstu dwie wątpliwości: 1. Nie podoba mi się sformułowanie "człowiek fanatyczny". Taka etykieta narzuca sugestię, że jest to jakaś cecha niezbywalna. Powinno się raczej mówić o "postawie człowieka fanatycznego". Wydaje mi się że istnieje ryzyko takiej postawy u wszystkich osób posiadających zdolności przywódcze a szczególnie u tych które z takich zdolności aktywnie korzystają. Każdy lider, jako zwykły człowiek, podlega ryzyku wystąpienia grzechów pychy i żądzy władzy. Nie wydaje mi się, że ryzyko takie dotyczy tylko jakieś wąskiej grupy "osób fanatycznych". 2. Autor w jednym miejscu (tak jakby w przelocie) wspomina że w ogóle istnieją jakieś nienaruszalne dogmaty. U osób stawiających na ciągłe "eksperymenty" w KK, bez wieloletniego, dokładnego przyjrzenia się istocie nowo występujących zjawisk, zauważam skłonność do ryzyka, która w efekcie może prowadzić na manowce wielu... Pytanie główne brzmi: Czy w grze o wieczność taka skłonność do ryzyka to cnota czy głupota?
EG
Elżbieta G.
11 sierpnia 2020, 08:34
Witam serdecznie.Przeczytalam artykul i gleboko sie nad nim zastanowilam i mysle ze najwazniejsza w tym wszystim jest MIŁOŚĆ.Kierujac sie miloscia mozna zrozumiec drugiego czlowieka.Milosc wszystko wyjasni i da jasnosc umyslu.Wszyscy jestesmy dziecmi Boga.Szczesc Boze.
EG
Elżbieta G.
11 sierpnia 2020, 08:32
Witam serdecznie.Przeczytalam artykul i gleboko sie nad nim zastanowilam i mysle ze najwazniejsza w tym wszystim jest MIŁOŚĆ.Kierujujac sie miloscia mozna zrozumiec drugiego czlowieka.Milosc wszystko wyjasni i da jasnosc umyslu.Wszyscy jestesmy dziecmi Boga.Szczesc Boze.
PI
~poznać ich po ow0cach do Paszy z badyklów chwastów ozdobnych
10 sierpnia 2020, 23:15
patologia duchowości potem jest taka patologia krucjaty wyzwolenia człowieka prowadzonej jako krucjata wytrzeźwienia człowieka a co z dajmy na ten przykład dobrymi "pasterzami" trzeźwymi jak "świnia" na "folwarku zwierzęcym" [taka owczarnia Rdz 1,30} J 8, 44 kultywujących drzewo ow[0]ców nakazanych
AB
~Anna Bela
10 sierpnia 2020, 16:48
ja poznaję fanatyka religijnego po kasowaniu komentarzy (Deon - już wy dobrze wiecie o co chodzi:P
CO
Cezary Ostrowski
10 sierpnia 2020, 16:40
Kościół nie ma legitymacji do zmiany przykazań i prawa Bożego wynikającego z Dekalogu. Nie wynika to z dążenia do bezpieczeństwa i komfortu (jest wręcz i dokładnie przeciwnie: to właśnie trwanie wiernie przy Ewangelii jest przyczyną dyskomfortu i ciągłych prześladowań Kościoła) lecz z faktu, że Kościół nie jest nasz, tylko Jezusa Chrystusa! Przez dobrowolne i gorliwe posłuszeństwo Słowu Bożemu, Kościół odwzajemnia miłość wobec swojego Oblubieńca, który umarł za niego na Krzyżu. Promowanie obojętności na grzech lub wręcz afirmacja grzechu pod płaszczykiem "otwartości na eksperymenty" jest perfidnym gnostyckim nakłanianiem do złego, czyli jest tzw. grzechem cudzym, z którego należy się wyspowiadać. Pan Bóg nie zbawił nas dla żartu, na próbę lub na niby. Proszę zachować powagę i nie banalizować kwestii życia i śmierci wiecznej.
AP
~Adam Pawłowski
10 sierpnia 2020, 20:46
cuchnie mi rygoryzmem na odległość. gnostyckim właśnie
JC
~Jan Chus
11 sierpnia 2020, 09:49
cuchnie mi relatywizmem na odległość. diabelskim właśnie
WS
~Wojciech Sobolski
10 sierpnia 2020, 13:31
"Byłem świadkiem, jak pewien lider oskarżył kogoś, kto pozwolił sobie na krytykę, że jest opętany, i wykluczył go ze wspólnoty" Naprawdę istnieją w Polsce grupy religijne, w których występuje jakiś guru, zwany liderem mający władzę wykluczania kogoś. Kto normalny chce funkcjonować pod kimś takim? W ogóle w organizacji o takiej strukturze? Mogę posłuchać czy poczytać każdego ale nigdy nikomu bym nie pozwolił podejmować za mnie decyzji czy za mnie rozeznawać, w rozumieniu jak postępować!
MK
~Maria Kamińska
10 sierpnia 2020, 17:01
Tak, istnieją. W kościele katolickim. Są nie do ruszenia.
ZK
~Zuzanna Kot
2 listopada 2020, 20:29
Tak istnieją proszę poczytać o wspólnocie ,, Jezu ufam Tobie „ prowadzonej przez Panią Beatę Hadyś