Ks. Kobyliński: przemyślmy katolicyzm na nowo

(fot. Telewizja Republika / youtube.com)

"Papiestwo to monarchia absolutna. Jak długo Stolica Apostolska nią pozostanie, tak długo różnego rodzaju patologie związane z tym modelem sprawowania władzy będą się powtarzać" - twierdzi ks. Andrzej Kobyliński w wywiadzie dla miesięcznika "Znak".

Ks. Andrzej Kobyliński rozmawiał z redakcją miesięcznika „Znak”. Poniżej publikujemy fragment rozmowy:

Redakcja Miesięcznika "Znak": Czy rok 2020 okaże się przełomowy w najnowszej historii Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce?

ks. Andrzej Kobyliński: Tak sądzę. Przekonuje mnie porównanie obecnego czasu do Sarajewa 1914 r.

To znaczy?

Tej metafory użył w marcu Giulio Tremonti, włoski polityk i ekonomista, argumentując, że ten rok i trwająca pandemia będą miały długofalowe skutki podobne do słynnego zamachu na księcia Franciszka Ferdynanda. Jestem pewien, że rok 2020 będzie w przyszłości wspominany jako dziejowa cezura – zmierzch pewnej epoki i narodziny nowego globalnego porządku. Również w przypadku Kościoła to moment, gdy obserwujemy kres pewnego modelu katolicyzmu i wyłanianie się czegoś nowego.

Które wydarzenia w Kościele miały tu największe znaczenie?

Najistotniejsze są dwa czynniki. Pierwszy, zewnętrzny, w Polsce rzadko może dostrzegany, to głębokie konsekwencje reformy Kościoła, którą w wymiarze ogólnoświatowym przeprowadza papież Franciszek. Nowe, zrodzone w Rzymie treści stopniowo rozlewają się po świecie i zaczynają odmieniać katolicyzm. Z drugim czynnikiem mamy do czynienia wewnątrz naszego kraju. Najmocniejszym zapewne tąpnięciem były protesty młodych ludzi, wywołane perspektywą zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Padające tam ostre, niekiedy antyklerykalne hasła są wyraźnym dowodem, że młode pokolenie w dużym stopniu odwróciło się już od Kościoła.

Co Ksiądz ma na myśli, mówiąc o głębokich reformach Franciszka?

Obecny papież właściwie nie jest reformatorem, lecz rewolucjonistą. Dla jego pontyfikatu fundamentalne znaczenie mają dwa dokumenty, które sprawiają, że do lamusa odchodzi tradycyjna wersja Kościoła.

Dokument pierwszy to wydana w 2013 r. adhortacja Evangelii gaudium. Od jej publikacji niezwykle ważne stało się pojęcie decentralizacji Kościoła. Oznacza ono przenoszenie różnych kompetencji, także doktrynalnych, z Watykanu na poziom poszczególnych diecezji, lokalnych episkopatów czy nawet ludzkich sumień. Mamy zatem do czynienia ze zmierzchem takiego Kościoła katolickiego, jaki funkcjonował od Soboru Trydenckiego – scentralizowanego, z wszechwładnym papieżem i jednym katechizmem, w którym znajdują się ostateczne odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące wiary i moralności. Decentralizacja oznacza zgodę na różnorodność – widzimy to najlepiej na przykładzie tzw. drogi synodalnej w Niemczech.

Obecny papież właściwie nie jest reformatorem, lecz rewolucjonistą.

Drugi ważny dokument to adhortacja Amoris laetitia z 2016 r. Kard. Walter Kasper, jeden z jej głównych twórców, określił ją mianem „dokumentu tysiąclecia”. Zgadzam się z nim, ponieważ ta adhortacja wprowadza zasadę dynamicznej interpretacji depozytu wiary. To zmiana paradygmatu: podporządkowanie doktryny duszpasterstwu, a teorii praktyce. Potwierdzeniem tej zmiany jest umożliwienie przez papieża Franciszka udzielania pod pewnymi warunkami komunii osobom rozwiedzionym i żyjącym w nowych związkach. To pokazuje, że będziemy przechodzić od prymatu norm ogólnych nad sumieniem indywidualnym do prymatu sumienia nad tymi normami. Uważam, że w taki właśnie sposób można określić istotę rewolucji kopernikańskiej, którą wprowadziła w Kościele adhortacja Amoris laetitia.

Co – prócz wspomnianych manifestacji – uznałby Ksiądz za najistotniejsze wydarzenia z życia Kościoła w Polsce? Kolejny film braci Sekielskich, protesty wobec stylu życia i zaniechań abp. Głodzia, wymuszona rezygnacja bp. kaliskiego Edwarda Janiaka, sankcje względem kard. Gulbinowicza, a może wątpliwości wokół kard. Dziwisza i – zwłaszcza – Jana Pawła II…?

Najbardziej spektakularne były dwa rozstrzygnięcia Watykanu. Pierwsze to decyzje ws. kard. Henryka Gulbinowicza, oskarżonego m.in. o molestowanie seksualne 16-latka. Jeszcze nigdy żaden polski kardynał nie został przez papieża potraktowany w taki sposób. Zakaz pochówku kardynała i biskupa w „jego” katedrze to wymowna kara – może dla ludzi spoza Kościoła nie wydaje się ona bardzo dotkliwa, ale w Kościele ma wymiar niezwykle mocny i symboliczny. Podobne jest znaczenie drugiej watykańskiej decyzji: zamknięcia seminarium w Kaliszu. To także nie miało precedensu w naszym kraju.

Rok 2020 to eskalacja skandali obyczajowych w Kościele katolickim w Polsce. W Watykanie trwają postępowania wobec ważnych polskich duchownych, m.in. abp. Głodzia, bp. Janiaka, bp. Szkodonia. Media nigdy wcześniej nie informowały z taką intensywnością o tych problemach. Nie chodzi tu tylko o drugi film braci Sekielskich czy reportaż Don Stanislao. Mamy cały szereg programów telewizyjnych i radiowych na ten temat, a internet aż huczy od komentarzy.

Co sprawia, że Kościół wciąż nie radzi sobie z tymi skandalami?

Analizując pedofilię klerykalną, czyli wykorzystywanie seksualne osób poniżej 18. roku życia przez duchownych, zauważymy, że zarówno istnieją wspólne elementy tego problemu, występujące na całym świecie, jak i pojawiają się pewne różnice pomiędzy poszczególnymi państwami. Wspólne jest to, co papież Franciszek słusznie nazywa klerykalizmem, a więc patologiczna forma koncentracji władzy w Kościele, skupionej w rękach kardynałów, biskupów, księży, zakonników. W konfrontacji z dramatem pedofilii klerykalnej ten model rządzenia kompletnie zawiódł.

Jeśli natomiast chodzi o specyfikę każdego z krajów, to w Polsce tym różnicującym czynnikiem jest spadek moralny po dziesięcioleciach komunizmu, czyli wciąż w nas obecna mentalność typu homo sovieticus, skutkująca m.in. zjawiskami omerty. To bardzo mocne pojęcie omerty, czyli „mafijnej zmowy milczenia”, zostało wprowadzone do języka kościelnego w 2012 r. przez abp. Charlesa Sciclunę, który był przez wiele lat prawą ręką kard. Josepha Ratzingera i później papieża Benedykta XVI w walce z plagą wykorzystywania seksualnego osób nieletnich przez niektórych duchownych katolickich. Oczywiście omerta występuje także w krajach demokratycznych, ale w państwach autorytarnych (a takim krajem byliśmy w czasach komunizmu), gdzie część życia społecznego toczy się niejawnie, bywa ona jeszcze silniejsza, a przełamanie obłudy i zakłamania jest trudniejsze.

Próbą rozbicia tej omerty w Kościele powszechnym była niedawna publikacja raportu ws. Theodore’a McCarricka. Miał on wyjaśnić, jak człowiek oskarżony o molestowanie kleryków został arcybiskupem Waszyngtonu i kardynałem.

To krok w dobrym kierunku. Raport był konieczny, by odeprzeć oskarżenia wobec papieża Franciszka o tuszowanie sprawy amerykańskiego hierarchy i uspokoić wzburzone wody Kościoła katolickiego w USA. Presja katolików amerykańskich była niezwykle istotna, jeśli chodzi o przygotowanie i publikację owego raportu. Doceniam ten dokument, ale pozostaję sceptyczny co do skutków, które wywrze, bo uważam, że wcale nie o McCarricka tu chodzi. Mamy setki ważniejszych pytań o reformę Kościoła i błędny system nominacji biskupich.

Raport daje jednak niewątpliwie wgląd w kościelny mechanizm podejmowania decyzji.

Owszem, podniesiono na chwilę kurtynę i opinia publiczna po raz pierwszy mogła tak wiele zobaczyć.

W analizach tego raportu dwie sprawy zostały jednak niedostatecznie wydobyte, a może nawet po prostu przegapione. Sprawa pierwsza to specyfika monarchii absolutnej, czyli pewnego modelu sprawowania władzy, w którym monarcha jest otoczony dworem. Papiestwo to monarchia absolutna. Jak długo Stolica Apostolska nią pozostanie, tak długo różnego rodzaju patologie związane z tym modelem sprawowania władzy będą się powtarzać. Druga kwestia to sposób mianowania biskupów. Nie będę się nad tym rozwodził, powiem tylko, że w niektórych sytuacjach za przygotowanie nominacji odpowiada nie Kongregacja ds. Biskupów czy Kongregacja Ewangelizacji Narodów, ale bezpośrednio Sekretariat Stanu. Tak właśnie było w przypadku Polski w czasach komunizmu. Co ciekawe, wygląda na to, że ta „specjalna” ścieżka awansów trwała aż do 2005 r. Oznacza to, że za wszystkie ówczesne polskie nominacje biskupie odpowiada bezpośrednio bardzo wąski krąg współpracowników Jana Pawła II na czele z kard. Angelo Sodano, abp. Józefem Kowalczykiem i nieformalnie pewnie także kard. Dziwiszem. Obecnie sposób mianowania biskupów trzeba dopasować do nowego modelu Kościoła zdecentralizowanego.

Jak może wyglądać reforma sprawowania władzy w Kościele?

Dobrze pokazują to Niemcy. Od Adwentu 2019 r. funkcjonuje tam wspomniana droga synodalna, w ramach której niemiecki Kościół katolicki przechodzi dogłębną, strukturalną reformę. Kontekstem decyzji o uruchomieniu tego całego procesu był tamtejszy raport dotyczący pedofilii klerykalnej w drugiej poł. XX w. i na początku obecnego stulecia. Dwa ciała decyzyjne, Konferencja Episkopatu Niemiec oraz Centralny Komitet Niemieckich Katolików, zgodziły się, że dramat ten odsłonił strukturalne słabości Kościoła. Przygotowano kilka obszarów reformy. Pierwszy z nich dotyczy właśnie władzy w Kościele, potrzeby ułożenia jej na nowo, zastosowania w niej zasad wypracowanych przez Monteskiusza.

Papiestwo to monarchia absolutna. Jak długo Stolica Apostolska nią pozostanie, tak długo różnego rodzaju patologie związane z tym modelem sprawowania władzy będą się powtarzać.

Obecnie w rękach biskupa skupione są trzy władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. A dodatkowo jeszcze władza sakralna, którą symbolicznie wyraża przysięga składana na kolanach przez młodych mężczyzn wyświęcanych na księży. Dłonie kandydata są wówczas złożone w dłoniach biskupa, który pyta: „Czy mnie i moim następcom przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?”, a kandydat odpowiada: „Przyrzekam”. To gest sakralny wyrażający zależność służbową o charakterze feudalnym, przysięga religijna, która jest fundamentem władzy sprawowanej przez biskupa wobec swoich księży. Tę władzę absolutną – wracam na nasze podwórko – sprawowali ludzie tacy jak kard. Gulbinowicz, abp Wesołowski czy abp Paetz. Przed nimi na kolanach przez długie dziesięciolecia powtarzały słowa przysięgi setki młodych księży i zakonników. Jeśli w tym momencie nie przechodzą nam ciarki po plecach, jeśli nie dostrzegamy konieczności zmian, to znaczy, że jesteśmy wciąż w jakimś ciemnym tunelu.

Prof. Stefan Swieżawski z niezwykłą żarliwością opowiadał o truciźnie wstrzykniętej w ciało Kościoła w IV w., w czasach cesarza Konstantyna, gdy chrześcijaństwo zyskało uznanie władzy świeckiej i zaczęło się z nią zrastać. Jak dalece – nie tylko w czasie! – musi sięgnąć reforma, która nas czeka?

Od kilkunastu lat stawiam tezę, że katolicyzm trzeba obecnie w pewnym sensie wymyślić na nowo. Pytanie brzmi, jak przeprowadzić tę reformę, żeby Kościół katolicki pozostał po niej wciąż sobą. Pozytywnie oceniam te postulaty niemieckiej drogi synodalnej, które mają na celu podział władzy i gruntowne przemyślenie prawd wiary i moralności w kontekście współczesnej wiedzy. Obawiam się natomiast innych obszarów tej reformy, a więc daleko idących zmian doktrynalnych, które doprowadziłyby do powstania czegoś w rodzaju chrześcijaństwa ekumenicznego, czyli syntezy katolicyzmu i protestantyzmu. Potwierdzeniem takiej możliwości jest postulat wspólnego sprawowania Eucharystii przez katolików i protestantów. Po 500 latach od wystąpienia Lutra chrześcijaństwo w Niemczech zatoczyłoby więc koło, bo z jednej strony doszłoby do swego rodzaju zjednoczenia, ale z drugiej, przypuszczam, że ok. 15–20% katolików nie byłoby w stanie zaakceptować tej reformy i doszłoby do nowej schizmy.

Ogromnie cenię prof. Swieżawskiego, ale będę też wobec niego w kontrze. Swieżawski był wielkim orędownikiem II Soboru Watykańskiego, a ja uważam, że po Vaticanum II doszło do wzmocnienia władzy biskupów, co oddziałuje dziś na nas mocniej niż procesy z czasów Konstantyna i Teodozjusza. Przez stulecia Kościół był w pewnym sensie dużo bardziej demokratyczny niż ten, który wyszedł z ostatniego soboru. Wewnętrzna demokracja w Kościele polegała na tym, że władza biskupia była równoważona przez władzę kapituł katedralnych, bractw, stowarzyszeń itp. W przeszłości to najczęściej ludzie świeccy decydowali o nominacjach biskupich. Przez stulecia kandydatów na biskupów wskazywali Stolicy Apostolskiej cesarze, królowie, książęta. Tego rodzaju uprawnienia zachowały do dzisiaj niektóre kapituły katedralne w Niemczech czy Szwajcarii. A współcześnie mamy zamiast tego rzymskie „fabryki biskupów”, które nie podlegają de facto żadnej kontroli. Wydaje mi się, że wbrew intencjom ojców soborowych Vaticanum II doprowadziło do głębokiej klerykalizacji władzy w Kościele.

A nie uważa Ksiądz Profesor, że trzeba by się w tej kwestii cofnąć jeszcze o 100 lat, do I Soboru Watykańskiego, który skonsolidował władzę papieską?

Możemy się cofać do bardzo różnych momentów historycznych. Do cesarza Teodozjusza, jeśli chodzi o relacje państwo–Kościół. Do Lutra w kontekście rozumienia władzy w Kościele albo interpretacji sakramentów. Do Kanta i do oświecenia w kwestii współczesnego pojmowania moralności. Pytań jest dzisiaj co niemiara. Widząc konieczność „wymyślenia” Kościoła katolickiego na nowo, na różnych poziomach sporu trzeba sięgać twórczo do innych doświadczeń dziejowych z jego dwutysiącletniej historii.

Jak w praktyce mógłby wyglądać podział władzy w Kościele?

Chodziłoby m.in. o obejmowanie przez świeckich ważnych kościelnych stanowisk, a w ten sposób o rozbicie jednolitej władzy biskupa.

Zanim jednak zreformujemy władzę biskupów w diecezjach, musimy stworzyć nowy model zdecentralizowanego Kościoła globalnego i nowy model papiestwa. Problem polega na tym, że papież Franciszek rozpoczął proces reformy, który dziś jest uśpiony. Obecny biskup Rzymu ma już 84 lata i coraz częściej mówi się o jego ewentualnym następcy.

Zmiana „od dołu” nie wystarczy – dla konsekwentnej reformy potrzebna jest też zmiana „od góry”. Widzą to Niemcy, którzy mają problem z wypracowaniem właściwego modelu podziału władzy w ramach drogi synodalnej, ponieważ zbyt daleko idące zmiany mogą być blokowane przez Watykan. Dlatego – jak to ujął abp Victor Manuel Fernández, nazywany „teologiem Franciszka” – istotą dokonującej się rewolucji powinna być „demitologizacja papiestwa”. Ona już się dokonuje. Obecny papież nie mieszka w Pałacu Apostolskim, lecz w Domu św. Marty. Sądzę, że proces „demitologizacji papiestwa” będzie kontynuowany.

Projekt „demitologizacji” czy wręcz „odbóstwienia” papieża to zwłaszcza w Polsce ogromne zadanie.

Tak. Przy czym nie chodzi o to, by papież był „swojakiem”, żeby np. sam sobie nosił teczkę i sam odbierał telefony, lecz o przeprowadzenie dogłębnej zmiany w Kościele. Jej zapleczem intelektualnym jest dziś niemiecka teologia katolicka, którą reprezentują kard. Walter Kasper czy kard. Reinhard Marx. Chodzi o to, co dobrze wyraził nieżyjący już kard. Carlo Maria Martini: Kościół katolicki powinien nadążać za współczesnością, nadrobić dwustuletnie opóźnienie. Powracamy jednak do pytania: jak przeprowadzić leczenie Kościoła, aby pacjent je przeżył?

Wiele pomysłów reformatorskich spotyka się też z silną reakcją obronną w Kościele – niektórzy mówią o „jałowym biegu” sporów między tzw. progresistami i tradycjonalistami, w których wszystkie większe reformy są neutralizowane

Niewątpliwie pojawia się też ruch oporu wobec zmian. Prosty przykład: w 2018 r. amerykańscy biskupi opracowali dobry model rozliczania biskupów oskarżonych o dokonywanie i ukrywanie czynów pedofilskich – w komisjach mieli uczestniczyć także ludzie świeccy po to, aby uniknąć sytuacji, w których biskupi sądziliby samych siebie. To byłby ważny krok w stronę stworzenia bezstronnych instytucji i odzyskania wiarygodności w społeczeństwie. Zwłaszcza, że poprzedni projekt walki z pedofilią w Kościele amerykańskim został w dużym stopniu skompromitowany. W tzw. Karcie z Dallas z 2002 r., ogłaszającej zasadę „zero tolerancji” dla pedofilii, amerykańscy hierarchowie ostatecznie usunęli dyskutowany wcześniej zapis pozwalający badać działania biskupów, a twarzą całej reformy był nie kto inny jak kard. McCarrick... W 2018 r. wprowadzono już dobre rozwiązania, ale tym razem włączenie świeckich zablokował Watykan. Znów więc odezwał się scentralizowany Kościół przeszłości.

Droga oczyszczenia nie wiedzie prostą ścieżką. Jaką rolę mają tu do odegrania ludzie świeccy: zwłaszcza osoby pokrzywdzone i media badające te sprawy?

Powiedziałbym, że jest to rola kluczowa. Gdyby nie świeccy, nic w ostatnich dekadach by się nie zmieniło. Najbardziej spektakularny przykład to seria publikacji na temat molestowania w Kościele na łamach „The Boston Globe”, co przedstawiono później w filmie Spotlight. Przypomnijmy, że pierwsze raporty na ten temat w USA ukazały się w latach 80. XX w., ale nacisk na Kościół był wtedy za mały. Tylko w tych krajach, gdzie pojawiają się zdeterminowani ludzie i media gotowe opisać tę sprawę, mamy do czynienia z reakcją w łonie instytucji kościelnych.

W jakim miejscu w takim razie jesteśmy w walce z pedofilią w Kościele?

Doszło do przełomu, jeśli chodzi o regulacje prawne i szybkość działania Watykanu. Od 2019 r. biskup czy przełożony zakonny może szybko stracić swoje stanowisko – na pewno wpływa to na to, że hierarchowie obawiają się dziś tuszowania takich spraw. Jest to jednak w moim przekonaniu na razie kwestia strachu, a nie rzeczywistej zmiany mentalności.

Osób poszkodowanych będzie teraz mniej, ale pozostaje problem tego, jak dokonać rzetelnej oceny zdarzeń z 2 poł. XX w. i początku XXI w. Znane nam przykłady nadużyć seksualnych pochodzą głównie z krajów Zachodu. Wciąż niewiele wiemy np. o tym, co się działo w Kościołach w Azji i w Afryce. Tak więc przed nami, jak sądzę, wciąż fala ujawniania kolejnych skandali z przeszłości oraz niełatwa praca nad zmianą mentalności i odzyskaniem wiarygodności przez Kościół.

Czego możemy się spodziewać w najbliższych latach? Co budzi Księdza nadzieję?

Jeśli chodzi o chrześcijaństwo globalne, uważam, że najbliższe lata muszą przynieść bardziej doprecyzowany model Kościoła zdecentralizowanego. Reforma w tej chwili się zatrzymała, a jeśli pozostanie w tym stanie uśpienia, będzie rodzić nieuchronnie napięcia. Liczę więc na to, że będzie ona kontynuowana, a jednocześnie nie doprowadzi do schizmy. Jedyne rozwiązanie dostrzegam w różnorodności doktrynalnej w ramach jednego Kościoła katolickiego. To będzie pewnego rodzaju „anglikanizacja” Kościoła, wymagająca ogromnego wysiłku, by zarazem zachować specyfikę katolickiej forma mentis.

Z kolei w Polsce moją największą nadzieję budzi ciągle żywy zmysł metafizyczny dużej części naszego społeczeństwa. Spotykam wielu ludzi, którzy posiadają w sercu i umyśle przeświadczenie o transcendencji, o czymś, co przekracza nasz świat. Doświadczam tego zwłaszcza w prywatnych rozmowach o cierpieniu, śmierci, podejściu do życia. Mam gorącą nadzieję, że ten metafizyczny zmysł w nas nie zaginie.

W rozmowie wzięli udział członkowie redakcji „Znaku”: Mateusz Burzyk, Michał Jędrzejek, Janusz Poniewierski i Henryk Woźniakowski. Tekst ukazał się w styczniowym numerze miesięcznika, więcej znajdziesz tutaj >>

ks. Andrzej Kobyliński dr hab., prof. UKSW, filozof, autor prac poświęconych relacjom nowożytności i chrześcijaństwa, etyce i współczesnym przemianom w Kościele katolickim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Kobyliński: przemyślmy katolicyzm na nowo
Komentarze (32)
MB
~Maksymilian Bajorek
25 lutego 2021, 19:33
Ks. Kobyliński przestępstwa pedofilskie nazywa "skandalami obyczajowymi". No ładnie nazywa. Przecież zatajanie pedofilii przez biskupów to współudział w przestępstwie. Lepiej byłoby dla tych biskupów i księży gdyby sobie kamień młyński uwiesili u szyi. I dalej miejscawia ten "problem" w umyśle homo sovieticus "który skutkuje zjawiskiem omerty". Chyba nieświadomie porównuje Kościół Katolicki do włoskiej mafii
MB
~Maksymilian Bajorek
25 lutego 2021, 19:17
Ks. Ko
CX
~czloax x
24 stycznia 2021, 17:13
Skoro świat odrzucił przykazania a tym samym Boga, podążanie za światem jest dokładnie tym samym, co zrobił świat. Mnie nie interesuje, co sobie wymyśla dzisiejsza "nauka". Teorie zmieniają się jak w kalejdoskopie.
VL
~vera langer
23 stycznia 2021, 00:19
"Pozytywnie oceniam te postulaty niemieckiej drogi synodalnej, które mają na celu podział władzy i gruntowne przemyślenie prawd wiary i moralności w kontekście współczesnej wiedzy." Czy oznacza to, że istnieją jakieś inne reguły moralności, w kontekście współczesnej wiedzy? Która to obecna wiedza, weryfikuje dotychczasowe pojęcie prawdy wiary ? I w końcu, co zatem jest prawdą, panie, zwany ks. profesorem, skoro może ją zweryfikować jakaś enigmatyczna " współczesna wiedza"? Wobec takiego założenie kościół, jako taki, którego podstawą są nieomylne prawdy wiary i określone jednoznacznie nakazy moralne, nie ma w ogóle racji bytu. Przy najlepszych intencjach zrozumienia tej pokrętnej logiki, pozostaje mi uznać to wnioskowanie, za wzajemnie wykluczający się bełkot. Sorry....
MB
~Maksymilian Bajorek
25 lutego 2021, 19:40
Niemcy mają takie same "skandale" pedofilskie jak i w Polsce. Ostatnio na ruszcie znalazł się kardynał Koeln - Rsiner Woelki, oskarżany o tuszowanie czyli de facto współudział w pedofilii. Dużo biskupów domaga się jego rezygnacji z tego prestiżowego urzędu.
SS
~SWADE SWADE
21 stycznia 2021, 22:35
Kim my obecnie jesteśmy, aby ośmielać się zmieniać fundamenty Kościoła? skąd tyle pychy w XXI wiecznym człowieku?? jeśli już, to powinniśmy raczej wykorzystać obecną sytuację, aby jak najbardziej zbliżyć się do początków Chrześcijaństwa. Sięgnąć źródła, wrócić do podstaw.... Po czym zjawia się ks.Kobyliński, na tyle wpatrzony w siebie, by nie zauważyć mnóstwa nadinterpretacji i mylnych teorii które właśnie asygnował swoją osobą, i mówi, że trzeba zreformować Kościół, iść z duchem czasów... oddalając się od ideału. Straszna bzdura.
SS
~SWADE SWADE
27 stycznia 2021, 08:49
@Jerzy2:Nie zrozumiał Pan co nazwałem ideałem, a zatem cały Pana komentarz jest tylko obsesyjnym pieniactwem. Ale odpowiem. Za ideał uważam pierwszych Chrześcijan, ich pierwszy Kościół, który był najbliżej mocy z którą oddziaływał Chrystus. Każde zejście z drogi wtedy wytyczonej, doprowadzi do prowizorycznych rozwiązań i tylko do zamaskowania potrzeby gruntownego oczyszczenia. Obawiam się też że gdyby komuś zależało na gromadzeniu, nagłaśnianiu, a następnie stałym prześladowaniu środowisk np. psychologów lub psychiatrów z całego świata, to odsetek degeneracji byłby taki sam jak w Kościele, jeśli nie wyższy. Bo wszyscy rodzimy się grzesznikami. W morzu grzechu, Kościół jest i tak najlepszym, najbezpieczniejszym miejscem dla Człowieka od setek lat i wciąż nie posiadamy dla niego żadnej alternatywy. Mimo że poprzez posiadanie internetu może się Panu wydawać inaczej, ale to tylko celowy miraż, sponsorowana ułuda, która zaburzyła nie tylko Panu perspektywę.
KP
~Karol P
19 stycznia 2021, 12:58
Demokratyczny kościół. Błagam. Niech będzie jakaś równowaga. Skoro państwo jest demokratyczne to niech władza duchowna będzie królewska. Czy Chrystus jest Królem, namaszczonym przez Ojca, czy demokratycznie wybranym przywódcą. Co było napisane na tabliczce na krzyżu? A Barabasza jak wybrano?
MW
~Michał Wołodźko
20 stycznia 2021, 09:30
Słusznie, sprawa idzie o coś innego. Żeby przestępstwa, także karalne z mocy prawa państwowego były łatwo wykrywalne w strukturach kościelnych. Tutaj trzeba przezroczystości aparatu watykańskiego, a nie zmiany porządku hierarchicznego.
SS
~SWADE SWADE
21 stycznia 2021, 22:08
@Michał W.: właśnie dlatego że trzeba tej przezroczystości aparatu watykańskiego, wymyślane są te wszystkie zasłony dymne w postaci modernizmu w kościele. Bardziej naiwni Księża uwierzą w narrację tych wszystkich 'moderatorów' Kościoła, nie dostrzegając że osoby kryjące się za rozwojem tych trendów, używają ich tak naprawdę do odwrócenia uwagi od potrzeby OCZYSZCZENIA Kościoła.
AA
~A. Aristotle
19 stycznia 2021, 01:33
Ks. Prof. jako filozof-etyk jednoznacznie opowiada się przeciw filozofii w duchu arystotelesowsko-tomaszowym. Jest zwolennikiem filozofii nowożytnej i współczesnej. Dla mnie to już wielki problem jego stanowiska. Odrzuca on więc obiektywność Prawdy, a promuje jej relatywistyczną koncepcję. Uważam, że jest w wielkim intelektualnym błędzie. Stawiając Kościół niemiecki jako wzór Ks. prof. się kompromituje. Nałykał się filozoficznych, głównie niemieckich nowinek i myśli, że uchodzi za wielkiego uczonego. Jego intelektualne guru I. Kant (filozof w fartuszku) był jednym z najbardziej niebezpiecznych i spaczonych filozofów w historii. Kant nie znał metafizyki klasycznej. On odrzucił metafizykę, ale w wydaniu ontologicznym Ch. Wolfa i A.G. Baumgartena, z którego podręcznika się uczył. Kościół „franciszkowy” popełnia ten sam błąd. Reforma w tym duchu to intelektualny błąd.
SK
~Stefan Kracik
18 stycznia 2021, 23:43
kard. Gulbinowicz, abp Wesołowski czy abp Paetz ale czy ktoś tych kapłanów prawomocnie skazał? Nie żyją ale zwłoki kopiemy. To bardzo brzydki i karalny zwyczaj. Trzeba samemu uderzyć się w pierś i coś powiedzieć bo jak zmowy ma nie być to musibyć prawda. A gdzie jest prawda?. Niech ksiądz kardynała Sodano przed Sąd postawi jak ma ksiądz dowody. Mechanizmy musza być wdrożóne i badania kandydatów . No i modlić się trzeba . Najlepiej powiedzieć Bóg kocha wszystkich czy w niego wierza czy nie wierzą. Bóg jest miłosierny i wszyscy do Nieba wstapimy. Ludzie zgrzeszyli i grzeszyć będą i to w sposób ciężki. Żydzi już nam mówią żebyśmy sobie miejsca szukali . Hulaj dusza piekła nie ma . LGBTQ młodzi czy starzy , Michniki , Niemcy sypną groszem i po chwili Polska zniknie a Kościół , który tą Polskę tyle razy ratował o wartościach zapomni. Już z Matki Boskiej Częstochowskiej drwią z Królowej Polski. To my Katolicy , Polacy czy lud syberyjski?
SS
~szczesliwy stary juz Slazak poza Polska
19 stycznia 2021, 17:35
Ktos kiedys siedzial przy Okraglym Stole, zgadzal sie na wszystko bo mieli haki. Potem zbrodnia na majatku narodowym, konstytucja bez Boga. Na wszystko sie zgadzali ci niewinni, bogabojni, ubrani w dostojne szaty. Dzis wiemy dlaczego, bo TW, bo pederasta, bo.....duzo by bo....pisac. Cieszy mnie bardzo ze Prawda ujzala swiatlo dzienne, moge dalej wierzyc w Tego ktory jest Droga , Prawda i Zyciem, nie mnie ich osadzac, na ziemi umkneli kary, w Niebie to nasz Bog ich osadzil.
MW
~Michał Wołodźko
20 stycznia 2021, 09:39
Zauważyłeś Ślązaku co na końcu napisałeś? Bóg ich »osadził« w Niebie, czy ich »osądził«? Bo wyszło dwuznacznie ;-D
JY
~john yossarian
18 stycznia 2021, 22:31
W polskim kościele hierarchicznym nikt niczego nie przemyśli z powodów najbardziej fundamentalnych- nie ma kto.
MM
~Monika Monika
18 stycznia 2021, 17:40
Kościół Katolicki w nadziejach "reformatorów": każdy dla siebie wymyśla w co wierzy i jakie zasady moralne go obowiązują - w danym momencie oczywiście, to wszystko jest płynne:( w takim Kościele nie ma już żadnej wspólnoty, poza wspólnotą zrzucania się na tacę:((
TB
~Tadeusz Borkowski
18 stycznia 2021, 10:01
"przenoszenie różnych kompetencji, także doktrynalnych, z Watykanu na poziom poszczególnych diecezji, lokalnych episkopatów czy nawet ludzkich sumień". Czy to oznacza zniesienie dogmatu o nieomylności Papieży w sprawach doktrynalnych? Jeżeli Papieży to i Papieża Franciszka. To rzeczywiście rewolucja; każdy będzie miałuprawnioną swoją wizję doktryny?
AS
~Antoni Szwed
18 stycznia 2021, 00:08
"Jedyne rozwiązanie dostrzegam w różnorodności doktrynalnej w ramach jednego Kościoła katolickiego." Ks. Kobyliński podsuwa nam "znakomity" pomysł: kwadratowe koło. Nie może być żadnej różnorodności doktrynalnej, skoro istnieje jeden niezmienny Bóg i jedno Objawienie. To, co nam zostało przekazane i co zostało doktrynalnie ujęte choćby w przyjętym przez Kościół katolicki Credo nie może być podważone w żaden sposób. Jeśli jednak kardynałowie typu Marks czy Kasper proponują tworzenie lub znaczącą modyfikację dotychczasowych prawd Bożych, stawiają się poza Kościołem Jezusa Chrystusa. Tworzą swój własny "kościół" - czysto ludzką instytucję, w której nie ma już miejsca na Boga. Proponują więc zuchwałą kradzież własności Boskiej i przetworzenia jej według własnego pomysłu. W takiej sytuacji schizma jest możliwa między członkami Kościoła Chrystusa a zwolennikami Marksa i Kaspera jako organizacji czysto ludzkiej podszywającej się pod szyld Kk. To na pewno źle się skończy - także dla nich.
MW
~mek wak
19 stycznia 2021, 21:52
100 procent racja. W zasadzie kościoła już nie ma został pocwiartowany, zostali maciciele,
AA
~A. Aristotle
20 stycznia 2021, 10:11
Tak na to wszystko wygląda....
PV
Piotr Venko
17 stycznia 2021, 18:15
Myślę, że jeśli chodzi o polski katolicyzm, to nie Watykan czy fakt, że papiestwo jest monarchią absolutną, jest problemem. Co nie oznacza, że trzeba go zreformować. W porównaniu do polskiego KK, to Watykan jest postępowy i liberalny. Bogu dzięki! Ja jestem zadowolony ze wszystkich papieży ostatnich 50-70 lat. Mam nadzieję, że Watykan zrobi w końcu porządek w polskim klerze. Spora jego część szerzy zgorszenie w Kościele i osłabia go.
PZ
~piotr Zygmuntowicz
17 stycznia 2021, 19:31
Tylko czy do zrobienia porządku w polskim klerze potrzeba Watykanu?? Tam jak wynika z różnych głosów też jest różnie ;). Czy nie wystarczą te instytucje które już są tylko może trza by było je pop prostu właściwie uruchomić ;)
CN
~cfrtgv njiol
17 stycznia 2021, 18:02
Czym jest polski kościół to przekonujemy się ostatnio dobitnie. Po ostatniej mszy w Starachowicach jasno widać że jest przybudówką PIS i jego tubą propagandową. Opuściłem tą firmę podobnie jak moi znajomi. Dość tych kpin a hierarchowie siedzą cichutką i przyklaskują temu :)
PZ
~piotr Zygmuntowicz
17 stycznia 2021, 19:35
Fakt. PiS nie doprowadził do CAŁKOWITEGO zakazu aborcji, do zdelegalizowania pornografii, do rozliczenia zbrodniarzy itp. Daleko mu do prawego i sprawiedliwego podejścia. Hierarchowie powinni uważać, ale może PiS ich po prostu zwodzi jakoś...;)
KS
Konrad Schneider
17 stycznia 2021, 13:37
Ciekawy wywiad! Najciekawszym bylo stwierdzenie, ze biskupi tylko ze strachu nie beda wiecej tuszowac pedofilii!
PZ
~piotr Zygmuntowicz
17 stycznia 2021, 19:29
A co się stanie jak dla kogoś z jakiegoś powodu niewygodny zostanie oskarżony niesłusznie?? Czy wtedy ze strachu przyłączą się do linczu na niewinnym?? Ponoć w Płocku był taki przypadek, opisuje go Sebastian Karczewski w książce "Pedofilią w Kościół".
SS
~szczesliwy stary juz Slazak poza Polska
17 stycznia 2021, 20:11
Szanowny Panie, ksieza, biskupi sa z ludu i dla ludu, jaki lud tacy biskupi i odwrotnie. To kwestia mentalnosci Polakow, najleprzy przyklad jest WUM, takie cos w Niemczech by sie nie zdarzylo, a jak juz cos sie zdarzy, bo idealnego narodu nie ma, jednak standardy bywaja rozne. W Niemczech taki rektor bylby juz na aucie. W Niemczech mielismy afery z plagiatami, Gutenberg, Annette Schavan, trwalo to krotko, odebrali doktoraty stanowiska, slynny polityk PO tez ma takie zarzuty a sprawa trwa juz kupe lat, dalej jest dr. Polska to inny Kraj inne obyczaje, niektorzy mowia o niej Ten Kraj. Niestety tak juz jest, w Niemczech sprawe pedofili w Kosciele badala komisja niezalezna, byli w niej wszyscy, juz 2010 to sie stalo, teraz szlifuja tylko jej wyniki,roztropnosci nigdy nie za duzo, byl przyoadek abp. Mixy.
SS
~szczesliwy stary juz Slazak poza Polska
18 stycznia 2021, 13:24
@piotr zygmuntowicz W dniu 8 maja 2010 został zmuszony do rezygnacji ze wszystkich zajmowanych stanowisk w związku z oskarżeniami stosowania w przeszłości kar cielesnych i zarzutami pedofilii[1], przeszedł na emeryturę. W połowie maja 2010 prokuratura w Ingolstadt umorzyła postępowanie wobec Waltera Mixy o molestowanie seksualne nieletnich[2]. Czasem konserwatywny biskup, kardynal staje sie niewygodny liberalom, przyklad kardynala Pella. To sa sprawy wymagajace duzo rozstropnosci, lewacy posluguja sie wszystkim w walce z Kosciolem. Szkoda ze hierarchowie brali udzial w Okraglym Stole, OS jest grzechem pierworodnym IIIRP. Zaden tego grzechu juz nie zmyje. Komunisci wygrali, a duchowienstwo dalo ciala, bo byli wsrod niego TW i pederasci, teraz o tym wiemy.Oni ponosza podwojna odpowiedzialnosc, wobec Narodu i Kosciola. Czas ich .......
KS
~Konrad Sznajder
18 stycznia 2021, 14:04
Z perspektywy biskupa bardziej opłaca się poświęcić zwykłego księdza, nawet niewinnego. Cena nie jest zbyt wysoka, gdyż w Polsce jest wystarczająca ilość duchownych. Liczy się, żeby cień nie padł na biskupa.
KS
Konrad Schneider
19 stycznia 2021, 09:25
~piotr Zygmuntowicz: Odpowiedzialem Panu, ale moj wpis nie zostal dopuszczony.
PZ
~piotr Zygmuntowicz
20 stycznia 2021, 08:45
@ Konrad Shcneider. Nie wiedziałem, że na deonie jest tego typu cenzura ;)
MW
~Michał Wołodźko
20 stycznia 2021, 09:24
A o tym już wiele w komentarzach deonowych się naczytałem :-). Tak, Deon cenzuruje nie mniej niż media ojca dyrektora Rydzyka. Chodzi o niedopuszczanie treści sprzecznych z nauczaniem Kościoła, czyli podlega to subiektywnemu osądowi redakcji.