Ks. Węgrzyniak: Mamy straszną pokusę, żeby tępić tych, którzy nie myślą po naszemu
Mamy jakąś straszną pokusę, żeby tępić tych, którzy nie myślą po naszemu. Jedni tropią przegięcia liturgiczne, inny każdy lapsus duchownego, ktoś jeszcze inny szeruje zdjęcia czy filmiki, które mają tylko na celu wyśmianie tego, co nie nasze - pisze ks. Wojciech Węgrzyniak, biblista i duszpasterz. Do wpisu odniósł się jezuita, o. Dariusz Piórkowski. "Bardzo się wystraszyłem się tego posta" - skomentował.
Na swoim facebookowym profilu znany krakowski biblista opublikował krótki wpis, w którym odnosi się do różnorodności w Kościele i do różnych sposobów, które wybierają księża, by dotrzeć do wiernych. Porównał je do muzyki, podkreślając, że "w świecie muzyki jakoś bardziej dopuszczalna jest różnorodność".
Są granice, ale nie wszystko jest herezją
"Jest muzyka klasyczna, jest i disco polo, jest jazz, jest i rock, techno, pieśni religijne i dziesiątki innych maści. I chociaż czasem ktoś wyraża się z nutą wyższości, że on raczej z tych co do opery a nie na sylwestra w Zakopanem, to jednak zarówno w świecie artystów, jak i słuchaczy każdy robi to, co mu odpowiada i nie traci energii na ściganie tych, których inna muza pociąga.
W Kościele jest inaczej. Mamy jakąś straszną pokusę, żeby tępić tych, którzy nie myślą po naszemu. Jedni tropią przegięcia liturgiczne, inny każdy lapsus duchownego, ktoś jeszcze inny szeruje zdjęcia czy filmiki, które mają tylko na celu wyśmianie tego, co nie nasze." - pisze biblista.
Jak podkreśla, nie chodzi jednak o to, by przymykać oko na herezje i naduzycia.
"Rozumiem, że są granice. Wiadomo, że jest nauka katolicka i odpowiednie do tego organy, które się zajmują przegięciami, ale od różnorodności do herezji jest czasem naprawdę daleka droga.
Czy to, że nauczam głównie na podstawie Pisma, świadczy, że jestem przeciw nauce papieży? Czy to, że ktoś odwołuje się głównie do prywatnych objawień, jest dowodem na to, że ma za nic Biblię? Czy to, że ktoś koncentruje się na dokumentach Kościoła, jest argumentem za tym, że odleciał daleko od ludzi? Czy to, że ktoś mówi często o egzorcyzmach, zdradza swoją niewiarą w moc dobra nad złem? Czy to, że ktoś cytuje ludzi niewierzących znaczy, że stracił wiarę w moc świętych? Nie. Naprawdę nie" - podkreśla ks. Węgrzyniak.
"Nie znam księdza, biskupa, ani papieża, do którego nauczania nie można by się przyczepić. Co więcej, nie znam Chrystusa, który by czasem nie bulwersował i szokował. Ostatecznie jednak przecież nie chodzi o to, żeby wszyscy mówili tak jak my chcemy, ale żeby Bóg - jak muzyka do serca - znalazł drogę do każdej duszy. Nawet, gdyby miał użyć jakiejś trąby" - puentuje duchowny.
"Muzyka nie wywołuje takiej szkody jak fałszywe myślenie"
W facebookową polemikę z krakowskim księdzem wszedł jezuita, o. Dariusz Piórkowski.
"Niestety się nie zgodzę. Muzyka nie wywołuje takiej szkody i takich ran jak fałszywe myślenie, pozory dobra, nadużycia władzy pod pozorem woli Bożej i szczytnych idei itd. Jezus nie grał koncertów. Korygował myślenie, np. nakładanie na ludzi ciężarów przez uczonych w Piśmie, których oni sami nie tykali palcem. Mógł to zostawić w imię "różnorodności" poglądów religijnych. Ale nie zostawił w spokoju. W imię takiej "różnorodności" potem mamy skrzywdzone dzieci i dorosłych, sekty, chorych na depresje, nerwice, choroby autoimmunologiczne, traumy na całe życie, morderczy perfekcjonizm, seksualne nadużycia itd. Wszystko to spowodowane bywa "różnorodnością", o której piszesz Wojtku. Ja się bardzo wystraszyłem tego posta. Różnorodność jak najbardziej jest. Ale nie o taką różnorodność rozmytą chodzi. Tutaj jest to raczej bagatelizowanie poważnych przegięć w imię kościelnego świetego spokoju z powodu którego prędzej czy później cierpią inni. Ja ich spotykam i serce mi się kraje gdy czytam takie wpisy" - napisał w komentarzu.
Skomentuj artykuł