Kto jeszcze chodzi na Gorzkie Żale?

Kto jeszcze chodzi na Gorzkie Żale?
Fot: Yannick Pulver/Unsplash

Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale – dwa nabożeństwa, bez których Polacy nie wyobrażają sobie Wielkiego Postu… Przynajmniej w teorii.

Kto w 2021 roku jeszcze chodzi na wielkopostne nabożeństwa? Jak zawsze uczestnicy dzielą się na tych, którzy chcą i na tych, którzy muszą. Ci pierwsi mają kilka motywacji: chcą pogłębić swoją wiarę, przeżyć coś nowego i emocjonującego – albo po prostu tak zostali wychowani i nie mieści im się w głowie, że mogliby inaczej przeżyć Wielki Post. Ci drudzy to przede wszystkim kandydaci do bierzmowania i dzieci przygotowujące się do pierwszej komunii. Gdy nie ma odgórnego nakazu, na nabożeństwach najbardziej brakuje młodzieży – i młodych rodzin, które w codzienności rozciągniętej między pracą, domem, szkołą i przedszkolem nie myślą już o dorzucaniu do kalendarza kolejnych aktywności, zwłaszcza w piątkowy wieczór.

DEON.PL POLECA

Dlatego coraz częściej poza zwykłą, najprostszą formą drogi krzyżowej, gdy ministranci obchodzą kościelne stacje, a wierni słuchają lepiej lub gorzej napisanych rozważań, szukamy w Kościele nowych możliwości.

Ekstremalna, biblijna czy rockowa?

Opcje są różne. Na przykład - muzyczne drogi krzyżowe, z których pierwsza, „Ślady losu”, nagrana przez redemptorystki i wydana na kasecie magnetofonowej w 1992 roku, wciąż ma się dobrze, bo z tekstów i muzyki również w 2021 roku korzysta wiele parafii. W 2010 roku saletyński zespół „Daj spokój” stworzył inną muzyczną wersję nabożeństwa – Rockową Drogę Krzyżową, z którą jej twórcy wciąż jeżdżą po Polsce. Udaną próbą wyjścia z nabożeństwem poza mury kościoła jest Ekstremalna Droga Krzyżowa; w 2009 roku odbyła się pierwsza edycja, a nocne, wymagające przejście długiej trasy pociąga coraz większą liczbę nie tylko wierzących - w 2018 roku na 600 trasach wzięło w niej udział ok. 100 tys osób. We Wrocławiu od pięciu lat odbywa się Adoracyjna Miejska Droga Krzyżowa: czternaście wrocławskich świątyń zmienia się w kościoły stacyjne, a w każdym z nich, indywidualnie, w swoim tempie i w swojej wrażliwości uczestnicy rozważają jedną stację drogi krzyżowej. Najprostszą „odmianą” zwykłej drogi krzyżowej jest też jej wersja biblijna, stworzona w 1991 roku przez Jana Pawła II. W biblijnej drodze krzyżowej stacje są oparte nie o kolejne „kroki” fizycznej męki Chrystusa, ale o konkretne sceny z Ewangelii, ukazujące także duchowe cierpienie: na przykład stacja IV to „Trzykrotne wyparcie się Jezusa przez Piotra”, a stacja XI - „Jezus obiecuje Raj dobremu łotrowi”.

Gorzkie Żale, wymierajcie…

Inaczej jest z Gorzkimi Żalami – trzystuletnim, rdzennie polskim nabożeństwem, które staje się coraz bardziej archaiczne. Młodzież ma kłopot ze zrozumieniem treści, dla dzieci to jak w innym języku. Księża oceniają, że Gorzkie Żale jest nabożeństwem głównie dla parafian 50+.  Jeśli widać na nich młodzież – to są przymusowo na Gorzkie Żale wysłani kandydaci do bierzmowania.

Dlaczego młodym trudno zrozumieć Gorzkie Żale? Nie tylko dlatego, że są archaiczne. Jak mówi ks. Wojciech Trzaska, koordynator rady młodzieżowej archidiecezji białostockiej – w Gorzkich Żalach młodzi nie odnajdują siebie ani swoich problemów, a treści nabożeństwa nie da się „zaktualizować” tak, jak rozważań Drogi Krzyżowej. Za to o wiele częściej uczestniczą w nich starsi, którzy cierpią – i ich własne cierpienie sprawia, że mogą głębiej wejść w treści śpiewane podczas nabożeństwa.

Próby oswajania na nowo tego nabożeństwa to zazwyczaj ubieranie ich w piękną formę muzyczną. Przykłady - Akademickie Gorzkie Żale w Poznaniu albo Jazzowe Gorzkie Żale przygotowane przez zespół Modlitwy w Drodze. Te pierwsze przed pandemią przyciągały tłumy. Te drugie – choć bez słów – łagodnie wprowadzają w pasyjny nastrój i pomagają w modlitwie. Innych prób nie ma, choć toczy się dyskusja, czy zamiast bardzo już archaicznych tekstów nie wprowadzić nowych, łatwiejszych do zrozumienia przez ludzi XXI wieku.

Obecność tłumów na muzycznych Gorzkich Żalach nie dziwi Michała Niemca, organisty z krakowskiej parafii Matki Bożej Saletyńskiej, który o Gorzkich Żalach napisał pracę dyplomową z muzykoterapii.

-  Gorzkie Żale to opowieść o czymś niezwykle istotnym dla człowieka: o Bożej miłości do każdego z nas. Byłem bardzo zaciekawiony ilością i jakością emocji, jakie towarzyszą uczestnikom nabożeństwa, więc zrobiłem na ten temat ankietę. Okazało się, że ludzie, którzy przychodzą na Gorzkie żale, doświadczają po tej modlitwie odczucia pokoju, ulgi, bycia kochanym, wdzięczności. Jest to ciekawe, że opowiadanie o cierpieniu na ogół wywołuje w nas smutek – a tu inaczej, ludzie wychodzą z kościoła z poczuciem bycia kimś wyjątkowym w oczach Pana Boga.

Jak mówi Michał, duże znaczenie ma też terapeutyczna rola śpiewu: gdy człowiek przeżywa coś trudnego, potrzebuje się wygadać. I podobnie jest ze śpiewaniem. Samo czytanie o męce Pana Jezusa jest istotne, ale jednak poprzez śpiew angażujemy więcej zmysłów, a to wzmaga uwalnianie kumulujących się w nas emocji. Wniosek: śpiewanie Gorzkich Żali powoduje pewnego rodzaju katharsis, zwłaszcza u tych, którzy cierpią albo przeżywają trudności.

Gdzie są młodzi?

Ale to nie znaczy, że młodzi kochają Gorzkie Żale. Z ich obecnością na obu nabożeństwach wielkopostnych jest różnie. – Z drogą krzyżową jest lepiej, bo często jest przygotowana specjalnie dla młodzieży albo z nią: zwłaszcza wtedy, gdy jest cykliczna, np. raz w tygodniu, młodzież chętnie przychodzi – mówi ks. Adam Polak, „zawodowo” pracujący z młodymi jako moderator diecezjalny ruchu Światło-Życie diecezji częstochowskiej. - Jeśli język i forma jest dobrze dostosowana, a rozważania poruszają problemy młodzieży – to młodzież na drodze krzyżowej jest i to jest dla nich dobre przeżycie.

Podobną obserwacją dzieli się ze mną ks. Wojciech Trzaska. – Na Gorzkich Żalach są pustki. Miejska droga krzyżowa nie przyciąga aż tak wielu młodych. W ogóle droga krzyżowa jest dla nich mało pociągająca, bo nie lubią zajmować się cierpieniem. Na ogół przychodzą ci młodzi, którzy już są we wspólnocie, traktując ją jako pogłębienie wiary, jako coś więcej. To takie nabożeństwo, które raczej nie przyciąga ludzi z zewnątrz.

A jak jest z mniej typowymi formami, jak Ekstremalna Droga Krzyżowa?

- Ludzie dziś oczekują wyzwań, tego, co jest ekstremalne, niezwyczajne. Trudno ocenić, czy to dla każdego jest wydarzenie duchowe: każdy uczestnik dostaje czas, okoliczności, rozważania – i może z tym zrobić, co chce. Ale idea jest fajna; ma przemycić treści, które niesie w sobie droga krzyżowa, ale w inny sposób, i to jest coś, co w Kościele musimy cały czas odkrywać: jak przemycić piękne i ważne treści – mówi ks. Mariusz Wilk, duszpasterz akademicki z Radomia i dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży. – Ekstremalna Droga Krzyżowa przyciąga tych, których normalnie by Kościół nie przyciągnął. To są ludzie, którzy nie przyjdą w Niedzielę Palmową do kościoła, nie przeżyją świąt tak, jakbyśmy chcieli; ale szukają czegoś, co ich duchowo pobudzi, co w relacji z Bogiem bardzo ich poruszy wewnętrznie. I choć w wielu przypadkach  traktowana jest tylko jako kolejne wyzwanie, młodzi ubierają się ładnie: stuptuciki, buciki, czołóweczka, a potem selfiki i relacje na Instagramie – to gdybyśmy sobie zadali pytanie, czy to jest coś dobrego, co trzeba robić, odpowiedź zdecydowanie brzmi: tak.

Tę intuicję potwierdza Marcin Hernik z duszpasterstwa akademickiego w Radomiu. – Idąc na EDK wybierałem formę w samotności, żeby wiele spraw móc sobie przemyśleć, przemodlić. Ta wędrówka, duże zmęczenie, nieustanna modlitwa przez dziesięć godzin sprawia, że człowiek wraca z EDK po prostu inny. Trudno taki efekt osiągnąć podczas zwykłej drogi krzyżowej po kościele.

Powszechne, ale już nie dla wszystkich

Czy każdy lubi wielkopostne nabożeństwa? Zdecydowanie nie. Bo duchowość pasyjna to nie jedyna możliwa, a przygotowanie do Wielkanocy to nie tylko rozważanie cierpienia Chrystusa. Istotą świąt wielkanocnych jest przeżywanie zmartwychwstania – i duchowego powrotu do momentu chrztu, czyli włączenia w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Rozważanie Jego męki to tylko część wielkopostnego przygotowania. Więc czy duchowość wielkopostna jest w Polsce tylko pasyjna?
Niekoniecznie.

- Najważniejsza jest dla mnie Eucharystia – mówi Piotr Kosiarski, mój redakcyjny kolega. – Bardzo cenię wielkopostne nabożeństwa i cieszy mnie, że wiele osób bierze w nich udział i czerpie z nich duchowo, ale mnie wystarcza zwykła, najprostsza msza święta, z dobrą homilią, która wyjaśni czytania z dnia. A jeśli coś jeszcze – to zwykła cisza, w której spotykam się z Bogiem.

Cisza adoracji, uważna obecność na mszy, skupienie się na Słowie Bożym, a nie na wszystkich problemach świata; to alternatywny sposób, by dobrze przeżyć Wielki Post. Czy gorszy od tradycyjnej pobożności pasyjnej? Na pewno nie. Czasem lepszy: mimo wszelkich starań trudno jest głęboko przeżywać wielkopostne nabożeństwa, gdy organista fałszuje, kazanie pasyjne na gorzkich żalach jest długie, nudne i pełne odległych historycznych faktów, a rozważania drogi krzyżowej, pisane przez tych członków dowolnej parafialnej wspólnoty, którzy padli ofiarą „łapanki”, są płytkie i skupione na grzechach całego świata, by nikt z uczestników nie poczuł się urażony.

Choć często jednak okazuje się, że świetna treść wcale nie jest najważniejsza. Tak, jak w historii o drodze krzyżowej, którą opowiada na swoim Instagramie recenzentka i blogerka, Magdalena Urbańska: „Bardzo lubię to nabożeństwo, więc cieszyłam się, że mogę w nim wziąć udział – pomimo zmęczenia, niewyspania, kompletnego braku skupienia. Nie wiem, o czym były rozważania, które czytał prowadzący nabożeństwo. Nie porwały mnie. Nie liczyłam zresztą na to, że coś mnie zachwyci. Zwyczajnie chciałam być. Tylko tyle”.

 

 

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Harmony Trejo

Projekt Gorzkie Żale w wykonaniu Harmony Trejo jest próbą przeniesienia barokowych melodii nabożeństwa Gorzkich żali na grunt muzyki improwizowanej. Muzyka łączy w sobie szacunek do mistycznego klimatu pieśni oraz świeże podejście do improwizacji. Efektem jest...

Skomentuj artykuł

Kto jeszcze chodzi na Gorzkie Żale?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.