Mam na biurku zdjęcie świętego. Jest moim bratem
Jeśli oglądasz seriale, to wiesz, że bohaterowie często mają na biurkach w pracy zdjęcia szczególnie bliskich im osób. Najczęściej to małżonek czy dzieci, czasem rodzice. Ja za to codziennie patrzę na zdjęcia świętych.
Wprawdzie to listopad szczególnie kojarzy się ze świętymi, ale dla mnie grudzień również jest pod tym względem bardzo ważny. Nie chodzi tylko o te najbardziej wyjątkowe urodziny Jezusa, lecz także narodziny do wiecznego życia jego brata – małego brata Karola de Foucauld, którego wspomnienie świętujemy 1 grudnia. Jego życie to nie żywot ze świątobliwego obrazka, ale historia z naszej codzienności, jak z sąsiedztwa.
Zamożny facet na progu kariery, który nawraca się przed trzydziestką i decyduje się kompletnie zmienić swoje życie. Nie umie się odnaleźć wśród ludzi, więc szuka najtrwalszego odcięcia, a co może zwiększyć dystans bardziej niż samotnia na pustyni? Jednak im wyższy mur pustelnik pragnie zbudować, tym bliżej mu do ludzi – obcych, pochodzących z odrębnej kultury, wyznających inną wiarę i mówiących w nieznanym mu języku. Zaprzyjaźniają się i żyją razem. Taka historia jest możliwa chyba tylko wtedy, gdy traktuje się Jezusa poważnie.
Żebyście nie myśleli – to nie jest tak, że każdego dnia w robocie główkuję nad tym, jak z niej zwiać! Ale gdy patrzę na Karola, to zazdroszczę mu takiej silnej ufności w to, że Bóg się nim zajmuje, i szczerego pokochania Jezusa, z którym łączy go nie tylko modlitwa, ale prawdziwa przyjaźń i wspólna codzienność. Karol pragnął żyć tak, jak Jezus, zanim zaczął głosić publicznie. Przecież zawsze był Bogiem Wcielonym, również wtedy, gdy robił stoły w warsztacie Józefa w Nazarecie.
Starajmy się tego od Karola nauczyć; dzielić się z każdym, kogo spotkamy, Ewangelią – najlepszą nowiną, jaką znamy. Nie trzeba o Bogu gadać, mieć Go na ustach. Nim się żyje, wystarczy żyć Jezusem. Wtedy pokażemy, że to historia o nas: o mnie i o tobie.
Tekst pochodzi z "Nadziejnika". Więcej znajdziesz tutaj.
Skomentuj artykuł