Miłosierdzie to szansa, by spróbować żyć bez grzechu

Fot. Depositphotos

Boże Miłosierdzie to miłość, której możemy doświadczyć w praktyce życia codziennego, dotykając dzięki niej, już na ziemi, rzeczywistości nieba.

Niedziela Bożego Miłosierdzia to dla mnie jeden z piękniejszych dni w roku. Zamyka ona ośmiodniowe świętowanie Wielkiej Nocy. Zmartwychwstanie Chrystusa daje nam nadzieję na nowe życie w Królestwie Niebieskim: "On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie" (1 P 1,3-4). Boże Miłosierdzie to miłość, której możemy doświadczyć w praktyce życia codziennego, dotykając dzięki niej, już na ziemi, rzeczywistości nieba. Przebaczenie jest naprawdę darowaniem nowego życia. Miłosierdzie nie ogranicza się jedynie do dania komuś kolejnej szansy, ale to jest szansa na to, żeby przynajmniej spróbować żyć bez grzechu, który do tej pory nas krępował i nie pozwalał żyć w pełnej wolności (choć często się nam wydaje, że swoboda w wybieraniu zła jest właśnie upragnioną wolnością).

To piękne święto niezmiennie stawia nam pytania stymulujące przebudowę stworzonego w sercu obrazu Boga. Do jakich granic może posunąć się miłosierny Bóg? Jak daleko sięga Jego miłość? Ile jest w stanie przebaczyć człowiekowi? Co roku biję się w piersi, widząc, jak słabo jeszcze Boga znam i jak bardzo nie rozumiem Jego miłości. I coraz bardziej przekonuję się, jak ważne jest myśleć o Bożym Miłosierdziu nie tylko w kontekście tego, że Bóg przebacza "komuś-tam", ale istotna jest też świadomość, że ta nieskończona miłość Ojca dotyczy również mnie samego. Apostołom, a przez nich Kościołowi wszystkich czasów, Zmartwychwstały przekazał w Wieczerniku wielką moc: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20,22-23).

W minionym tygodniu miałem okazję uczestniczyć w uroczystości bierzmowania, która odbywała się w jednym z aresztów. Miałem okazję z bliska zobaczyć poruszenie mężczyzn przyjmujących namaszczenie krzyżmem świętym i ten płomień nadziei na lepsze, na całkiem nowe życie z Chrystusem. Nie znam tych ludzi, nie wiem, jakie były ich przewinienia. Wiem jednak, co widziałem - Pana, który chciał w nich zmartwychwstać, i ich zgodę na to. Owszem, po ludzku to niewiele. "Muszą przecież odpokutować za swoje!". Pokutują. Boże Miłosierdzie to uchwycenie tego płomienia nadziei i rozdmuchanie go w wielki ogień miłości. Miłosierdzie to dostrzeżenie choćby nikłej dobrej chęci i utwierdzenie jej. Widziałem Zmartwychwstałego w tłustym znaku krzyża na czołach bierzmowanych więźniów, dostrzegłem Jego odbicie w ich oczach. Nie do wiary?

DEON.PL POLECA

Odpowiem cytatem z dzisiejszej Ewangelii. Nie ze złośliwości, ale z wyrozumiałości względem pojawiających się wątpliwości: "Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!»” (J 20,24-25). Dlaczego nie było Tomasza razem z innymi? Co wtedy robił? Możemy sobie gdybać i wyobrażać. Faktem jest, że nie było go razem z pozostałymi uczniami, dlatego dzielą się oni swoim doświadczeniem, którego Tomasz nie potrafi zrozumieć, więc nie przyjmuje go jako prawdziwe. Rozumiem to. Ja sam pewnie, słysząc takie opowieści, dziwnie bym się spojrzał i "swoje" pomyślał o reszcie Apostołów.

Czasami wieszamy psy na Tomaszu, że taki z niego niewierny uczeń. Jak się jednak dobrze zastanowić, to przecież jego reakcja była… całkiem właściwa. Usłyszał o tym, że innym ukazał się Jezus, o którego śmierci był przecież przekonany. Wychodzi więc na to, że uczniowie utrzymują, iż ten Jezus właśnie powstał z martwych. To przecież dość niespotykane, delikatnie mówiąc. Dziwnym byłoby więc, żeby tak od razu uwierzyć im na słowo: "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę" (J 20,25). Co mówi Tomasz? "Nie wierzę, że to jest On!". Tomasz chce "swojego" Jezusa - takiego, jakiego znał z codziennego przebywania z Nim i przyglądania się Mu. Chce mieć pewność, że jego przyjaciołom nic się nie przywidziało, ale że naprawdę spotkali Pana - żywego! Czy utożsamiam się z jego słowami i jego postawą? Oj, i to bardzo!

Tomasz potrzebuje dotyku. Nie tyle fizycznego, namacalnego dowodu na to, że Jezus żyje, ale doświadczenia spotkania z Panem. Tak rozumiem te słowa Jezusa: "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym [dosł. nie stawaj się bez wiary, lecz wierzący]" (J 20,27). Nie widzę w tym wyrzutu: "Słyszałem, że nie uwierzyłeś kolegom! Więc podejdź no tu i sam się przekonaj!". Tu chodzi o dotykanie ran. Jezus, pozwalając na to Tomaszowi, umożliwia mu dotknięcie i zmierzenie się z własną przeszłością i z jego zdradami wobec Mistrza. W tej scenie więc nie tyle Tomasz dotyka Jezusa, ile Jezus Tomasza. I to jest właśnie to doświadczenie, którego Apostoł tak bardzo potrzebował, by uwierzyć w zmartwychwstanie. Spotkał się z Jezusem, który go zna i kocha takiego, jakim jest.

Czy Tomasz dotknął ran Jezusa? Ewangelista Jan nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi. Zresztą, czy jest ona nam potrzebna? Myślę sobie, że nie było mu to potrzebne, kiedy już jego wzrok spotkał się ze wzrokiem zmartwychwstałego Pana. Wypowiada wtedy jedną z najprostszych, najgłębszych i najbardziej wzruszających modlitw: "Pan mój i Bóg mój!" (J 20,28). Bądź, Jezu, moim Panem, czyli kieruj moim życiem przez natchnienia swego Ducha! Chcę żyć według Bożej woli, chcę być zbawiony! Bądź, Jezu, moim Bogiem, a więc stwarzaj mnie na nowo, żebym nie tkwił w śmierci grzechu, ale zyskiwał życie dzięki Twemu przebaczeniu!

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłosierdzie to szansa, by spróbować żyć bez grzechu
Komentarze (1)
DB
Dawid Banaśkiewicz
23 kwietnia 2023, 23:12
Jest kolejny świetny artykuł księdza prałata, Bóg zapłać