Najważniejszy fragment Ewangelii? To ta modlitwa
Gdy ktoś pyta papieża jaki jest "najważniejszy fragment Ewangelii", to wystarczy ta modlitwa. Ona mówi o tym, jak widzi cię Bóg.
Modlitwa czy pragnienie szukania prawdy o sobie jest nieustannym poznawaniem tego, jak mnie widzi Bóg. A widzi mnie jako swojego ukochanego syna, ukochaną córkę, ukochane dziecko, chciane, któremu On chce służyć i dawać wszystko, co tylko ma, żebym był szczęśliwy. To jest po prostu Jego pragnienie i cel. Czy ja to przyjmuję?
Podobno św. Franciszek miał zwyczaj modlić się takimi słowami: "Kim jesteś Ty, Panie, a kim jestem ja?". I tak w kółko. Kim jesteś Ty - kim jestem ja? I dopowiadał, że jeżeli to zrozumie, będzie wiedział wszystko. Wtedy będę wiedział, jak mam żyć, jak mam się zachowywać, jak mam się odnosić do Boga, do siebie samego, do innych ludzi. To będzie wynikało właśnie z tego odkrycia: kim jest Bóg i kim jestem ja. Papież Franciszek powiedział kiedyś, że jeśli przychodzi ktoś i pyta, jaki jest najważniejszy fragment Ewangelii, to nie trzeba mu podsuwać od razu dziesięciu przykazań, tylko modlitwę Ojcze Nasz.
Dużo ważniejsze jest to, kim jesteś, od tego, co masz robić, a czego masz nie robić. Bo to, co masz robić, wynika dopiero z tego, kim jesteś. Jeżeli to zamienisz miejscami - pogubisz się. Bardzo szybko się wyczerpiesz. Bardzo szybko się rozczarujesz. Nie wiedząc tego, kim jesteś i skąd się wywodzisz, nie będziesz też wiedział, co masz robić. Twoje działania, odhaczanie kolejnych spraw w Twoim życiu, wypełnianie takich czy innych przykazań, respektowanie tych czy innych zasad wcale nie doprowadzi Cię do szczęścia. Nie ma takiej możliwości.
Jednocześnie nieustanne poznawanie samego siebie wiąże się bardzo konkretnie z Biblią i ze Słowem Bożym. Gdy do Jezusa przychodzi kobieta i mówi: "Błogosławione są piersi, które cię karmiły i błogosławione łono, które cię nosiło", to Jezus odpowiada: "Tak, ale błogosławieni są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je" [por. Łk 11, 27-28]. A kiedy przychodzą do Niego i mówią: "Oto matka twoja i bracia przyszli do ciebie, i chcą z tobą mówić", On odpowiada: "Któż jest moją matką i moimi braćmi? Ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je" [por. Łk 8, 19-21]. I to nie było wcale obraźliwe wobec Maryi. Wręcz odwrotnie. Jezus pokazuje, że Maryja przede wszystkim jest tą, która Go zrodziła w Duchu, czyli która Go ukształtowała, dała Mu pojęcie, kim jest. Pomogła Mu odkryć to, kim jest, a dopiero w drugiej kolejności dała Mu ciało.
Bardzo często zdarza się tak, że muzułmanie, którzy nawracają się na chrześcijaństwo, mają wizje (widocznie Bóg uznaje, że jest im to bardzo potrzebne w trudnych momentach, które potem na nich czekają, że muszą mieć mocne doświadczenie). Wyczytałem gdzieś, że pewna muzułmanka miała widzenie Maryi, a potem zobaczyła obraz Jezusa Miłosiernego. I nagle z zachwytem miała wykrzyknąć: "Jaki On na tym obrazie jest do niej podobny!". A potem dodała ponoć: "No bo niby do kogo ma być podobny". Bardzo mi się to spodobało. Już święty Augustyn podkreślał, że dużo ważniejsze dla nas - ojców, matek - jest by dziecko zrodzić w duchu aniżeli w ciele. Dopiero jak zrobisz i jedno, i drugie, to zrobiłeś to, co do Ciebie należało.
Dziecko musi się zrodzić w duchu i w ciele. Jeśli zrodzisz tylko w ciele - to za mało. Jak zrodzisz wyłącznie w duchu, a nie zadbasz o ciało, nie weźmiesz pod uwagę potrzeb ciała (codziennego chleba, ubrania itd.), a tylko będziesz nawracał, mówił o Bogu, to też będzie za mało. Ewangelia bardzo jasno o tym mówi.
Skomentuj artykuł