Po co światu mnich?
Pobudka, podróż do pracy, zgiełk miasta, zakupy, gotowanie, sprzątanie, zmęczenie. Właśnie tak często wygląda codzienna, szara rzeczywistość wielu ludzi. Niekiedy niezwykle trudno w natłoku tych wszystkich zdarzeń i pędzie życia znaleźć chociaż kilka chwil dla Pana Boga.
Tymczasem poza blokami miast, za murami oddalonych od zgiełku klasztorów, wciąż jeszcze żyją zakonnicy i zakonnice, których całe życie i codzienny rytm dnia oddany jest Bogu. Praca, obowiązki, modlitwa – wszystko jest dla Niego.
Tak żyją trapiści, których reguły zakonne są jedne z najbardziej surowych w Kościele katolickim. Modlitwa siedem razy w ciągu dnia, post, milczenie, praca fizyczna i kontemplacja Słowa Bożego. To dla trapistów codzienność.
Niemal samo nasuwa się pytanie „po co to wszystko?”. Czy jest w obecnych czasach sens nie korzystać z przyjemności, jakie podsuwa świat? Jak wygląda ascetyczne, surowe życie, które wielu ludziom ciężko sobie nawet wyobrazić?
Na te pytania i wiele innych odpowiada jedyny polski trapista o. Michał Zioło w książce "Po co światu mnich"?
Dzwon wyznacza rytm waszego życia?
Tak. Siedem razy w ciągu dnia zbieramy się na modlitwę, więc najpierw dzwon nas zwołuje – jest pierwsze uderzenie, a potem drugie, kiedy już jesteśmy w kościele – to znak, żeby rozpocząć.
Bez tych dzwonów nie dałoby się funkcjonować? Przecież każdy ma zegarek.
Głos dzwonu przychodzi do nas z góry, czasami jak piorun, wcale nie jest dyskretny, to informacja dla nas, że zaraz będzie przechodził Ktoś cichy i pokornego serca i warto oddać Mu chwałę. I zrobić Mu przyjemność. Jest to też znak dla ludzi, że jesteśmy i czuwamy.
Czy ten dzwon was budzi?
O nie, my się budzimy dużo wcześniej. W "Pożegnaniu z Afryką" jest taka scena, kiedy służący widzi palące się wokół trawy i budzi właścicielkę farmy słowami: "Msabu, wstawaj, myślę, że Bóg nadchodzi". My też budzimy się nieco wcześniej, bo Bóg nadchodzi.
Ale o siódmej rano też można chwalić Pana.
Hm… można, ale są takie momenty, które Ewangelia uważa za uprzywilejowane do kontaktu z Panem Bogiem. Jezus wstawał przed innymi i szedł na pustynię, na ubocze, i tam się modlił do swojego Ojca. Poza tym to jest dar. Jeżeli sobie odmawiam snu i zaczynam czuwanie, to chcę przez to pokazać, że jest Ktoś, dla Kogo warto z tego snu zrezygnować. Kiedy dwoje zakochanych ludzi nie może się ze sobą rozstać i przedłużają ten moment, ile tylko się da, to nikt się nie dziwi. Każdy powie: To normalne, oni się kochają. A kiedy mówimy o Panu Bogu, to zaraz pytamy: A dlaczego wstajemy tak wcześnie? A czemu ma to służyć? Jeśli w klasztorze wszystko zostanie zracjonalizowane, to należy zamknąć klasztor i się rozejść.
Wy chcecie czuwać wtedy, kiedy inni śpią?
Czuwamy nad tymi, którzy śpią, a przede wszystkim z tymi, którzy nie mogą spać: z chorymi, z tymi, którzy cierpią, umierają…
Źródło: diecezja.pl / tk
Skomentuj artykuł