Po tym poznasz szcześliwą rodzinę. Trzy jej cechy prosto z Biblii
Nie zapomnę rodziny uchodźców z Syrii, która trafiła do naszego kraju, świadoma, że nikt ich tu nie chce. Po sześciu miesiącach polecieli do Libanu. Trudy tułaczki pokazały, że bogactwo nic nie znaczy. „Nigdy nie byliśmy tak silną rodziną jak dzisiaj” – powiedziała mi przed wyjazdem z Polski najstarsza córka. Potem wspomniała, że śniło się jej, że święty Józef zatrudnił jej tatę.
Unikajcie prostych rozwiązań, pielęgnujcie relacje i bądźcie gotowi poświęcić rodzinie wszystko. To wystarczy, by żyć w szczęśliwej rodzinie.
1. Unikaj prostych rozwiązań
Stara włoska opowieść mówi o dziadku, który z trudem radził sobie w najprostszych czynnościach. Potłukł już kilkanaście kubków, w których parzył sobie ziółka. Ręce mu się tak trzęsły, że co jakiś czas kubek spadał na podłogę i tłukł się. Zaczęło już brakować w domu kubków, a rodzinie cierpliwości. Wreszcie jego czterdziestoletni syn zakupił mu zastawę z drewna. Drewniany talerz, drewniany kubek i drewnianą łyżkę. Dzięki temu wypadające z rąk dziadka naczynia nie tylko nie tłukły się, ale też nie robiły niepotrzebnego hałasu.
Gdy któregoś dnia syn wrócił z pracy, zastał jedno ze swoich dzieci zajęte rzeźbieniem czegoś w kawałku drewna. „Co robisz?” – spytał malucha? „Robię kubek z drewna” – odpowiedział. „Będzie dla Ciebie jak się zestarzejesz”.
Wtedy zrozumiał, że chciał rozwiązać problem na skróty, tak jakby chciał pozbyć się brzęczącej koło ucha muchy, a trzeba było znaleźć czas, by siąść przy starym ojcu i zaparzyć mu ziołową herbatę. W Księdze Syracha czytamy: kto czci ojca będzie miał radość z dzieci, wspomagaj swego ojca w starości, jeśliby nawet rozum stracił, nie pogardzaj nim (por. Syr 3,1-14). Dzisiaj wiele osób myśli, że dobrze zarabiając można zapewnić swoim dzieciom i starym rodzicom wszystko, czego potrzebują. Oni jednak potrzebują nas, naszej uwagi i życzliwej obecności.
W jednym z pism homiletycznym przeczytałem inną historię. Przytoczę ją z pamięci.
Gdy dyrektor dużego przedsiębiorstwa usłyszał kiedyś od swojej sekretarki, że jutro są urodziny, jego jedynego syna, powiedział, aby kupiła na tę okazję jakiś prezent, cena nie gra roli, coś co syna szczególnie uszczęśliwi.
Sekretarka zdobyła się na odwagę i powiedziała: „Panie dyrektorze, tego co go uszczęśliwi nie da się kupić” i spytała: „Kiedy Pan ostatnio spędził z synem weekend?
2. Nie kładź się spać bez pojednania
Zamykając oczy, upewnij się, czy jakaś belka, albo przynajmniej drzazga, nie siedzi w jednym z nich. Czy coś ci w sercu nie uwiera. Zrób sobie krótki rachunek sumienia z relacji. Czy wystarczająco dużo czasu poświęciłeś dzisiaj rodzinie? Czy czujesz się kochana? Czy czegoś nie zaniedbałeś? Jeśli nie da się tego w tej chwili naprawić – zrób postanowienie na kolejny dzień. W wielu rodzinach rodzice całują dzieci na dobranoc. To piękny zwyczaj, który potwierdza, że między nami jest miłość, że nadal jesteśmy dla siebie najważniejsi. Czy jednak w ciągu dnia potrafimy przyznać się do naszych błędów i zadbać o jedność serc?
Wzajemne więzi nie umocnią się jedynie przez noszenie wspólnego nazwiska. Trzeba te więzi wypracować, pielęgnować je. Tak jak człowiek nie będzie się dobrze czuł, gdy w ciągu dnia niczego nie zje, tak też relacja będzie cierpiała z głodu, jeśli jej nie będziemy dokarmiali. Czym dokarmia się relacje w rodzinie? Gestami pojednania i zapewnieniem, że choć nie zawsze nasze słowa brzmią wiarygodnie to jednak kochamy.
Słowo Boże mówi nam, abyśmy upominali siebie w hymnach i pieśniach duchowych (por. Kol 3,16). Nie znaczy to, że mamy głośno śpiewać do boju i nacierać na popełniających błędy członków naszej rodziny. To w duszy ma nam grać. Nie do boju, lecz ku harmonii i pojednaniu. Święty Paweł mówi o muzyce rozmawiania o trudnych sprawach, bez wzajemnych oskarżeń, ze świadomością naszej grzeszności i bez skrywania za okopami zwykłej ludzkiej bezradności.
Jakże łatwo niektórzy przechodzą od żarliwych uczuć miłości do równie silnej złośliwości, poniżając, wbijając szpilkę pod paznokieć… Spójrzmy na wszystko ze zdrowym dystansem i w świetle Dobrej Nowiny. Pośpiewajmy sobie razem o naszych błędach i wybaczmy świństwa.
3. Bądź gotowy zostawić wszystko dla rodziny
Józef, w obliczu zagrożenia, zostawił pracę, ojczyznę, krewnych i znajomych. Wraz z Jezusem i Maryją udał się do Egiptu, do obcego kraju, w którym ludzie posługiwali się innym językiem i nie wierzyli w Jedynego Boga. To był najlepszy sposób, aby zapewnić rodzinie bezpieczeństwo. Gdy wszystko wokół nas wali się i ludzie nie są nam życzliwi to mamy przecież siebie nawzajem – mamy dla kogo żyć bez względu na to, gdzie mieszkamy.
Człowiek od wieków zadaje sobie pytanie „po co żyje?” i filozofuje nad tym, co sprawia mu w życiu satysfakcję, co wpływa na jego samorealizację, jak osiągnąć dobrostan itp. Ale to wszystko na nic, dopóki nie zadamy sobie właściwego pytania: Dla kogo żyję?, Dla kogo jestem gotowy z tego życia zrezygnować? Dla kogo pragnę się poświęcać? Jeśli w odpowiedzi na te pytania nie padną konkretne imiona żywych ludzi to nasze życie nie ma sensu, jest ono najwyżej jakąś górnolotną ideą albo wydumaną religią – kręceniem się wokół samego siebie i wokół własnego światopoglądu, w obronie którego gotowi jesteśmy zerwać każdą relację.
Nie zapomnę rodziny uchodźców z Syrii, która trafiła do naszego kraju, świadoma, że nikt ich tu nie chce. Wykształcony ojciec był gotów podjąć się każdej pracy, by tylko schorowana żona wróciła do zdrowia. To nie było łatwe, bo nigdy nie pracował jako robotnik. Zapłakane córki, przyzwyczajone do luksusu i do szacunku ze strony ludzi, odważnie znosiły wrogie zaczepki na ulicy. Nigdy wcześniej nie doświadczyły ubogiego życia, a tu raptem wojna. Chcieli ją przeczekać i wrócić. Podobnie jak Święta Rodzina. Po sześciu miesiącach polecieli do Libanu. Ich bogato urządzona willa w Homs już nie istniała. Trudy tułaczki pokazały, że bogactwo nic nie znaczy, a ze skrupulatnie opracowanych planów przyszłej kariery dzieci, pozostało tylko jedno pogniecione zdjęcie dziewcząt w mundurkach szkoły dla bogatych.
„Nigdy nie byliśmy tak silną rodziną jak dzisiaj” – powiedziała mi przed wyjazdem z Polski najstarsza córka. Potem wspomniała, że śniło się jej, że święty Józef zatrudnił jej tatę.
Skomentuj artykuł