Oto dlaczego ubodzy są tak ważni

Oto dlaczego ubodzy są tak ważni
(fot. Tom Parsons / unsplash.com)
Logo źródła: WAM Giulio Michelini OFM

Gdy Jezus dokończył wszystkich tych mów, rzekł do swoich uczniów: "Wiecie, że za dwa dni jest Pascha, i Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie".

Wówczas to zebrali się arcykapłani i starsi ludu w pałacu najwyższego kapłana, imieniem Kajfasz, i odbyli naradę, żeby Jezusa podstępem ująć i zabić. Lecz mówili:
"Tylko nie w czasie święta, żeby nie powstało wzburzenie wśród ludu".

Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy siedział przy stole. Widząc to, uczniowie oburzali się i mówili: "Po co takie marnotrawstwo? Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim". Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: "Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Spełniła dobry uczynek względem Mnie. Albowiem ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie. Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła. Zaprawdę powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę o tym, co uczyniła".

(Mt 26, 1-19)

W tym momencie uczty, poprzez słowa Jezusa, pojawiają się ubodzy. Jezus zawsze zaskakuje swoich słuchaczy nieszablonowymi i niespodziewanymi, wielokrotnie paradoksalnymi odpowiedziami, których udziela, aby rozstrzygnąć wątpliwości i rozwiązać delikatne kwestie. Broniąc tej kobiety, odpiera argumenty dotyczące możliwości sprzedaży wonności za dużą sumę pieniędzy, aby potem przekazać ją biednym: "Albowiem ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie" (Mt 26, 11).

Spróbujemy wyjaśnić to zdanie, uwzględniając co najmniej dwa punkty widzenia.

Pierwszy to perspektywa inteligenta, pasjonata i często niestandardowego komentatora Biblii, Sergia Quinzia. Pisze on: "teraz jest czas, żeby umrzeć. Nie jest to czas, żeby pomagać ubogim, jak się zdaje uczniom (Mt 26, 8-9). (...) Jezus mówi, że teraz dobrym uczynkiem jest cierpieć razem z umierającymi. Mesjasz przyszedł, żeby wyzwolić ubogich z ubóstwa (Łk 1, 51-54) i oto odchodzi, a ubodzy wcale nie są wyzwoleni, nie wyzwala ich nawet poprzez swoją śmierć (Iz 53; J 1, 29): «Albowiem ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie» (Mt 26, 11). Aż do dnia [w którym wielkie dzieło Boże nie nasyci ich na zawsze], do kiedy będą głodni i spragnieni, obcy i nadzy, chorzy i więźniowie, tak naprawdę dać im jeść i pić (J 6, 53-55), tak naprawdę ich przyjąć, odziać i odwiedzić (Mt 25, 35-36; 42-43; Iz 58, 6-7), to znaczy cierpieć ich cierpieniem aż po śmierć, tak jak czyni to Pan, ich potężny król i bezradny brat (Mt 25, 40)".

Według Quinzia teraz trzeba służyć raczej umierającemu, Jezusowi niż ubogim, na których zawsze jeszcze będzie czas.

Druga perspektywa należy do Kościoła po śmierci i zmartwychwstaniu Syna Bożego i dotyczy stosunku do ubogich, którzy będą naszym skarbem również podczas nieobecności Jezusa. Wydaje się, że możemy rozumieć zasięg tych słów, kiedy czasami w niewielkich zgromadzeniach, gdzie odprawiamy mszę świętą - w naszym kościele przyklasztornym, na prowincji, w małych ośrodkach, w parafiach na obrzeżach miast - gdy rozdzielamy Komunię, ukradkiem obserwujemy ręce lub całą postać, wygląd, ubrania osób, które przyjmują ciało Chrystusa.

To przejaw rozkojarzenia, ale ma też swoje plusy, ponieważ pozwala zaobserwować, kto danego dnia przyjmuje Komunię. Wiele z tych osób, naprawdę wiele, to ubodzy. Jeszcze więcej jest ubogich niemogących uczestniczyć w naszych liturgiach z uwagi na wiek lub choroby albo takich, którzy nie chcą uczestniczyć, ale jednak pukają do naszych drzwi, prosząc o pomoc lub pocieszenie albo po prostu o wysłuchanie.

Wielu jest też takich, którzy nie mają odwagi pukać do naszych drzwi, i to my musimy do nich wyjść. Jeśli będziemy wobec siebie szczerzy i zajrzymy we własne wnętrze, musimy również siebie zaliczyć do ubogich: bowiem każdy jest ubogi dla drugiego. Słowa Jezusa oznaczają, że Jego misja nie kończy się wraz z jego egzystencją historyczną, ale trwa nadal jako zaangażowanie wspólnoty wierzących wobec wszystkich ubogich, a wśród nich nas samych.

Nawiązanie do obecności ubogich dla Kościoła było widoczne już od pierwszych zdań Ewangelii św. Marka, w opowiadaniu o Jezusie w Kafarnaum. W obrazie Marka (1, 32-34) jest pewien szczegół, który może wywoływać napięcie wynikające z opozycji pomiędzy "wszystkimi", którzy przychodzą do Jezusa po uzdrowienie (wersy 32.33.37), a "wieloma", którzy rzeczywiście zostaną uzdrowieni, jak czytamy w wersie 34: "Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił". To napięcie - niewystępujące jednak u Mateusza ani Łukasza (gdzie Jezus uzdrawia wszystkich, którzy do niego przychodzą, por. Mt 8, 16; Łk 4, 40) - jest obecne w tekście i zostało zauważone: "Jest wielu chorych i opętanych, ale nie wszyscy zostają uzdrowieni. Jezus nie uzdrawia w sposób mechaniczny, uzdrawia wielu, ale, w odróżnieniu od relacji Mateusza i Łukasza, nie uzdrawia wszystkich"; "chory pozostawia Jezusowi sposób, w który zechce On zadziałać na jego chorobę".

Z całą pewnością Jezus bierze w opiekę wszystkich tych, których może wziąć, ale jeśli nie wszyscy zostaną uzdrowieni, pozostaną jako "ubodzy", którymi teraz inni będą musieli się zająć, a któregoś dnia zostaną uzdrowieni przez Boga. W Kafarnaum Jezus mógł uzdrowić i podnieść teściową Szymona i tak samo będzie mógł dać życie również tym, którzy nie zostali przez Niego uzdrowieni ani nie zostaną uzdrowieni przez Kościół.

Jeśli jednak dobrze się przyjrzeć, jest tu mowa nie tylko o ubogich, czyli potrzebujących, lub chorych, ani nawet o pokornych w sensie biblijnych "ubogich w jhwh", czyli tych, którzy - tak jak Maryja z Nazaretu i inni - z ufnością zawierzają się opiekuńczemu Bogu. W słowach "ubogich zawsze macie u siebie" możemy się odnaleźć my wszyscy.

Jeśli filozof  Thomas Hobbes pesymistycznie napisał, że homo homini lupus ("człowiek człowiekowi wilkiem"), możemy powiedzieć homo homini pauper, czyli "człowiek człowiekowi ubogim", każdy człowiek jest ubogi dla innych. Dobrze jest myśleć o sobie jako o ubogim wobec Boga (w ten sposób może okazywać On miłosierdzie tym, którzy się nie pysznią) i jako o ubogim wobec innych ludzi (uznać się za potrzebujących pomocy, ale też zdolnych ją dawać).

W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy ubodzy i wszyscy powinniśmy dbać o innych, tak samo ubogich jak my.

*  *  *

Tekst jest fragmentem rekolekcji papieskich wygłoszonych podczas Wielkiego Postu przez Giulio Micheliniego OFM. Teraz 10% taniej >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Giulio Michelini OFM

Kontempluj Ewangelię z papieżem Franciszkiem

Rekolekcje wielkopostne to dla Franciszka i jego współpracowników czas modlitwy, refleksji, wyciszenia. Nawet papież musi czasem zwolnić. Zatrzymaj się razem z nim.

Tym razem Ojciec Święty poprosił o poprowadzenie rekolekcji...

Skomentuj artykuł

Oto dlaczego ubodzy są tak ważni
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.