Zastanów się, o co prosisz
Czemu Bóg nie wysłuchuje moich próśb i modlitw? Dlaczego mimo mojego częstego uczestnictwa we Mszy św., regularnej spowiedzi i "bogatego życia duchowego" wciąż coś w moim życiu nie gra?
Czwartek I Tygodnia Wielkiego Postu (Est (Wlg) 14,1.3-5,12-14; Mt 7,7-12)
Zapewne większość z nas miała w życiu moment, w którym po długim okresie proszenia Boga o coś, przyszła rezygnacja, zawód, a nawet pretensje wysuwane pod adresem naszego Ojca. No bo skoro jest On wszechmogący, to dlaczego nie spełnił naszych oczekiwań? Dlaczego mimo naszych gorących błagań (wspieranych może nawet jakimś postem albo umartwieniem), nic się nie wydarzyło? Dlaczego nie nastąpiła zmiana, na którą tak bardzo liczyliśmy?
Złota rybka
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre tym, którzy Go proszą". (Mt 7,7-11)
Dzisiejsza Ewangelia może jeszcze bardziej wzmocnić poczucie krzywdy u tych, którzy uważają, że Pan Bóg się na nich uwziął i nie chce ich wysłuchać. Skoro Jezus mówi: "Proście, a będzie wam dane", to dlaczego się tak nie dzieje?
Odpowiedzią może być nasz brak zrozumienia słów Chrystusa i nasz sposób myślenia o tym, co jest nam w życiu potrzebne do bycia szczęśliwymi. W tym samym fragmencie czytamy, że Ojciec da nam to, co jest dobre. Czyli nie spełni wszystkich naszych zachcianek, ale da nam to, co jest dla nas naprawdę dobre. I tu trzeba jasno powiedzieć, że bardzo często nasze pojmowanie dobra radykalnie różni się od tego, co On uważa za dobro.
Jeżeli chcemy, żeby Bóg zaczął spełniać nasze prośby, najpierw musimy zrozumieć, że nie jest on złotą rybką, która spełni wszystkie nasze życzenia. On zna nas lepiej niż my sami siebie i może być tak, że brak spełnienia prośby wznoszonej do Niego na modlitwie, tak naprawdę jest dla nas dobry. Tylko że nam bardzo trudno jest to dostrzec, bo chcemy widzieć efekty naszych starań natychmiast, a On patrzy na nasze życie, dobro i szczęście w perspektywie pozaczasowej. On chce naszego wiecznego szczęścia.
Jak trwoga, to do Boga
Mówiąc o naszych modlitewnych prośbach, nie sposób przeoczyć jeszcze jednej sprawy. Często jest tak, że gdy w naszym życiu wszystko się układa i nie mamy żadnych zmartwień, to najzwyczajniej w świecie przestajemy się modlić, a gdy jest źle to szybciutko biegniemy do Pana Boga i prosimy Go o pomoc.
Najlepiej będzie jeśli przytoczę niedawno zasłyszaną anegdotę, która trafnie przedstawia ten problem.
Pewien spadochroniarz po wyskoczeniu z samolotu orientuje się, że spadochron nie chce się otworzyć. Wpada w panikę. Po chwili stara się pociągnąć za zapasową linkę, ale ona też nie działa. Widząc, że zbliża się do ziemi z ogromną prędkością i zdając sobie sprawę, że może mu pomóc już tylko interwencja wyższych sił albo jakiś cud, zaczyna się gorąco modlić: "Panie Boże, wiem że do tej pory nie prowadziłem się dobrze. Łamałem wiele Twoich przykazań, byłem egoistą, a o nawróceniu w ogóle nie myślałem. Jednak teraz błagam Cię - pomóż mi, a ja całkowicie zmienię swoje życie, będę żył dla innych, będę żył dla Ciebie. Obiecuję Ci, że jeśli wybawisz mnie od tej nagłej śmierci, to się nawrócę bardziej radykalnie niż święty Paweł!". Po chwili spadochroniarz spadł na wielki stóg siana. Szybko wstał, strząsnął z siebie kurz i źdźbła wysuszonej trawy i powiedział: "Panie Boże, jakie to człowiek głupoty w stresie opowiada".
Komentarz do tej krótkiej historyjki jest chyba zbędny. A kończąc bardziej poważnie - jeśli chcemy, żeby Bóg nas słuchał , to może najpierw sami zacznijmy słuchać tego, co On do nas chce powiedzieć.
Skomentuj artykuł