Sakrament pojednania to nie psychoterapia

(fot. Morgennebel/flickr.com)
Ks. Michał Damazyn

Nie dziwi ogromna ostrożność Kościoła przed zachwytem, jaki towarzyszył na początku XX wieku rozwojowi psychologii. Zbyt pochopnie bowiem starano się wówczas tłumaczyć doświadczenie religijne jako element życia psychicznego człowieka, a Boga - przez przeniesienie i sublimację - jako jego nieuświadomione cechy i atrybuty. Sens ludzkiego życia interpretowano wyłącznie na drodze introspekcji psychologicznej. Zygmunt Freud, twórca psychoanalizy, twierdził: "Religia byłaby zatem ogólnoludzką nerwicą natręctw i tak jak dziecięca nerwica natręctw pochodziłaby z kompleksu Edypa - ze stosunku do ojca".

W takim rozumieniu spowiedź idealnie pokrywałaby się z psychoterapią, gdyż jest leczeniem ludzkich "niematerialnych schorzeń", a spowiednik stałby się najwyższym autorytetem w dziedzinie introspekcji, czyli psychoanalitykiem. Grzech wówczas nie byłby obiektywnie wyrządzoną wobec Boga i człowieka krzywdą, ale rodzajem nierozwiązanych konfliktów psychologicznych, zaburzeń emocjonalnych czy też przeniesieniem nieuświadomionych treści do realności, od których można uwolnić człowieka podczas sesji terapeutycznych.

Zbędna jest wówczas spowiedź rozumiana jako przyznanie się do winy, poddanie karze, ze zobowiązaniem do poprawy, a konieczna terapia, pozwalająca na scalenie człowieka, której owocem byłby brak konfliktów wewnętrznych, czyli rozwój psychologiczny. Nurty mniej radykalne rozumiały psychoterapię jako działanie poza sferą religijności, sam zaś proces - jako światopoglądowo neutralny i niedotyczący świata wartości.

DEON.PL POLECA

Wzajemne relacje

Dziś na podstawie obserwacji i badań wiemy, iż zbieżność światopoglądowa terapeuty i pacjenta ma istotny wpływ na skuteczność procesu leczenia. Rozwój nauk psychologicznych wpisywał się w nasilający się kryzys sakramentu spowiedzi, który miał również swoje podstawy w utracie przez współczesnego człowieka poczucia grzechu.

Wbrew obiegowym opiniom, w oficjalnych dokumentach Kościół nigdy nie potępił teorii Zygmunta Freuda. Papież Pius XII, przemawiając do delegatów Międzynarodowego Kongresu Psychoterapii i Psychologii Klinicznej w kwietniu 1953 roku, negatywnie ocenił jedynie teorię panseksualistyczną, występującą w jednej ze szkół psychoanalizy. Natomiast dekret Świętego Oficjum z 23 stycznia 1956 roku potępił francuskiego psychoanalityka i psychiatrę Angelo Hesnarda wyłącznie za treści prezentowane w książce jego autorstwa pt. Moralność bez grzechu. W połowie 1962 roku Święte Oficjum wydało również Monitum, w którym zalecano duchownym ostrożność w poddawaniu się lub wykonywaniu psychoanalizy.

Pod koniec XX wieku nauki psychologiczne wyzbyły się swoistego "kompleksu wszechmocy", dlatego dziś coraz dokładniej i precyzyjniej potrafimy określić różnice między sferą psychiczną a moralną i duchową człowieka, a co za tym idzie - między sakramentem pojednania a psychoterapią. Jednocześnie dostrzegamy także ich pewnego rodzaju relacyjność, współistnienie i zależności.

Cytowany wcześniej Zygmunt Freud, sam pozostając człowiekiem niereligijnym, porównując różne sposoby oddziaływania terapeutycznego na człowieka, w liście do pastora Oskara Pfistera pisał:

"Znajduje się Pan w tej szczęśliwej sytuacji, że może Pan prowadzić to przeniesienie [erotyczne na osobę terapeuty] w kierunku Boga i odtworzyć te szczęśliwe warunki czasów minionych, w których wiara religijna tłumiła nerwicę. Dla mnie ta możliwość likwidowania nie istnieje. […] Dlatego też moja terapia prawie zawsze zamyka się w poszukiwaniu zadowolenia".

Uznawał przez to swoistą wyższość "terapii chrześcijańskiej", prowadzonej w oparciu o nadprzyrodzoną miłość, która jest atrybutem Boga.

Terapeuta i spowiednik - rozbieżność celów i ról

Życie religijne nie zakłada jednak dojrzałości psychicznej człowieka, który je prowadzi, choć jej osiągnięcie może urealnić wiarę i akty pobożności. Istotną różnicą pomiędzy spowiedzią a psychoterapią jest natura problemów konkretnego człowieka. Neurotyk jest osobą chorą, ale nie grzesznikiem, chociaż być może u początków jego choroby psychicznej znajduje się błąd, który dziś prowadzi go do uczynków obiektywnie niemoralnych: przekleństwa osoby obsesyjnej czy kłamstwa histeryka. Dlatego neurotyk jako taki nie jest grzesznikiem, gdyż grzech jest głównie faktem moralnym, który ma następstwa w ludzkiej psychice. Nerwica zaś jest przeszkodą w życiu religijnym, chociaż czasami wyraża się przez postawy o charakterze pozornie moralnym (skrupulanctwo, układność).

To może prowadzić do rezygnacji z korzystania z sakramentu pojednania lub też nawet zarzucenia praktyk pobożnościowych. Rozbieżne są bowiem również cele: dla psychoterapii jest nim szczęście człowieka, dla religii - jego zbawienie. W językach psychoterapii, na określenie celu psychoterapii, używa się pojęcia zmiany, które jest jednak różnie określane w zależności od szkoły. Sferą zainteresowania psychoterapii, rozumianej jako "świadome, planowe i systematyczne oddziaływanie metodami psychologicznymi przez terapeutę […] na psychikę osoby, u której występują zaburzenia osobowości", jest psychika człowieka w połączeniu ze światem przeżyć nieświadomych i jego emocjonalnością, a celem oddziaływania - "poprawa funkcjonowania psychicznego, fizycznego i społecznego osoby, która się poddaje psychoterapii".

Rozbieżności dotyczą również roli, jaką przyjmuje terapeuta i spowiednik. Ten pierwszy jest swoistym przewodnikiem po nieświadomości i świecie emocji, a jednocześnie "lustrem" psychiki pacjenta, z którym się konfrontuje. O roli, jaką w sakramencie pełni spowiednik, tak pisze Papież Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Reconciliatio et Paenitentia:

"Oskarżenie się z własnych grzechów jest konieczne przede wszystkim po to, by grzesznik mógł być poznany przez tego, kto pełni w Sakramencie rolę sędziego, i by spowiednik mógł ocenić zarówno ciężar grzechów, jak i skruchę penitenta, a jako lekarz poznać stan chorego, aby go leczyć i uzdrowić".

Pełni on zatem w spowiedzi podwójną rolę: sędziego i lekarza. Sędziego, który będąc szafarzem sakramentu pojednania, przyjmuje wyznanie złożone przez penitenta, ocenia autentyczność skruchy i gotowość do wchodzenia na drogę przemiany i uzdrowienia duchowego. Udziela wówczas rozgrzeszenia mocą Chrystusa, uwalniając człowieka od winy grzechu, lecz, jak przypomina Jan Paweł II, "nie jest panem, ale sługą Bożego przebaczenia", towarzyszy w procesie jednania z Bogiem, głębokiej i wewnętrznej przemiany człowieka na płaszczyźnie wiary, której ważnym elementem jest sakramentalna spowiedź. Papież tak pisze o procesie nawracania:

"Rozważając działanie tego Sakramentu, świadomość Kościoła dostrzega w nim jednak, poza charakterem sądowniczym w powyższym znaczeniu, również charakter terapeutyczny, czyli leczniczy. Wiąże się to z faktem, że Ewangelia często ukazuje Chrystusa jako lekarza". Spowiednik przyjmuje zatem postawę lekarza duszy, towarzysząc człowiekowi w jego nawróceniu, przez ojcowskie upomnienie, ale i radę czy pouczenie.

Papież jednakże przestrzega: "Oskarżenie się [penitenta] z grzechów nie może być zredukowane do jakiejkolwiek próby psychologicznego samowyzwolenia". Celem bowiem sakramentu nie jest przyniesienie ulgi psychologicznej, choć często towarzyszy spowiedzi uczucie radości, zadowolenia czy uwolnienia się, ale osobowe i trwałe pojednanie z Bogiem (por. KKK 1468) i Kościołem (por. KKK 1469). Podczas, gdy w terapii to, co jest skutkiem spowiedzi, jest jej celem: na przykład uwolnienie neurotyka od niepokoju, minimalizacja konfliktowości wewnętrznej człowieka. Sprawia to, że osoba ta przestaje oskarżać się, a poddaje analizie retrospektywnej, by odkryć i skorygować przyczyny oraz mechanizmy powodujące w niej psychiczny konflikt.

Spowiedź nie jest Bożą sesją terapeutyczną

Nie należy zatem powyższego sformułowania Papieża rozumieć jako zachęty do prowadzenia terapii w ramach sakramentu. Sama spowiedź jest przez swój akt żalu i skruchę, ale także pouczenie kapłana, istotnym momentem w długotrwałym procesie uświęcania się. Jak zapisano we wprowadzeniu do Obrzędów pokuty, to właśnie: "pokuta powinna być rzeczywiście lekarstwem na grzech i środkiem odnowy życia. W ten sposób penitent, «zapominając o tym, co jest poza nim» (por. Flp 3, 13), na nowo włącza się w misterium zbawienia i wytęża siły ku temu, co jest przed nim".

Dlatego należy zwracać uwagę na motywację przystępowania do tego sakramentu, mającego przecież charakter spotkania penitenta z Bogiem miłosiernym, któremu towarzyszy spowiednik. Nie należy zapominać o jego wymiarze religijnym, szczególnie wtedy, kiedy szuka się sposobów motywujących człowieka do uczestniczenia w nim. Wprowadzanie do obrzędu elementów psychoterapeutycznych "wypacza jego naturę, a nawet uwłacza jego świętości", gdyż "wówczas może się rodzić fałszywe oczekiwanie wiązane ze spowiedzią, kiedy bardziej zwraca się uwagę na pomoc terapeutyczną związaną ze stanem emocjonalnym penitenta aniżeli na odpuszczenie grzechów i pojednanie z Bogiem".

Jednakże penitenci "mogą oczekiwać i pragnąć - przypomina Papież w swoim przesłaniu do Penitencjarii Apostolskiej z 1998 roku - złagodzenia pokus cielesnych, usunięcia błędów myślenia i zaburzeń emocjonalnych, wydoskonalenia całego naszego wolnego działania dzięki nadprzyrodzonej miłości, odzyskanej i stale wzrastającej". Choć jest to "rezultatem sakramentu spowiedzi, należącym do jego natury", to jednak, jak zaznacza Jan Paweł II, ma znaczenie "drugorzędne, które zależy w dużej mierze od umiejętności i zalet spowiednika".

Jan Paweł II bardzo precyzyjnie rozdzielił spowiedź od terapii, kiedy nauczał, iż: "nieuzasadnione są oczekiwania tych, którzy chcieliby przekształcić sakrament pokuty w praktykę psychoanalizy lub psychoterapii. Konfesjonał nie jest i nie może być alternatywą dla gabinetu psychoanalityka lub psychoterapeuty. […] Spowiednik nie jest uzdrowicielem ani lekarzem w technicznym znaczeniu tego terminu; jeżeli stan penitenta rzeczywiście zdaje się wymagać terapii medycznej, spowiednik nie powinien wręcz sam podejmować problemu, ale odesłać zainteresowanego do uczciwych i kompetentnych specjalistów".

Ważne jest tu zalecenie Papieża dotyczące kompetencji i uczciwości terapeuty, ponieważ terapia nie jest - jak to już zostało wcześniej wspomniane - obojętna etycznie. Istotny jest zatem światopogląd, jaki wyznaje terapeuta, gdyż jest on również przekazywany pacjentowi. Poza tym, jeśli przyjąć, iż psychoterapia ma na celu podjęcie przez pacjenta odpowiedzialności za różne aspekty swojego życia, a nie tylko uwolnienia ich od nerwic, proces ten dotyka także sfery moralności. Istnieje zatem niebezpieczeństwo manipulacji lub też deformacji czy nawet radykalnych zmian, które będą skutkowały marginalizacją lub odrzuceniem obiektywnego Prawa Bożego.

Rozbieżne są zatem założenia oraz cele terapii i spowiedzi. Choć Kościół w żadnej mierze nie przeciwstawia się psychoterapii jako takiej, oddziela ją precyzyjnie od sakramentu. Nie ma zgody na uznanie spowiedzi za jedną z form terapeutycznych ani na stosowanie jej w ramach sprawowanego sakramentu pojednania i pokuty. Sam spowiednik zaś nie może przyjmować roli terapeuty, a terapeuta "leczyć" sfery duchowej za pomocą procesu terapeutycznego. W przeciwnym razie najbardziej pokrzywdzony będzie człowiek, który chcąc pojednania z Bogiem, otrzyma porcję pozytywnych emocji i retrospekcję lub spodziewając się uwolnienia od własnych problemów psychicznych - porcję pokutnej modlitwy.

Wspólna droga

Mimo rozbieżności celów, motywacji i sfer zainteresowania psychoterapii i sakramentu pojednania warto podkreślić, że psychoterapia w życiu człowieka wierzącego może być pomocna. Obie bowiem posługi mają ten sam podmiot - człowieka, który mimo teoretycznego rozdziału na sferę psychiczną oraz duchową stanowi przecież integralną całość. Zatem współpraca między terapeutą a spowiednikiem może przyczynić się do rozwoju osobowego jednostki, czyli uwolnienia od trudności psychicznych i duchowych. Wymaga ona prawdziwej troski o dobro człowieka, który dostrzegając dylemat natury religijnej, przerywa terapię, by skierować się do doświadczonego spowiednika, z drugiej strony wymaga także od duchownego powstrzymania się od leczenia chorób psychicznych jedynie za pomocą praktyk religijnych.

Otwarta pozostaje kwestia wchodzenia kapłanów mających umiejętności i wiedzę psychoterapeutyczną, poza spowiedzią i kierownictwem duchowym, w relacje zależności terapeutycznej. Sobór Watykański II w Dekrecie o formacji kapłańskiej naucza, iż: "zasady chrześcijańskiego wychowania winny być święcie przestrzegane i należycie uzupełniane nowszymi osiągnięciami zdrowej psychologii i pedagogiki. Józef Augustyn SJ jest zdania, iż takie połączenie obu posług w jednej osobie kapłana "jest możliwe jedynie pod warunkiem, że byłby to kapłan głębokiej wiary, jak i dobry znawca sztuki terapeutycznej, a jego pacjent prosiłby go o łączenie tych dwu rodzajów pomocy".

Wydaje się jednak niezmiernie trudne, jeśli nie niemal niemożliwe, owocne posługiwanie sakramentalne i jednoczesna pomoc terapeutyczna jednego kapłana wobec tej samej osoby.

Oba sposoby pomagania człowiekowi - spowiedź i psychoterapia - znajdującemu się w pewnej życiowej bezradności, muszą zachować swoją odrębność i autonomię. Nie należy ich mieszać ze sobą ani tym bardziej stosować alternatywnie. Mogą być jednak dla dobra człowieka wykorzystywane komplementarnie. Wydaje się, iż potrzeba jeszcze wiele pracy, aby przełamać opory duchownych związane z rozwojem nauk psychologicznych, jak również - od strony tychże nauk - rezygnacji z jedynie psychologicznej koncepcji człowieka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sakrament pojednania to nie psychoterapia
Komentarze (41)
M
Marina
15 czerwca 2013, 22:56
Ja myślę że jeśli ktoś nie chce sam wyjść na prostą i uporzątkować swojego życia duchowego to nawet najlepszy spowiednik nic nie pomoże . Trzeba naprawdę wielkiej pokory aby zastanowić się głeboko nad sobą i spojrzeć na siebie z dystansem i przyznać się przed samym sobą do grzechu A przy spowiedzi wyznać cała prawdę bez usprawiedliwiania  swojego postępowania
B
barb104
15 czerwca 2013, 21:59
~TWELF:  przerzucam w jakimś sensie ciężar jakości tej spowiedzi na spowiednika (to znaczy spowiednik, może mnie ustawić do pionu jeśli jest wnikliwy, dopyta, wychwyci moje nieuporządkowanie). Najważniejsza w spowiedzi jest sama dyspozycja penitenta; trudno mierzalne elelenty warunków dobrej spowiedzi typu żal, postanowienie poprawy to esencja. Ani długie siedzenie nad rachunkiem sumienia i intelektualna rozkmina ani super wnikliwy spowiednik nie mogą być ważniejsi od BOGA Inaczej robimy ze spowiedzi jednak religijny rodzaj psychoterapii ...
H
http://montrealsteampunk.com/for
29 grudnia 2012, 04:11
I'm still learning from you, as I'm making my way to the top as well. I certainly liked reading all that is written on your site.Keep the aarticles coming. I enjoyed it!
H
http://wonderwoman-serial.ru/use
28 grudnia 2012, 10:05
You made certain good points there. I did a search on the theme and found nearly all folks will agree with your blog.
1
1M2xQ
30 listopada 2012, 20:12
I sama sobie radzi. Chyba lepsze to od dyletanta w sakramencie pokuty/pojednania Dlatego omijam sakrament pojednania/pokuty.
LS
le sz
9 września 2012, 18:56
Zacznę od tego-będę ignorować duchownych ,tak jak oni mnie.Uznaję moją winę,od tej pory w konfesjonale nie będzie żadnych poruszeń- zimna,rzeczowa wyliczanka,płacz,żal w mojej domowej izdebce,czyli w środku mnie,czy spokojnie wysłucham kazania,które nijak się ma do mojego życia,zdrowia,problemów i odzwierciedla absolutną ignorancję i znieczulicę wobec mojej krwawiącej duszy, nie wiem, może coś palnę ,żeby zrobić dobry uczynek bliźniemu  księdzu. Pamiętajmy, spowiedź to nie psychoterapia, zagubiona owca ma sobie sama poradzić,mimo ,że uwikłana w krzew cierniowy grzechów ,nie widzi drogi z tego gąszczu ,bo wichura zdmuchnęła świecę. Pomyślmy.Pan Bóg nierówno rozdziela dary,ale ma prawo,na szczęście sprawiedliwie osądza. Tak, na tym się oprę- na sprawiedliwości Bożej i pokornym uznaniu grzechu miętoszenia.Reszty niech dopełni Miłosierdzie.Proszę. wiesz @tereska... i nie zapomnij aby w największe mrozy nie zakładać czapki... na złość księdzu niech Ci marzną uszy...
.
...
8 września 2012, 10:10
Ansel Grun zrobił w tej dziedzienie kilka poważnych błędów, o których nie wszyscy chcą mówić, albowiem ... sprzedaż jego książek by spadła. a jakie błędy zrobił????
O
ojciecmuchomor
8 września 2012, 08:42
 Ansel Grun zrobił w tej dziedzienie kilka poważnych błędów, o których nie wszyscy chcą mówić, albowiem ... sprzedaż jego książek by spadła. 
Martino
9 grudnia 2010, 22:57
@effa A na koniec mam pytanie: Czy osoby leczone psychiatrycznie - biorące leki, które pozwalają im właściwie funkcjonować - mają się spowiadać? Jak się ma do tego -"świadome i dobrowolne" w popełnianiu grzechu? To chyba zależy od charakteru schorzenia, które je dotknęło. Zaburzenia afektywne w większości przypadków nie znoszą ani świadomości, ani możliwości kierowania swoim postępowaniem więc dana osoba może prawidłowo ocenić znaczenie swego czynu. Co innego np. psychozy. 
9 grudnia 2010, 18:52
~TAK TO WŁAŚNIE WYGLĄDA Ważne jest i to czego szukasz i w jakim miejscu.
TT
TAK TO WŁAŚNIE WYGLĄDA
9 grudnia 2010, 16:49
spokojnie wysłucham kazania,które nijak się ma do mojego życia,zdrowia,problemów i odzwierciedla absolutną ignorancję i znieczulicę wobec mojej krwawiącej duszy, nie wiem, może coś palnę ,żeby zrobić dobry uczynek bliźniemu księdzu. Pamiętajmy, spowiedź to nie psychoterapia, zagubiona owca ma sobie sama poradzić
9 grudnia 2010, 16:05
Apoftergmaty czytałem 10 lat temu. A po co? Musiałem ... Ach, no tak...
R
R
9 grudnia 2010, 16:03
Apoftergmaty czytałem 10 lat temu. A po co? Musiałem ze względów zawodowych. Święte książki tłumaczę. Kościelnych mędrców.
9 grudnia 2010, 15:06
Apoftergmaty czytałem 10 lat temu. A po co?
R
R
9 grudnia 2010, 14:48
Error: "Apoftegmaty" oczywiście
R
R
9 grudnia 2010, 14:41
Jeden Abba przyszedł do drugiego Abby i powiedział mu: ".." coś mądrego zapewne. Apoftergmaty czytałem 10 lat temu.
9 grudnia 2010, 14:30
I wysłuchac tam kolejnej porcji oderwanego od życia ględzenia? Rozumiem Teresę i ją pozdrawaim. Od razu widać, że nie byłeś na rekolekcjach :) Wielokrotnie. No to objaśnij, na jakich to rekolekcjach jest ględzenie? Każdych. Księża są z księzyca przeważnie i nie mają pojęciu o codziennym znoju normalnychy ludzi. Poza tym mówią koscielną nowomową i unoszą się pod sklepieniem podczas, gdy przeciętnego słuchacza gryzie normalny real. Rekolekcje jako chwila zbiorowej hipnozy - owszem. To przez chwilę działa. Wolałbym indywidualna rozmowę z księdzem. Ci jednak zajęci są nieustannie nie wiadomo czym. Pewno kontemplacją. A może ja za duzo już słyszałem i czytałem, by do mnie co dotarło. Wydaje mi się, że ty masz na mysli nauki rekolekcyjne gloszone w parafiach przez kilka dni w roku. Ja natomiast pisałam o rekolekcjach wyjazdowych, a to zupełnie inna bajka. Takie rekolekcje oferują rozmaite wspólnoty i zakony. Takie rekolekcje mogą mieć różny przebieg - można na pewno znaleźć coś odpowiedniego dla siebie (google pomoże znaleźć). Tego typu "duchowe wakacje" mogą być bardzo dobre na strapione, umęczone, znięchecone dusze.
R
R
9 grudnia 2010, 14:11
I wysłuchac tam kolejnej porcji oderwanego od życia ględzenia? Rozumiem Teresę i ją pozdrawaim. Od razu widać, że nie byłeś na rekolekcjach :) Wielokrotnie. No to objaśnij, na jakich to rekolekcjach jest ględzenie? Każdych. Księża są z księzyca przeważnie i nie mają pojęciu o codziennym znoju normalnychy ludzi. Poza tym mówią koscielną nowomową i unoszą się pod sklepieniem podczas, gdy przeciętnego słuchacza gryzie normalny real. Rekolekcje jako chwila zbiorowej hipnozy - owszem. To przez chwilę działa. Wolałbym indywidualna rozmowę z księdzem. Ci jednak zajęci są nieustannie nie wiadomo czym. Pewno kontemplacją. A może ja za duzo już słyszałem i czytałem, by do mnie co dotarło.
9 grudnia 2010, 13:50
I wysłuchac tam kolejnej porcji oderwanego od życia ględzenia? Rozumiem Teresę i ją pozdrawaim. Od razu widać, że nie byłeś na rekolekcjach :) Wielokrotnie. No to objaśnij, na jakich to rekolekcjach jest ględzenie?
R
R
9 grudnia 2010, 13:02
I wysłuchac tam kolejnej porcji oderwanego od życia ględzenia? Rozumiem Teresę i ją pozdrawaim. Od razu widać, że nie byłeś na rekolekcjach :) Wielokrotnie.
9 grudnia 2010, 12:20
I wysłuchac tam kolejnej porcji oderwanego od życia ględzenia? Rozumiem Teresę i ją pozdrawaim. Od razu widać, że nie byłeś na rekolekcjach :)
E
effa
9 grudnia 2010, 12:02
Dziękuję teresa - rozumiem podobnie. Jesli to możliwe, to proszę autora o stanowisko w tej sprawie........... Znam osoby leczące się, osoby depresyjne i utrzymaywane w głębokim poczuciu winy......odsyłane do cotygodniowych spowiedzi.............Są wśród nnich osoby będące we wspólnocie Rodzin Nazaretańskich.
T
teresa
9 grudnia 2010, 11:47
 "Czy osoby leczone psychiatrycznie - biorące leki, które pozwalają im właściwie funkcjonować - mają się spowiadać? Jak się ma do tego -"świadome i dobrowolne" w popełnianiu grzechu?"    Skoro funkcjonują właściwie to znaczy,że mogą się oceniać co do tego co jest grzechem w ich pojeciu,popelnionym dobrowolnie i świadomie.Świadomie -znaczy mam pojęcie ,że jest Bóg i szatan i grzech, czyli dobro i zło tak?   Jeśli nie wiem,że zło jest złem- nie mam grzechu,tak? Jeśli nie chcę kogoś uderzyc na odlew,ale ręka wykonuje sama takie dziwaczne ruchy,znaczy-nie moja wina,że ktoś dostał, tak? Ja też pozdRawiam.
R
R
9 grudnia 2010, 11:25
Może zagubiona owca potrzebuje dać swojemu duchowi odpocząć? Dać sobie trochę czasu? Wybrać się na rekolekcje, pomieszkać przez kilka dni w spokoju jakiegoś klasztoru, oderwać od tego, co na co dzień przygniata? I wysłuchac tam kolejnej porcji oderwanego od życia ględzenia? Rozumiem Teresę i ją pozdrawaim.
E
effa
9 grudnia 2010, 11:20
Jak dobrze, że tak rzeczowo podchodzi się do sprawy - oddzielenia spowiedzi od terapii psychologicznej. Szkoda tylko, że w rzeczywistości, my penitenci jesteśmy często miedzy przysłowiowym młotem i kowadłem............... Jedni wręcz zalecają, by dobry spowiednik miała wizytówkę dobrego terapeuty w konfesjonane i Bogu za nich niech będą dzięki!!!!! Drudzy o zgrozo!!!...............zachęcają do wstępowanie do grup modlitewnych !? nowo tworzonych przez też "chorych" kapłanów, bo "po co latać po psychologach?!" - to dokładnie zacytowałam - w ogłoszeniach parafialnych w parafii 25.000 ludzi w mieście wojewódzkim............ I wiem coś na ten temat, bo na własnej skórze doświadczyłam stanu zaburzenia psychicznego i dopiero Jezuita w trakcie rekolekcji ignacjańskich zalecił mi skorzystanie z pomocy psychologicznej, polecając mi konkretnego psychologa......... Dzisiaj jestem w trakcie terapii i korzystam z kierownictwa duchowego kapłana zajmującego się psychomanipulacją religijną. Dlatego uważam, że trzeba być bardzo ostrożnycm w wybieraniu spowiednika, a kierownika duchowego w szczegółności...........ponieważ moze być tak, że "ślepy ślepego" będzie prowadził...............i wpuszczał penitenta tylko w coraz większe poczucie winy nazywając to uniżeniem i pokorą.......... A na koniec mam pytanie: Czy osoby leczone psychiatrycznie - biorące leki, które pozwalają im właściwie funkcjonować - mają się spowiadać? Jak się ma do tego -"świadome i dobrowolne" w popełnianiu grzechu?
9 grudnia 2010, 11:03
Może zagubiona owca potrzebuje dać swojemu duchowi odpocząć? Dać sobie trochę czasu? Wybrać się na rekolekcje, pomieszkać przez kilka dni w spokoju jakiegoś klasztoru, oderwać od tego, co na co dzień przygniata?
T
teresa
9 grudnia 2010, 10:39
Zacznę od tego-będę ignorować duchownych ,tak jak oni mnie.Uznaję moją winę,od tej pory w konfesjonale nie będzie żadnych poruszeń- zimna,rzeczowa wyliczanka,płacz,żal w mojej domowej izdebce,czyli w środku mnie,czy spokojnie wysłucham kazania,które nijak się ma do mojego życia,zdrowia,problemów i odzwierciedla absolutną ignorancję i znieczulicę wobec mojej krwawiącej duszy, nie wiem, może coś palnę ,żeby zrobić dobry uczynek bliźniemu  księdzu. Pamiętajmy, spowiedź to nie psychoterapia, zagubiona owca ma sobie sama poradzić,mimo ,że uwikłana w krzew cierniowy grzechów ,nie widzi drogi z tego gąszczu ,bo wichura zdmuchnęła świecę. Pomyślmy.Pan Bóg nierówno rozdziela dary,ale ma prawo,na szczęście sprawiedliwie osądza. Tak, na tym się oprę- na sprawiedliwości Bożej i pokornym uznaniu grzechu miętoszenia.Reszty niech dopełni Miłosierdzie.Proszę.
R
R
9 grudnia 2010, 09:53
Drzewiej, kiedy jescze nikt nie wiedział, co to psychologia, w czasach Ewangelicznych, to kapłani nakładali ręcde i uzdrawiali, przepędzając złe duchy. Co się z tym stało? A może to nieprawda? Dziś spowiedź to mechaniczny obrzęd, a psychoterapia to miłość za pieniądze, po 100 za godzinę. Tymczasem korzeń cierpienia ma przeważnie podłoże teologiczne. Sądzę, ze mądry ksiądz móglbgy pomóc wydostać się penitentowei z psychicznego dołka. Problerm w tym, że mądrych księży szukać ze świecą.
T
teresa
9 grudnia 2010, 09:35
Jak można pojednać się z Bogiem nie jednając się zesobą i ludźmi? Kładę dywanik przy drzwiach wejściowych.Co zrobić,żeby był czysty? Mogę go prać codziennie,udawać,żę nie widzę brudu,nakazać wchodzącym,żeby zdejmowali buty przed wejściem do mojego domu.Spowiedź nie może ograniczać się do samej czynności prania,zresztą i tu isotne jest jakiego środka się używa,żeby doprać duszę,a nie zniszczyć delikatnej materii.
RJ
Robert Jęczeń
9 grudnia 2010, 08:25
A ja myślę, że psychologia przypomina ginekologię - szuka problemów tam, gdzie inni przyjemności.
T
teresa
9 grudnia 2010, 07:34
Aby sercem nie poczuli...człowiek wobec  oskarżającego Boga staje najczęściej w pozycji szukającego więzi emocjonalnej ze spowiadającym,bo jeśli nawet rozumowo nie są kompatybilni, to przynajmniej sercowo powinni zdążać w jednym kierunku,ku pojednaniu i przebaczeniu.      Zastanawiam się dlaczego osoby o sklonnościach homoseksualnych dobrowolnie rezygnują z jednego z  podstawowych atutów , jaki posiadają- płci,a więc bycia prawdziwym mężczyzną,czy kobietą, bo przecież płeć została dana w konkretnym celu. Heteroseksualni single[. nie] korzystają świadomie z posiadanego ukierunkowania nie negując  swojej zróżnicowanej płciowości. To wielka zagadka Bożego zegarmistrza.
T
Tamten
17 grudnia 2009, 20:17
~Tamten; Niby ma rację, jednak byłbym bardzo ostrożny i powściągliwy do wartościowania który z elementów- warunków sakramentu pokuty jest ważniejszy. Wydaje mi się, że są to warunki tak ściśle ze sobą powiązane, iż jeden wypływa z drugiego z drugiego trzeci z trzeciego pierwszy i tworzy całość.    W porządku, nie będę się kłócił, ale jednak Kościół uczy: "akt żalu doskonałego, czyli pochodzącego z miłości ku Bogu, może wyjednać usprawiedliwienie nawet poza sakramentem."  Pozdrawiam.
T
tereska
17 grudnia 2009, 17:31
 Jeśli  skulony, obolały pacjent nie dostanie z ręki duchownego hormonu wzrostu[ciepła,zainteresowania,dobrej rady] to faktycznie nie urośnie...chyba cudem. Spowiedź święta ma dwie części- w jednej mówię ja, w drugiej kapłan,potem część wspólna...idę do ławki: klękam, dziękuję i myślę o tym co powiedział do mnie Bóg ustami kapłana.
17 grudnia 2009, 11:44
~Trzynastka: Nie wymagam, żeby się owieczki same pasały. Też szukam zawsze pobożnych i troskliwych kapłanów (na szczęście spotykam ich naprawdę wielu). Chodziło mi o coś innego - we współczesnym świecie jest taka tendencja, że ludzie chcą coś mieć, osiągnąć nie podejmując przy tym wysiłku. Taki maksymalny konsumpcjonizm - czekają na gotowy produkt do skonsumowania. W przykładzie chorego - jeżeli pacjent nie współpracuje z lekarzem, nie stosuje się do jego zaleceń - to wyzdrowieje co najwyżej cudem. TWELF napisał, że spowiedź nie przyczynia się do wzrostu duchowego - ja sądzę, że to własnie z powodu braku wysiłku ze strony penitenta. Najlepszy choćby kapłan za penitenta wzrostu nie osiągnie.
T
Trzynastka
17 grudnia 2009, 11:24
MOCNA- to tak jakbyś wymagała od owieczek,żeby się same pasały,broniły przed lwami i jeszcze poprawiały nastrój i finanse duchownych.To chyba coś nie tak i pora zrobić porządki na plebaniach.Znaczy się- chory ma się sam wyleczyć? Nie... nie zapominam o głównej postaci-Bogu,ale on używa umysłu,ust i duszy kapłanów, co nie?
17 grudnia 2009, 10:24
~TWELF: To czy sakrament spowiedzi przyczyni się do wzrostu duchowego zależy głównie od penitenta. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli dokonam najpierw starannego rachunku sumienia, rozpoznam mój grzech i wskutek tego chcę go porzucić, to niezależnie od tego na jakiego spowiednika trafię - nawet takiego, który taśmowo odpukuje penintentów - spowiedż jest owocna. A jeśli przygotuję się do spowiedzi niestarannie, w biegu - to jest mi trudniej otworzyć się na łaskę sakramentu i wtedy faktycznie przerzucam w jakimś sensie ciężar jakości tej spowiedzi na spowiednika (to znaczy spowiednik, może mnie ustawić do pionu jeśli jest wnikliwy, dopyta, wychwyci moje nieuporządkowanie).
T
TWELF12
17 grudnia 2009, 09:57
grzech ma swoje psychologiczne podłoże,korzeń z którego wyrasta i który  życiowa droga sakramentalna wiodąca do świętości  ma za zadanie przeciąć.czy tak?
T
TWELF
17 grudnia 2009, 09:51
  SPOWIEDŹ ŚWIĘTA W CHWILI OBECNEJ    ABSOLUTNIE    NIE STANOWI NARZĘDZIA WZROSTU DUCHOWEGO  I  SIĘGANIA DO GWIAZD.( zdarzają się nieliczne wyjątki)
Józef Więcek
17 grudnia 2009, 07:39
~Tamten; Niby ma rację, jednak byłbym bardzo ostrożny i powściągliwy do wartościowania który z elementów- warunków sakramentu pokuty jest ważniejszy. Wydaje mi się, że są to warunki tak ściśle ze sobą powiązane, iż jeden wypływa z drugiego z drugiego trzeci z trzeciego pierwszy i tworzy całość. To tak jak dzień dzisiejszy jest konsekwencją wczorajszego, a jutrzejszy będzie związany z dzisiejszym. A może ja nie mam racji....... 
16 grudnia 2009, 13:25
Masz na myśli wyznanie grzechów?
T
Tamten
16 grudnia 2009, 10:56
Wszystko to prawda, ale spowiedź nie jest sakramentem !  To tylko jeden z warunków sakramentu i to raczej nie najważniejszy. Ważniejszy jest żal. Żal bez spowiedzi ma sens; spowiedź bez żalu - nie.